Dziecko z dziadkami , tak czy nie?

Dokładnie to samo podejrzewam Justyna… Ona nawet nie wiedziała na kiedy mam termin porodu, w ciąży widziała mnie RAZ. Była u nas jak ja leżałam w szpitalu i komentowała jakie piękne łózeczko a wróciłam ze szpitala (byłam jakoś przed 30 tygodniem 3 dni) to patrzę w komodzie malego ciuszki poprzestawiane,kosmetyki i w ogóle więc widzę ładna penetracja była… Nie interesowała się nic,jeszcze kasę pożyczała podczas gdy my musieliśmy kończyć wyprawkę. Była w domu u nas już jak dziecko wróciło ze szpitala bo chciała pomóc sprzatać i mi obiad zrobić pff… a gdzie była gdy potrzebowaliśmy pieniędzy (bo i tak bywało !) gdy ja chciałam odpocząc,gdy marzyłam o tym aby ktoś dziecko na spacer wziął bo po cc się źle czułam? radziłam sobie sama ze wszystkim,chociaż mam teraz satysfakcję,że sobie poradziłam i nikogo nie musiałam prosić…Byłam chora miałam prawie 40 stopni goraczki i D. ją prosił żeby przyszła do małego bo ja nie dam rady z nim siedzieć a on nie może wyjśc z pracy to ona"Przecież wiesz że ja nie dam rady taki kawał iść ! A po za tym nie mam czasu" no i dobra. Nie trzeba. W ciąży też ani razu nie zadzwoniła do nas zapytac jak ja się czuję,co ze mną w szpitalu się dzieje… Jego ciotka jedynie mi przywiozła raz coś do jedzenia i w ogóle do szpitala i zajrzała co tam słychać… a ona nic.

Ja powiedziałam że albo wyprowadzimy się razem albo ja wyprowadzę się z dzieckiem ,pewnego dnia doszło do tego że nastawiali mojego męża przeciwko mnie a co lepsze prawie by im uwierzył ale przy całej sytuacji był mój brat i powiedział że kłamią .Po za tym zero prywatności gdy nas nie było przeszukiwali nasze rzeczy chcieli tylko pieniędzy i nigdy nie mówili dziękuje bo uważali że wszystko im się należy ale skończyło się i jestem szczęśliwa ,jak się przeprowadziliśmy dopiero wtedy pierwszy raz poczułam że mam dziecko że moge decydować w co jest ubrany i co je nawet nie wyobrażacie sobie co czułam ze szczęści chciało mi się płakać

Boże jakie mam szczęście, że nie miałam nigdy takich sytuacji, bo emocjonalnie bym nie wytrzymała.
Wiem, że wsparcie partnera jest dla nas często najważniejsze, a gdy on się tak zachowuje może nas to doprowadzić do depresji lub nawet czegoś gorszego.
Dziewczyny trzymajcie się i bądźcie silne. Nie dajcie sobie wejść na głowę.

