Jedzenie podczas pobytu w szpitalu

Mam do Was pytanie, czy podczas pobytu w szpitalu jadłyście jedzenie szpitalne czy rodzina Wam przynosiła? Ja miałam “przyjemność” leżeć w szpitalu przed ciążą i pamiętam, że te wrażliwsze pacjentki miały problemy żołądkowe po tym “pysznym” jedzeniu, m.in. ja więc nie jadłam tego jedzenia po pierwszym dniu pobytu. Ponadto jak przypomnę sobie mortadelę i jej “zapach” na śniadanie to do tej pory mam nudności. Tyle, że niektóre siostry patrzyły na mnie jak na jakiegoś dziwaka, chociaż lekarz się ze mną zgodził i powiedział, żebym się nie spodziewała cudów bo szpital dostaje na dobowe wyżywienie pacjenta całe 3zł. Teraz jak zbliża się poród prosiłam mamę o rosół (który mi ugotuje po porodzie) coby mnie wzmocnił, a mąż będzie mi dostarczał codziennie świeże pieczywo i coś do tego pieczywa na śniadania i kolacje. Przesadzam, czy też Macie takie wrażenia jak ja?

Marcelka jak ja byłam w ciąży w szpitalu na szczęście tylko chwile… :slight_smile: To mąż i rodzice dowozili mi jedzenie, ale musisz się dowiedzieć czy masz jakąś specjalną dietę przepisaną przez lekarza czy nie…?? jeśli nie to myślę, że nie będzie problemu… ja po upewnieniu się, że nie mam jakiejś szczególnej diety, nikomu nie zgłaszałam, że będę jeść swoje jedzenie… po prostu go nie jadłam ( dotyczy to w szczególności obiadów) śniadania i kolacje były u mnie znośne, więc czasem musnęłam troszkę dżemu czy szynki gotowanej :wink:
Trzymaj się i myśl pozytywnie :slight_smile:

W szpitalu, w którym rodziłam był catering z zewnątrz - zresztą już chyba we wszystkich szpitalach (tak jak i np. placówkach oświatowych) jest jedzenie z zewnątrz - kuchnie muszą posiadać w takich miejscach wysokie standardy i taniej wychodzi kupować gdzieś jedzenie jak przystosować odpowiednio kuchnie.
Na jedzenie nie mogłam narzekać, choć jak dla mamy karmiącej było ono śmieszne - np. marchewka z groszkiem, bądź schabowy czy też surówka z kapusty a na śniadanie zawsze zupa mleczna z kawą z mlekiem.
Ja trafiłam akurat na sezon marchewkowy, wiec codziennie do obiadu była marchewka - zupa marchewkowa, tarta marchewka, wyżej wspomniana marchewka z groszkiem itd.
Niestety gdybym miała polegać na diecie szpitalnej to przy karmieniu moim mlekiem wciąż chodziła bym głodna i miałam swoje zapasy w formie jakiejś drożdżowki, świeżych bułek codziennie, masła, wędlin i jogurtów a do tego owoców. Picie tez miałam własne, bo bym uschla…

Tym razem będę dostawać menu i sama mam wybór co chce jeść, jeżeli nie będę miała jakiejś diety.

Ja miałam cc więc w pierwszej dobie nie mogłam jeść, potem zapytałam lekarza czy mogę jeść swoje jedzenie i powiedział, żebym przez pierwsze 2-3 doby jadła to szpitalne ale potem mogę jeść co chce i oczywiście co nie zaszkodzi maluszkom. Miałam wcześniaki więc bardziej musiałam pilnować diety. Myślę że przy porodzie sn spokojnie można jeść co rodzinka przyniesie tylko oczywiście nie przesadzać. Słyszałam o przypadku, że rodzina przyniosła młodej mamie zupę grzybową…okazało się, że był w niej trujący grzyb. Karmione mlekiem maki dzieciątko zmarło a matka ledwo z tego wyszła.

