U mnie przy pierwszym porodzie akcji nie bylo w ogole, skonczylo sie cc, a przy drugim akcja zaczela sie dopiero w szpitalu, wiec nie bylo jakiegos duzego zaskoczenia bo juz na to czekalismy;)
Mój partner także wybierał się akurat na trening a ja miałam skoki ciśnienia i bylam kilka dni po terminie.
dobrze ze wzięło mnie jak jeszcze był koło domu.
i zamiast na trening pojechał ze mna do szpitala.
Mi wody odeszły w domu, nie wyobrażam sobie gdzieś w miejscu publicznym, bo w moim przypadku to był gwałtowny chlust, że wszystko wkoło było mokre. Może co innego jak tylko ciekną wody delikatnie.
Ja byłam przygotowana zupełnie na cos innego. A obyło się bez stresu i paniki, że nie zdążymy do szpitala. Rano zobaczyłam małe plamienie więc pojechałam z mężem do szpitala sprawdzić co i jak i już tam zostałam. Pamiętam, ze jechaliśmy bez większego pospiechu. Skurcze pojawiły się dopiero trzy godziny później. Urodziłam dopiero w nocy a wody płodowe odeszly mi z pomocą położnej chwilę przed III fazą porodu. Jak ja rodziłam mąż smacznie spał sobie w domu. Dopiero po porodzie zadzwoniłam do niego, ze już został tatą.
Wiem, że pisałam o tym poniżej ale poczułam wenę do szczegółowego opisania tej komicznej sytuacji:
Ha ha, ja w dzień porodu nic nie przeczuwałam. Nie miałam skurczów odbiegających od tych, które towarzyszyły mi już w 7 mc-u, nic mi nie dolegało, a rano mąż wręcz sprawił mi przyjemność
Po południu postanowiliśmy pojechać na nieplanowane zakupy meblowe. I wysiadłam z samochodu poczłapałam na chodnik i odeszły mi wody… Zaczęłam się głośno śmiać, nawet chciałam jeszcze na szybko zobaczyć meble (tak, tak Beatko - nie przeszkadzały mi nawet mokre do cna leginsy :)), ale mąż trochę zestresowany, że to już szybko załadował mnie z powrotem do samochodu. Ale wróciliśmy do domu, ja na spokojnie wzięłam prysznic, zabrałam ostatnie drobne rzeczy do torby szpitalnej - choć nie wszystko miałam bo do terminu porodu było nieco ponad 3 tygodnie. Mąż zaczął się niecierpliwić i zastanawiać czy aby na pewno chcę jechać do szpitala oddalonego o 30 km, bo mamy też pod nosem. Ale ja szpital wybrałam na długo przed porodem i trzymałam się swojej decyzji. W drodze do szpitala miałam skurcze już co 4, a potem 3 minuty. Na porodówkę weszłam z uśmiechem i spokojem.
Przebrałam się w starą babciną koszulkę i podłączono mnie do KTG. Po badaniu wstałam dosłownie na 3 minuty bo zaczęły się intensywne skurcze - położyłam się do drugiego KTG, ale okazało się, że to już poród się rozpoczął więc nawet nie zdążyłam się juz odwrócić do pozycji wertykalnej i w 5 skurczy urodziłam.
Najbardziej pamiętam z trasy do szpitala piękne niebo i zachodzące słońce i to jak mocno się uśmiechałam i jaką minę miał mąż. No i oczywiście sam poród
Ja miałam ciąże przenoszoną o 8 dni (mojemu synkowi nie spieszyło się na ten świat ). Termin miałam na 4 maja i musiałam się wstawiać co dwa dni w szpitalu. 10 maja kazali mi przyjść 12 maja spakowaną i powiedzieli, że mi będą wywoływać poród. 12 maja także byłam umówiona ze swoim lekarzem prowadzącym ciąże na 9:00. A tu niespodzianie w nocy z 11 na 12 o 2:00 w nocy zaczęły się skurcze, ale pomyślałam sobie, że jeszcze daleko więc poszłam spać. Obudziłam się o 4 :00 i już miałam częstsze, ale mimo tego dalej się tym nie przejmowałam. Wykąpałam się, wyszykowałam, spakowałam i chciałam jechać na tą 9:00 do swojego lekarza a potem do szpitala ( sama i samochodem). O 6:00 miałam już skurcze co 4 minuty i w dalszym ciągu chciałam jechać do mojego lekarza, ale całe szczęście przytomna była moja mama, która kazała mi jechać do szpitala i dobrze, bo bym wtedy zaczęła rodzić nie w szpitalu a u swojego lekarza prowadzącego, bo o tej 9:00 to byłam w połowie porodu
Ja to obie zawsze wyobrazalam taka efektowna akcje ze budze sie i czuje ze rodze, albo wody mi ochodza w sklepie hehe, ale u mnie nudaaa i oba orody w szpitalu sie zaczely dopiero.
U mnie tez nuda, ale nie wiem czy to nie lepiej. Nie jestem pewna jak bym się zachowała, gdyby mi nagle w domu odeszły wody, czy bym nie spanikowała. Może lepiej się o tym nie przekonywać. A tak na spokojnie pojechałam, miałam czas żeby się zastanowić czy wszystko zabrałam i samochodem jechaliśmy bezpieczną prędkoscią.
