No Ewelaa, jak milo. Ja bym tego nie nazwala samodzielnym zasypianiem, ale skoro tak twierdzisz to milo mi ze moje dziecko choc tutaj mniej problematyczne od niektorych innych. Bo drzemki w dzien tylko w chuscie, bo spacery to czasem meczarnia (bo w wozku nudno), bo ma mala paskuda swoje zdanie 
Widzialam Wasze zdjecie, po raz kolejny - milo zobaczyc kto sie kryje po drugiej stronie 
Klara tez juz “schudla”, byla straszna kluska a teraz sie wyciaga. I pamietam jak moja mama mowila ze ona jest tlusciutka a teraz ostatnio “ojeeeej, gdzie sa te grubiutkie uda?!” 
Ewelinka… tak. Znan to. Ostatnio maz wrocil z pracy, ja cos tam gapilam sie w telefon, mala juz byla marudna bo to wieczor. I slysze jak on do niej mowi “ach bo ta twoja mama to tylki w telefon sie gapi” myslalam ze mu przegryze tchawice. Pomijam ze on wraca do domu siada na kanapie i wlacza albo netflixa albo youtube, ale na dodatek jak sie wyluzuje, bo juz nie kestem z dzieckiem sama, to jemu przeszkadza. Klara ma prawie 16 miesiecy i od tego czasu bylam 8 razy gdzies bez niej. Dlatego m.in. sie zapisalam na te zumbe, zeby wyjsc czasem bez niej, bo przeciez mozna oszalec. Wiec mysle Ewelinka ze Ty tez musisz podjac jakies radykalne kroki, dogadac sie z mezem ze on sie te GODZINE w tygodniu zajmie mala i tyle. To powinno Wam wszystkim dobrze zrobic.
I nie, nie przesadzasz. 
Historia z tesciami MEGA, ten pociag mnie rozwalil na lopatki
No i nocnik - uczysz sie na moich bledach, brawo 
Ewela a wiesz ze on wcale nie robi syfu???:-o śmieszna sytuacja bo on do kąpieli ma w zabawkach plastikowa łyżeczkę i karmi nią gumowe zwierzątka w wannie no i sam je też wodę z wanny. Oczywiście staramy mu się na to nie pozwalać ale bywa tak zdeterminowany że je ta łyżeczka ta wodę:-D i tak właśnie trenował szło mu coraz lepiej i donosił w końcu cała łyżeczkę wody do buzi albo dla zabawek więc zaczęłam go namawiać żeby próbować jeść samemu ale nie chciał nawet łyżki wziąć do ręki przy jedzeniu. Ostatnio był głódny bo nie zjadł drugiego śniadania postawiłam jemu rosół i mam i zwykle jednocześnie jem i go karmie bo i tak zanim przezuje to ze dwie łyżki ja zjem:-D a on wyrwał mi łyżkę
więc założyłam tylko sliniak i na nogi położyłam podwójny ręcznik papierowy i stwierdziłam a niech je teraz albo nigdy:-P no i zjadł cała miseczkd:-D mokry był tylko trochę sliniak i ta jego tacka ale nie bardzo:-) dzisiaj naleśnikidm ze szpinakiem bardziej nabrudzil
ale póki co kaszy nie chciał sam jeść ale dla mnie i tak najważniejsze w sumie ze potrafi:-) tak samo jak z otwartego kubka uczyłam go pić. Po posiłkach tak daje a tak to z bidonu czasem odmówi picia z otwartego kubka ale wiem że potrafi i to najważniejsze .