Leila ja po 15 godzinach od cc dostałam śniadanie : ))

Ja jadlam to co dawali w szpitalu, nie bylo zle, a oprocz tego jeszcze to co mi przynosila rodzinka, taki mialam apetyt:D Generalnie jedzenie bylo spoko, nic wyszukanego, ale dosc smaczne. Tylko porcje nie za duze.
Swoja droga, przykre to i wkurzajace, ze ludzie w szpitalach maja nizsza stawke dzienna na jedzenie niz Ci w wiezieniach:/

Marcelkag, napewno nie przesadzadz :). Ja przed porodem byłam 2 tygodnie na patologii ciąży i jadłam praktycznie tylko to, co rodzina mi przyniosła. Zreszta lodówki dla pacjentek były tak przepełnione, że to było normą. Miałam cukrzycę ciążową, a ta niby dieta szpitalna, to była jakaś kpina - pełno węglowodanów, znikoma ilość ilość warzyw czy owoców, o pełnoziarnistych produktach nawet nie wspominając, Gdybym jadła to szpitalne jedzenie, to jeszcze bym zaszkodziła maleństwu, bo cukry by mi pewnie skakały jak szalone.

To akurat prawda, te diety szpitalne to nie wiem skad oni biora, bo po porodzie powinna byc lekkostrawna a dostalismy jakies smazone kotlety ziemniaczane z boczkiem i sosem z torebki. Takze z lekkostrawnoscia nie mialo to wiele wspolnego.

ja przed porodem leżałam trzy razy w szpitalu
i nigdy nie narzekałam na jedzenie szpitalne, nawet je chwaliłam
każdy posiłek w szpitalu po dokładnie policzone kalorie
mąż mi przynosił jak miałam tylko jakąś zachciankę i owoce
u nas osoby które miały cukrzycę dostawały inne posiłki

jedzenie dla kobiety ciężarnej w jednym z Łódźkich szpitali. Masz odpowiedz :stuck_out_tongue:

1

Basiu no to miałaś szczęście. Ja bym chyba dostała do głowy gdyby mi przyszło być w szpitalu dłużej niż te przymusowe 3 pełne doby…
Fakt, ze koszt dziennej porcji na pacjenta to nie wiem ile, ale za mało.
Przecież więźniowie mają większy budżet na utrzymanie niż pacjent w szpitalu.

I ja liczyłam kalorie i nie było na dzień nawet połowy tego co powinna mieć mama karmiąca piersią :confused:
Pielęgniarka (bardzo miła), która przyniosła nam jedzenie w jakiś dzień na swojej zmianie zamieniła z nami parę słów, bo zapytałam czy na talerzu jest masło czy margaryna. Uśmiechnęła się łagodnie i powiedziała “jakie masło”.

Po zupie jak była zabielana, to nawet nie wiedziałam co to za zupa, bo smaku zero.
No mortadeli u mnie nie było, ale grube parówy były - nawet pies w domu tego nie chciał, jak mu mąż zabrał…

No ale mając świadomość jaka jest rzeczywistość warto do listy na wyprawce do szpitala zapisać wodę i koniecznie jedzenie…

ja leżałam 6 tygodni na tych “pysznościach” zupka z trupka i pies z budą zmielony to standardowe menu szpitalne :slight_smile: a to np przykładowe śniadanko! rzodkiewka w miodzie maczana :stuck_out_tongue: wiem że ciężarne lubą łączyć smaki ale prosze…

1

Szpital, gdzie będę rodzić ma catering z zewnątrz, ale z tego co mówiły położne na szkole rodzenia lepiej zaopatrzyć się w swoje jedzenie :slight_smile: Mój mąż jest kucharzem, więc mam nadzieję, że będzie mi coś dobrego przynosił ;D (chyba, że nie będzie miał do tego głowy :slight_smile:

