Każda matka choć raz w życiu spotka się z incydentem, że jakieś obce dziecko uderzy jej maleństwo. Niestety, ale na to musi być przygotowana każda mama. Zdarzyło się to i mnie. U nas na osiedlu jest mały ukraiński chłopiec - Sasza. Z początku nie wiedziałam że jest typowym agresorem wśród małych dzieci. Pozwalałam się mojej córce z nim bawić. To był błąd. Za pierwszym razem pchnął moja córkę tak, że poleciała na drewnianą deskę przy piaskownicy. Moja reakcja była natychmiastowa- córka do siebie i uspokajam ja. Ona sama spojrzała na chłopca i przez łzy wypowiedziała “nie nie nie” machając na niego palcem. A jego matka? “Sasza nie”. I koniec, zero tłumaczenia że tak nie wolno, zero jakiejkolwiek reakcji, która mogłaby wpłynąć na dziecko. Następnym razem unikałam owego agresora na placu zabaw. Był nawet moment, że chodziłam na oddalony od domu plac, ażeby nie narażać córki. Któregoś razu bawiłyśmy się na placu i znowu przyszedł on- chłopiec, który bije wszystkie dzieci. Pilnowałam córki jak mogłam, nie pozwalałam dojść temu chłopcu do Łucji. Jak się okazało słusznie, bowiem Sasza usiłował ja uderzyć. Reakcji matki znowu brak. Ja zabrałam swoje dziecko i wytłumaczyłam jej poza placem, że z tym chłopcem bawić się nie wolno, bo jego zachowanie jest złe i robi Łucji ała. Reakcja matki Saszy? Znowu “Sasza nie”. Trzeci raz był kulminacyjny. Jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Znowu weszli na plac, kiedy my się bawiliśmy … Mówiłam sobie “no nie, dopiero przyszłam na plac, nie będę uciekać jak jakiś przestępca”. Na przekór wszystkiemu zostałam - i to był mój błąd. Sasza biegał za nami krok w krok, aby zrobić coś córce. Matka? Znowu nic. Już się we mnie gotowało, poprzednie razy i gorycz za brak reakcji u matki rosły z każdą chwilą. I wtedy stało się to - córka chciała się pobujać, zgodziłam się, a że buja się ze mną usiadłam na chustawce. Ona zauważyła wiaderko, które leżało kawałek za Sasza i zanim zdążyłam zareagować, pobiegła po nie wołając swoje “memeś”. Reakcja Saszy była szybka - podbiegł do Łucji i dwoma rękoma uderzył ją w twarz tak, że aż się przewróciła na plecy i automatycznie popadła w raniący moje serce placz. Matka Saszy zrobiła tylko wielkie och i krzyknęła “Sasza!”. Nie wytrzymalam. Wybuchłam. Zaczęłam krzyczeć bez opamiętania. Złość za brak reakcji, złość na to, że córka jest bita. Moja córka! Kobieta patrzyła na mnie zszokowana i z dezaprobatą machała głową, jakby to jej syn był tym pokrzywdzonym. Znowu brak reakcji. Moich epitetów nie było dość, dziecko płakało a jej syn? A jej syn patrzył jak gdyby nigdy nic. Tutaj narasta problem. Co zrobić, kiedy rodzice nie chcą wychowywać swoich dzieci, a my nie mamy na to wpływu? Bo przecież nie podejdę i nie strzelę jej dziecka w tyłek, skoro swojego w życiu bym nie uderzyła. Przecież nie nauczę corki, żeby się broniła bijąc - agresja na agresję nigdy nie będzie rozwiązaniem. Przecież nie będę ciągle krzyczała … Przecież nie będę uciekała z placu jak winna- to ma być kara dla mojej córki że jest grzeczna? Koniec zabawy za to, że przychodzi inne dziecko? Z rozmow z innymi mamami wiem, że owy Sasza pobił lub usiłował pobić ich dzieci. Tutaj kieruje do was moje pytanie - co zrobić? Tłumaczenie kobiecie tego, że skoro ma agresywne dziecko to nie powinna puszczać go do innych dzieci nic nie daje. A i brak wychowania i jakiejkolwiek reakcji mocno kole w oczy. Co wy byście postąpiły w takiej sytuacji?
Moja koleżanka ma synka jest miesiąc młodszy od Julka i od zawsze zaczepia mojego i próbuje go tluc że tak powiem. Widzę się z nią prawie codziennie no i ona reaguje. A ja sama jak już Kuba uderzy mojego mówię mu ze ma oddać. Może to i źle ale niech się broni. Wczoraj Kuba znowu zaczął ale tym razem Julek mu oddał i był później spokój do końca spotkania.
Mi co przyszło do głowy, że może ten chłopiec odreagowuje złą sytuacje w domu, w dzisiejszych czasach często tak jest, że rodzice mają mało czasu dla dzieci przez pęd życia, przez pracę itp mniej czasu na wychowanie i potem są takie sytuacje a przecież skoro przewrócił twoją córeczkę to mógł jej coś złamać. W mojej opinii to jest narażenie na utratę zdrowia a tego typu sprawy lądują w sądach. Z pewnością zachowanie tego chłopca nie wynika znikąd. A pytałaś się tych innych matek co zrobiły w takiej sytuacji?
Wczoraj to już w ogóle byłam świadkiem takiej sytuacji, że prawie mnie zamurowało, szłam drugą stroną ulicy z wózkiem i byłam dość daleko, ale i tak widziałam i słyszałam, prawdopodobnie matka krzyczała na syna gdzieś 8-10 lat, żeby się nie popisywał, odciągnęła go tak we wnękę bloku, żeby było mniej ich widać i zaczęła go okładać solidnymi zamachami po twarzy, gdy chłopiec wyrwał jej się to zaczął uciekać a ona zaczęła go wołać już spokojnym tonem głosu ale on nawet nie zwrócił na to uwagi tylko pobiegł a ona poszła w inną stronę. Nie wiem co ten chłopiec zrobił, ale raczej żadne dziecko nie zasłużyło, żeby tak je okładać. Jakbym szła bezpośrednio obok nie wiem czy dałabym radę zwrócić uwagę przez strach o swoje dziecko z którym byłam, ale z drugiej strony bezpośrednio przy kimś ta kobieta może nie odważyła się go tak bić a policja i tak nie zdążyłaby przyjechać a nie wiem gdzie mieszkają, ale taki widok jest naprawdę przykry
Inne mamusie też zwracają tej kobiecie uwagę. Sama też miałam takie domysły że może coś jest nie tak w domu tego chlopca, albo że jest bity - w końcu dziecko samo z siebie nie bije bez powodów, dzieci bardzo dużo naśladują, w tym zachowanie. Ponadto sytuacja jest taka że to ludzie z Ukrainy i tu jest zastanowienie czy oni w ogóle mówią po Polsku? Kobieta do syna zawsze mówi po Ukraińsku. Ale to nie daje mu prawa do bicia mojej córki i dzieci innych kobiet. Wraz z jedną mama zastanawiamy się nad jakimś postępowaniem w tej sprawie, ale niestety nic rozsądnego nam nie przychodzi do głowy. Na chwilę obecną widzę, że po ostatniej aferze która zgotowałam matce Saszy ta nas unika, co mnie osobiście ogromnie cieszy bo nie muszę się bać o moja córkę i w spokoju mozemy się bawić na placu. Z tego co słyszałam od mamy, teraz ta Ukrainka przychodzi na plac wtedy, kiedy nie ma nas i stara się przebywać z dzieckiem na placu samotnie. Ja wiem jedno, jej dziecko nie dotknie już mojego bo nie dopuszczę do jakiegokolwiek kontaktu mojej córki z tym dzieckiem.
A odnośnie sytuacji która widziałaś aż ciężko jest mi w to uwierzyć. Kurcze, nie wiem jak to możliwe że ludzie mają w sobie tyle nienawiści do własnych dzieci. Skąd się to bierze … Ja nie potrafię uderzyć swojego dziecka, nawet nie potrafię o tym pomyśleć, mam wyrzuty sumienia jak przypadkowo ja uderze czy szturchne przy chodzeniu a co dopiero mówić o bezpośrednim i świadomym biciu. Szok.