Tak na szybko odpisałam potem resztą:-P
Tez juz nie dam rady wiecej, zaraz spacer… postaram sie skrobnac wieczorem, buziaki 
Justyna dobre to z nauka w wannie
najważniejsze, że przyniosło efekt
pewnie jesteś dumna z Mikusia, że potrafi sam zjeść, a pamiętam jak niedawno pisałaś, że nie dałabyś go do przedszkola min dlatego, że nie jest samodzielny, a tu proszę, taka niespodzianka, super:)
Michalina no może to też nie do końca samodzielne, ale chodziło mi o to, że nie bijesz km na wieczór:)
Dziewczyny wie tylko mąż i jeszcze w najbliższym czasie nikt się nie dowie… dzisiaj zobaczyłam dwie kreski 
Nie wiem czy pamiętacie pierwsze emocje po zrobieniu testu ? Bo ja wiem od dwóch godzin, a do tej pory mną telepie z emocji, za każdym razem tak miałam
Z jednej strony się cieszę, a z drugiej boję żeby wszystko było ok, tym bardziej, że to początek, te najważniejsze tygodnie… Z Szymciem miałam tak samo, albo i gorzej, gdzieś w środku się cieszyłam, ale strach o dziecko mnie paraliżował… (i tak było całą ciąże) trzymajcie za nas kciuki
jak mały się nie obudzi to dopiszę cd:)
To tak, okres mi się spóźnia dopiero dwa dni, w sumie objawów nie mam, ale ciągle się zastanawiałam czy się udało, a do tego mąż to chyba codziennie się mnie pyta czy myślę, że to już… w sumie w tym miesiącu za często się nie staraliśmy, bo mały był przeziębiony, później my i same wiecie o co chodzi, ledwo funkcjonowałam czasem… z jednej strony nie chciałam sobie robić nadziei ,a z drugiej wiecie jak chce się znaleźć pretekst to się znajdzie. Miałam farbować włosy przed weselem, więc uznałam, że zrobię test, bo jak coś to włosy odpuszczę. Rano nie miałam jak, bo była siostra, na 14 poszła do pracy i jeszcze mama ma wole, więc nie miałam chwili żeby iść na spokojnie do łazienki tak żeby nikt się nic nie zorientował, dopiero jak Szymcio zasnął to zrobiłam test… a jak mały zasypiał to mąż mi napisał, że będzie musiał zostać dłużej w pracy… i wyszły dwie kreski w ekspresowym tempie i sobie myślę, że chyba jajo zniosę do wieczora żeby powiedzieć mężowi, a nie chciałam przez tel… to spytałam czy może podjechać na chwilę do domu i przyjechał z godzinę temu i mu powiedziałam… myślałam, że się zorientuje po tym, że chciałam żeby przyjechał, ale skąd:) maż też szczęśliwy, jak pojechał do pracy to mi napisał, że on wiedział, że jest fasolka … no no:)
W ogóle jak był mąż to myślałam, że się rozpłacze, a zamknęłam za nim drzwi i mnie jakaś głupawka ogarnęła i chodziłam z takim bananem na buzi, mama się tylko pytala o co chodzi i co mi mąź powiedział:)
Ewela gratuluję
super ze tak szybko się udało bo chyba szybko? Chyba że nam późno napisałaś że chcecie:-P nie ważne ważne że dwie kreski trzymam mocno kciuki. Jeśli chodzi o moje emocje po zrobieniu testu… Hm niestandardowe tzn ja po pierwsze po doświadczeniach znajomych i opowiadaniu że jak bierze się pigułki to ciężko zajść w ciążę nie sądziłam że tak szybko. Udało się za pierwszym razem i to dosłownie w tamtym miesiącu współżylismy 3razy:-D więc byłam po pierwsze w ogromnym szoku mimo wszystko po drugie ponieważ nie spodziewałam się to test robiłam na wyjeździe na mazurach gdzie na werandzie siedzieli znajomi i wiedzieli co robię a nie tak sobie to wyobrażająm ale nie sądziłam że wyjdzie pozytywny. Poza tym ja tak bardzo bałam się porodu że przed staraniamg chodziłam do psychologa ale jak zobaczyłam dwie kreski to poród stał się realny więc jedna z pierwszych myśli boże co ja zrobiłam jak ja urodze, wiem pewnie głupie ale mnie to paraliżmwajm i wtedy i przez kilka kolejnych miesięcy. później robiłam zdjęcie testówi:-D Potem była radość i takie dziwne uczucie sama nie wiem jakie bardzo dziwnie się czułam. A obawa o dziecko przyszła sporo później. Tak naprawdę chyba przed usg genetycznym. Dużo osób z naszych rodzin i znajomych poronijo w tym moja mama tak więc miałam zakodowane coś bardzo głupiego żeby nie obstawiać się i nie utożsamiać jeszcze z ciąża po dwóch kreskaag i w sumie długo można powiedzieć miałam taki dystans.
Cieszę się bardzo:-)
A z Mikołaja jestem oczywiście dumna bardzo. Już coraz bardziej widzę go w roli przedszkolaka jeśli zajdzie taka konieczność. Ale też pokazuje pazurki. Już myślałam że najgorsze mamy za sobą było lepiej a tu powrót.
dziś była scena z autobusie bo nie chciałam iść usiąść na końcu wysoko tylko bliżej wyjścia:-(
Właśnie co do scen macie młodsze dzieci pewnie jeszcze tak nie robią ale mam pytanie co byście zrobiły. Czegoś mu nie pozwolę rzuca się na ziemię wrzeszczy kopie wyrywa się nie chce stanąć nogi jak z waty. Klasyka 2latków. Wybór z powyższych lub wszystko naraz. Jak nie ustąpie jak dziś i poradzę na siłę tam gdzie ja zdecydowałam wrzeszczy przez chwilę po czym godzi się z sytuacją i zostaje tylko płacz i chce się przytulić. Ja przytulam.i to jest koniec sceny . Czy dobrze robię wg was? Czy powinnam przytulać?
Ewela gratuluję!!! :))) super ze tak szybko Wam się udalo:) Trzymam kciuki zeby wszystko bylo dobrze:)
Resztę odpisze później:)
Ewelaa gratuluję super że tak szybko się Wam udało :)
Nie dziękuję 
Justyna najlepsze w Twojej historii to - co ja zrobiłam, jak ja urodzę
ale rozumiem, że strach jest ogromny przed porodem, chociaż nie miałam aż tak jak Ty.
Nie wiem czy wiecie, bo na pewno to pisałam w innych wątkach, ale w tym nie. Bo ja pierwsza moja ciążę, na informacje o której mało nie oszalałam z radości pronilam. A później w ciąży z Szymkiem też miałam tak, że starałam się nie myśleć o nim, tzn dałam o siebie, ale nic poza tym, nie zastanawiałam się jak się zmieni nasze życie, jakiej będzie płci, nie oglądałam tych słodkich malutkich ubranek, nic, a nic. I stresowałam się za każdym razem jak szłam do łazienki. Do końca pierwszego trymestru oprócz męża nikt nie wiedział i teraz też nie mam zamiaru nikomu mówić ( Wy to co innego, bo się nie znamy do konca:)
Teraz nie staraliśmy się długo, bo gdzieś od lutego.
Justynka mój się nie buntuje aż tak, nie doszedł do tego żeby się kłaść na podłogę, czy w ogóle akcji nie robi poza domem. Ale jak mu się coś nie podoba to potrafi pokazać charakterek, płacze, tłumaczy mi coś po swojemu, czasem stoi i macha ręka, a czasem siada jak się rozpłacze. I ja szczerze powiedziawszy nie mam jednego sposobu na niego, zależy jak bardzo się zlosci. Jak trochę to go olewam, jestem obok i coś tam robię, ale nie zwracam na niego uwagi i zaraz się uspokaja. A czasem jak bardzo już płacze i nic mu nie przechodzi tylko jest coraz gorzej to biorę go na ręce. I mu później mówię, że nie wolno czegoś tam, żeby tak nie płakał, bo nic to nie zmieni… Nie wiem ile on z tego rozumie, ale cos tam na pewno:) dzisiaj np płakał jakby nie wiem co mu się działo, bo mu zabrałam pampersa, którego wyjął z kosza…
Mam książkę o rozwoju dzieci do 3 lat i zrobiłam Ci zdjęcia, mam nadzieję, że czytelne.
Super dzięki później spojrzę. Ja kilka pozycji już czytałam konkretnie dotyczących buntu 2latka takich zachowań itp ale nigdzie nie było czegoś takiego że on przychodzi się przytulić jakby było mu to potrzebne do poradzęnia sobie z emocjami -tak ja to rozumiem. Ewela wszystko przed Tobą mój jak był w wieku twojego Szymka ten nie robił takich akcji:-D przyznam że czasem nie wiem jak się zachować a czasem zwyczajnie mnie ponosi ale to zwykle re kilku akcjach pod rząd.
Przykro mi że miałaś takie doświadczenia:-( ja nie poronilam ale miałam tak głęboko to zakorzenione że może się tak zdarzyć że też zachowywałam się jak Ty dbająm o siebie-ciąża mocno dawała się we znaki nie dawała o sobie zapomnieć ale nie mówiłam do brzucha nie oglądałam ubranek nie myślałam nad niczym w sumie. wiedział tylko mąż i przyjaciółka no i niestetm dwie pary znajomych które były wtedy z nami na wyjeździe za co byłam na siebie mega zła że nie umiałam trzymać języka za zębami że spóźnia mi się okres i że sytuacja była taka że wszyscy czekali na wynik testu. Oczywiście dostali zakaz mówienia komukolwiek. My też się trochę zabezpieczylipmw raz gdyby nie daj Boże doszło do poronienia dwa (nie wiem jakie macie do tego podejście bo każdy ma inne wynikające z wiary czy przekonan ale znany się kto trochę więc pewnie mnie nie zjecie) nie wiedzieliśmy czy jeśli okazało by się że dziecko ma jakąś poważna wadę to zdecydujemy się kontynuować ciążę. Nie zrozumcie źle nie wiem jakbym się zachowała ale nie było to dla nas oczywiste że niezależnie od wszystkiego urodze. Tak więc dodatkowa ewentualną ocena rodziny czy znajomych z obliczu tragedii potrzebna nie była.Dodatkowo ta wizja porodu- wiem że dla niektórych to śmieszne ja teraz też podchodzę trochę z przymrużeniem oka do tego ale chyba dlatego że jestem po co prawda po cc właśnie z powodu stwierdzonej fobii ale wiem że da się i mimo że to było cc którego też się bałam okropnie to stwierdzam że nie było tak źle. Też chcę drugie za jakiś czas:-D
Wiecie że ja mimo iż urodziłam zdrowe donoszone dziecko nadal mam czasem wątpliwości a jak będzie w drugiej ciąży? Czy nie będę jedna z tych która dotyka poronienie (tak dużo tych kobiet wokół) że teraz myślę że mnie nie dotyczy a co bym zrobiła?.. Jak widzę te chore dzieci w tv to czasem myślę a co jeśli moje drugie będzie chore? Wiem gdybac można a i takczłowiek nie wie ale boję się tego bardzo. Jeszcze bardziej chyba po tym jak moja przyjaciółka poronila ciążę bliźniacza i wiem jak to wygląda od "kuchni"fizycznie i emocjonalnie.
Ewela, no ladnie! Super! Gratulacje; dopiero niedawno dowiedzialysmy sie o staraniach a tu taka nowina. Pieknie. Trzymam mocno kciuki zeby wszystko bylo ok! Ja tez pamietam ze na poczatku ciazy wariowalam strasznie z troski o dziecko, zwlaszcza jak byl taki czas ze mialam nisko polozone lozysko. I jeszcze pamietam taka jedna dziwna sytuacje jak maz bardzo chcial sie kochac, byl tez bardzo delikatny, a ja tulilam go i plakalam, bo tak sie balam o malutka…
Musze sie streszczac wiec bardzo chcialabym Ci Justynko pogratulowac bo Miki pedzi jak rakieta, jego rozwoj w ostatnim czasie to jakies szalenstwo, codziennie jest sie czym pochwalic
Co do tego bubtowania i przytulania to ja wlasnie czesto slyszalam ze trzeba przytulic jak sie uspokoi, takze wydaje mi sie ze robisz wszystko jak nalezy. Ja robie podobnie, jak Klara sie denerwuje, jak jej cos zabiore czy zrobie nie po jej mysli to daje sie chwilke podenerwowac a potem sadzam sobie na kolanach i tule 
Ja tez przyznam ze boje sie drugiej ciazy. Chocby tego ze wciaz musze sporo nosic Klare, usypiam w chuscie - a dzwiganie w ciazy nie jest raczek wskazane. Choc oczywiscie moje cialo jest przyzwyczajone. Ale ogolnie porodu to ja sie raczej nie boje; raczej obciazenia, czy np tego ze musialabym lezec … no i tej dwojki urwisow! Wole poczekac! 
Justynka no to rzeczywiście synek Ci dorasta w zastraszająco szybkim tempie:) Tyle postępów naraz, w tak krótkim czasie! Ciesze sie, że udało Wam sie osiągnąć to wszystko co chcieliście:) Co do buntów, pisałam kiedyś o moim 3letnim siostrzencu, robil takie akcje ze szok, jeszcze do niedawna. Jakis czas temu sie uspokoil i jest zdecydowanie lepiej ale nadal potrafi pokazac nerwy. To sa dzieci i każde reaguje w swój sposob. Hania od niedawna gdy na nia krzykniemy, powiemy NIE, albo zabierzemy cos czego jej nie wolno to spuszcza na dol glowe, czasami odchodzi smutna a czasami zaczyna plakac i sie denerwować, zalezy od rangi sytuacji;) Prędzej czy pozniej przychodzi sie przytulic i zawsze wtedy może liczyc na nasze wsparcie;) Kiedys im minie i zaczna wiecej rozumiec…na to licze;)
Musze sie pochwalić, ze Hania dziś robila siku do nocnika, siedzi na nim ładnie az zrobi siku, wtedy wstaje i idzie z gola pupa;) Mielismy 2 proby nue udane a tak to reszta dnia siku w nocniku;) Jestem mega dumna choc nie liczę ze codziennie będzie tak dobrze, ciężka praca przed nami. Ale widze ze warto juz systematycznie próbować skoro juz sa jakies postępy to szkoda marnowac tego.
