Angie masz rację, matka to najlepiej zorganizowany pracownik. Dobrze, że masz taki komfort że nie musisz iść do pracy. My póki mieszkamy w domu tesciow to tez nie narzekamy ale chcielibyśmy iść na swoje, a swoje=kredyt, który za cos trzeba spłacać.
Bardzo fajnie napisane, kto bedzie lepszy jak nie matka, tym bardziej 2 czy 3-ki dzieci :-))))),ale wiecie o co chodzi, pracodawcy boja się, że kobieta zaraz bedzie uciekała na zwolnienie na dzieci a jak ma ich wiecej to tym gorzej dla pracodawcy, bo oni myślą,ze bedziemy siedziec z dziecmi na zwolnieniu cały miesiąc.
Ja mieszkam sama z mężem i dziećmi i tak mi najlepiej bo najbardziej umiem się zorganizować, nawet jak jest u mnie mama to super, ale jest wiekszy bałagan niż jestem sama i wszystko ogarniam :-))
dziewczyny ale gdyby w firmie było więcej kobiet matek - to żadna matka matce nie zrobiłaby tego żeby zostawiła od tak samą i poszła na miesiąc na chorobowe.
Czytalam, że matki same sie organizują w firmach i ustalają kiedy moga wziąć wolne a kiedy nie - bo każda wie jak to jest zostać samemu z pracą i dzieckiem do tego chorym
Myślę, że pracodawcy sa nielogiczni skoro tego nie widzą
ja też nie pracuję i nikt mi z tego powodu wyrzutów nie robi. chciałam iść do pracy ale jestem w ciazy i mów partner powiedział “nie czas na prace, teraz musisz odpoczywac, dbac o siebie i o dziecko”. W sumie to chyba miał rację. Gdy urodzę wiem, że też nie do końca bedzie chcial mnie puscic do pracy. Nie dlatego że chce żebym była w domu, gotowała obiadki itd ale dlatego żeby dziecko miało jak najlepiej i nie szło do żłobka myślę że nikt nie powinien negowac tego ze nie pracujesz. zajmujesz sie dzieckiem i domem przez caly czas, to jest wystarczajaco meczace. Poza tym nie ich interes. a Twój chrzestny niech sie na swoja żone popatrzy a potem ocenia, bo pewnie ona nie robi nic poza “bieganiem po sklepach”
nienormatywna ja mam troche doświadczenia jeśłi chodzi o pracowanie z kobietami i mężczyznami i muszę powiedzieć, że z facetami o wiele lepiej sie pracuje :-))) powiedziałabym , że to przepaść facet a kobieta, jeśli chodzi akurat o pracę :-)))
ale to jest moje osobiste zdanie, ja pracowałam biurze i kobiety tam, po prostu chciały się tam wykazać, ze czasami szły do celu rozbijając się łokciami.
Ale może co innego tam a co innego w innej prazy,
mlodamamaxx masz dobrego partnera :-))), chociaż ja w pierwszej ciąży pracowałam prawie do 7 czy 8 msca, długo dosyć, ale sama chciałam, bo ja muszę coś robić :-))))
Mi też nudzi się w domu, ale jego zdaniem lepiej iść na spacer czy do koleżanki niż się męczyć. Wcale mu się nie dziwie, w końcu nasze pierwsze dziecko to się martwi
Często pracowałam z kobietami, ale z mężczyznami również. Zarówno w obu przypadkach panowała miła i przyjazna atmosfera. Aż się chciało przychodzić. Owszem, zdarzały się wyjątki, ale nie zależało to od płci, lecz od charakterków…
Moja siostra pracuje w firmie w której szef już nie chce zatrudniać kobiet bo kolejna zaszła w ciąże i odeszła na zwolnienie. Też myślę że atmosfera w pracy zależy dużo od charakterów.
ja uwazam ze matki z dziecmi sa gorzej traktowane baaa nawet jak w cv wpisane ze mezatka od razu pytaja czy ma dzieci albo jak nie to czy planuje …a to dziekujemy nie chca zatrudniac bo … no wlasnie zaczna sie zwolnienia na dzieci zajdzie znow w ciaze i po co taki pracownik i jestesmy niedoceniane tak uwazam
Ja przed ciążą nie znalazłam pracy, teraz synek ma prawie 15 miesięcy, od kilku miesięcy słyszę od MSZ docinki, że powinnam m zarabiać, żebym zaczęła zarabiać. Taa… Bo łatwo mu powiedzieć, nie pracowała wcześniej, nie mam doświadczenia a wszystkie oferty, które przegladalam miały dopisek typu minimum 2lata doświadczenia… Po drugie ciężko by mi było zostawić dziecko w żłobku, czy z obca osoba. O rodzicach nie myślę bo to kawałek drogi(chociaż znajoma mi ostatnio powiedziała,ze przecież mogę mamie zawieść dziecko i na weekendy będę brać dziecko do domu). Tak bym nie zrobiła.
