Hmm u nas takich ohydnych jak na fotkach nie bylo na szczescie bo chyba bym im tym rzucila w twarz:p
NIe wiem jak mozna takie swinstwa podawac i to w dodatku kobietom w ciazy czy po porodzie… a z zupami to jak lezalam na patologii bylo bardzo podobnie, kazda smakowala tak samo, tylko nazwy inne;p
No ja tam w sumie też nie mogłam marudzić prócz tej marchewki i dla mnie śmiesznego jadłospisu tylko, że jedzenie jest takie samo na cały szpital ; )
Tylko ten chleb tak jak pisze Madzia ale ja codziennie, mimo że mieszkaliśmy 30 km od szpitala, miałam świeże pieczywo - nie byłam wstanie przełknąć tego czegoś chlebopodobnego ; ) No i miałam swoją kostkę masła, bo tego czegoś szpitalnego starczyło zawsze na jedną pajde.
Zresztą ja preferuje 5 równomiernie rozłożonych posiłków i uważam, że tak powinno być również w szpitalach i chociaż te II śniadanie to mógłby być najzwyklejszy jogurt a podwieczorek owoc. Ja nawet na praktykach miałam 5 a czasem nawet 6 posiłków, wiec jak na statku potrafią taka rzecz zrozumieć to w szpitalu 5 posiłków powinno być standardem.
Madzia w jakim szpitalu rodzilas - Polanki? Skibka - he he he ; )
ja przyznam że w szpitalu jadłam i było całkiem niezłe jedzonko, rodzina mi przynosiła ukratkiem jabłecznik:) na deser
Samantka, na statku? To co Ty porabiasz, jeśli można spytać?
Nasza Samantka to obieżyświat hahah żart
Sami,ja rodziłam w Raszei
Tak, tak - jestem obywatelem świata; ))
Z zawodu marynarz: )
Dziewczyny, te zdjęcia bardzo przypominają mi to co było podczas mojego pobytu w szpitalu. Straszne… Dowiedziałam się, że jest lodówka na oddziale i zaopatrzę się w kostkę masła i mąż będzie mi dowoził pieczywo i jakąś wędlinkę, serek i warzywka. Rozmawiałam z koleżanką, która rodziła dwa miesiące temu i jak jej mąż przyjechał na drugi dzień to poprosiła go, żeby coś jej kupił na obiad, kupił jej placka po węgiersku… A po tym placku biedne maleństwo się męczyło. Jak przyszła położna i zobaczyła, że dziecko płacze to tylko skomentowała “kobieto, coś ty zjadła…” i musiała cewnik wkładać maluszkowi, żeby się odgazował. Mąż nie pomyślał, ale każdy inaczej do tego podchodzi, bo ja bym już powiedziała żeby mi coś ugotował a nie kupił, bo nie ufam restauracjom aż tak, żeby po porodzie coś jeść tak naprawdę z niewiadomego źródła. Ale trochę mi lżej z tym, iż nie tylko ja mam takie podejście do tego jedzenia…
to współczuje Wam takiego jedzenia i tak podanego ;(
u nas w szpitalu posiłkami zajmuje się catering ,
trzeba mieć swoje talerze i sztuce i posiłki je się kulturalnie a nie w styropianowych pudełeczkach
No ja bym tez placka po wegiersku nie zjadla od razu po porodzie, jest ciezkostrawny. Pozniej tak, ale pownno sie zaczynac od delikatnego, lekkostrawnego jedzenia, niezbyt przyprawionego. Ja poprosilam mame o rosol, jakiegos kurczaka z marchewka, ryzem.
