Przy pierwszej ciąży myślałam że obecność lekarza w trakcie porodu jest konieczna i spytałam się swojego lekarza prowadzącego czy mógłby być obecny przy porodzie, ale jak mi podał kwotę no to musiałam zrezygnować. Poradził mi natomiast żebym opłaciła sobie położną, mówił będzie cały czas przy tobie i będzie Ci mówić co i kiedy. Wszystko fajnie pięknie gdyby nie to że w ten sam dzień trafiłam na porodówkę i nawet nie zdążyłam do niej zadzwonić i się z nią umówić. A jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie. Lepiej lekarz czy może położna?
Ja również byłam przekonana, że przy porodzie najwięcej robi i pomoże lekarz…Jakże się pomyliłam… Lekarz siedział przy oknie, nawet do mnie nie podszedł, wszystko robiła położna… Omawiała, pouczała, mówiła co-kiedy-jak, co robię źle itd. Lekarz był jedynie potrzebny aby mnie zszyć po porodzie. Nie miałam od siebie ani lekarza ani położnej - myślę, że to wyrzucenie pieniędzy w błoto… Jednak po porodzie dałam w ramach podziękowania położnej kawę. Możecie uwierzyć lub nie, ale przez kolejne 2 dni była u mnie po 2 razy dziennie, pytać jak się czuję, i czy wszystko ok…
Po dwóch porodach powiem tak:
- przy żadnym nie było lekarza i wcale nie czułam potrzeby, by był (moje porody kończyły się cesarkami po kilku(nastu) godzinach natury- pomijam oczywiście obecność lekarza od czasu podejmowania decyzji o cc).
- przy pierwszym położne kręciły się koło mnie różne, żadna nie dawała jakichkolwiek informacji (dobrze, że gdzieś tam trochę medycyny na studiach liznęłam i miałam jako takie pojecie o czym gadają miedzy sobą).
- przy drugim trafiłam na dwie cudowne położne. Panie przemiłe, przesympatyczne a przy tym stanowcze. No idealnie stworzone do pomocy w rodzeniu.
Nie były opłacone.
Uznałam, że nie po to od lat płace składki zdrowotne w kosmicznej wysokości, by jeszcze im dopłacać za coś, co jest obowiązkiem.
Nie chcę być źle zrozumiana- chętnie bym tym dwóm położnym zapłaciła nawet wysokie premie, ale niestety, obowiązkowe ubezpieczenie z którego generalnie nie korzystam- skutecznie mnie powstrzymało.
Ewentualnie mi też za bycie jak najlepszą w pracy “klienci” nie dopłacają…
Przy moim porodzie to głównie położna była.Z tym że parę razy zaglądała do mnie pani doktor.Bardzo sympatyczna ze słowem otuchy,zresztą położna też.No i na końcu mnie szyła.Ale dodam że nie była to moja gin która prowadziła moją ciążę.Pewnie musiałabym zapłacić żeby ona była przy mnie.
W szpitalu w którym rodziłam lekarz jest wzywany dopiero jak jest pełne rozwarcie, położna była cały czas na sali lub w pokoju pielęgniarskim i miała drzwi otwarte że mnie cały czas widziała. Ja trafiłam na niezbyt sympatyczne położne które zamiast mi pomóc przy porodzie dyktowały swoje warunki i bardzo się cieszę że był ze mną mąż który bardzo mi pomagał bo dowiedział się co i jak w szkole rodzenia.
Kochane,ja planuję miec i lekarza i położną. Lekarz sam się oferuje,naprawde super człowiek. A położną załatwi on, taką która z nim dobrze współpracuje. Może spróbujcie sie zapytać swojego gin czy widzi taką możliwość ? Nie zaszkodzi…
Przy moim porodzie w kącie siedziała stażystka i jedyne co się na końcu odezwała to to że ładnie sobie Pani radzi, mój mąż przy końcu biegał do pań położnych, które jadły ciastka i piły kawę (ja rozumiem że to praca i jakby miały się wczuwać w każdą pacjentkę to by oszalały ale bez przegięć). Do porodu przyszła do mnie położna z tipsami i bląd ogromną burzą włosów ;)). Tym razem będę rodzić sama bez męża, bo musi się zająć młodszym dzieckiem i na pewno opłacę poleconą przez lekarza położną. Chociaż mam podobne zdanie co marthoolka, to tym razem wolę zapłacić za święty spokój.