Kobiety ja wiem o czym mowicie, mieszkam z tesciami i babcia meza juz od prawie 3 lat, nigsy nawet tesciowa nie zaprosila mnie na kawe, nigdy noe zaprosila nas na niedzielny obiad, przychodzi tylko jak rachunki pr,ychodza do zaplacenia :confused: niegdy niczym sie nie dzieli (jak bija swinie nie dostajemy nic, jajek te, nigdy nie dostalismy) chociaz byla sytuacja ze kiedys tesciowa powiedziala zeby nie kupywala jajek bo przeciez sa swoje, ale na swieta zbiera sobie sama i jajek wogole nie wstawia do lodowki a kiedys uslyszalam jak powiedziala teksr do meza “ile ty jesz jajek?” od tamtej pory powiedzialam ze ani jednego nie tkne i kupuje jaja swoje i nikt nikomu nie wypomina. Ale jak przyjedzie rodzenstwo mojego A to tesciowa zaraz leci z walowka na do widzenia…
Do tescia nic nie mam jest po udarze i jest chyba jedynym normalnym w tym domu, pryjdzie czasem i porozmawia nawet.
Kolejna osoba to babcia A. Tak wscibskiej baby to ja nigdy w zyciu nie znalam… Jak tylko uslyszy stuk obcasa w korytarzu to otwiera drzwi i zadaje tysiac pytan :gdzie jedziecie? Kiedy wrocicie? Aa po co? A na co? A daleko? Jak nie zauwazy ze wyjechalismy to ten sam zestaw pytan zadaje kiedy wrocimy. Czesto kiesy nie wstalam z lozka do 8:30 to przychodzila i mowila zebym juz wstawala ze ile mozna lezec, ze sniadanie trzeba zjesc… Czasem wracalismy dosc pozno np od rodzicow a tajuz przed 8 przychodzila i nas budzila i nawet jak udawalismy ze smimy to potrafila szturchnac nas i budzic. Kiedy moj A byl za granica wzielam sie na sposob i zamyskalam drzwi na klucz, wyobrazcie sobie ze jak do 9 mnie nie zobaczyla to walilapiesciami w drzwi i latala na dwor do okna i sie tlukla pytajac czy zyje… (!)
Nastepna rzecz prywatnosci zero bo w tym domu nikt nikogo nie nauczyl pukania! A jak bysmy sie bzykali akurat albo nago bym byla czy moj A? No przeciez do cholery jestesmy malzenstwem i mozna sie tegospodziewac! Ale pukanie jest tutaj nie znane. Nastepna rzecz, nie mam swojej szafki w kuchni w korytarzu ani w lazience. Wszystko trzymam w pokoju. Kurtki ubrania przyprawy, herbaty, garnki ,miski i talerze plus przybory kosmetyczne(!) bo nikt nie udostepnil mi kawalka polki ani w lazience ani w kuchni(!) zyje na pudlach od 3 lat nie wiem co gszie jest pochowane oprocz tych rzeczy ktore uzywam ciagle. Expres do kawy i dwa komplety garnkow mam nie rozpakowane od naszego wesela bo nie !am gdzie tego postawic wiec nie uzywam i stoi zapakowane na strychu…
Mecze sie tutaj bo nic nie ma swojego miejsca, w pokoju mam jadalnie, uchnie, salon, sypialnie i lazienke bo tutaj tez maluje sie czesze i ubieram… (!)
Z utesknieniem czekam na swoje mieazkanie na wyprowadzke na upragniona prywatnosc i swoj wlasny kat no i oczywiscie na to ze wkoncu wszystko bedzie mialo swoje miejsce…
Co do dziecka nie wyobrazam sobie wychowywania dziecka w tym domu, znasz pokoj jest zaraz przy wyjsciu na dwor w zimie ciagle wieje i jest zimno, na ogrzewaniu wiecznie sie oszczedza bo gaz jest drogi pietro wogole jest nie ogrzeaane grzyb na scianach i sufitach rosnie jak na drozdzach ale tesciowej nie da sie przegadac ze jak nie bedzie grzane to tak sie bedzie dzialo!
Tescio czesto stanie w buciorach na progu do domu i drze sie zeby tesciowa wyszla z pokoju (bedzie dziecko spalo jak drze sie za drzwiami?) babka ciagle zapier** w bucciorach przez caly kortarz smieci i brud ciagle nanosi mi sie do pokoju i jak dziecko zaczelo by raczkowac to co? Po kazdym wyjsciu do kuchni czy lszienki musialabym zmywac podloge(!) nie moje dziecko napewno nie bedzie sie tu wychowywalo.

Jesli chodzi o moich rodzicow nie mam zadnych zastrzezen mama jest kochana i uwielbia dzieci brat 18 lat wiec rozumie a tata z upragnieniem czeka na wnuczke :slight_smile: w domu jest zawsze czysto i bez krzykow i wrzaskow,

Syba1991 masz rację, ale dziewczyny mamy XXI wiek, czasy w, których robiło się coś na pokaz miałam wrażenie, że minęły, a tu jednak okazuje się, że jest inaczej i to też jest przerażające.

roxi nawet nie wiesz, jak dobrze Cię rozumiem! Moja teściowa też się nie interesowała moją ciążą, jak jej pokazałam dwa razy usg to nawet nie zerknęła, tylko odburknęła, że ona i tak nic z tego opisu nie zrozumie i na zdjęciu nic nie zobaczy. Po porodzie chciała odwiedzić mnie i małego, ale miała katar, więc nie pozwoliłam jej na to, to się wzięła i się obraziła.

