Kiedy zaczyna bić serduszko płodu?

donnavito dałam synkowi tak na imię…mam nawet kartę martwego urodzenia…robiłam badania oznaczające płeć poronionego płodu…Wszystko dla tego żeby wiedzieć czy to chłopak czy dziewczynka była…no i żeby dostać macierzyński przysługujący kobietom po poronieniu,jest tego 8tygdodni.Dla mnie to o wiele za mało…żałoba dalej trwa.Strasznie mi ciężko…

Zastanawiałam się ostatnio czy jakby Bóg obdarzył mnie w przyszłości dzieckiem i byłby to chłopiec mogłabym dać mu na imię jak zmarłemu dziecku???

E.Okuszko piękne imiona dzieci…
Widzisz jednak mąż pragnie maleństwa żeby było zdrowe i urodziło się szczęśliwe bez względu na płeć…Czasem my kobiety dopisujemy sobie w głowie za dużo,oceniamy z góry co myśli nasz facet,chociaż nie musi być tak do końca…coś o tym wiem…
A co do świeżaków.Dla mnie to bujda.Ktoś zrobił aferę z niczego.Mojego synka nie uczulają…A z resztą Biedronka wydała stosowne oświadczenie o tym że maskotki te przeszły szereg testów bezpieczeństwa i pod względem substancji i są one całkowicie bezpieczne dla dzieci.Po co by mieli rozdawać szkodliwe maskotki? By do siebie zrazili klientów a tak cały czas przyciągają :wink:

NatkaF wiesz…

Dla kobiety co straciła swoje dziecko czas jakby zatrzymał się w miejscu po utraceniu ukochanego dziecka.Ma się wrażenie że było to wczoraj…tak jak u mnie.Wspomnienia wracają te bolesne,przeżycia szpitalne a minęło już 6 miesięcy…Bardzo kochałam tego okruszka pod sercem…Byłam na lekach uspokajającychy,nasennych.Nie mogłam spać,jeść…żyć! Żyłam z dnia na dzień.Snułam się po kątach jak męża i dziecka w domu nie było.Płakałam niemal całymi dniami siedząc na kanapie.Wpatrywałam się w jedno miejsce i łzy same płynęły po policzkach…Bolało,tak cholernie bolało…boli do dziś…nie wracam do tego tak często,przyjamniej się staram.Mam natłok obowiązków i nie mogę się wyrobić ze wszystkim.Doba za mało godzin ma…
Zazwyczaj w pracy rozmyślam…mam na to 8h stojąc w jednym miejscu…myślę jakby to było…co bym robiła teraz jakbym była już na końcówce ciąży…czy synek mocno by kopał…
Mówię synkowi co wieczór że jego braciszek czuwa nad nim,kocha go tak samo jak mama.Mimo iż on nie rozumie chcę żeby był tego świadomy.Może nie powinnam jeszcze…powatrzam mu każdego dnia do znudzenia że mocno go kocham i jest dla mnie całym światem…bawi się sam…układa puzzle…pokazuje nerwy…rozsypuje klocki na cały dom…ale to jest nie ważne! Najważniejsze jest to że mam go koło siebie,jest zdrowym chłopczykiem…zrobię wszystko żeby był szczęśliwy,kochany i żeby nic mu nie brakowało…Zasługuje na to…każde dziecko powinno mieć to co jest najważniejsze → ciepły dom i kochających rodziców…to ma się wszystko!
Chciałam się z Wami tym podzielić…wiem że gdyby nie Wy i forum Lovi nie wiem jakbym się pozbierała…to za ciężkie dla mnie…za ciężkie dla osoby tak bardzo wrażliwej jak ja…
Powiem Wam że boję się życzeń świątecznych…gdy ktoś wspomni o 2 dziecku popłaczę się bo to silniejsze ode mnie… :frowning:

Darka bardzo Ci wspolczuje i az sie wzruszylam jak to czytalam. Nie wyobrazam sobie przez co przechodzilas i przechodzisz, Ja jak patrze na mojego 2 tygodniowego maluszka nawet nie chce zobie wyobrazac ze mialoby go nie byc z nami. Niby to tylko 2 tyg ale za nic w swiecie nie zmienilabym juz swojego zycia choc nie zawsze bywa latwo. Ale Darka glowa do gory. Musisz byc silna dla swojego dzieciatka ktore jest. I dla siebie samej, zebys miala sile na dalsze dzialania i zycie. Wszystkie tu jestesmy z Toba i mocno Cie wspieramy :*

