Zgadzam się z Wami, że wszystko zaczyna się w głowie, jednak trzeba też uważać, aby nie popaść w paranoję. U nas od początku był problem z naturalnym karmieniem, do tego doszły nieskuteczne wizyty w poradni laktacyjnej, schemat (ustalony przez Panie z poradni laktacyjnej) karmienia piersią co dwie godziny, w między czasie odciąganie laktatorem i zostawało pól godziny snu i znowu karmienie. Po trzech miesiącach chodziłam na rzęsach taka byłam zmęczona, a pokarm zanikał. Zaznaczę, że żadne herbatki mi nie pomagały. Nam nie udało się uratować laktacji i naturalnego karmienia. Dlatego uważam, że nie można popadać w paranoję, bo jesteśmy potem zmęczone, nie zadowolone z bycia mamą i z tego wszystkiego przez naszą frustrację pokarm zanika.
Mam na koncie 12 miesiecy karmienia piersia.
Poczatku nie byly lekkie chodz tez i nie takie najgorsze. Przez pierwsze dwie doby mam tylko siare. Mleko pojawia sie dopiero pozniej i tak bylo po moich dwoch porodach. No ale zeby laktacje rozkrecic trzeba przystawiac jak najczesciej co skutkuje obolalymi brodawkami. Potem zaczal sie stopniowo pojawiac pokarm.
Po 6 tygodniach karmienia pierwzy kryzys lkatacyjny i butla z mm co drugi dzien. No ale kryzys po tygodniu minal i znowu nabralismy swojego tepa. Drugi pojawil sie po 3 miesiacu wtedy butla mm byla juz codziennie na wieczor przez 2 tygodnie. Po tym czasie kryzys minal i tak karmiy po dzien dzisiejszy.
Co mnie zmtywowalo do tego by karmic piersia? Oszczednosc, bliskosc z dzieckiem, wygoda oraz ten piekny obraz matki karmiacej piersia…,w taki sposob jak nas natura stworzyla! Dlatego chcialam i brnelam do tego by trwalo to jak najdluzej i chodz moja oinia co do tego jak dlugo chce karmic zmieniala sie wielokrotnie- pierwotnie mialo byc do roku, pozniej upieralam sie ze do 2 lat a teraz? Teraz przechodze chyba jakis kryzys psychiczny bo sa momenty kiedy czuje sie przez to mocno przytloczona i ograniczona…moze to chwilowe ale serio rozwazam przejscie na mm.
Wydake mi się, że całe nasze macierzyństwo uzależnione jest od nastawienia. Mi się wszyscy dziwią że tak sobie dobrze radzęsama z ddwójką, w właściwie trójką dzieci. Że chce mi się piersią karmić- już w szpitalu namawiano mnie na butlę. A dla mnie to nie problem - jestem leniem i latanie z butelkami, mycie i wyparzanie jest dla mnie większym problemem niż wyjęcie piersi:) Jestem pozytywnie nastawiona i chyba dzięki temu i ja i dzieciaki są spokojniejsze. Oczywiście są dni jak dzisiaj, że maluchy prawie cały dzień chciały na piersi wisieć, były marudne i prawie wcale nie spały ale co tam - da się przeżyć a jutro też jest dzień; )
Mamuska o wlasnie to mycie, wyparzanie, grzanie wody, odpowiednia ilosc mieszanki…czasami wszystko na wariata…a piers po prostu wyciagasz i podajesz gdzie chcesz i jak chcesz bez stresu ze jestescie poza domem i trzeba bedzic do domu bo dzieci mleko beda chcialy a to co bylo zrobione jux wypily.
