Witam są takie dzieci które nie rozstają się ze swoja ulubioną zabawką , ze swoją pielusią czy smoczkiem z którym chodzą 24 godziny na dobę … Moja córcia wręcz ubóstwia zasypianie z pieluchą , Kiedy śpi musi ja mieć i już …Czy wasze dziecko też ja jakąś ulubioną rzecz ? Czy uważacie ,że dziecko które nie rozstaje się z pielucha , kocykiem bądź maskotka jest czymś złym czy wręcz przeciwnie ?
Moja starsza córka ma takiego misia przytulankę. Ma juź 9 lat, miś wiele razy był zszywany, ale chce oddać go bratu. Gdy była mała to była jedyna zabawka, której nie chciała dać innemu dziecku nawet na chwilę. I dla mnie to nic złego. Taka zabawka zawsze wprawia dziecko w dobry nastrój, jest takim jakby “przyjacielem”. Wydaje mi się, że pomaga także budować dziecku trwałe relacje z rówieśnikami w przyszłości.
U mnie Jaś ma przytulanke z bijącym serduszkiem i jest to przytulanka bez której nie zaśnie ale nie chodzi z nią cały dzień , bo jest jeszcze na to za malutki ale faktycznie ta zabawka jest jego ulubiona
Mimo, iż mój syn ma 5lat, nie może się rozstać z taką podusią, z której wystaje wielka łatka (tak naprawdę, jest to metka…). na tyle się do niej przywiązał, że jak jedzie np.spać do babci to musimy ją wpychać do torby i ze sobą zabierać. Nieraz to już mi nawet wstyd, że on wszędzie z tą poduchą. Nie przywiązał się tak do rzadnej zabawki, tylko ta podusia…Mam nadzieje, że kiedyś mu to minie, bo dziwnie będzie jak na studia z tą poduchą pójdzie:-):-) a tak na poważnie, myślę, że większość dzieci przywiązuje się do takich rzeczy, być może czują się bezpiecznie, mając przy sobie coś co kojarzy im się dobrze.
Moje dziecko na szczęście nie należy do dzieci, które muszą z czymś chodzić czy spać. Według mnie jest to świetna sprawa, ponieważ nie muszę martwić się, czy mam ten przedmiot ze sobą, kiedy wychodzimy z domu i czy brak jego, nie odbije się na humorze małej.
Córka mojego brata spała z pieluszką tetrową, nie tylko spała, a zawsze nosiła ją przy sobie. Kiedy przez chwilę nie miała jej ze sobą, był płacz, a wręcz histeria. Musieli zawsze pamiętać, by wziąć dla niej pieluszkę, bo inaczej płakała i nie chciała spać.
mraczek moja pierwsza corka tez miała ta maskotke z bijącym serduszkiem , jej jakos nie pomagala zasypiać ani się uspokoić ale później daliśmy ja bratowej i na jej synka bardzo pozytywnie dzialala ta maskotka od razu usypial jak wlaczyli serduszko.
Masz racje Małgorzato czasami jest to naprawdę problem ,Pamietam jak moja starsza corka bedac w wieku roczku zawsze jak gdzies jjechalismy brala myszke miki ze sobą , do 1, 5 roku było to mile i nie było jakos szczególnie upierdliwe ale później zwrocilismy na to uwagę zajelismy ja czyms innym i nie musiala nic brac … ale sa tez nawet 5 latki które idąc nawet do lekarza przychodzą z maskotka a nawet widziałam kiedyś z pielucha … no fakt może akurat te dzieci były chore bo często widze dzieci z czym u neurologa , zazwyczaj taka “rzecz” do której dziecko czuje sentyment pozwala uspokoić chore dziecko np. na autyzm czy adhd.