Troszkę mnie tutaj nie było…
Ostatnio miałam ciężkie dni z wspomnień…ale o dziwo nie płakałam…
Patrzyłam w kalendarz i uświadomiłam sobie że byłabym już w 36tygodniu ciąży :frowning: tak mi się smutno zrobiło.Nie odzywałam się do męża.Nie chciałam się przytulać,seksu…nic…tkwiłam w tym sama jak słup w betonie…i czekałam co się ze mną stanie…czy będę płakać czy będzie ok…łzy podeszły mi do oczu…odeszły…
Po nocy było już lepiej…no ALE…
Miałam małą nadzieje że pod choinką znajdę ten zakuchany kwas foliowy…niestety…czekam…
Teraz 3 miesiące na antykoncepcji… potem 3 miesięce odstawienia przed kolejnymi staraniami o ile nastąpią…
Okropnie tęsknię za moim synkiem…mam nadzieję że jest przy mnie teraz…
Dzisiaj tylko wspomniałam mężowi leżąc z nim na łóżku (obok niego synek lezał i się kręcił),powiedziałam mu że jeszcze fajniej by było jakbym po swojej stronie też miała maleństwo…Mąż tylko mi powiedział że wie co mam na myśli i tyle.Zamknięcie tematu było…
czekam…

Dareczko myślę że mąż nie podjął dalej tematu, bo Wasz synek był obok, a ciężko rozmawiać na ten temat spokojnie. I chyba dla niego nadal nie jest to proste, w ogóle chyba ciężko mu rozmawiać o uczuciach. Według niego unik to lepsze rozwiązanie.
Pytalas wczesniej o nadanie tego samego imienia. Jestem zdania, że nie. Każde dziecko jest wyjątkowe, i żadne nie jest w stanie zastąpić innego. Mikołaj był jedyny w swoim rodzaju, od miesięcy pielegnujesz pamięć o nim i dobrze by było, by tak zostało. By następny synek nie odziedziczył wraz z imieniem tych wszystkich smutnych dni, ciężkich przeżyć i bolesnych wspomnień. Nie wiem, czy macie pomnik Mikołaja, nie kojarzę co prawda z wątku, ale jeśli tak, to gdy podrośnie, może zadac Ci pytanie dlaczego ja tu leżę? Wiem, że ze wszystkich sił chciałabyś Go przywołać spowrotem, ale powtórzenie imienia tego nie zmieni, nie ukoi Twojej tęsknoty i bólu.
Powrót wspomnień jest nieunikniony, tym bardziej że to byłoby już na kocowce, do tego święta. Ale to, że łzy się nie pojawiły świadczy o tym, że jesteś coraz bliżej gotowości na następną ciążę, że jesteś silniejsza. Ten czas leczenia może pozwoli mężowi dojrzeć do tej decyzji, pozbyć się strachu również o Ciebie. Emocjonalnie mężczyzna zawsze bedzie mniej związany z dzieckiem, bo nigdy nie poczuje tego, co my czujemy podczas ciazy, ale on widzial co dzieje się z Tobą. On tak naprawdę stracił nie tylko dziecko, ale i Ciebie na jakiś czas. Gdy byłaś nieobecna myślami, gdy plakalas, jemu mogło brakować dawnej Ciebie, zwłaszcza że nie umiał Ci pomóc.
Oby tak było z tym uodpornieniem, już i gardelko różowe za nami tuż przed świętami, dziś też coś kaszle. Mam nadzieję, że to od śliny.
Natka nie zazdroszczę, u nas po kilku dniach już przeszło, a Ty pewnie nadal musisz go odklejac. A co dowiedzialas się po konsultacji?
Z tymi swiezakami to ja słyszałam, że to krążył jakiś wirus po necie. Jak ktoś otworzył, to zawalal komputer. A że temat na czasie, to dużo osób czytało, część tylko sam nagłówek i plotka gotowa. W każdym razie moja córka jest alergikiem, ma 3 swiezaki i śpi z nimi od ok 2 m-cy i nic jej nie jest, więc myślę że sciema.

Darko, to ci Ciebie spotkało to chyba najgorsze co moze sie przytrafić matce. Bardzo współczuje. Jeżeli chodzi o nadanie takiego samego inienia, to odradzalabym. Mikołaj zawsze będzie mieszkał w Twoim sercu i niech tak zostanie. Trzymaj sie cieplutko kochana !

Gimper lekarz “mega burak” powiedzial ze to ziarniniak naczyniowy i trzeba usuinac. 26 idziemy na zabieg (jezu nie wyobrazam sobie znieczulenia ogolnego dla tego malca) Jak tylko mi go zabiora to chyba umre ze strachu. Ale najwazniejsze ze to nic powaznego. Wytna i powinno byc wszystko ok.

Jejku to jeśli to nie groźne to nie mógł się wstrzymać? Ci lekarze to coraz lepiej “leczą”. Choć z drugiej strony szybciej będziecie mieli za soba, ale stres mega duży. U nas jak starsza miała przepukline pepkowa, w wieku 2 lat została zakwalifikowana na operację, ale kazali się zgłosić nie wcześniej, niż jak skończy 4 lata ze względu na narkoze i ze ta przepuklina też nie zagraża jej. Choć ja nadal w takim stresie, że jeszcze się nie zglosilysmy. Muszą te nasze dzieciaczki przez to wszystko przechodzić?