Nanabasia,to u nas tak samo… jest catering…
Marcelka,placek po węgiersku nie jest dobrym rozwiązaniem przy karmieniu piersiom po urodzeniu maluszka… przecież to jest pikantne i nie ważne czy było świeże,czy nie… nie ma sie co dziwić,że maleństwo sie męczyło… tylko dziwne,ze mamusia nie pomyślała,ze może zaszkodzić dziecku… ja bym nie podjęła sie do teraz zjedzenia takiego dania,choć mała ma dwa miesiące… ja prosiłam męża żeby przywiózł kefir i serek do chlebka,bo miałam apetyt…a tak,to niczego innego się nie podejmowałam…jadłam wszystko szpitalne… poza chlebem
Mnie też to zdziwiło, że mama nie pomyślała co jadła, tym bardziej że to jej czwarte dziecko… Ale nie mnie to oceniać, zjadła i dziecko swoje odchorowało:( U nas w szpitalu z tego co wiem nie ma cateringu, ale kucharki dobrej raczej też nie ma… Pamiętam też jak na obiad podali kapustę z kiełbasą i miał to być niby bigos, tragedia- sam zapach zabijał, a kobieta która leżała ze mną na sali dostała takich torsji, że spędziła kilka godzin w toalecie. Ja oczywiście tego nie ruszyłam.
W szpitalu , w którym bylam jedzenie było nienajgorsze . Obiad dwudaniowy był dość syty jednak śniadanko było male , tak samo kolacja . Z racji tego ze kolacja jest dość wcześnie w pewnym momencie dopadał mnie glod. Maz zaopatrzyl mnie w pieczywko ,serki i jakies zdrowe przekąski , co by przetrwać miedzy posiłkami
Dla mnie porcje byly nieco za male, wiec maz mi przywozil jeszcze cos, albo jakies jogurty jadlam, owoce itp. Nie powiem tez zebym tez nie byla stala bywalczynia automatu z milky wayem;)
Jedzenie w szpitalu powinno być dostosowane do danego oddziału, a nie tak jak oni robią. Przecież to jest tragedia.
No,tym bardziej,zę wiadomo,że tak,jak na patologii czesto leżą kobiety w ciąży… rozumiem,ze nie można jeść bardzo kalorycznie i w ogóle,ale to chociaż zrobili by 5 posiłków,a nie trzy marne… po porodzie tak samo…
Jak już sie biorą za zdrowe odżywanie i pilnują,aby nie jeść kalorycznie,to zabrali by się od tej strony za to porządnie!!
U nas niby na tablicy byly wypisane wszystkie diety, ale co z tego skoro prawie kazdy dostawal to samo, jedynie cukrzycy nie dostawali niektorych rzeczy i tyle.
W pierwszym dniu (a raczej wieczorem kilka godzin przed porodem) przyjechalam do szpitala, nie zdążyłam zrobić żadnych kanapek a moim ostatnim posiłkiem był obiad ok godz 12-13. Ale kuzynka która mieszka blisko szpitala zrobila mi kanapki. co do szpitalnego jedzenia - zależy co było, czasami jadlam a czasami nie
niektóre rzeczy były naprawdę okropne.
Jak ja leżałam w 6 tygodniu pierwszej ciąży to w sumie porcje były tak małe i ostatni posiłek o 16, że nie wiem jak ciężarna z apetytem miałaby się tym najeść. Ja akurat miałam takiego stresa wtedy, że prawie nic nie jadłam. Dziś ma mi lekarz powiedzieć kiedy chce mnie położyć na badania - bo już od miesiąca chce to zrobić to chyba będę musiała pomyśleć o jakimś prowiancie :D. Problem tylko, że mam menu ograniczone bo cukrzycę ciążową u mnie wykryto:/ więc nie bardzo wiem co mogłabym zabrać.
Mi wystarczyło to co szpital serwował, ale po porodzie w tych pierwszych godzinach nie chce się aż tak jesc. Ogólnie nie narzekałam, ale mąż zawsze mi cos tak przywiózł z domu.
agrafka mojej koleżance po porodzie zaserwowali kapustę kiszoną, u nas podali zupę kalafiorowo brokułową - Ty wyobraź sobie jak później dzieciaki płakały. Jedna zmiana położnych twierdziła, że karmiąc można jeść wszystko, druga zmiana - nocna nas zezwała, że powinnyśmy wiedzieć co można jeść i same decydować - więc wyszło na to, że powinno się zabrać jedzenie skoro szpitalne jest nieodpowiednie:/ I bądź tu mądra.