Mi się zaczęła akcje porodowa w domu około 2 w nocy. Zaczęło mi wody odchodzić ale powoli. Wykąpałam się więc, wysuszyłam włosy, dopakowałam torbę i obudziłam męża. Mówię mu, że brzuch mnie boli a że w ten dzień miałam mieć wizytę u lekarza to on mówi do mnie połóż się wszystko będzie dobrze pojedziemy do lekarza to sprawdzi co się dzieje a ja mu mówię, że sikam często i już tego nie kontroluję… wtedy się biedak zerwał i pojechaliśmy …Na porodówce babki się ze mnie śmiały bo ja paznokcie pomalowane ( zabrałam ze sobą zmywacz ale nie zdążyłam go użyć)więc na szybko zmywały mi dwa palce a że miałam niebieski lakier to i tak wyglądało jakbym miała je sine…
w naszym przypadku , na izbie przyjec . co ciekawsze nie z powodu skurczy tylko goraczki … Godzia 8 zaproszenie na porodówkę a o 11.17 zostałam szczęsliwą mamą ! Po mimo ogromnego strachu który byl moim towarzyszem od 6 m-ca nie było tak źle
Aniami taka pobudka to nic “przyjemnego”, bo ja się tak obudziłam - o 4.30 odeszły mi w łóżku wody; )
Mały wyczuł moment, bo partnera za godzinę już by nie było w domu a byłby w połowie 100 km drogi do pracy; )
A ja obudziłam się nad ranem o 4.00 na siku i strasznie bolam mnie tyłek, ale zrzuciłam to na fakt, ze pewnie całą noc spałam na jednym boku. A to już cos się zaczynało dziać, ale ja poszłam dalej spać i przespałam do 7.oo
U mnie przed 18 zaczely mi wody odchodzić gdy spokojnie lezalam sobie na łóżku przytulona do mojego M i odpoczywalam
No pewnie nie, ale wiece jak jest na filmach:D Dopiero jak sie samemu urodzi to sie wie jak to naprawde wyglada;)
Aniu - zależy jak się rozwija cała akcja. Ja miałam filmowo - ale poród też był fajny i wszystko bez stresu, więc bardzo miło wspominam. Ale jeśli ktoś bałby się takiej sytuacji i spanikował, to faktycznie lepiej jak akcja zaczyna się na spokojnie w domu
Zosia ja sobie Ciebie wyobrażam jak cała taka polana ciągniesz męża za rękaw i mówisz “chodź pooglądamy jeszcze meble” ha ha ha
Oj tez bym chciała mieć Fajny poród mój był straszny ale przetrwałam urodziłam córcie i to najważniejsze:-)
Sylwia naprawdę każdej kobiecie takiego porodu życzę. No może poza mokrymi od wód nogawkami przed sklepem
Leila no wyobrażaj sobie, bo tak to mniej więcej wyglądało
Ja miałam poród indukowany więc wszystko odbywało się na porodówce ale tydzień wcześniej późnym wieczorem dziwnie się poczułam , byłam jakaś rozbita, było mi nie dobrze, około 23 poszłam wziąć prysznic i miałam problem z wejściem do wanny. Chwilę później powiedziałam do mojego partnera że czuję się jak po stosunku i że nie wiem co to może być ale może mam skurcze rozwierające. Podeszłam do tematu spokojnie położyłam się do łóżka , wzięłam ze sobą zegarek i gdy tylko miałam skurcz sprawdzałam ile trwa i jak często. Skurcze były nieregularne al coraz bardziej bolesne i kiedy w nocy obudził mnie bardzo silny skurcz nie byłam w stanie wstać z łóżka aby pójść do toalety. Podtrzymując się szafki zrobiłam kilka kroków i rozpłakałam się nie tyle z bólu co chyba ze strachu, a wtedy mój Krzysiek stanął koło mnie i pyta się no już nie płacz zaraz Ci przejdzie. Rano zadzwoniłam do lekarki i umówiłam się na wizytę podczas której okazało się ze faktycznie mam rozwarcie na 2 palce. Natomiast wody płodowe odeszły mi już na porodówce i pomimo iż wiedziałam że każdej kobiecie odchodzą jakoś tak dziwnie zareagowałam , zawołałam położną i zaczęłam ją bardzo przepraszać że poplamiłam łóżko na którym leżałam i że jak urodzę to ja to posprzątam Ale chwilę później poród nabrał takiego tempa że już na nic nie zwracałam uwagi:)
Moje porody nie były takie jak z filmu:) czyli szybka akcja jak to się mówi:) Pierwszy - to lekkie pobolewanie brzucha, pojechaliśmy do szpitala aby upewnić się czy wszystko jest w porządku ale nie z myślą, że to już nastąpi, nawet brzuch w trakcie jazdy przestał i chciałam wracać ale mąż uparł się, że jedziemy i już. Byłam na kilka dni przed terminem. Przyjechaliśmy i okazało się, że akcja porodowa się zaczęła:) Rozwarcie duże a bóle małe. Ale potem jak już byłam na porodówce, to sprawy przybrały tępa i to takiego, że długo się nie namęczyłam na szczęście i urodziłam. Także wiele, rzeczy nie znam ze swojego przykładu jak np. odejście wód płodowych. Przy drugim też bowiem mi nie odeszły, było podobnie poszłam na wizytę kontrolną do lekarza i okazało się, że mam już spore rozwarcie i wszystko wskazuje ku porodowi… i na następny dzień urodziłam, jedynie co bóle były o wiele bardziej intensywne, bo doszły bóle krzyżowe i poród był trochę dłuższy.