Moim zdaniem laktacja ma swój początek w naszej głowie, z nastawienia i podejścia do naturalnego karmienia. Co Was motywowało? Co powodowało, że długo karmiłyście, lub, że karmiłyście w ogóle?
Ja bardzo chciałam karmić. Sama wywołałam laktacje odciągając mleko by wszystko było gotowe na przyjazd do mnie maluszka. Niestety karmienie nie wyszło ale to już pisałam w innym wątku Chciałam być taką prawdziwą, książkową mamą jak z obrazka. Z dzieckiem przy piersi i z uśmiechem na ustach. Chciałam mu dać wszystko co najlepsze i co mu się należy. Okazało się że nie muszę karmić piersią by dawać mu wszystko i być dobrą mamą
U mnie bardzo duży wpływ na to, że karmie miało środowisko w którym żyje. Nie ma w moim otoczeniu kobiety, która by piersią nie karmiła krócej niż 9 miesięcy, a zdecydowana większość karmiła swoje dzieci dłużej niż rok czasu. Nie znam żadnej osoby co by karmiła od początku mm, więc dal mnie naturalne było, że i ja karmić w ten sposób będę.
Będąc w ciązy, założyłam, że karmić będę tylko piersią i w związku z tym, nie będę potrzebowac butelek, smoczków, czyścików, sterylizatorów, itp… Kompletując wyprawkę, tych rzeczy nie kupiłam. Kupując laktator ręczny (wiedziałam, że bedę odciągać mleko w sytuacji wyścia z domu) w zestawie byłą buteleczka 160 ml plus smoczek, i to był jedyny moj dodatkowy “osprzęt”
Moje podejście podbudowało spotkanie z konsultantką laktacyną w ramach szkoły rodzenia. Bardzo stanowczo, powiedziała, że mleko matki jest jedynym najlepszym pokarmem dla dziecka i, że jeśli tylko przystawia się malucha do piersi to laktacja jest. Wytłumaczyła nam mechanizm laktacji i utwierdziła w przekonaniu, że nawet po cc karmic z powodzeniem można. Wyobraźcie sobie, że kilka kobiet na spotkaniu przyznało się, że kupiło już mieszankę i butelki bo uznało, że mają za małe piersi i nie dadzą rady własnego dziecka wykarmić. A to spotkanie przywróciło im wiarę we własne możliwośći.
Powiem Wam, że ogromną “motywację” do karmienia dała mi moja teściowa. Z uporem maniaka przez całą moją ciążę, powtarzała, że nie każda kobieta ma pokarm, u nich w rodzinie żadna kobieta nie miała pokarmu, że powinnam sobie kupić mleko bo przecież dziecko bedzie głodne, że napewno nie będe karmić jak założyłam minimum rok bo “dziecko już później nie chce piersi i tylko ją gryzie”. Nie musze Wam, mówić jak było mi przykro, gdy to słyszałam. Gdybym była osobą słabszego charakteru i nie miała przykładu ze strony koleżanek, że karmienie jest możliwe to kto wie, czy nie uwierzyłabym jej w te bzdury.
Po porodzie sytuacja się niewiele zmieniła, gdy przyszła zobaczyć moją córeczkę, powiedziała, że ona oglądała już butelki i chce je kupić dla wnusi i mam jej powiedziec ile ich chce… Miałam później problem bo moje poranione brodawki zakażone zostały gronkowcem, więc musiałam stosować antybiotyk. Gdy Teściowa dowiedziała się o tym, kazałą mi odstawić dziecko bo jej szkodzę.
A a karmiłam dalej…, gdy przez to zakażenie piersi bolały mnie tak, że podawałam przez jakis czas odciągniety pokarm, myślałam tylko o tym by nie dać jej satysfakcji i przetrwać jakoś ten ból.
Gdy budziłam, córeczkę na karmienie co 3-4 godziny (była strasznym śpiochem, nie domagała się karmienia), słyszałam tylko, że “ona pierwsze słyszy” by tak robić.