A.Zazulak moja teściowa też nastawiała mojego męża przeciwko mnie, do tego stopnia, że jak wracał z odwiedzin u nich to był tak zmieniony, tak obojętny, że dochodziło do kłótni. Mało tego moja teściowa pokusiła się o stwierdzenie, iż nie jestem normalną dziewczyną i że źle trafił, a do mnie potrafiła powiedzieć, że mój mąż prędzej, czy później i tak mnie zostawi i wróci do niej, bo każdy syn wraca do matki, dlatego cieszę się, że masz już ten straszny okres za sobą i możesz być w pełni szczęśliwa ze swoją rodziną.

niunia uciekaj stamtąd, jak najszybciej, bo się wykończysz! Choć wiem, że pewnie nie jest to możliwe, bo nasz kraj nie dość, że nie jest prorodzinny to jeszcze nie ułatwia młodym małżeństwom z dziećmi startu w nowe życie.

Sylwia te czasy niestety nie minely a ja mam wrazenie ze jeszcze bardziej sie nasilily…

A jeszcze odnosnie to moja tesciowa przez cala ciaze nie zapytala jak sie czuje nie zapytala czu wszystko ok i na kiedy mam termin. Nie zapytala czy moge chodzic czy mohe stac i gotowac czy zmywac gary i sprzatac ni pomogla mi w niczym mimo tego ze od 34 tc zabroniono mi chodzenia przez skracajaca sie szyjke. Obiady przez dwa tyg przywozilam od mojej mamy zeby nie stac i nie gotaowac ale tesciowa nawet nie zainteresowalo dlaczego…

Co do Twojej tesciowej i nastawiania meza to jakas masakra… Isluchal? Porazka…
Moj maz nigsy nie sluchal tesciowej babki ani tescia zawsze im mowil delikatnie zeny sie nie wpier***.

Cale szczescie jesli chodzi o mieszkanie to juz lada chwila bede na swoim potr,enuje jeszcze jedynie kuchenki i stolu do kuchni i kilku rak zeby ktos pomogl mi posprzatac cale mieszkanie po wykonczeniu :slight_smile: jestem na etapie wietrzenia smrodu farb W te piekne dni. Jak tylko dorwiemy na luzie kilka groszy kupujemy kuchenke i stol. Zatrudnie moja mame. I szwagierke jak urodze zeny pomogly mi ogarnac dom z calego syfu i bede sie delektowac spokojem i prywatnoscia :slight_smile:

Niestety mój mąż się słuchał, dopiero po czasie zrozumiał, że robił źle. Niestety ślub i dziecko zmieniają życie i relacje z rodziną i teściami o 360 stopni.

To dobrze ze wogole zrozumial :slight_smile:
Wiesz ja mam wrazenie ze moi rodzice bardziej sie teraz interesuja co u nas niz jeszcze przed slubem a co do tesciowej to ona po prtostu taka jest… Caly dzien przed tv i z gazeta w rece i nic ja nie obchodzi…

Justyna wiem że mamy XXI wiek ale ludzie nadal żyją w fikcji i kłamstwie.

Kiedyś myślałam, że mam złych teściów ale czytając wasze wpisy wiem, że moi teściowi są dobrzy w porównaniu do tego co wy macie.Chyba zacznę ich bardziej cenić.

Teraz jak jedziemy do teściów na obiad, to zawsze dostajemy wyprawkę do domu. Jak mogą to nam pomagają. Najbardziej w sumie zmieniła się teściowa.
Teść ostatnio do mojej mamy, żeby nam nie przepisywała domu bo go zadłużymy w kredyty i nie będzie miała gdzie mieszkać.
Szkoda, że teść sam ma tyle kredytów i żyje na pokaz. Co trochę nowe kredyty, nowe gadżety. Niezależnie jakie mieliby pieniądze i tak by je rozpierdzielili… zawsze znajdzie się coś do kupienia.
Najśmieszniejsze jest to, że teść zazdrości własnemu synowi że w tak młodym wieku ma firmę dobrze sobie z nią radzi i że się rozwija…
ABSURD :slight_smile:

