Tutaj podzielmy się wrażeniami ze swojego porodu. Jaki był? Ile trwał? Czy wszystko przebiegło bez komplikacji?
Mój porod byl wywolywany 4 dni po umownym terminie juz nie pamietam tego bolu, wiem aby ze bolalo he he od razu jak urodzilam to zapomnialam trwal 4 godziny i 10 minut
Ja miałam cc z zaskoczenia, tzn wiedziałam że będę krojona bo mały był ułożony miednicowo, ale poszłam kontrolnie na ktg po terminie (wypisałam się sama do domu, gdyż poszłam w terminie do szpitala tak jak mnie lekarka skierowała ale nie miałam skurczy ani rozwarcia więc nie było sensu tam leżeć jeszcze kilka dni) i mały miał skoki bicia serduszka więc mnie położyli po 2 godz na stół. Mąż przyleciał cały spocony z pracy jak zadzwoniłam i powiedziałam, że zostaję w szpitalu i będę cięta. Cudowne uczucie jak zobaczyłam maluszka przez chwilkę, łzy mi leciały i pan anestezjolog je wycierał. CC bez komplikacji.
Ja swój poród wygłaskałam…
Byłam w 41. tc, kiedy trafiłam do szpitala ze skierowaniem od swojej ginekolog. Prawdopodobieństwo, że zatrzymają mnie w szpitalu było zerowe, dlatego zaryzykowałam - skłamałam, że nie wyczuwam ruchów płodu, by choć KTG zrobili. Najpierw jednak mało uprzejma położna zaglądnęła do mojego środka i bezbarwnym głosem stwierdziła, że “tu się nic nie dzieje, wszystko długie i zamknięte”. Poprosiłam córcię o współpracę i namiętnie głaskałam brzuch. Podczas KTG pojawiły się pierwsze nieregularne skurcze. Zostałam w szpitalu. Jeszcze tego samego dnia odszedł mi czop i miałam rozwarcie na 3cm. W nocy szyjka się zgładziła i wiedziałam, że za kilka godzin powitam Marysię. Od regularnych skurczów do końca porodu minęło 5 godzin, więc nie było tak źle
Sytuacji kryzysowych naliczyłam dwie - raz (podczas KTG) tętno Małej zaczęło spadać, dostałam więc zastrzyk z papaweryny. Ona doszła do siebie, ja miałam takie drgawki, że nad ciałem nie panowałam. Druga sytuacja to już przy partych - po trzecim partym pękłam tak szybko i tak szeroko, że Marysia wyskoczyła wraz z łożyskiem, Położna, która w tamtym momencie przygotowywała dopiero narzędzia do ew. cięcia krocza, ledwo dobiegła i w porę złapała dziecko, za co chwała jej.
Jak wspominam poród? Jako najpiękniejsze wydarzenie w całym moim życiu
ja byłam nastawiona na naturalny , ale mojego lekarza tknęło kazał mi zbadać wzrok ponieważ chodze w okularach a 6 lat wczesniej miałam powazny wypadek. Dostałam skierowanie do szpitala i zrobiłam na dwa tyg przed planowanym terminem. Okazło się że mam kiepska siatkówkę z tendencja do odklejania się! byłam w szoku. Oczywiście obowiązkowe cc. Doskonale pamietam jak kładalm sie na stole, pamietam zastrzyk w kręgosłup ( nic nie bolał) pamietam zarciki i dowcipy lekarzy i pielęgniarek i słowa ze mam najpiękniejszego syna na oddziale:-)))) Całośc trwała ok godziny.
Pamietam też ból jaki mi towarzyszył godzinę po operacji :-///
Ja na porodówce znalazłam się przez wysokie ciśnienie.Generalnie jak już zjawiłam sie na izbie przyjęć ciśnienie się unormowało i już nie było z nim problemu.Nic się nie działo.Przespałam całą noc na porodówce.O 8 rano dostałam kroplówkę.O 10 zaczęłam przeć i po 15 minutach córka była na świecie.Wszystko szło dość sprawnie.Fajną miałam położną,która powiedziała mi już po,że rodziłam książkowo.
Ból straszny,ale do przeżycia:)
Zapomniałam napisać,że bardzo pomocne jest dobre oddychanie(położna kazała mi oddychać tak jak lokomotywa heh),kręciłam też biodrami ósemeczki,natomiast piłka mi nic nie pomagała
Moje oba porody rozpoczęły się identycznie :odeszły mi wody o 2 w nocy jeden dzień przed terminem porodu.Poza tym reszta całkowicie nie przygotowana do porodu czyli brak rozwarcia ,szyjka nic nie skrócona,brak skurczy.Nie jest to wymarzony początek porodu wolałabym jechać ze skurczami.O 3 w nocy leżałam już na porodówce podpięta do ktg i czekałam na rozwój całej sytuacji.Podano mi oksytocynę ,która bardzo wolno działała.Skurcze zaczęły się dopiero o 14.Ten poród był inny niż poprzedni ze względu na to ,że mało leżałam na łóżku.Miałam do dyspozycji krzesło,piłkę przy 7 cm rozwarcia wysłali mnie z mężem pod prysznic na 7 skurczy,gdy wróciłam do pełnego rozwarcia stałam opierając się o drabinkę.Dopiero na samo parcie położyłam sie na łóżko,wtedy poszło już błyskawicznie.O 17 przyszła na świat moja druga córeczka tym razem udało się bez nacięcia:)Prócz lekkiego zmęczenia czułam się znakomicie.
Moja mała nie spieszyła się na świat. Urodziła się po 14 dniach poprzez wywoływany poród który trwał 7,5 godziny.
U mnie dzień po wyznaczonym terminie.Ale ogólnie dobrze wspominam poród.Znajoma powiedziała mi że jestem chyba jedyną osoba którą zna która dobrze wspomina poród
Witam,
moja córeczka przyszła na świat w terminie. Dokładnie w dniu, jaki określił nasz Pan Doktor z terminu miesiączki.
Zaczęło się od odejścia wód, na kanapie podczas drugiego śniadania. Potem prysznic, obiad i podróż do szpitala. Ze szkoły rodzenia wiedziałam, że nie muszę gnać jak tylko coś poczuję. Lepiej zacząć w domu
W szpitalu byliśmy koło 13.00. Żadnych skurczy, wody dalej odchodziły… Był piątek. Po wstępnych badaniach skierowano mnie na porodówkę. Dostałam kroplówkę. Jedną drugą. zaczęło troszkę boleć. Pomyślałam, jeśli tak ma wyglądać poród to jestem za O czym oni mówili, że to taki ból… Przecież ja prawie nic nie czuję…
Ale o 15.00 jak dostałam skurczy to nie wiedziałam jak się nazywam. Nie było ich, nie było, a jak przyszły to po całości. Od razu takie 30s co 2-3 minuty. Cały mój poród spędziłam na piłce. Tylko tam byłam w stanie jeszcze myśleć… Pomagało też poprawne oddychanie. Nie wspomnę bólu związanego z badaniem rozwarcia, ale to już inny temat.
Skakałam na tej piłce, ból nie zmieniał intensywności. Bardziej już chyba nie mogło boleć. Mój mąż wspierał mnie cały czas, podawał wodę i cały czas rozmawiał z przemiłymi Paniami położnymi. Cudowne kobiety. Po trzech godzinach skakania poczułam parcie… Po badaniu okazało się, że rodzimy. Położne miały dyżur do 19.00 - poród zaczął się o 18.15. Były pewne, ze urodzę przy nich… Niestety. Mała ciągle się cofała. Bały się, ze jest okręcona pępowiną. Na szczęście okazało się, że wychodziła z rączką do góry. Mała rządzicielka
Oczywiście zdążyła przyjść nowa zmiana a córeczka wyskoczyła przy drugim skurczu o 19.05
Usłyszałam jeszcze tylko, że będzie kimś wyjątkowym, bo łożysko było bardzo dziwne i miałyśmy kupę szczęścia, że wszystko tak się skończyło.
Poród to piękna chwila. Tyle ile w nim bólu tyle potem radości i miłości do dziecka. Tworzy się wtedy więź - najprawdziwsza i najszczersza jak tylko może być
Ja mam za sobą dwa porody-dwa zupełnie różne porody…
Przed pierwszym porodem byłam mega twardzielem:)
Na pytanie czy się boję-zawsze odpowiadałam “czego? Skoro każda przeżyła i decyduje się na kolejne dziecko to nie może tak boleć jak o tym mówią”. Jednak na sali porodowej miałam ciężkie zderzenie z rzeczywistością…chodziłam na czworaka z bólu. Jednak po 4 godzinkach pojawiła się nasza mała księżniczka.
Drugi poród był poprzedzony wieloma przepłakanymi ze strachu nocami. Znalazłam prywatną klinikę by w razie w poprosić o znieczulenie. Koszt 800zł-ale ulga w bólu bezcenna…Dotarłam do szpitala po ponad godzinnej podróży (70km) z 6cm rozwarcia-radość jak usłyszałam że już tyle była ogromna. Poród w tym miejscu to była inna bajka. Wszyscy uśmiechnięci, życzliwi czułam, że chcę mi pomóc, a nie że nie dałam się im wyspać czy przerywam picie kawy.
Byłam wytrwała i odmawiałam znieczulenie bo prawie nie bolało jednak kiedy słyszałam krzyki zza ściany dosłownie włosy na rękach stawały mi dęba!!! Bałam się, że zaraz mnie też tak będzie bolało. Prosiłam męża żeby zawołał anestezjologa, ale okazało się, że już za późno i rodzimy:) praktycznie cały poród spędziłam pod prysznicem.
Nigdy nie myślałam, że można urodzić praktycznie bezboleśnie A JEDNAK!
50% sukcesu to fajne położne dla mnie luźna atmosfera na porodówce to baaardzo wiele.
800zł zostało w kieszeni na remont pokoju dla nowonarodzonej córci, a ja mam mega uznanie za wytrwałość w oczach męża:)
Nie zabrali mi córci jak przy pierwszym porodzie, nie traktowali mnie jak worka kartofli, nikt mi nie mówił “niech Pani nie narzeka to jeszcze nic zobaczy Pani zaraz jak będzie bolało”…
Moja mała przyszła na świat pół godz. przed terminem. Byłam już przygotowana do snu,wykąpana czytałam sobie gazetę w łóżku na patologii ciąży.Pisałam sobie sms-y z mężem,który twierdził,że jeszcze dziś urodzę.Gdy to napisał,odeszły mi wody :)nagle,niespodziewanie, bez wcześniejszych skurczy.Po niecałych dwóch godz.moja córeczka była już na świecie Mąż przyjechał w ekspresowym tempie,pierwszy wziął ją na ręce i zrobił zdjęcie. Ból podczas porodu był straszny,ale chwilę później ,już o nim zapomniałam.Ważne jest pozytywne nastawienie.Ja cały czas powtarzałam,że na porodówkę idę na maksimum 2 godz i ani minuty dłużej
i sprawdziło się w 100 %
strach przed pierwszym porodem był wielki.Teraz gdy zdecyduję się na drugie dziecko,już nie będę się tak bała,bo wiem ,że wszystko jest do przeżycia a dziecko wynagradza cały ból
Miałam poród wywoływany po terminie. Niestety nic nie skutkowało. Ani kroplówki, ani przebicie pęcherza, po 24 godzinach zrobiono mi CC z zaskoczenia. Chyba nawet lepiej bo nie miałam czasu się bać.
Zgadzam się z opinią, że dobre i troskliwe położne to połowa sukcesu. Ja czułam się jak ich córka, a nie jak następna w kolejce. Kiedyś z chęcią wrócę na porodówkę do tego właśnie szpitala
Mój poród to była istna tragedia, 10 dni po terminie, brak jakiegokolwiek rozwarcia czy nawet skurczu przygotowującego, zupełnie nic. W piątek 16.03 po południu udałam się do szpitala ale wywoływanie nic nie dało. dopiero w sobotę rano dostałam dużą dawkę oksytocyny i powoli zaczynało się coś dziać. Rodziłam 7 godz., prawie udało mi się naturalnie, było rozwarcie i brakowało wg lekarzy około 20 minut ale mała nie chciała się wstawić do kanału i zaczęło spadac jej tętno. Cesarkę zorganizowano w dosłownie kilka minut i po chwili wyciągneli córeczkę, zobaczyłam ją dopiero po kilku minutach, w skali dostała 9 pkt, odjęto za oddychanie. Po całej akcji gdy już ‘odpoczywałam’ po porodzie znów dostałam oksytocynę, tym razem na obkurczenie bo groził mi krwotok, ból był tak nie doz niesienia, że dzwonili po anestezjologa z morfiną. Ale zanim doszedł kroplówka się skończyła i jakoś przetrwałam. Boję się następnego porodu i nie wiem czy jeszcze zdecyduje się na dziecko.
Pierwszy porod nie wspominam zbyt dobrze ale teraz, gdy rodzilam synka poszlo szybciutko i bez nacinania. Takiego porodu wszystkim zycze:)
poród długi trochę bolesny ale cóż się będę nad tym rozczulać w końcu pojawił się mój Syn wiec spełniony. zaraz po wszystkim jak zbadali małego i zszyli pęknięcia dostałam maleństwo do piersi i to było najpiękniesze w tym całym zamieszaniu
Najpierw rodziłam naturanie bardzo długo sama nie wiem ile czy 17 h czy więcej po czym okazało się że odeszły wody zielone bardzo zgniłe już, trzebabyło natychmiast robić cc . CC trwała jakieś 20 minut licząc wszytsko wraz z wybudzeniem się z narkozy
ja rodziłam naturalnie zajelo to 6h razem z rozwarciem …ale cały porod wspominam dobrze mialam fajna grupe ludzi mialam lekarz polozna mąż i pielengniarki