Pamiętajcie Kochane - lekarze nie odbierają porodów fizjologicznych. Poród prowadzi i odbiera położna. Oczywiście lekarz obecny jest podczas porodu, ale że tak powiem “wspiera” położną i rodzącą. Nie pomaga. Po narodzinach ocenia łożysko wspólnie z położną i wykonuje ewentualne szycie krocza. Nie odbiera porodu. Niekiedy zdarza się słyszeć od kobiety jakiś czas po porodzie, że jej poród odebrał dr… Błąd To nasza praca. Jasne, że są różne położne. Byłyście mniej lub bardziej zadowolone ze swojej położnej. Też tak może być, a nie powinno.
Lekarz odbiera poród zabiegowy, czyli zakłada kleszcze, próżnociąg. Resztę pracy wykonuje położna. Pozdrawiam!
P.S. Szkoda tylko, że wg niektórych osób - aby był dobry poród musi być opłacona położna. Życzę wszystkim super położnej bez konieczności płacenia
u nas w szpitalu lekarz wzywany jest na sam poród albo gdy coś się dzieje ale zawsze przy porodzie musi być
Kinga ja trafiłam na taką położną która przybiegała tylko jak mąż biegł ją prosić żeby sprawdziła rozwarcie i to z wielką łaską, nie było jej jak potrzebowałam żeby ktoś mi powiedział czy mam już przeć czy nie mogę, okazało się że popękała mi szyjka macicy. Na koniec przyszła odebrać poród, dlatego chce opłacić położną teraz przy drugiej ciąży, żeby była przy mnie i mówiła mi co mam robić
Kiedy trafiłam na porodówkę, opiekowała się mną jedna położna potem gdy zaczełam rodzić okazało się ze kończy zmiane i przyszła kolejna na wymianę i Bogu dzięki młoda dziewczyna ze złotym sercem o ile tamta położna odnoszę wrażenie wysługiwała sie stażystkami ta młoda kobieta była ciągle przy mnie, pomagała jak mogła, lekarz był również ale jak już mała przychodziła na świat, większą robote wykonała położna moim zdaniem, potem lekarz mnie zacerował;)
To ja już nie wiem. Przy porodzie towarzyszyła ma położna i młoda praktykantka. Miałam zewnatrzoponowe więc zawitał anestezjolog. I potem ten anestezjolog jeszcze przychodził często patrzeć co i jak. Zaraz po porodzie też był i komenderował młodą osobą ( chyba też jakaś praktykantka ) jak ma zszywać cięcie. Żadnego lekarza nie widziałam, musiał chyba mignąć na chwilę.
Przy pierwszym porodzie lekarz był obecny. (poród kleszczowy, bo mimo moich starań i pomiarów syn był za duży jak się później okazało). Szyła inna lekarka. Natomiast drugi poród odbierały same położne. Lekarka poszła na obiad… Żal normalnie. Ale położne miłe, pomocne. Tylko zastanawiam się jakby się lekarka tłumaczyła, gdyby moj drugi synek jednak nie przeżył. Nawet nie chcę wspominać tamtego dnia.
Ale jak widać wszędzie jest to samo. Ostatnio w interwencji była historia podobna do mojej. Współczuję tamtej kobiecie. Jakim potworem trzeba być by mówić takie rzeczy jak ta lekarka, która odbierała poród. Teraz ona umywa ręce… Powinni ją zamknąć.
Dziękuję Bogu za położne które odbierały moje porody.