Agnieszka ja nie raz widziałam jak ojciec córkę w twarz uderzył. Nie raz miałam ochotę to zgłosić ale ze oni mają rodzinę w opiece nic mi to nie da
Swierczewska, jestem przerażona. Też pomyślałam o odreagowywaniu agresji W domu. Ale jeśli wykluczasz to może agresywne bajki, filmy, gry komputerowe. Rozumiem Twoją frustrację, ale może spokojna rozmowa z jego matką pomoże. Może ona chce wychować dziecko, ale nie wie jak? Mówi, ze nie wolno bo widomy tez tak była wychowywana. Pewnie nie ma poprawnych wzorców i niestety przez to Sasza też nie będzie ich miał. Można jej zaproponować wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej z synem. Pani psycholog oceni problem Saszy, podpowie matce jak go rozwiązać i da wskazówki jak syna wyciszać.
Pomyślałam o czymś jeszcze. Twoja córka ma prawie dwa lata. Za rok może pójść do przedszkola. Tam jej nie obronisz wiec może jednak warto pozwolić jej „oddać” gdy jà ktoś uderzy?
Możliwe że i warto ją nauczyć samoobrony, ale ja jestem zdania że agresja budzi agresję. Chodzi mi o to, że jeżeli nauczę ja oddawać, równie dobrze może to zrozumieć w ten sposób, że samowolka- piekła nie ma i może bić. A Sasza ma około właśnie dwóch lat więc wątpię żeby chodziło o gry komputerowe i agresywne bajki. Moja córka jest bardzo pokojowym, kochającym dzieckiem, ona by tylko głaskała i przytulała inne dzieci i jakos nie wyobrażam jej sobie w roli agresora, ale skoro mama zacznie mówić “oddaj mu” to może pójść to za daleko, córka bardzo szybko zalapuje różne rzeczy. To prawda, chciałabym ją oddać do przedszkola i właśnie nie wiem czy ona sobie tam poradzi… Mam jeszcze pół roku na przygotowanie jej. A problem Saszy odbija się na wszystkich dzieciach na podwórku bo one są podobne do mojej - nie bija, są spokojne i bezkonfliktowe.
J. Swierczewska naprawdę współczuję Ci takich sytuacji jakie Cię spotkały, dobrze że Twojej córeczce nie stało się nic złego. Nie wiadomo jak postąpić w takiej sytuacji, gdy taka zdarza się wielokrotnie, a matka nadal nie reaguje. Możliwe, że w domu występuje przemoc, np. matka jest bita przez partnera na oczach dziecka i chłopiec naśladuje zachowanie ojca, matka nie reaguje bo sama jest ofiarą, która już się przyzwyczaiła do takiego stanu rzeczy. Straszna historia, aż w głowie się nie mieści, że takie małe dzieci mogą mieć w sobie tyle zła i agresji wobec innych. Bardzo dobrze, że matka Saszy Was teraz unika i oby tak pozostało, abyś nie musiała być ciągle w strachu o własne dziecko. Gdyby jednak się pojawił, ja radzę w żadnym wypadku nie uczyć Twojej córki oddawania i agresji, jest to bardzo nierozsadne zachowanie, bo tak jak mówisz agresja budzi agresję i dziecko może takie pozwolenie odebrać na różne sposoby, później np. ktoś wyrwie jej zabawkę, a ona za to uderzy, bo przecież ma się bronić. Co do przedszkola, to gdy moja córka skarżyła się że ktoś jej dokucza, albo ja uderzył to za każdym razem kazałam jej w takiej sytuacji pójść wtedy do Pani niech ona zareaguje, gdyby to nie pomogło to kazałam przekazać temu dziecku, że jeżeli jeszcze raz tak postąpi, to gdy przyjdę po córkę porozmawiam z tym dzieckiem i z jego rodzicami, zawsze to skutkowało, córka może ze 3 razy miała takie drobne incydenty podczas 2 lat pobytu w przedszkolu.
Moim zdaniem, też nie powinno się uczyć dzieci takich zachowań, że można oddać. Agresja zawsze rodzi agresje, a nasze dzieci powinniśmy uczyć innych rozwiązań, np. tłumaczyć by unikały kontaktu z takim dzieckiem , mówiły pani w przedszkolu lub komuś dorosłemu. Pani w przedszkolu na pewno ukarze takie dziecko, np. nie pozwalając się bawić lub postawi w kącie.
