Lody w ciąży

Oj tak woreczki strunowe super miałam w palmy  i ananasy :)

Szlafrok mi się przydał, zimno było na sali przedporodowej ,a po narodzinach to mogłabym nago chodzić.

Końcówka września i 28 st na zewnątrz, jakbyśmy nie miały rolet w oknach to ja dziękuję... 

Lody też są dobre w Lewiatanie i je kupujemy zamiast właśnie przereklamowanych magnum, a ich nazwą to Maxim ,uwielbiam truskawkę w Białej czekoladzie  z posypką :)) kosztują coś 3 60 zł  i są na patyku. Biorę za każdym razem po 10  różnych smaków od razu i sprzedawczynie  się tylko uśmiechają ;)

Mój szlafrok używalam wyłącznie na patologii ciąży kiedy to chodziło się na USG . Tylko tam go zakładałam. Specjalnie kupiłam taki lżejszy z wiskozy a i tak niewiele posłużył 

Ja miałam taki misiowy miękki i kupę miejsca zajmował:) 

Woreczki strunowe tyle ułatwiły sprawę, że mąż szybko wszystko znalazły i później ja miałam tak samo. Przeczytałam co jest napisane i za dużo nie musiał. Grzebać, szukać.

Te strunowe pożyteczne były jak ubranka się zmienialo. Te używane siup, do wora i kolejne body 

U mnie też palmy  i  ananasy się sprawdziły  ,to był podział Córa i ja ;))

Nie spojrzałam jakie miałam obrazki, wiem że miałam woreczki czarne, niebieskie, czerwone i żółte ;)

Woreczki strunowe rzeczywiście są bardzo pomocne. Chociaż mój facet i tak nie mógł się połapać gdzie co jest.

Ja mam o tyle dobrze, że w niektórych sprawach mój się bardziej orientuje odemnie. Znajomi mi mówili po co się budujecie bo budowa często powód do kłótni i do rozwodu. Ale myśmy w ogóle się nie kłócili o budowę. Andrzej bardzo dobrze wie co mi się podoba itp zresztą ostatnio mi powiedział, że jakby tego nie wiedział to co z niego byłby za mąż który nie zna swoje żony.

Anka bardzo świadomy mąż , dobraliscie się skoro tak. Lea mam podobnie z mężem , dlatego woreczki dodatkowo opisałam markerem 

Super pomysł z podpisaniem woreczków. Przynajmniej jest jasno i czytelnie. 

Też właśnie urządzamy swoje 4 kąty i u nas podobnie, raczej nie było sprzeczek. Nie we wszystkim byliśmy jednomyślni, ale dość szybko dochodziliśmy do kompromisu.

Jak to mówi to on mnie wybrał a nie ja jego. Więc wiedział co robi 😁 chociaż w tym temacie bym trochę podyskutowala 

A nas czeka teraz remont. Raczej nie jesteśmy jednomyślni więc będzie hardcore;P

inka to zupełnie jak u nas dlatego boję się remontów bo są kłotnie, ale o dziwo co do kuchni mieliśmy podobne spojrzenie i jakoś nie było problemów bo każdy chciał to  samo, ale jak już robiliśmy remont mieszkania i wszystko nowe kupowaliśmy to już tu czasem pojawiał się problem :d  zasłony to jest zawsze rzecz przy, której mąż idzie mi na rękę bo chce inne :D 

U nas też są różnice zdań, ale czasem ja coś odpuszczę a czasem narzeczony i jakoś to idzie. Wybieramy tak, żeby wystrój podobał się nam obojgu chociaż mamy często skrajnie różne wizje i żeby było praktycznie.

My jakoś dajemy radę z różnicą zdań. W końcu dochodzimy do konsensusu i uznajemy czyjąś rację

Trzeba się jakoś dogadywać. Inaczej to by była ciągła walka i taki związek nie miałby sensu.

Złoty środek trzeba wybrać, albo podawac argument za I przeciw  aż się dojdzie do porozumienia;) 

U nas jako tako na szczęście nie było kłótni. 

Cały dom my też malowaliśmy ,próczklatki schodowej bo nie mieliśmy specjalnej drobiny :) po pracy chodzzilismy na budowę i do wieczora malowaliśmy,  umordowani wracaliśmy do teściów bo tam u nich mieszkaliśmy na drugi dzień praca, budowa i tak w kółko :) 

Aby bez kłótni. Najlepiej argumentować i pokazywać rozwiązania . Nie dementować pomysłów partnera tylko przemyśleć . U nas tak było z domem. Co prawda kuchnia totalnie po mojemu:) mąż nie oponował , wszystko akceptował 

U nas wieczne kłótnie bo mamy inne zdanie w końcu i tak ja robię po swojemu a mąż do tego przywyka po czasie;) co do zasłon, pościeli czy dywaników do łazienki i innych małych pierdół to jego to w ogóle nie interesuje jakie kupuję bardziej się go pytam jak nie mogę decyzji podjąć np szare czy kremowe