Wiesz Syba tak apropo zazdrosci Twojego tescia i firmy twojego meza to moi tesciowie najchetniej wszystkie swoje dzieci powysylali by za granice, bo tam sie pracuje zarabia i przynajmniej tam nie pija (w ich stwierdzeniu)
Bo dla niech to kompletne zlo wypic % na weselu imieninach urodzinach czy czasami przy objedzie u moich rodzicow czy u znajomych… Moj brat ma 3 braci i siostre wszyscy bracia sa za granica, jeden dopiero w zeszlym roku sie orzenil i wyjezdza sezonowo drugi jest zonaty 7 lat i ma syna 7mio letniego przyjezdza moze ze trzy razy w roku. A trzeci jest po slubie 4 lata ma coreczke 2letnia i ostatnio mial szanse wrocic do polski bo mial zalatwiona prace i wiecie co tak tesciowie mu przegadali ze pojechal za granice z powrotem bo mu powiedzieli ze tu to sie tylko rozpije no sie nigsy nie dorobi itp, siostra A jest w polsce (bezrobotna i jest ok) a moj a zapierda***a po 13 -14 h dziennie przez 6 dni w tyg i jest zle…
Niech wszyscy jada zagranice a baby z dziecmi siedza w polsce i powiedzcie mi co to za rodzina ja ciagle potarzam ze w pewnym momencie kiedy maz przyjezdza 3 razy w roku i ma male dziecko to pewnegok razu kiedy wroci to dziecko zapyta “mamusiu a co to za pan?” nie rozumiem takich rodzin kupe sie takich rozpadlo malzenstwa sie od siebie oddalaja wiez sie rozpada i zostaje… Tylko dziecko ktore ich laczy… A tesciowie widza same superlatywy w wyjazdach…

Widać, że jedyną wartością w ich życiu są $$…
Dla mnie nie jest wstanie tak funkcjonować rodzina, że mąż jest gdzieś daleko za granicą i przyjeżdża od święta.
Nie bierze udziału w czynnym życiu rodziny.
Dla mnie takie rodziny normalnie nie funkcjonują, wcale się nie dziwie , że kobiety szukają pocieszenia u innych mężczyzn.

Syba wlasnie to sie liczy -pieniadze a ni rodzina…
Dla mnie tez takie malzenstwo tok nie rodzina… Jeszcze zrozumiem wyjazd raz na jakis czass ale nie prace za granica gdzie maz charuje a zona w polsce, w pewnym momencie lidzie przyzwyczajaja soe do takiego zycia to juz nawet nie chodzi o pocieszenie tylko czlowiek przyzwyczaja sie do tego ze zyje sam a kiedy mazprzyjezdza caly swiat sie zmienia i dla niego i dla niej, burzy harmonie i bardzo czesto przez to malzenstwa nie potrafia po czasie wogole sie dogadac, nie rozumieja sie a co najgorsze to sie nie potrzebuja… Co za tym idzie? Milosc i wzajemne zycie kompletnie umiera co prowadzi albo do rozwodu albo do zycia typu ja sobie ty sobie.
Mam wiele znajomych mieszkajacych za granica a druga polowka w polsce wiele z malzenstw nawet z 15 sto letnim stazem sie rozlecialo… Wiele par czy narzeczenstw sie rozpadlo. Ja nie widze takiego zycia ciagle powtarzam ze gsybym chciala byc sama to nie wychodzilabym za maz a po co mi maz ktorego nigsy nie ma? …

Niunia to straszne !! normalnie nie wierzę w to co czytam ! dobrze,że niedługo idziesz na swoje :slight_smile:

Życie za granicą ok,ale nie na dłuższą metę… mój D. przyjeżdża na weekendy i jest inaczej i niech nikt mi nie mówi,że tam się nie wiadomo ile zarabia,bo już dobre czasy za granicą się skończyły niestety a zresztą co z tego,że się zarobi jak jest się ciągle po za domem? co innego jak facet nie ma rodziny albo ma tylko dziewczynę/narzeczoną… jak jest ciężko to jest takiemu facetowi bardzo ciężko się rozstać nawet na te parę dni…

Roxi przetlumacz to moim tesciom i babce mojego A bo ona to jest szczegolnie zadowolona ze chlopaki to zagranica siedza. I zadne moje slowa ktore mowie ze no i co z tego ze moze i maja te pieniadze to tak naprawde nie maja rodziny? Max 4 razy w roku przyjechac do polski to maz i ojciec? Bo dla mnie to gosc w domu ktory przyjezdza na wczasy i burzy cala harmonie jaka sie budowalo wtedy kiedy trzeba bylo sie przyzwyczaic ze dziecko trzeba wychowac samemu i ze trzeba sobie radzic samej bo maz na odleglosc nie pomoze w codziennym prosperowaniu(!)
Nie dociera, kompletnie zadne slowa nie docieraja tylko slysze jacy to oni wszyscy dumni sa bo chlopaki siedza za granica… Mi juz brak slow (serio) zbraklo mi argumentow, a jak babka przychodzi i o tym znowu zaczyna to jej mowie ze moj A nigdzie nie pojedzie bo ja nie po to wychodzilam za maz zeby byc sama i sama wychowywac dziecko! Ale i tak nic nie daja moje slowa. Zapatrzeni bo za granica i zarabiaja - a niech sobie robia co chca ja chce miec normalne malzenstwo meza i dziecko - rodzine w domu a nie w myslach i na papierku…
Co innego jest kiedy Twoj maz przyjezdza na weekendy wiesz ze przyjedzie ze bedzie ze ma taka prace i musi a nie ciagle sie zastanawiasz -przyjedzie na swieta czy nie? Wyjedzie na swieta czy bedzie w domu… Porazka dla mnie nie ma tlumaczenia