Co do tych moich wyjść, ja jakoś nie mam potrzeby, mowie serio. Bardziej marzą mi się rodzinne wyjscia, wyjazdy. Zanim Hania sie urodzila to sporo jezdzilismy z mezem na wycieczki jednodniowe, zwiedzanie i spacery, bo uwielbiamy spacerować, i zwiedzac historyczne miejsca. Tego mi brakuje ale chciałabym to robic we trójkę:( A z Hani choroba lokomocyjna nie szalejemy bo oboje mielismy te przypadłość i wiemy jak to męczy. Jak będzie starsza i będzie mogla cos na to brac to nadrobimy. A co do moich samotnych wyjść…musze pomyslec, ale nawet nie wiem gdzie mialabym chodzic…Przyjaciolki i kolezanki wszystkie z dziećmi wiec tez maja czas ograniczony.
Ewela nie dziwie sie, że sie martwisz. Ja o swojej reakcji na ciaze nie bede mowic, bo nie ma sie czym chwalić. Nie planowaliśmy dziecka, wydawalo mi się, ze to jest najgorszy czas… Wynajmowane mieszkanie, maz pracowal za najniiższą krajową, ja mialam umowe o prace do konca listopada 2015, Hania miala sie urodzić 20listopada 2015, mielismy kryzys w związku, mąż-wówczas narzeczony naciskal na slub ja nie chcialam… Pierwsze dni to byl dla mnie dramat…niestety tak bylo. O dziwo moj maz sie cieszyl od razu, siedział szukał imion, planowal itd a ja wylam po kątach. Nie pamiętam kiedy zmieniłam nastawienie, ale z czasem okazalo sie ze Hania dosłownie przyniosla nam szczęście! W czerwcu moja firma oglosila likwidacje, zostalabym na lodzie bez pracy, a tak przeszłam na ZUS i mialam wszystkie świadczenia. Moj maz awansowal na kierownika i potroil swoja wyplate, zdecydowalismy sie na ślub który pewniw do dzis bym odwlakala;) Takze wyszlo nam na dobre.jedyny blad to to ze zrezygnowalismy z mieszkania i wróciliśmy do moich rodzicow, ale to przez to ze maz wyjechal za granice na chwile i nie chciał zebym była w ciąży sama w mieszkaniu. Zakladalismy ze będzie dluzej a okazalo sie ze byl tylko pare dni i dalismy ciala z ta przeprowadzka, no ale bylo juz za późno na powrot:/
Kazda z nas zareagowała inaczej i kazda miala inny powód;)
Michalina a wiesz ze Hania tez trochę wyszczuplala? Uda juz tez nie sa takie grubasne, wyciągnelo ja do gory, ale i od tego szpitala , miala diete i zmiejszylam jej porcje jedzenia i tak zostalo. Widac ze nie potrzebuje więcej. Np mleka zawsze piła 180-210, a teraz pije 150ml, czasami ciagnie dalej pusta butelkę, ale daje jej trochę wody wtedy i jest ok. Pije przed popoludniowa drzemka, przed spaniem i raz nad ranem, czyli trzy razy w ciągu 24h. Porcje obiadu tez ma mniejsze i czasami szuka jeszcze ale nie ma histeri, daje jej wode, popije i leci sie bawic;)
Haha Klara tez tak wstaje i idzie, z golym tylkiem
Ale fajnie ze u Was taki postep nocnikowy, u nas znowu ciut gorzej, dzis nic w nocniku nie wyladowalo… no ale coz - nie spinam sie! Nie ma po co 
Ja tez niby nie mialam potrzeby, ale dzis bylam juz drugi raz i czuje ze naprawde dobrze mi to robi. Co prawda mam czasem obawy jak tatus zajmie sie Klara (dzis jadla np ciasto czekoladowe
), ale ja wracam moze zmeczona fizycznie, ale z nowymi silami psychicznymi
Generalnie to nawet na spacer sama na pol godziny moglabys isc
Mysle ze taka chwila sam na sam z tata Hani tez by dobrze zrobila.