A ja karmiłam dalej i karmie już tak 5 miesięcy. Stwierdzam, że każda jej uwaga pod moim adresem umacnia nas w tym by karmić jak najdłużej.
Tak więc, moje drogie koleżanki forumowiczki, nie poddawajcie się presji osób trzecich, jeśli tylko chcecie karmić to karmcie i cieszcie się to chwilą ak najdłużej
monika_b miałaś naprawdę niezłe przejścia, niesamowicie to przykre kiedy ktoś Ci tak z uporem maniaka podcina skrzydła, bo w sumie dlaczego ona to robiła? Gdyby chciała tego co najlepsze dla wnusi to powinna Cię wspierać, no być może ona po prostu tak bardzo Ci zazdrościła. Tak czy owak to przykre.
Wracając jednak do tematu, ja w sumie będąc w ciąży nawet nie zastanawiałam się nad tym było dla mnie to tak oczywiste, że będę karmić piersią, że w zasadzie nie sądziła, że jest się nad czym zastanawiać. Nie wiem nawet skąd mi się to wzięło ponieważ sporo kobiet wokół mnie karmiło mm, może to natura mi podpowiadała:)
Gdy urodziłam i dali mi synka do karmienia pojawił się problem. Mianowicie jedna brodawka była niewielka, druga praktycznie płaska. Mały domagał się jedzenia, a ja nie potrafiłam mu podać piersi, nie mógł jej chwycić i się denerwował. Ja oczywiście jeszcze bardziej i tak koło się zamykało. W szpitalu co jakiś czas przychodziły położne, które mi pomagały jednak jak wychodziłam ze szpitala sądziłam, że nie dam rady. Byłam załamana, nawet nie tym że nie będę karmić piersią tylko zmęczenie dało o sobie znać i frustracja z całej tej sytuacji.
W domu usiadłam ze spokojem, nałożyłam na piersi nakładki i przystawiłam synka - to była taka ostania szansa. Robiłam to w całkowitym spokoju, bez nerwów i chyba dzięki temu poskutkowało. Mały “zassał” i jadł, jadł, jadł (szczerze mówiąc w końcu to ja byłam tym jego przedłużającym się jedzeniem zniecierpliwiona:) cieszyłam się niezmiernie, że i mnie się udało.
W sumie to nie wiem co mnie motywowało do karmienia, chyba poczucie, że daje maleństwu to co mam najlepszego, przecież żadne mleko modyfikowane nie zastąpi pokarmu i tej niesamowitej więzi, tych chwil wspólnie spędzonych.
Podobnie jak monika_b namawiam gorąco do karmienia piersią, jeśli się zastanawiacie, to choć spróbujcie i się przekonajcie na własnej skórze czy to dla was, nie poddawajcie się bez spróbowania tego;)
Po co ona to robiła? Bo sama nie karmiła (w ich rodzinie pokarm nie występował :P, jak wspomniałam) i nie chciała bym wychodziła poza schemat żywienia dzieci w ich rodzinie.
To jest tak, że jak słyszysz takie bzdury i np. dzidziuś płacze po karmieniu z jakiegoś powodu, myślisz sobie, hmm może się nie najadła, jest dalej głodna, może nie mam pokarmu, może źle leciało…
Ja również, kapturkowa co wcześniej opisałam - chyba mamy mamuśka podobnie zbudowane brodawki Na szczęscie otrzymywałam wsparcie zewsząd, a szczególnie od męża, gdy ja plakałam na początku bo nie umiałam Małej przystawić, ona płakała bo była już głodna, a on cierpliwie pomagał znaleść dogodną pozycję i oglądał ciągle filmiki na yt z pozycjami do karmienia.
Ech nie ma co słuchać takich dziwnych porad i komentarzy.