Ja też zawsze myślałam że lekarz pełni największą rolę przy porodzie jednak się bardzo myliłam. Lekarz był obecny tylko podczas przyjmowania mnie na oddział, a później zaglądała co jakiś czas z zapytaniem czy jest pełne rozwarcie. Na koniec porodu stała i oceniała łożysko. Dominika my mieliśmy chyba szczęście i trafiliśmy na miłą położną, kóra cały czas nas wspierała. Każdej przyszłej rodzącej polecam zabranie ze sobą męża lub bliskiej osoby, która będzie przy nas przez cały poród i tak naprawdę nikt jak ona nie będzie nas wspierać.
Trafiłam na trzy zmiany położnych w ciągu mojego porodu. Do chwili aktywnej fazy porodu siedziały za biurkiem, czytały gazety i rozwiązywały krzyżówki. Nie było przy mnie nikogo kto mógłby mi pomóc lub doradzić. Żadnych rzeczy które widziałam w telewizji typu siadanie na piłce, prysznic, itp. I jeszcze jedno zastanawiał mnie fakt, że dosłownie wszystkie bały się lekarzy. Rodziłam w nocy i może urodziłabym dużo wcześniej gdyby nie to, że położna bała się obudzić lekarza. Gdy pan doktor już się wyspał, zjadł i postanowił wejść na salę, dopiero ruszyły się z miejsca. Wiem, że mogą być pomocne. Niestety kosztuje to 800zł.
Anno to straszne co piszesz. Tak się samej męczyć. Niestety wiem co to znaczy, kilka lat temu byłam w szpitalu z kamieniem nerkowym. W nocy łapały mnie kolki ale na moje dzwonki nikt nie reagował, a jak już jakimś sposobem dowlokłam się do dyżurki okazywało się, że jest pusta, a pielęgniarki kawkują lub śpią gdzieś indziej.
A jak mnie meczyly w nocy skurcze i nie moglam spac to lekarz dal mi persen na uspokojenie i moglam spokojnie usnac no cóż…, tak to juz jest… U mnie polozne nie baly sie lekarzy, wprost przeciwnie… Drugi porod wspominam tak, ze ciągle bylam badana, a pierwszy nie
pierwszy dobrze wspominam a drugi nie… Mimo, ze przy drugim mialam lepsza polozna, lekarza do dyspozycji (bo tylko ja rodzilam) i to byl drugi porod to powinno pojsc szybciej
a jednak nie…
Przy moim pierwszym porodzie były dwie położne. Jedna starsza doświadczona koło 50 tki a druga młodziutka koło 25 lat. Często do mnie zaglądaly a gdy zaczęły sie bóle parte to one przyjmowały na świat mojego synka było tez tam dwóch lekarzy ale oni tylko jakby obserwowali bardziej niż uczestniczyli w tym wszystkim. Po porodzie położne zajęły sie naszym synkiem a lekarze nadzorowali poród łożyska i potem mnie zszywali. Także moim zdaniem to położne odegrały tu większa role. Na szczęście obyło sie bez komplikacji. Ale wiem, ze gdyby coś sie działo lekarze byli w gotowości
Przy moim porodzie była i położna i lekarka moja. I nic płacić nie musiałam. Nie rozumiem dlaczego lekarze chcą żeby jeszcze dodatkowo im płacić za obecność przy porodzie. Najpierw była tylko położna, lekarze przychodzili od czasu do czasu, a na najważniejszą akcję przyszła moja lekarka i nawet przez myśl by mi nie przyszło, że aby mieć przy sobie lekarza trzeba zapłacić.
Gdyby nie prywatna polozna to moje dziecko by zmarlo. Niczego nie dopilnowal tylko spijal kawe w swoim pokoju. Mialam 39 goraczke i mdlalam a on mi kazal rodzic naturalnie. Polozna jak tylko odeszly zielone wody zaraz zajela sie pl przygotowaniem do cc.