Faktycznie z choroba lokomocyjna to nieciekawie… jak ona znosi podroze, wymiotuje? Jaki macie fotelik; przodem, czy tylem do kierunku jazdy? Mnie tez czasem brakuje tych wypadow, spontanicznych wycieczek, czasem nawet bezsensownych przejazdzek. Ale z dzieckiem wiele sie zmienia…
No Ewelinka historia ciazowa Twoja faktycznie ciekawa i nietypowa. Kazda z nas ma swoja historie, i powody, dla ktorych reagowala tak a nie inaczej. Ja… sama nie wiem. To temat na dluzsza rozprawke chyba
Generalnie staralismy sie niby, juz rok nie bralam tabletek, robilam USG jajnikow, maz nawet zbadal nasienie… a i tak bylam w szoku, mialam chwile paniki; bylismy jeszcze przed slubem… Wiec tez historia dosc dziwna.
Ewelinka ale to jakos tak z rozmyslem Hanie odchudzasz, czy po prostu widzisz ze tyle starcza? No bo z Twojego opisu to brzmi jakby mala byla niedojedzona i zapijala woda, hehe
Ale tak powaznie, mysliasz ze to te porcje maja wplyw, czy aktywnosc i ruchliwosc Hani? Bo Klara naprawde sporo wcina, a jednak sie wyciaga 
To ciasto czekoladowe ktore dzis zrobilismy jest naprawde pycha i bez maki - z mielonymi orzechami laskowymi. Jak chcecie przepis to chetnie dodam np. do przepisnika
Za to dlugo sie piecze, bo az godzine 
Ja Wam powiem że przez pierwszy rok macierzyństwa myślałam tak jak Ewelina albo może raczej wmawiajam to sobie ze nie mam potrzeby. Teraz jestem przekonana że taka potrzebę mam ale mam inny problem. Mąż zostaje z mikusiem i tu nie mam wątpliwości co najwyżej za długo bajki będzie oglądaj:-P problem jest taki że po pierwsze ja mam ogromne wyrzuty sumienia jak wychodzę a właściwie jak wracam i nie umiem się ich pozbyć, dwa ciężko mi się zorganizować po powrocie bo mój mąż nie robi nic prócz pilnowania mikusia i muszę wszystko nadrobić a doprowadza mnie to do szału trzy nie mam z kim wychodzić a sama to nie lubię i nigdy mi się nie chce. No i jak już wyrwe się np na zakupy to i tak ciągle się spieszę bo na obiad muszę wrócić albo na usypianie i ciągle w biegu. Mąż też potrafi fohy robić że za długo czy coś no a kurcze ja do najbliżsmdj galerii handlowej mam 45-60min dojazdu w jedną stronę.
Oczywiście wyjścia rodzinne też uwielbiam i brakuje mi ich bo mąż raczej leniwy kanapowy donator więc jest problem.
Wyjazdów i wieczornych wyjść brakuje mi najbardziej ze wszystkiego nawet bardziej od snu chociaż u nas i tak nie były częste . Tzn były częste póki nie zamieszkalipmw razem raz ze było nas stać na dużo więcej bo nie utrzymywalipmw się sami dwa że jeśli chcieliśmy spędzić noc i trochę czasu we dwoje to nie było innej opcji. Jeździliśmy też często tak pojeździć bo nie mogliśmy się spotkać z domu i nie było co robić. Uwielbiająm centrum miasta wieczorem. Teraz… Nie pamiętam kiedy w nim byłam zwłaszcza wieczorem:-P jak już zamieszkalipmw razem nie było takiej potrzeby i finanse ograniczone . Często miałam do męża o to pretensje ze nawet na pizze czy kawę nie możemy wyjść tylko pizze do domu zamawia:-/
Ale tak naprawdę wiele zależy od ludzi chęci i podejścia. Jasne że szlajanie się po klubach i pubach z małym dzieckiem odpada ale wyjazdy to tylko kwestia dobrej organizacji.