U mnie na początku było ciężko z karmieniem. Koniecznie chciałam karmić piersią a mleka nie było i mały siedział na piersi non stop co mnie strasznie denerwowało. Zaczęłam pić melisę na noc i po niej miałam pełne piersi. Pomogło mi też nastawienie rodziny że przecież nie muszę i nic się nie stanie jak będę karmić piersią. A ja dawałam chociaż trochę i z tego trochę zrobiło się trochę więcej i mieszanka nie jest mi potrzebna. Dostaje ją raz czasami dwa razy w ciągu dnia, przed spacerem głównie.
Dla mnie też większym problemem jest mycie butelek, odmierzanie i podgrzewanie wody ( a przecież czasami znajdziemy się w takich warunkach, że wody nie da się podgrzać ). A w piersi mleko zawsze jest gotowe, w odpowiedniej temperaturze. A co najważniejsze jest najzdrowsze. Według mnie jeśli mama jest leniem to powinna karmić piersią, a nie butelką.
Beata no tak po czesci sie zgodze ale trzeba tez zwrocic uwage ze nie zawsze “droga mleczna” jest uslana rozami…czasami trzeba o ta laktacje powalczyc…jedna mama mniej druga wiecej i wtedy to juz kwestia podejscia danej mamy czy chce waczyc o ta laktakcje czy sie jej nie chce i wygodniej przejsc na mm. I prosze mnie nie zrozumiec zle bo ja tu nikogo nue oceniam. Sama bywam tez wygodna. Ostatnio pochorowalam sie na angine i przez 3 dni prawie nic nie jadlam bo sie zle czulam, nie mielam apetytu i ledwo cokolwiek mi przez gardlo przechodzilo…moja laktacja wtedy zaczela juz na drugi dzien byc nieco slabsza az mialam wrazenie ze moje piersi zrobily sie taki epuste chodz synek cos tam z nich wyciagal. Tylko zaczelam normalnie jesc a piersi znowu sa pelniejsze. Gotowa jednak bylam odpuscic sobie te karmienie piersia gdyby laktacja zaczela mi zanikac bo wcale nie chcialo mi sie o nia walczyc…,.z tym ze ja o roku karmienia czuje sie juz w tym temacie spelniona.
Cerien wiem jak to jest, bo pierwszego dziecka nie karmiłam piersią z powodu braku pokarmu.
A teraz przy synku taki kryzys przechodziłąm jak on miał 16 miesięcy i teraz się udało. Nadal mogę go karmić.
Ja miałam w 2 miesiącu kryzys i myślałam że to już koniec karmienia ale kiedy mój synek miewał kolki pomyślałam że muszę zrobić wszystko aby karmić go piersią i pomimo iż koleżanka mówiła że nie ma szansy na poprawienie laktacji nie dałam za wygraną i z pomocą laktatora udało się.
Karmienie piersią mimo trudu jest najpiękniejszą sprawą jaka spotyka kobietę.Ja pierwsze dziecko karmiłam tylko 8dni z powodu leków jakie musiałam brać musiałam odstawić.W drugiej ciąży obiecałam sobie ,że będę karmić i karmię.
Mama 6 tygodniowej Celinki.Podpowiem przeczytałam kiedyś ,że migdały pobudzają laktacje i już 6 opakowanie jem kupuje w płatkach.
Halina ja też miałam taki problem z lekami i u mnie to trwało 2 tygodnie. W tym czasie odciągałam pokarm i wylewałam go, żeby nie stracić laktacji.
Wydaje mi się, że dla każdej kobiety, która po raz pierwszy zostaje mamą pobudzanie laktacji lub utrzymanie pokarmu jest niezwykle trudne…Aby przezwyciężyć swoje obawy, strach przed tym, że może zabraknąć pokarmu…trzeba sobie poukładać wszystko w psychice bo tam jest według mnie początek do mlecznego startu. Co mnie zmotywowało…? Oczywiście moja córka, która z masą urodzeniową 1220 leżała w inkubatorze…a ja wszelkimi możliwymi sposobami pobudzałam laktację. Niejednokrotnie lekarze powtarzali mi, że mój pokarm jest dla niej najlepszy, a która z matek nie oddała by swojemu tego co może być dla niego wyznacznikiem w dalszej drodze rozwojowej. Gdyby moja córka dostawała mm…przy jej problemie z jelitami prawdopodobnie wdałoby się jakieś poważne zakażenie…Cieszę się, że ta walkę wygrałam, czerpiąc niezwykłą przyjemność z karmienia mojej córki własnym mlekiem.