Niby nie powinno się uczyć żeby dziecko oddawalo ale co ma być cały czas bite
No i właśnie to jest ten problem - źle być ofiarą, ale te, źle uczyć dziecko przemocy i tego “oko za oko ząb za ząb”.
Dziewczyny, poglądy psychologiczne, nie wolno bo agresja budzi agresję włożyłabym częściowo miedzy bajki. Co pani w przedszkolu zrobi? Myślicie, ze każe klęczeć na grochu? Co najwyżej: nie wolno bo Łucję to boli. Pani zorganizuje pogadankę i tyle, a Sasza będzie dalej siał postrach wśród rodziców i dzieci
Mama_Gratki twoje podejście jest jak najbardziej słuszne. Ale moje też - znam swoje dziecko i wiem, że jak pozwolę jej na oddawanie to ona zacznie bić z byle powodu. Bardzo szybko zalapuje, niestety tyczy się to też złych nawyków. Z kolei naprawdę nie chciałabym by moja córka była ofiarą innych dzieci, bo sama kiedyś taką ofiarą byłam i przez to bardzo źle wspominam dzieciństwo a nie chciałabym żeby moja córka miała złe wspomnienia tak jak ja.
J.Swierczewska, ja uwazam także, że powinnaś Corkę przygotowac na takie sytuacje i nauczyć asertywnosci w postaci umiejętnosci postawienia się. Jesli Łucja nie będzie umiała się sama obronić to potencjalny “oprawca” od razu to wyczuje i zrobi sobie z niej kozła ofiarnego. Masz prawidlowe postrzeganie przemocy jakk cos zlego i dobrze, ze nie chcesz uczyc Corki zlych zachowan. Owszem, przemoc rodzi przemoc, ale to raczej w odniesieniu przemocy bezmyślnej, celowej. Jesli ma ona słuzyc obronie to moim zdaniem nie jest niestosowna. Mozesz powiedziec Corce delikatnie, ze przemoc jest zła, ze nie mozna jej uzywac tak po prostu, ale kiedy ktos robi nam cos zlego, krzywdzi nas to musimy zareagowac.
P.S. Łucja - przepiękne imię. Nie wiem czy już Ci o tym wspominałam kiedyś.
Nie, nie wspominałaś. Dziękujemy za komplement.
Na razie Łucja jest nauczona że jak ktoś zrobi jej krzywdę (albo coś) to ma pogrozić. I staje i mówi “nie nie nie” machając palcem i robiąc groźna minę. Ale to może być za mało. Możliwe że warto nauczyć ja samoobrony w sytuacjach, które tego wymagają.
Dziewczyny problem Saszy narasta. Dowiedziałam się od sąsiadki że pobił jej syna, ja z kolei kopnął w nogę kiedy broniła swojego malucha. Zaś sama również wczoraj mi napisała, że była świadkiem jak Sasza pobił jednego chłopca kamieniem. Miała zostać poinformowana o tym policja, ale skończyło się na gadaniu. Kobieta zapiera się że nie rozumie Polskiego, ale kiedy znajoma powiedziała żeby ta kobieta nie przychodziła do nas na plac z Sasza ta pokazała jej gest pukania się w głowę. Co robić kobiety, ten dzieciak terroryzuje całe osiedle!
To już faktycznie przegięcie. Ja to bym zgłosiła może do opieki?
właśnie ja też pomyślałam o nasłaniu opieki bo tak nie może być, za chwilę przez tego chłopca ktoś w szpitalu wyląduje
Ja sama pracuje w opiece społecznej jako opiekunka więc mam łatwy dostęp i pewność że ktoś to sprawdzi tylko jak to zgłosić? W sensie co powiedzieć żeby to miało ręce i nogi?
Swietczewska, porozmawiaj z pracownikiem socjalnym, który opiekuje się okolicą, w której mieszka mama z Saszą. Opowiedz cała historię i to jak się zachowuje Sasza. Powiedz tez ze mimo probnporizumuenia z jego mama nie na żadnej poprawy