U nas było tak, że mały był uczulony na wszystko prawie, toteż na początku nie mogłam prawie nic jeść. Tak było chyba do 6 miesiąca. W moim jadłospisie był ziemniak, marchewka, ryż i gotowany drób. Ja nawet nie narzekałam ale zewsząd słyszałam jakieś dziwne teksty, ubolewania mojej teściowej, że taka biedna jestem i tyle muszę znieść. Dla mnie to nie było żadne poświęcenie, wydawało mi się to zupełnie naturalne, że robię to dla dobra mojego dziecka.
Babcia mojego męża była jeszcze gorsza bo twierdziła, że powinnam jeść wszystko niezależnie od tego, czy mały jest na to uczulony czy też nie, że będzie go wysypywać ale jak będę to dalej jadła to się w końcu uodporni. Nie dało się jej wytłumaczyć, że małego swędzi skóra i boli brzuszek i to nie działa w ten sposób, że takim postępowaniem mogę mu bardziej jeszcze zaszkodzić. W końcu powiedziałam jej dosyć dosadnie, że nie będę mu świadomie robić krzywdy i dla mnie to nie jest żadne poświęcenie, wolę nie jeść pewnych rzeczy i mieć gwarancję, że maluszek jest zdrowy i nic mu nie dolega.
To jest właśnie to, że ludzie którzy nie mieli nic wspólnego z karmieniem piersi mają najwięcej do powiedzenia w tej kwestii, najwięcej tak zwanych dobrych rad. Lepiej jednak zdać się na porady tych kobiet, które mają w tej materii prawdziwe doświadczenie.
Ja już w ciąży w szkole rodzenia zostałam przygotowana na ewentualne “dobre rady”. Mężowi położne powiedziały, że mam mieć spokój po wyjściu ze szpitala i że nikt, absolutnie nikt, nie może ingerować w wykonywane przeze mnie czynności, o ile ja sama nie poproszę o pomoc. Swojego się nasłuchałam tak czy siak, ale mąż mnie wspierał i gdy ja już nie miałam sił się bronić, to on przejmował pałeczkę. A najczęściej słyszałam, że z takim małym biustem to nic dziwnego, że dziecko się nie najada (a to bez znaczenia), że za mało jem (więc próbowano mnie na siłę dokarmiać), że nie piję bawarki (jakby to miało jakiś wpływ na moją laktację), że dziecka często nie przystawiam (a latałam z cyckami na wierzchu przez 3 miesiące tuląc do nich swe dziecię), a że sutki mam nie takie (nic im nie było prócz tego, że na początku miałam je poranione, kształt ich był i jest ok), a że mleko za chude (to już w ogóle nie wiem skąd wyszło)… W którymś momencie na słyszaną po raz kolejny poradę odpowiedziałam: “Tak właśnie robię” - dla świętego sposobu zgadzałam się ze wszystkim (jak to mówią: “Lekarz kazał przytakiwać”), a robiłam swoje. Moja motywacja rosła i szło nam naprawdę super dopóki nie wyszła nietolerancja laktozy. Lekarz kazał odstawić pierś, ale ja szukałam innych sposobów. Dzwoniłam do poradni laktacyjnej, w której już raz uratowano mnie od odpuszczenia piersi. Zastosowałam się do porady, niestety, mimo dalszych prób musiałam ostatecznie zrezygnować z karmienia piersią na rzecz mm. Nasza przygoda trwała 3,5 miesiąca, ale wiem, że trwałaby do dziś, gdyby nie ta tolerancja.
Ja od samego początku zakładałam że będe karmiła piersia i innej opcji nie dopuszczałam. Założeniem moim było karmić córkę do czasu ukończenia przez nia pierwszego roku życia… i tak… to ze nie dopusciłam do siebie mysli że nie dam rady było największym sukcesem! bo karmiłam!! i to z powodzeniem <oczywiscie zdarzały sie kryzyse a największy chyba wtedy jak młoda mi wyjadła pół sutka! i nie moglam przez 2tyg ta piersia karmić). Udało mi sie nawet zrealizowac cel ż… chociaz to córka przed ukończeniem swojego 11go msca życia odpuściła… troche mi było żal… ale i tak jestem z siebie dumna że dałam rade tyle czasu:)
Moja motywacja do karmienia piersią narodziła się w szkole rodzenia. Położna prowadząca zajęcia przy każdej okazji mówiła, że nie ma dla dziecka nic lepszego niż pokarm mamy. I tak się zaczęło… Każde spotkanie pośrednio dotyczyło karmienia piersią. Poznaliśmy na czym polega proces laktacji. Jakie są wady i zalety. Jak zacząć karmić, jak się odżywiać i wiele, wiele innych informacji na temat karmienia. Dowiedzieliśmy się, że zaczyna się on w głowie mamy, a najważniejszym czynnikiem mającym wpływ na laktację jest prawidłowe przystawienie dziecka do piersi.
Jeszcze w ciąży wiedziałam, że chce karmić. Wiedziałam, że bardzo istotne jest przystawienie dziecka do piersi zaraz po urodzeniu, żeby mogło dostać “siarę”, czyli pokarm bardzo bogaty w przeciwciała. Cały czas powtarzałam mężowi, żeby tylko mi ją przystawili, żeby pociągnęła. Bałam się, że mała nie wykaże chęci ssania… Ale na szczęście, gdy położono mi ją na brzuch, pielęgniarka przystawiła ją do piersi i od razu pociągnęła. Wyssała wszystko co się dało.
I tak już zostało. Nie miałam żadnych problemów z pokarmem. Mała wykazywała prawidłowy odruch ssania. Pokarmu miałam pod dostatkiem, a nawet ponad miarę. Kryzys był tylko w okresie nawału, który był ciężki, długi i bolesny. Ale minął i zostało tylko wspomnienie.
Teraz, kiedy moja córeczka ma 10 miesięcy ja nadal karmię piersią. Mała budzi się w nocy 2-3 razy. Często słyszę, że to dlatego, że pewnie jest głodna. Ale ja wiem, że ona po prostu jest małym ssaczkiem, który czasem potrzebuje się poprzytulać. Oczywiście budzi się też na jedzenie.
Często spotykam się też z niezrozumieniem ze strony znajomych, którzy nie mają dzieci. Kiedy pojawia się temat wspólnego wyjścia. Przecież mogę dać butle i napić się drinka, wrócić w nocy i nie martwić się karmieniami, zostawić małą z babcią… Tyle, że ja nie chcę. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Chcę żeby nasza przygoda z karmieniem jeszcze trwała. Na imprezy w gronie znajomych jeszcze przyjdzie czas. Sory, bo zeszłam na trochę inny temat, ale tak mnie jakoś natchnęło.
Monika nie ma to jak kochana, życzliwa teściowa:) Coś na ten temat wiem. Powodzenia.
mamuśka, również spotkała, się z tekstami, że jestem taka biedna, bo nic nie zjem nawet żadnego owoca… Ciągle pytała, co jem i co pije. Odpowiadałam ze spokojem, że jem, wszystko z wyjątkiem rzeczy ostrych, smażonych, czornku i jabłek. Oczywiście pytanie czy pije mleko, odpowiedziałam, że tak, dlaczego miałabym nie pić mleka skoro nasze dziecko nie ma skazy białkowej. Usłyszałam wtedy, że mleka nie powinno się pić (w ciązy też).
No a najelpsze z tymi jabłkami, co zjadłam jabłko, czy wypiłam sok jabłkowy taki zrobiony przezemnie Malutka miała odparzony tyłek… Za każdym razem tak było. Wiem, że powinnam najpierw wprowadzać przetworzony termicznie pokarm, czyli jeść gotowane jabłka z kompotu, albo pieczone tylko problem polegał na tym, że ja tego nie tknę bo poprostu nie lubię. Tak więc za każdym razem słyszałam, że powinnam jeść owoce bo robie krzywdę dziecku, bo ona potem przezemnie nie bedzie jadła jabłek (!). Nieważne, był to, że jadłam banany, gruszki, sliwki, liczi, mango, awokado, winogrona i owoce z mrozonek (jagody, maliny, truskawki). Chodziło, oto, że ja nie jem OWOCÓW!!! Bo przecież jedynym słusznym owocem jest jabłko!!!
Proud Mommy, u mnie było inaczej, ja w mniemaniu moich “doradców laktacyjnych”, dziecko przystawiałam za często, przez to, Małej się ulewał, a ja ja przekarmiałam… A później jak Mała przestała ulewać, to w karmiłam tak czesto “bo dziecko się nie najada” Nieważne był to, że jako dwumiesięczne niemowle córka przesypiała 6h, ale to chyba z tego głodu w śpiączkę zapadała Ja na początku miałam chore brodawki, i nie byłam w stanie Małej przystawić do piersi, (odciągałam wtedy mleczko), teściowa się wtedy dziwiła, jak to można nie umieć przystawić dziecka i jak to można poranić sobie przy tym brodawki…
a.100krotka, moja córeczka zwykle budzi się raz na karmienie, jeśli się nie obudzi to a ją wyciągam na spiocha i karmie tak około 4, gdy powiedziałam o tym głośno nawet nie wiesz jaką fale oburzenia wywołałam, tym jak ja mogę “to biedne dziecko” budzić w nocy jak ona wcale nie chce jesć mojego mleka juz… Na nic zdało się tłumaczenie, że niedługo wracam do pracy i chce podtrzymać nocne karmienie, a poza tym chce by tego mleka było jeszcze troszkę więcej by móc potem odciągać… Także jak karmisz w nocy to, źle bo głodne jak nie karmisz to też bo przecież dziecko nie chce a ja je zmuszam…
P.Janik, dla swojego dziecka i tak jesteś najwspanialsza mamą na świecie, to czy karmisz nie jest wyznacznikiem dobroci :))
katrina, jak długo już karmisz, karmiłaś?
A z rzeczy smieszmych… Teściowa zobaczyła w butelce odciągnięte mleko, które miało kolor nie biały tylko taki bardziej żółty, bo na poczatku to siara nadaje mu taką barwę. U góry przy powierzchni, zrobił się taki kołnierzyk tłuszczowy. Teściowa: czemu to mleko jest takie żółte? A tak w ogóle to ono jest skiśnięte!!! No i, ze ona pierwszy raz w zyciu widzi takie mleko…
Ja sama bardzo chciałam karmić piersią ,i tak jak Katrina jakoś nie dopuszczałam do siebie innej opcji.Mimo tego iż początki nie były łatwe brodawki niesamowicie bolały i nawet krwawiły zaciskałam zęby i karmilam dalej powtarzając sobie ,ze to tylko początkowe trudności dalej już będzie lepiej.Gdy problem bólu minął i karmienie stało się przyjemnością to znów zaczęłam słyszeć ,że może trzeba dokarmiać.Teściowa chyba ilość mleka porównywała do wielkości piersi hehe moje nie są zbyt duże wiec więc chyba twierdziła,ze mam mało mleka:)
Ja karmiłam tylko cycem na przekór,koniec końców karmiłam 2 lata i 3 miesiące.
Teraz nawet się nie zastanawiałam jak chcę karmić, w sumie wszystko przyszło mi dużo łatwiej niż za pierwszym razem byłam bogadsza o doświadczenie z poprzednim karmieniem,brodawki się nie poraniły ,nie prolemów z piersiami.W ogóle karmienie piersią jest dla mnie czymś wyjątkowym:)
Myśl o karmieniu piersią towarzyszyła mi od początku ciąży. Niestety niespodziewanie urodziłam w 29 tyg ciąży. Było to dla wszystkich szokiem, a zwłaszcza dla mnie i męża. Dziecko początkowo było w dość ciężkim stanie w związku ze skrajnym wcześniactwem, wtedy myślałam o tym by żyła. W pierwszych dniach po porodzie nie miałam nawet grama pokarmu, choć bardzo chciałam, aby się pojawił. Kiedy naszą córeczkę odtransportowano do szpitala Ujastek w Krakowie, lekarze powiedzieli, że muszę spróbować odciągać pokarm bo to dla małej wielka szansa - mała po podaniu mleczka modyfikowanego dostawała strasznych wzdęć brzuszka, w związku z tym musiała zostać odtransportowana do wyspecjalizowanego szpitala ponieważ podejrzewali, że wzdęcie spowodowane jest martwiczym zapaleniem jelita grubego. Z myślą o mojej córeczce zaczęłam odciągać pokarm metodą 7+5+3 i UDAŁO się w 5 dobie popłynęło mleczko. Mała od razu zaakceptowała mój pokarm, nie było wzdętego brzuszka i wszystkie obawy zniknęły.
Niestety córcia była przez 2 miesiące w szpitalu i podawali jej tam moje mleczko lecz w butelce i przyzwyczaiła się do sylikonowego smoczka. Po powrocie do domu mała z lenistwa nie złapała piersi.
Ale to mnie nie zraziło do odciągania pokarmu.
Kochane mamy moja córunia 1 lutego skończyła 9 miesięcy, a ja nadal co 3 godziny odciągam pokarm i podaje małej. Było ciężko czasem byłam tak zmęczona że miałam wszystkiego dość, zwłaszcza nocnego odciągania pokarmu.
Koleżanki się ze mnie śmieją, że jestem Matka Polka i dokąd ja będę odciągać pokarm dla dziecka, że powinnam podać mleko modyfikowane.
Ja się nie poddam robię to dla dziecka w moim mleku są przeciwciała dzięki, którym córcia nie choruje i wszystkie składniki dostosowane do jej potrzeb żywieniowych.
Będę karmić dopóki, będę miała pokarm nawet jeśli będę odciągać mleko jeszcze przez rok.
Zgadzam się w stu procentach, że laktacja ma początek w głowie nawet podobno jest udowodnione, że po ustaniu laktacji można ją w pewnych warunkach przywrócić, ale to musi być odpowiednie nastawienie. Ja chciałam karmić i nie brałam pod uwagę tego, że mi się nie uda. Karmię pięć miesięcy i mam zamiar do około roku. A chciałam głównie dlatego, że to najzdrowsze dla dziecka, dobre też dla mamy, można sobie wypracować fajną więź z dzieckiem no i jest za darmo - oczywiście, jeśli nie dajemy się ogłupić nadmiarem akcesoriów
Dziewczyny mam takie samo podejście do karmienia. Wiem, że zaczyna się ono w głowie i zrobię wszystko, żeby moja córeczka dostała moje mleko. Jak czytam takie komentarze to wiem, że nie jestem sama, ze jest nas dużo i że dam radę tak jak Wy Fajnie, że zdążyłam odwiedzić tą stronkę.
Ewa.Adamczyk gratuluje wytrwałości
Ja napoczątku miałam problem i odciągałąm mleko i podawałam butelką najpierw przez 5 dni a potem przez tydzień. Wszystkich to dziwiło, że mi się chce (przecie można podać mm) a i napewno przywyczaje dziecko do smoczka i napewno zaniknie mi pokarm… Tłumaczyłam, że jeśli odciaga się regularnie i takie same ilości to wszystko będzie dobrze. Moja koleżanka odciąganym pokarmem karmiła 8 miesięcy.
Przez pierwsze dwa trzy razy było mi ciężko wszystko zorganizować. Potem było już z górku, zaraz po życiu myłam laktator i wyparzałam, dokupiłam jedną butelkę więcej. Sciągałąm mleczko odkręcałąm buteleczkę, zakręcałam. Potem tylko wyjmowałam dysk i wkładałam smoczek. Jak się dobrze zorganizuje tonie jest z tym odciąganiem problem
Moja córeczka nie przyzwyczaiła się do smoczka, ale powiem Wam, że dopiero jak podałam jej butelkę zobaczyłam jak wywija usta w “rybkę” mojej piersi tak ładnie nie trzymała.