Basia,a powiedz mi co to tam na tym talerzu??? co to ma przedstawiać??? masakra…
Fakt,że mnie najbardziej rozbraja to,ze podają 3 plasterki wędliny i 4 skibki chleba i kawałek masła…na dwie skibeczki ledwo ledwo…
U mnie w szpitalu w sumie,to jedno,co było porażające… chleb zawsze był czerstwy… coś okropnego… ja na dwa dni przed porodem i tak praktycznie nic nie jadłam…więc mnie to obeszło… choć obiady były całkiem niezłe,jak wspominam po porodzie… często ryż zx potrawką…gotowany kurczaczek i gotowana marchewka… na śniadanie ciepła zupka mleczna…czasem z ryżem,czasem z płatkami kukurydzianymi… tylko ten chleb… okropieństwo!! i często do tego chleba marmolada… brrr…
ale na patologii jak leżałam przed porodem,to było tak samo… ja schudłam jeszcze zanim urodziłam :stuck_out_tongue:

Madzia, przecież to jedzenie jest obrzydliwe. Tego nie da się jeść. Większość rodzących jest tylko parę dni i ktoś im dostarcza prowiant, ale jak tak ktoś jest chory i długo leży a jeszcze nie ma blisko nikogo to można umrzeć z głodu a nie z choroby !!!
Ja bym nawet dopłaciła za porządny obiad w szpitalu, ale nikt o tym chyba nawet nie myśli. Bo przekąski to pikuś, ale z ciepłym to czasem jest problem - ja np. rodziłam w innym mieście i mąż nie miał jak dojechać z obiadem. Ale w 4 dobie od razu szłam do domu i też od razu rosołek jadłam <3
No i napisałaś, że masło - HA, w większości to z masłem nie ma nic wspólnego, tylko margaryny i to nie pierwszej jakości.

No i tak jak pisałam - porcje w porównaniu do zapotrzebowania mamy karmiącej są śmieszne.

No,fakt,ze porcje są wręcz żałosne i jak na kobietę w ciąży i jak na kobietę karmiącą… no i tak to już jest… jak leżysz w innym mieście w spzitalu,to w ogóle jest kicha! ja w sobotę wieczoram rodziłam,we wtorek byłyśmy w domu!! i nie zgadniecie co jadłam na obiad :stuck_out_tongue: ZUPĘ MLECZNĄ!!! tak mi w szpitalu przypasowała,zę chyba z tydzień czasu jeszcze jadłam zupę mleczną na obiad,codziennie :stuck_out_tongue: heheh ale nie mogę powiedzieć,bo u nas w Poznaniu obiadki ciepłe zawsze były! no i zawsze też wołałam o zupę :slight_smile: bo zawsze jakoś te dwa dania człowiek zjadł i się trochę dopełnił… a po porodzie nie kazałam mężowi nic przywozić,bo nie wiedziała co mogę,a co nie…

M.Napierała obiad: to szaro- żłóte to przecież nasze polskie młode ziemniaczki z koperkiem :slight_smile: a zupa to była szczawiowa ponoć ale pływała w niej kasza z krupniku z dnia poprzedniego :slight_smile:

To do niczego podobne!!! porażka! u nas to chociaż wiadomo,co Ci kłądą na talerz i pełna kulturka!! i na prawdę smakowo jest całkiem niezłe…zwłaszcza obiady :slight_smile:

U mnie też jedzenie było takie jak było. Jedynie śniadania były dobre, a reszta to pożal się boże.

Mamabasia, u nas dieta cukrzycowa od normalnej różniła się tym, że dostaliśmy coś dodatkowo np. jabłko, albo sok pomidorowy, albo jogurt i to było nawet ok. Ale np na obiad ciągle zupa ziemniaczana, albo ryżowa, a na drugie ziemniaki, albo biały makaron, kawałek tłustego mięsa i znikome ilości warzyw. Chleb niby miałyśmy ciemny, ale to był ten barwiony karmelem, więc dziewczynom jeszcze bardziej cukier po nim skakał, o tych jakiś dziwnych pastach do kanapek to nie wspomnę - pewnie przemielili to, co zostało z dnia poprzedniego ;). Pamiętaj, że był tylko jeden dobry obiad - kasza z gulaszem i buraczkami, a poza tym to szkoda gadać. My normalnie przez tydzień chyba tyle prostych węglowodanów nie jemy, a co dopiero przy cukrzycy ciążowej…