Nie dokończ się zgodzę, że wszystko zależy od naszej głowy. Moim zdaniem przy problemach z laktacją ważna jest determinacja, odciąganie regularne pokarmu, do tego wspomaganie laktacji ziołami, herbatkami, witaminami itp.
U mnie laktacja zaczęła się dość późno w piątej dobie. Iga nie chciała ssać. Podpowiadano mi, że mam jej dawać mm w szpitalu ale wtedy już w ogóle nie chciała nie chciała być przykładana do piersi. W końcu jakoś się udało ale płakałam razem z Nią jak nie mogłam jej nakarmić
Ja będąc jeszcze w ciąży byłam mocno nastawiona że będę karmić piersią, jest to dla mnie bardzo ważne, bo zdaję sobie sprawę jak mleko matki dobrze wpływa na odporność i rozwój mojego dziecka. Cały czas sobie powtarzałam że będę mieć tyle pokarmu, że wystarczy abym mogła karmić tylko piersią i nie musieć dokarmiać mm. I tak właśnie jest, na początku było tego pokarmu aż za dużo i z nawału dostałam zapalenia piersi, ale teraz już jest wszystko w porządku i mała się najada i bardzo dobrze przybiera.
Oj, nie zgodzę się z twierdzeniem, że laktacja siedzi w naszej głowie. Owszem pozytywne nastawienie jest bardzo ważne, jednak nie ma ono wpływu na pobudzenie czy utrzymanie laktacji…
Ja karmię syna już 12mc i gdyby to co siedzi w mojej głowie, miało na to wpływ to już dawno przestałabym karmić…
Laktacja jest zależna od wielu czynników, i nie zawsze są one zależne od nas
Kasik ja chcę wierzyć, że moje nastawienie pomaga, ale faktycznie od niektórych myśli powinnam już dawno stracić mleko. U mnie do tej pory wszystko szło super, ale dzisiaj pierwszy raz synek nie chce pić mleka i nie wiem jaki jest powód. Poczułam ogromną frustrację, ale czekam jeszcze aby przekonać się czy po prostu nie był głodny czy może będą jednak problemy…
Zosiu, moj syn pije mniej mleka z piersi gdy wychodzą mu zęby, moze podobnie jest u Ciebie??
Zosiu może synek ząbkuje, albo będzie chory. Mój często przy ząbkowaniu i chorobie odmawia ssania i w ogóle jakiegokolwiek jedzenia.
Ja początkowo, jeszcze w ciąży nie chciałam karmić, później mówiłam, że tylko miesiąc, góra dwa, a zleciało pół roku. Od początku nie miałam problemów z laktacją, nie odciągałam, nie pobudzałam w żaden inny sposób, po prostu pokarm był. Więc jak się okazuje wiele zależy też od fizjologi. Zrezygnowałam z karmienia sama, to była moja przemyślana decyzja, która może niektórych dziwić.
Aczkolwiek również uważam, że u niektórych kobiet wiele zależy od nastawienia psychicznego, do tego dochodzi stres, często również niezrozumiała dla mnie presja otoczenia, nawet najbliższej rodziny i tak się kobieta zamyka w sobie, że nie jest w stanie karmić. Podziwiam kobiety, które walczą każdego dnia o to aby mieć pokarm, ja bym nie miała tyle determinacji.
Zosia, może nie ma co wywoływać wilka z lasu, a Twój synek po prostu nie ma apetytu. Jakby stan utrzymywał się dłużej, wtedy możemy się martwić.