my załozylism ze bedziemy karmic o 1 roku zycia ale niestety wjak mały skaczył 5 miesiecy niechciał sac i nic nie pomogło
Zgadzam się z tym, że wszystko zależy od nastawienia, wszystko się dzieje w naszych głowach…Trzeba myśleć pozytywnie:) Że będę miała wystarczająco pokarmu i już… Mnie motywowało to, że chciałam aby mój synek miał dużą odporność i czuł się bezpiecznie gdy przystawiałam go do piersi. To wspaniałe uczucie, gdy zasypiał zadowolony i najedzony przy mojej piersi:)
Tak masz racje laktacja zaczyna się w głowie.Ja już w ciąży założyłam że będe karmić piersią co prawda chciałam 6 miesięcy no jest dłużej i dobrze. Mnie motywowało szczególnie to że będę miała ogromną więź z dzieckiem ,taką jaką ze mną ma moja mama . Zdrowie dziecka i najlepsze co mogę mu dać to kolejny motywujący punkt. A między innymi skoro miałam mleko to dlaczego miałam nie dać go dziecku , nie trzeba wstawać w nocy , nic podgrzewać sprawdzać temperatury i się nie kończy . Ja zawsze byłam dumna z tego że karmie piersią więc polecam.
Ja od samego początku ciąży byłam nastawiona na karmienie naturalne. I nie powiem żeby nie było ciężko, najpierw problemy w szpitalu po porodzie, karmienie zaczęłam dopiero w 2 dobie, obolała jednak zdeterminowana aby nakarmić swoje dziecko. I jakoś to poszło, odciągałam pokarm jak mały spał, żeby organizm produkowała go jak najwięcej, gorzej było potem jak trafiłam do szpitala bez Jaśka i rozłąka była straszana, oczywiście odciągałam pokarm ile się dało , mąż przyjeżdżał po niego aby nakarmić małego, i pod koniec tyg już chyba nie starczyło mi sił i determinacji, a może to stres i rozłąka powodowała że mleka było coraz mniej. I wtedy musieliśmy dokarmić małego mlekiem modyfikowanym i tu zaczęły się problemy, mleko małemu nie służyło. Ale po moim powrocie ze szpitala wszystko się wyklarowało , a bardzo pomocna tu była teściowa która przyjeżdżała i pomagała mi w domu.
Na szczęście są jeszcze dobre tesciowe na tym świecie:) Wspólczuję monice_b tego piekla, sama nie wiem, jakbym zniosła takie podcinanie skrzydeł. Ja w zupełnie innej sprawie krótko po slubie zakreśliłam granice z tesciowa skutecznie, mam minimum wtrącania, jak już to bardzo dyskretnego, no ale jestem niezalezna od niej pod kazdym względem, więc mogę, bardzo sie lubimy, ale pozwala mi podejmowac własne decyzje, a babcią jest cudowną. Co do karmienia, trzeba bardzo chcieć i wytrwać najgorsze momenty - poranienie brodawek, nawał mleczny, zmęczenie przy nocnym wstawaniu, tęsknotę za daniami których nie wolno jesć (jeśli takie są), komentarze ludzi którzy w miejscach publicznych widzą coś złego w karmieniu itp. Trzeba siły, ale ja uważam, ze tę siłę przekazujemy w mleku naszym pociechom. I trzeba zaufać sobie. Ludzkość istnieje dzięki karmieniu piersią, a nie mm, którego kiedyś nie było, karmiły chude i grube, z małymi i dużymi biustami, karmiły kobiety nawet w obozach koncentracyjnych, nie dajmy sobie wmówić, ze nie można. Jeśli dziecko przybiera na wadze, to znaczy że nasze mleko jest idealne i ilośc karmien też. Każde dziecko potrzebuje innej ilości, jedne ssa 5 minut inne wiszą na piersi godzinami, jedna budzą się co godzinę do karmienia, inne śpią po 7 godzin mając 1,5 miesiąca, nie da się każdego dziecka wcisnać w jeden schemat, ale każde poza kilkoma zaledwie przypadkami (typu wirus Hiv) da się wykarmić piersią.