Darka ja uważam tak jak Grimper. Mikołaj jest jeden i niepowtarzalny i nie uważam pomysłu jako dobry żeby kolejny Syn miał tak samo na imię.
Nie płakałaś to dobrze. Pamiętać dalej pamiętasz o Mikołaju on na pewno jest ciągle obok Ciebie i jest z Ciebie dumny i jemu też jest lepiej i lżej. Przynajmniej tak uważam. Pamięć pozostanie i żal to na pewno ale łzy pomagały na początku, żeby dać upust emocjom.

A powiedz jak książka? Piszesz coś?

Darka, jest taka strona w necie dla mam aniołków, tam sa historie , zdjęcia, jest jakiś dzien kiedy sie obchodzi takie święto aniołków i można symbolicznie zapalić świecę, bo ból bedzie zawsze, tego nie da sie zapomnieć, przebolec, zastąpic, ale czasem warto zobaczyc ze nie tylko my, ze takich strat jest wokól mnóstwo, nie kazdy o tym mówi, nie kazdy sobie umie poradzic, czasem taki ślad jak “pomnik” w internecie i spotkanie z innymi rodzicami dużo daje,a co do kolejnego dziecka,nie widze nic złego w tym, by miał imie po bracie, przeciez imiona czesto się daje po tych którzy są dla nas szczególnie wazni, a kiedy to nastąpi, to najlepiej nie planuj, zeby sie nie zadręczac, samo wyjdzie,lepiej goraczkowo nie liczyc dni, mozna stac sie ofiarą własnego lęku,za kazdą wizytą w toalecie szukac choćby smużki krwi, denerwowac się, czy wszytsko ok, czasem tak z zaskoku jest lepiej, ale najwazniejsze to iść naprzód, twoj synek chciałby zebyś była szczęsliwa, a kiedyś przecież się spotkacie, zebyś miała mu o czym opowiadac;)

Donnavito ta stronka jest bardzo dobra, moja koleżanka o której wcześniej wspomnialam też z takiej korzysta. Ale ona od samego początku tam była, a na tym etapie, na którym jest Darka to chyba tylko otworzyloby na nowo rany, które powolutku zaczynają się goic. Musiałaby na nowo przeżyć ta sytuację, aby móc ja opisać tym, co jej nie znają, że szczegółami. Tu my już znamy sytuację, zawsze można przeczytać od nowa, tak jak ja gdy nie znałam całej historii, a tam musiałaby ja sama opisac. To podobnie jak z książką, na którą Darka nie jest gotowa.
Darko pomnik w sercu jest najważniejszy, bo zawsze znajdziesz czas, aby go pielęgnować, nigdy się nie zniszczy i nikt go nie zburzy. Super ze wypad się udał, to widać, że potrzebowalas tego jak powietrza. Chłopaki też pewnie zadowoleni. Chyba jeszcze przyjdzie Ci trochę poczekać, aż mąż zmieni podejście. Ale cudowny postęp, że wolał spędzić czas z Wami niż na swojej pasji. W sumie tak powinno być, to nie poswiecenie a przyjemność być z tymi, których się kocha.
A moja mala niestety rozkręca się na całego, druga noc goraczkuje, często a krótko śpi. Byłam wczoraj u lekarza, bez numerka wyczekalam się 3.5 godziny by usłyszeć ze osluchowo i gardło czyste, a wszystko powoduje katar. Tylko mam wątpliwości co do diagnozy, nie było mojej pediatry. Z mała jest coraz gorzej, kaszel ma jakby krtaniowy, z aktywnego dziecka zmieniła się w wegetujace maleńkie zalzawione maleństwo, które głównie leży lub śpi. Albo zatarla oczy albo ma zapalenie spojówek, a temperatura przed obniżeniem dochodzi do 38.6. Idę popołudniu prywatnie, bo mam wrażenie że wczoraj babka sobie odpuscila że zmęczenia ( fakt że miała naprawdę ogrom ludzi i przyjmowała znacznie dłużej, niż miała wyznaczone), zleciła tylko inhalacje z soli, oprozniac nosek i oklepywac. A ja wierzę w cos takiego, że matka czuje, gdy coś jest nie tak i właśnie teraz mam takie odczucie. Zobaczymy co dowiem się popoludniu.