Trzecie przeciw dla pracy to to, ze chciałabym teraz kolejne dziecko… I co po pracuje miesiąc później okaże się ze jestem w ciąży… Maz też proponował mi założyć działalność, ale przez pierwsze lata bym była na minusie zanim znalazlabym klientow.
Z drugiej strony chciałabym być niezależną od męża, nie prosić się o każda Złotowie…
To jest najgorsze w tym niepracowaniu - zależność finansowa. Chyba bym tego nie zniosła. Tak zostałam wychowana, że mam liczyć tylko na siebie choć niewiem jakbym była kochana przez męża. A może wynika to z tego, że przepracowałam kilkanaście lat zanim zostałam matką? W każdym bądź razie podziwiam Was za siłę i motywację i za to jak radzicie sobie w tej trudnej sytuacji.
DorFryt jeśli myślisz o kolejnym dziecku może warto właśnie dlatego żeby mieć swoje pieniądze macierzyńskie itd. chociaż sam wiem jak ciężko o pracę niestety…
yyyy zależność finanoswa w małżenstwie?? Jest coś takiego???
Gdyby mi mąż powiedział, że mam go prosić o pieniądze to On by musiał mnie prosić o każdego ziemniaka czy kanapkę osobno.
Mam kartę do konta męża mimo, że regularnie mi robi przelewy - i nie wyobrażam sobie innej opcji … albo tłumaczenia się z tego czemu kupiłam droższy szampon a nie tańszy.
Kurde myślałam, że tacy którzy myślą, że żona w domu to nic nie robi - wymarli. Mój mąż już zapowiedział, że jak tylko wróci z rejsu to wysyła mnie do spa, bo mi się należy jak krowie trawa
Swoją drogą moja mama całe życie podpisywała cukier - jeden kg jej - jeden ojczyma … obiecałam sobie, że w moim domu tak nie będzie. Wspólne to wspólne - na papierku i w rzeczywistości.
Tak samo ja się pytam o większe wydatki jak mąż mnie o swoje - i nie ma, że On zarabia to On może wydawać a ja nie. Gdy chciał kupić sobie komputer to grzecznie przyszedł i zapytał co o tym sądzę Tak samo ja, zanim kupię coś drogiego to idę i dyskutujemy, No bo chyba o to w życiu chodzi - by rozmawiać
Angie no niestety, ale jest z tą niezależnością wprost przeciwnie. Znam niejedno młode małżeństwo, gdzie kobieta musi się prosić o pieniądze albo przynajmniej konsultować zakupy z mężem. Jedna nawet musi swoją wypłatę chlopowi oddawać, bo każdy grosz jej liczy, ale to jest inna bajka i prędzej czy później skończy się rozwodem, jeśli facet nie zacznie jej lepiej traktować.
Ja nie pracując czuję tą zależność, mimo że też mam kartę z konta męża. Bardzo pilnujemy wydatków i oddaję mu wszystkie rachunki a on je spisuje, żeby mieć orientację na co i ile miesięcznie wydajemy. Darzymy się ogromnym zaufaniem i jako tako nie mam z tym problemu, ale ciutkę wkurza mnie to, że muszę się pilnować co kupuję. Jeszcze nigdy mi nie marudził, że kupiłam kolejny ciuch dla Anki albo kolejny sprzęt do kuchni, za to nasłucham się jak na rachunku pojawią się czipsy z drugiej strony jak się zdrowo odżywiamy to się zdrowo odżywiamy, no
kurcze też powinnam spisywać… czuje się źle z tym, że nie wiem na co mi kasa leci, ale co próbowałam to mi sie po tygodniu jakoś gubiły te rachunki, a mąz nigdy nie nalegał i tym sposobem w tym miesiącu wydalam 4 tysiące i sama nie wiem na co.
Po łapach się biję bo tyle ludzi żyje za 500 zł miesięcznie a mi pieniądze lecą przez palce jak woda i nie wiem naprawdę na co, bo kupuję tak w biedronce jak i w lidlu …
Czipsy to tez warzywo Mój nie miał by serca mi wypominać bo by potem sam musiał sie pilnować
Oglądacie czasami “żony Hollywood”? Tam jest taka Ewa Król Kolodziej, ktora się obraziła na męża bo nie chce jej kupić domu za 72 MILIONY!!! I wiecie co … obiecałam sobie, że nidgy nie będę taka próżna i pusta.
A niestety jak się ma kasę to wcale nie ciężko o to żeby się zapomnieć …
Dlatego w nastepnym mesiącu postaram sie przeżyć za 1000 zł Zdam Wam relacje czy mi się udało - czas być realistą i nie szastać kasą bo to naprawde nie fair w stasunku do innych …
Mój mąż się chipsów nie chwyta. Ma bzika na punkcie składów produktów. Teraz trochę wyluzował, ale jak bylam w ciąży to chronicznie wisiała nade mną perspektywa odsiadki za morderstwo w efekcie:P
Te pieniądze strasznie lecą przez palce. My kokosów nie mamy, ale da się wyżyć. Za to z oszczędzaniem to jest już lipa. Już założyłam młodej skarbonkę, żeby babcie miały gdzie pieniądze wrzucać, bo jak dostanę do ręki jakieś pieniądze z poleceniem “Kup coś Anusi” to zwykle zasilam nimi budżet lidla albo kauflandu.
Nie o to mi chodziło. Wole wydawać te pieniądze co ja zarabiam. Ale nie posiadam swoich i tego nie lubię. A to że mi mąż przesyła pieniądze na konto to dla mnie dalej jest nie moje… Dawniej miałam zawsze swoje pieniążki (renta rodzinna) i wtedy wydawałam na co chciałam. A teraz moje wydatki kończą się na potrzebnych rzeczach do domu, na obiad itp…
A swoją drogą żebym mogła wydać 4 tys to bym musiała zarobić sobie na to, bo mąż nawet tyle nie zarobi a do tego trzeba odjąć na rachunki itp…
DorFryt - no ja mam to szczęście, że na dobre studia męża wysłałam
Wiecie co nie mam takich oporów, bo jako, że mój mąz jest młodszy - to nie zawsze On zarabiał. I jak byliśmy parą to potrafiłam za swoje kupić obiad w restauracji, bilety do kina itp. Nigdy nie robiliśmy z tego problemu, że ja płacę.
A On nie czuł się mniej męski, bo wiedział że w tym momencie studiuje i nie moze, ale przyjdzie czas, że On będzie mógł a ja nie będę - no i tak jest teraz. I to nie jest tak. że On pracuje a ja wydaje, bo kurcze mówcie co chcecie ale bez codziennych rozmów, wsparcia, pilnowania jego certyfikatów, promocji i kursów to stałby kilka lat w jednym punkcie.
To ja pamietam kiedy kończą się mu uprawnienia i wiem kiedy musi podejść do kursu by dostać promocje - On tylko chodzi na kurs, a ja zalatwiam noclegi, zajmuje sie jedzeniem, a obecnie i Zosią.
DorFryt - jeśli to nie były by Twoje pieniądze, to zniknij z życia męża, zostaw mu dzieci i zobacz jak sobie poradzi - skoro Ty nie zarabiasz tylko wydajesz to jesteś mu zbędna … To są tak samo twoje pieniądze jak Jego i musisz tak myśleć, żeby nie czuć tej winy czy wyrzutów sumienia.
W małżeństwie musi być jedność - tak w dobrym jak i w złym.
Za każdym silnym mężczyzna stoi silna kobieta
No ja mam inne rozumowanie. Jest jedność w małżeństwie. Mąż mi nie wypomina, że coś tam kupiłam. Ale ja od dziecka miałam tak, że jak miałam swoje pieniądze (dostałam od babci, cioci czy od kogoś tam) to wtedy wydawałam je z radością. Ale jak nie miałam pieniędzy to nie prosiłam mamę, żeby mi dała na lody, chipsy czy coś tam. Wiedziałam, że te pieniądze, które ma mama są potrzebne na jakieś ważniejsze cele. Chociażby żeby kupić jedzenie, zapłacić rachunki. Mój tata zmarł jak miałam 1,5 roku, mama z 2 małych dzieci nie mogła iść do pracy, dodatkowo mieszkamy na wsi. Więc sytuacja z dzieciństwa nauczyła mnie żeby nie wydawać pieniędzy jak ktoś zarabia, żeby utrzymać rodzinę. Bo chyba ważniejsze jest żeby mieć coś do gara włożyć niż nowy ciuch…
A gdy byliśmy parą, to też ja płaciłam za obiadki, wypady, kino. Bo byliśmy wtedy na studiach, ja miałam pieniądze a on nie.