Jak wiecie moja przyjaciółka ma 3miesięcznego synka . Zawsze na wszystkie długie weekendy itp wyjeżdżają z mężem. Często bywali w Mikołajkach na mazurach. Wyobraźcie sobie ze 1mają dostaje od niej zdjęcie ich dwoje z wózkiem z pozdrowieniami z Mikołajek. No by.łezka w oku i cień zazdrości. Dowiadująa się szczegółów usłyszałam że na noc się nie odważyłi ale wstali samo.zobaczyli że ładna pogoda zjedli śniadanie spakowaja małego i w drogę. Mamy ponad 200km do Mikołajek. Zajechali poszli na obiad potem kawę długi spacer i powrót. I można? Można:-) tylko trzeba chcieć i mieć męża odpowiedniego:-P mój by raczej na to nie poszedł zaraz by marudzij że na paliwo dużo że na jeden dzień się nie opłaca że tyle w samochodzie itd prawdę mówiąc gdyby on zaproponował mi coś takiego rano to też bym miała wątpliwości jak tak szybko ogarnąć rzeczy a co mikus będziej jadł co z drzemka itd:-P
Ewelina nie dziwię się że jak ciąża była nieplanowana to emocje też skrajne. Ja wam powiem że przed ślubem nie chciałam. Wręcz zawsze mówiłam że jeśli by się zdarzyło to raczej bym odwołała ślub bo nie wyobrażam sobie brać go w ciąży i że wolałabym jak trochę odchowam dziecko. A teraz… Hm jak dla mnie to nierealne. Nie wyobrażam sobie brać teraz ślubu i robić wesela z mikusiem. A co z nim? Jak tu się spokojnie bawić? Jak wstać? Masakra jakaś jak dla mnie. Koleżanka cieszę z lipcu a ma roczna córeczkę i jest ciężko a ja z moim podejściem do zostawiania mikusia to w ogóle odpada. Ale szczerze to chyba większą panikę miałam zanim mieszkaliśmy razem bo wtedy mój mąż nie pracował na stałe ja nie miałabym się gdzie podziac no i potem przez pierwszy rok po urodzeniu mikusia. Wtedy wiedziałam że gdybym wpadła to zamiast się cieszyć to bym lala łzy.
Justyna8907 rozmawiałaś ze swoim mężem o swoich oczekiwaniach o tym jak Ty wyobrażasz wspólne spędzanie czasu wolnego??? Wiesz facetom to trzeba kawę na ławę powiedz mu co czujesz, gdy mówi dlaczego tak długo Cię nie było. I wysłuchaj czego oczekuje Twój mąż rozmowa potrafi oczyścić atmosferę , albo napiszcie do siebie wzajemnie liścik miłosny . Kochana równie dobrze ty możesz napisać list i mężowi zostawić fajna taka niespodzianka i wiesz na początku czułe słówka pomiędzy co Ci się nie podoba i na koniec znów coś miłego i poproś o odpowiedź może poskutkuje życzę powodzenia:)
Michalina u nas tez dzis kiepsko z nocnikiem, tylko raz się udalo, po popoludniowej drzemce, reszta posiedzen nanocniku bez efektu:/ ale też sie nie spinam i próbujemy dalej. Mam tylko problem bo Hania siedzi na nocniku i ciagle lapie sie za siusie, zabieramjej reke, zagaduje a ona i tak pcha tam reke:/ Niby to normalne, poznaje cialo ale mi jakos to przeszkadza. Klara tez tak ma/miala?
Na poczatku, kiedy choroba lokomocyjna sie objawil to byly wymioty, nawet po kilku minutach jazdy. Teraz zależy od trasy. Nie zawszw wymiotuje, ale widac kiedy się zle czuje, znam ja, no i np ze jest blada bardzo. Kazda jazda to dla nas taki stres ze szok. Gdybysmy mogli to tez byśmy sobie robili takie wycieczki jednodniowe jak Justyny znajomil. Moj maz lubi takie wypady, ale nie mamy zamiaru narazac Hani na te meki, oboje wiemy jakie to fatalne uczucie i szkoda dziecka. Na razie stosujemy wszystkie znane sposoby zeby trochę złagodzić objawy czyli jazda przodem do kierunku jazdy, co najmniej godzine po jedzeniu, zadnego jedzenia i picia w drodze, zadnego patrzenia w okno. Staramy się jezdzic w dalsze trasy w czasie jej pory drzemki, a jak widzimy ze zle sie czuje to robimy postoje. Na razie tyle możemy zrobic.