Darka Kochana na książkę przyjdzie czas. Poczujesz się gotowa i będziesz wtedy mogła usiąść i napisać. I skoro nie jesteś gotowa na książkę to ja tak jak Grimper uważam, że ten portal nie jest dla Ciebie. Nie ma sensu rozdrapywać ran które pomału się goją. A że bardzo długo płakałaś i bardzo Cię to bolało, to nie wracaj do początków emocji i przeżyć. Teraz jest już coraz lepiej.
Ty przytulasz Mikołajka a on Ciebie i na pewno cieszy się z szczęśliwej mamy. Spotkacie się na pewno i będziesz mogła mu powiedzieć wszystko. Teraz też mów do niego on to słyszy i też tego potrzebuje.

Grimper biedulka. Idź do lekarza prywatnie bo skoro widzisz i czujesz, że coś się dzieje i diagnoza nie była postawiona dobrze i lekarz zbadał na odczepnego to nie ma na co czekać i dziecko się tylko męczy. A im szybciej zaczniesz leczyć tym szybciej pozbędziecie się choroby.

Gimper najwyrazniej chyba nie. Z tego co czytalam w internecie nie jest to grozne ale moze sie rozprzestrzeniac wiec moze dlatego trzeba szybko usunac. Nie wiem sama. Przeraza mnie ta wizja, no ale jak trzeba to trzeba. Wolalabym sama zeby juz tego nie miał, bo wyglada to bardzo brzydko, i za kazdym razem az mnie w gardle sciska jak to widze ze takiemu maluszkowi cos takiego musialo wyskoczyc

Może boją się stanu zapalnego. No i w sumie żadna przyjemność dla niego.
Z moja prywatna wizyta nie wyszło, bo okazuje się że moja pediatra jest nieosiagalna do 3 stycznia, jest poza miastem a drugi nie chce się podjąć diagnozy takiego malucha. Zostaje nam pogotowie po 18, a temperatura skacze do 39.1 :frowning: co chwilę śpi, oddycha płytko i szybko

O rany to jedzcie jak najszybciej i daj znac jak tam u Was bo sytuacja wyglada powaznie

My po wizycie, osluchowo w porządku, ale gardło zaczyna być czerwone, więc niestety antybiotyk. Tym bardziej o temperaturę. Oj kiepsko kończymy ten rok. Byle tylko poprawa była. Chociaż na pogotowiu mała ozyla i zabawiala innych pacjentów gadając po swojemu, rzucając usmiechy. Mina jej zrzedla u lekarza jak zaczął badać. Z oczkami podobno jest w porządku, tylko od pełnego noska tak mocno lzawia. Ehh mogę w końcu odetchnąć, bo cały dzień na stresie.
Darko a Metmin u Was zadziałał?

Grimper dobrze, że pojechałaś do szpitala. Dostałaś antybiotyk więc teraz będzie coraz lepiej. Życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia.

Głowa do góry ! Wszystko będzie dobrze. Ja w 6 tygodniu , jak byłam u lekarza też maluszek miał tętno na granicy normy . We wtorek wybieram się na druga wizytę , również pełna obaw ale nadziei. Trzymam za Ciebie kciuki , aby było wszystko ok. I oczywiście daj znać !

Darka super, chwila relaksu i wspolnego spedzenia czasu kazdemu sie przyda :slight_smile: A co do tego odkazania…wlasnie tego tez sie boje zeby po tym zabiegu nic wiecej juz nie wyskoczylo. Wiadomo szpital to szpital i roznymi rzeczami mozna sie zarazic, szczegolnie takie malenstwo no i po narkozie, wiec odpornosc mega spada. Ale zobaczymy jak to bedzie

długi czas mnie tu nie było, malutka teraz potrzebuje mojego czasu jak najwięcej i to głównie przez to. Moje gardło już podleczone, w międzyczasie zaraziłam męża i córkę o czym wspominałam gdzie indziej. Nadia już praktycznie wykurowana, katarku już mało co jej odciągamy ale nadal jest. Strasznie nie lubi jak odciągamy jej aspiratorem, ja też mam takie wyrzuty sumienia jak widzę że tak mocno krzyczy, ale mówię sobie że to dla jej dobra… Ten brak czasu też był spowodowany chrzcinami córki, dużo pracy nas to kosztowało. Wszystko trzeba było przygotować i pokupować. Cieszę się że jest już po jak po weselu:)
Darka ja również nie polecałabym Ci nazywać kolejnego potomka tak samo, sama wybrałabym inne bo Twój synek powinien mieć swoje własne imię aby był zapamiętany na zawsze. Fajnie też że mieliście czas na taki wspólny rodzinny wypad i trochę się odprężyliście:)
Grimper nie ciekawie u was się działo:/ dobrze, że teraz wszystko już wiesz i dziecko będzie leczone.
Natka a jak u synka? Dobrze wszystko zniósł?

Silver jesli chodzi o zabieg to dopiero mamy 26 stycznia. Ale rzeczywiscie dawno Cie nie bylo, ale widze ze jestem teraz mega zapracowana. Dobrze ze chociaz nachwile do nas wracasz :slight_smile: