Dziecko z dziadkami , tak czy nie?

Patrycja zawsze co by dziecko ZŁEGO nie zrobiło - bedzie na rodziców :slight_smile:
czasami zastanawia mnie czemu ludzie doszukuja sie tych złych cech w dzieciach…i dochodze do wniosku ze to chyba zazdrosc drugiego rodzica - bo jego dziecko broi to przeciez w jakis sposob trzeba sie pocieszyc …
i jesli chodzi o opiekie osob 3 nad naszym dzieckiem…ciezko jest znalezc dobra nianie …taka ktora bedzie od a -z trzymac sie zasad rodziców …
Nie zdaja sobie sprawy dziadkowie ze w taki sposob krzywdza dziecko i nas rodziców …bo jesli mama nie pozwoli a babcia pozwoli to mama jest ta gorsza …babcia chodzi dumna jak paw bo dziecko za nia przepada …ale czy tojest sczczere ?

Monika zgadzam się z Toba. U mnie w święta o to poszła cała awantura. Bo jak zwykle moja siostra powiedziała do syna, że ma zjeść śniadanie dopiero później dostanie czekoladowego królika. Na jego życzenia ja z 2 dzieci pół miasta zjeździłam żeby chlebki na żur kupić, a on popatrzył i jeść nie chciał, bo królika chce. Więc siostra zaczęła go ustawiać, że ciocia jeździła i Ci szukała chlebków więc teraz jedź. On, że nie jest głodny. Na co moja mama oczywiście (najlepsza babci) to nie jedz wnusiu , masz króliczka. No i obie z siostrą nie wytrzymałyśmy. Już nawet nie chodziło nawet o te chlebki i mój czas stracony i marudzące dzieci w aucie, bo korki były i w ogóle, ale o fakt że jego mama mówi jedź, a babcia to nie jedź. I najlepszym podsumowaniem tego do czego prowadzi takie postępowanie będzie ciąg dalszy, mój chrześniak podszedł do mojej siostry i powiedział “mamo wyprowadzam się do babci”.
No tak właśnie się dzieje mama dziecka jest zła, a babcia pokazuje jaka ona jest lepsza od mamy i dziecko traci w ogóle poczucie kto jest kto, mój chrześniak twierdzi, że rodzice go nie kochają, właśnie przez takie sytuacje, a już nie powiem, że siostra sobie nie może poradzić w ogóle z nim, bo jej nie słucha, bo liczy się zdanie babci.
Moja mama nie jest złą osobą, ale czasem postępuje jakby rozumu swojego nie miała i nigdy dzieci nie miała. Ja sama ją już nieraz upominałam, nie ma że jak mama nie da to babcia da. Ja się potrafię postawić, siostra raczej nie. Ja mówię “mamo spróbuj jej dać tą czekoladkę, a zobaczysz nie przyjadę więcej z dziećmi na weekend”

No jakie to prawdziwe. Babcie pozwalają na wszystko i potem dzieci uwielbiają być z babcią. Potem tylko tam chcą przebywać. Osobiście teraz nie mam tego problemu bo córeczka jest ze mną puki co i ma dopiero 3 m-ce… no ale widzę to w rodzinie. Ja akurat jak mówię mamie co i jak to robi tak jak sobie życzę ,bo to ja decyduję o swoim dziecku i ona to rozumie. Ale do teściowej nawet mąż nie może przegadać. Ona jest taka ,że jak już coś powie to nie popuści. I nawet jakby człowiek lekarza ze sobą zaciągnął ,żeby powiedział “tego nie wolno” to ona i tak tak zrobi ,bo ona tak robiła i tak musi być. Mnie traktuje jak głupią , bo w nie chce jej dawać innego jedzenia prócz piersi. Przecież ona ma 3 m-ce ! I w dodatku bardzo dużo przybiera …i mam ją jeszcze dokarmiać? yh… nie da się przegadać ,że nie. Dlatego nawet jej nie zostawiam tam na dłużej.
A takich sytuacji o których piszecie to ja nie cierpię! Po pierwsze dziecko potem głupieje co mu wolno ,a po drugie mama wychodzi na tą złą.

Dzisiaj moja mama próbowała mi wmówić, że muszę zacząć dziecku dawać cukier, bo jak nie będzie wiedziała co to jest (mówię o białym cukrze) to będzie później miała problemy jak zje cokolwiek słodkiego…damn.

Silje ja ciągle tego słucham, że niby nam dawali chleb z masłem i cukrem i nie było problemów, a ja dziecku posłodzić herbaty nie chcę. A jak się u teściów na mnie wszyscy patrzą jak pije niesłodzone i dziecku też takie daję, jakbym ufoludkiem była. Ja nie wiem u mnie w domu torebka cukry była od lipca do lutego serio mnie jakoś cukier nie potrzebny. A z tymi słodyczami, to dziecko doskonale będzie wiedziało. Ale powiem szczerze mój chrześniak do 6 roku życia jak widział czekoladę to mówił “fuj”, ale koledzy z przedszkola go szybko przekonali i też siostra nie słodziła a teraz widzę, że musi mu słodzić herbatę, albo młody siada i palce macza w cukrze. No ale póki możemy i mamy wpływ jakiś to warto stawiać na swoje.
Ja dziś gotowałam dzieciom i usłyszałam opinie na temat szpinaku " Ty tylko zielonka te swoje dzieci karmisz". Bo moja teściowa to uważa, że źmiory i mięcho i dziecku nic więcej nie trzeba.

Kikacu owszem, ale wtedy cukier byl na kartki, to byl wrecz rarytas. A wiadomo, ze im cos trudniej dostepne tym bardziej porzadane. Takie PRLowskie dobro luksusowe.

Taaa zwykły biały cukier. Teściowa mi nawet kazała cukrować herbatkę z kopru ,gdzie już i tak sama glukoza jest. Co prawda jej nie słucham, bo moja córka nawet tej herbatki nie pije. Albo 2 tygodniowemu dziecku mam niby podawać wodę z białym cukrem na czkawkę. Jak chcę nauczyć dziecko pić samej wody to słyszę “a pocukrowałaś ją? bo sama woda to taka niedobra jest”, I pomyśleć ,że sama ma cukrzycę …a mojemu dziecku chciała by wszystko cukrować.

Mój synek ma 22 miesiące i dopiero w piątek został sam z moją mamą na drzemkę i w sobotę od 9-17 z teściową, wcześniej zostawał na 1-2 h tak żebym mogła zrobić zakupy, więc u mnie o imprezach nie ma mowy i ja to dopiero jestem przewrażliwiona i ostrożna, ale u mnie to chyba nie z obawy że coś się stanie(chodź to pewnie też) ale z faktu że teściowa młodemu na wszystko pozwala a on później wymusza na nas. Kiedyś moja mama mi powiedziała “wychowywać należy z głową” i ja się tego trzymam, więc nie pozwalam na wszystko młodemu jak co niektórzy.

Mój synek bezpieczny tylko pod opieka dziadków :slight_smile: no poza mna :stuck_out_tongue:

A dziś teściowa do mojej córeczki powiedziała “Choć damy cioci przepis”. Pokazując na mnie. No bardzo ciekawe ,bo myślałam ,że jestem jej mamą :smiley: No ale bez komentarza. Za to ciągle tylko “babcia to, babcia tamto…, chodź do babci…, babcia ponosi” . Chyba zacznę tylko jeździć do mojej mamy… ona jakoś potrafi normalnie podchodzić do mojej córeczki.

Patrycja ja jak chciałam nauczyć synka picia samej wody to też ciągle słyszałam, żeby soku dolać itp. bo gdzie to dziecku samą wodę dawać skoro sami pijemy napoje itp.

Moi teściowie dziś powiedzieli że mam połowę zabawek od małej przynieść do nich na ogródek bo jak mała będzie tam przychodzić to będzie się nimi bawić . No dobra ok kilka rzeczy mogę ta zanieść ale żeby połowę ? Mała ma dopiero rok i zabawki dopiero zaczynają ją interesować i już mam je zabierać gdzieś gdzie mała będzie około raz w tygodniu chodziła ? Oczywiście ja drugim uchem to wypuściłam bo wiem ze oni sobie myślą że ja całe lato tam przesiedzę ale przecież mam swoje życie i swoje sprawy i mam zamiar z małą na basen chodzić itp a nie w stresie i na sztywno całe lato tam siedzieć . ehh

Nie wiem czy mnie zrozumiecie …

Zrozumiemy kochana :slight_smile:

Tesciowie , piekna sprawa :smiley: Zazdroszcze tym co maja takich-do rany przyłóż
Nic dziwnego …po co polowe ? kilka zabawek ktorymi mniej sie bawi wezmiesz i wystarczy . Moi maja pufkę z zabawkami dla wnuków i tam zawsze mały sięga …jest ich niewiele ale jak raz czy 2 razy w tyg tam idzie to go to cieszy :slight_smile:

Tak jak pisałam połowę bo oni myślą że ja tam cały czas będę z małą siedziała , dzień w dzień . U nich w domu tez ma zabawki to nie wiem o co im chodzi za bardzo .

Chciałabym mieć możliwość zostawić dziecko pod dobra opieką dziadków przynajmniej na godzinę w tygodniu. Dziadkowie moga byc nieocenieni, jesli chodzi o pomoc i pewnie w wiekszości tak jest… Na razie mogę sobie tylko pomarzyć, ale może uda nam się pojechać na wakacje do dziadkówi sami wypróbujemy jak to jest. A może będę narzekać po dwóch dniach :slight_smile:

my dużo zabawek jeszcze nie mamy ale też zamierzam u swoich rodziców coś dla małego zostawić, żeby tam miał się czym bawić, zresztą siostra i rodzice od czasu do czasu sami coś kupią - już zaczęli od piłki

Ja mieszkam razem z moją mamą więc mały z nią zostaje bez problemu zresztą moja mama pilnuje go lepiej niż ja bo przecież zawsze może mu się stać coś złego u teściów na razie samego go nie zostawiam bo jest za mały, ale starszy gdy miał kilka lat to bardzo chętnie tam zostawał

Ja niby mam teściów w porządku, bo i pomogą jak trzeba i doradzą ale się nie wtrącają i nie komentują naszych wyborów. Jednak jeśli chodzi o zostawianie im dziecka to inna sprawa. Niestety jeszcze przed pojawieniem się malca zauważyłam szczególnej u teścia, że on już na tyle od małych dzieci odwykł, że nawet nie widzi niebezpieczeństw czy nieprawidłowości ze swoim zachowaniem związanych. Szału dostałam jak przywieźliśmy wózek do pokazania a on z papierochem zapalonym coś nad tym wózkiem majstrował. No kurcze, nawet nie pomyślał, że mógłby przypalić wózek. Podobnie później było jak z maluchem przyjeżdżaliśmy. Nad maluchem mi z papierosem się pochyla - co z tego że na podwórku, bo w domu powiedziałam, że będziemy ich odwiedzać, jak nikt palić nie będzie i będzie porządnie wywietrzone. Teściowa w zasadzie się nie paliła bo się za bardzo obawiała, że już nie potrafi się zajmować takim malcem więc to mi rozwiązało problem. Gorzej było i nadal jest z babcią męża, która myśli, że wszystko jeszcze może. Sama ciągle mówi, że mdleje, słabo jej i ledwo się na nogach trzyma, a pierwsza jest do podnoszenia synka i to zarówno jak był niemowlęciem - rany jak ja się wtedy stresowałam żeby go nie upuściła, jak i teraz gdy ma 2 latka i waży 15 kg - nie wiem po co go targać na rękach:/

Mamuśka znam ten strach. Babcia mojego męża ledwo co w sobotę czajnik w ręce miała siłę utrzymać, a młodą chciała nosić i jeszcze ją zachęcała (10,5 mca) żeby szła na schody :confused: Moja babcia jak żyła jeszcze, tak samo chciała ciągle młodą na ręce brać, ale jej powiedziałam, że ja jej dam dziecko, ale jak sobie siądzie w fotelu. I ja jej położę małą na rękach.