Jestem tego samego zdania co Ty… Wiadomo pieniądze są potrzebne,nie powiem,że nie. Mój D. też miał tu dobrą pracę,nie był pracownikiem fizycznym ale jednak mało ! jeszcze mając kredyt i to niemały +dziecko pieniądze są potrzebne… I pojechał ze względu na nas ale pracuje niedaleko od granicy,bo i ja mieszkam blisko Niemiec więc chwila moment jest w domu co weekend… ale to i tak nie to samo jakby miał tu byc na co dzień… I nie pomoze tak jak byłby na co dzień,bo wróci zmęczony,bo chce załatwić sprawy,odpocząć i mi głupio jest powiedzieć “masz tu dziecko ja idę do koleżanki na kawę”. Bo owszem bawi się z nim,pomoże mi go kąpać,przebrać itp. ale nie tak jak był na miejscu…

Mi szkoda takich rodzin… I ja się nie dziwię,ze sie bardzo często takie rodziny rozpadają :frowning:

Roxi ale to jest zrozumiale ja nawet nie pomyslalabym o tym zeby odpoczac sobie kiedy maz jest w domu :slight_smile: raczej biegalabym kolo niego co weekend zeby spedzic z nim jak najwiecej czasu. Ale tak jak mowilam to calkiem inna sytuacja niz kiedy mialby przyjechac powiedzmy co 3 miesiace na tydzien.
Niestety takie wyjazdy i zycie ja tu ty tam ja sobie ty sobie czesto podziela nie jedna najlepsza i najbardziej kochajaca sie pare. Mi tez szkoda jest takich rodzin ale nie da sie nijak na to wplynac bo mozemy wplynac tylko na nasze zycie.

Wpływa i to bardzo, moi rodzice jeździli za granicę najpierw tato pracował kilka miesięcy przyjeżdżał na weekend czasami na dzień gdy skończyła się praca za granicą pracował tutaj ale dom wymagał remontu mama nie pracowała a ja mam jeszcze brata. Mama zaczęła jeździć do Niemiec jak miałam 13laT wiem że było jej ciezko zostawić dzieci widziałam ile ją kosztowały pożegnania widziałam bezradność. Ja sprzatalam gotowałam i pilnowałam żeby brat zjadł odrobił lekcje i poszedł do szkoły, niby nic ale było mi ciężko. Nie chciała bym takiego życia dla siebie i swoich dzieci jest nam ciężko bo kredyt nas zabija ,cały czas wypadają nieoczekiwane wydatki ale jesteśmy razem każdego dnia dzielimy się troskami i radością a nasze dziecko ma nas obydwoje.

Agata i wlasnie to ostatnie zdanie ktore napisalas jest najwieksza ostoja malzenstwa JESTESMY RAZEM(!) NASZE DZIECKO MA NAS OBOJE(!) to jest najwazniejsze w rodzinie. Bo choc czesto robimy tak jak dyktuje nam rozum bo tak musimy bo do tego sklania nas sytuacja to niestety tym krzywdzimy inne bliskie osoby nawet tego nie chcac.

niunia989 w dużym stopniu krzywdzimy siebie i często rujnujemy sobie życie nieświadomie.
Później bardzo ciężko jest cokolwiek naprawić i scalić rodzinę.

Syba owszem. Siebie i najblizsza rodzine. Mimo tego ze w jakims stopniu chcemy ja ocalic tak? Wyjezdzajac zarabiajac na zycie na rodzine na dom na samochod na kredyt czy raty… Ale w tym czasie rozpada sie to co jest najwazniejsze…