No ale ja nie wyobrażam sobie dzisz chodzenia z dwojka dzieci z maskotkami po markecie na szczęście nie mam tego problemu
Mój synek ma swoje etapy z czym chce zasypiać, na początku miał ulubioną zabawkę - pluszową pandę, później długo nici, a jakiś czas temu zażądał resorków, musiał ich mieć co najmniej 5, następnie były książeczki, a obecnie przerzucił się na maskotki. Zdziwiło mnie to bardzo bo przez ponad dwa lata wcale nie wykazywał zainteresowania pluszakami. Teraz zasypuje się maskotkami po same uszy. jak zaśnie oczywiście całą zgraję muszę wyciągnąć:)
mamuska moja 4 letnia corka lubi sobie powkladac zabawek i rano tez jest stos ale najważniejsze ze nie robi tego codziennie i ze jest to bardziej dla niej zabawa a nie przyzwyczajeniem
Dziewczyny ja ze swojego dzieciństwa pamiętam jak układałam w swoim łóżku wszystkie misie. Żadnego nie mogłam zapomnieć, bo będzie smutny… Tylko, że ja miałam zdecydowanie mniej zabawek niż dzisiejsze dzieci. Nie zmienia to faktu, że spałam na skraju łóżka
Ja jestem zdania, że to nic złego jak bobas ma swoją ulubioną zabawkę z którą zasypia. Za moich czasów nie było tyle zabawek jak dzisiaj więc ja zawsze miałam swoją ulubioną pieluchę, którą zawsze zabierałam do łóżeczka. Przyszedł czas, że z tego wyrosłam i oprócz opowieści moich rodziców sladu po tym nie ma. Jeśli maluchowi pomaga to w zasnięciu to czemu nie.
U nas Kubuś ma swoją ulubioną maskotkę do spania. Od urodzenia śpi z jakimiś pluszakiem. Co jakiś czas sam sobie zmienia pluszaka. Ma dużo maskotek. Bardzo je lubi. Ale teraz większość już ma pochowanych. Zostawil sobie kilka z którymi się bawi. Ja uważam że jest to dobre. Wszystkie swoje maskotki od małego szanuje. Przed snem układa na półce i wybiera z którą spi. Dzieki maskotce chyba czuję się bezpieczniej a ja nie widzę w tym nic złego.
U nas Igor nie rozstaje się ze swoim kocykiem. Ma go od urodzenia . Miał go w szpitalu i teraz nie zaśnie bez niego . Nawet spacer się bez niego nie odbędzie.
Mnie osobiście podobało się ze dziecko ma swoje coś swoje ulubione ale moje nie ma nic takiego no oprócz moich włosów przy zasypianiu heh
U mnie córcia ma swój ulubiony kocyk a dokładniej metkę z kocyka , którą tarmosi przy zasypianiu .
Poduszeczka ,przytulanka-krówka i smoczek to są trzy rzeczy,które córeczka polubiła najbardziej przez te 5 miesięcy.Zazwyczaj są jej one potrzebne do zasypiania.
Na pierwszy miejscu stawiam -poduszkę,bo bardzo lubi ją wąchać(gdy chce spać) a czasem nawet ją sobie gryzie(gdy się bawi).
Witam, u mnie dzieci także tak miały. Z biegiem czasu same ‘‘odstawiły’’ tą zabawkę. myślę że to u dzieci jest raczej normalne…
Moja corka nie ma takiej rzeczy. Za to ja, jak bylam mala, mialam kawalek materiału ze spodnicy mojej mamy, z którym sie nie rozstawalam podobno ani na chwile, raz bawiac sie w piaskownicy gdzies sie zapodziala i nie moglam zasnac, to rodzice po omacku w ciemnosciach przeszukiwali piasek poki nie znalezli zguby i z taka brudna szmata dopiero usnelam;) Do dziś wszyscy sie z tego śmieją
Mój synek nie ma takiej magicznej “rzeczy”
Za to mój brat miał koc i to takie 80x80 musiał do spania mieć ten koc i nic innego nie pomagało. A najważniejsze było to żeby ten koc był “przechodzony” w sensie nie mógł być czysty i pachnieć proszkiem do prania. Musiał być chociaż troszeczkę brudny bo inaczej nie zasnął.
Myślę, że to nie jest coś złego, skoro daje poczucie bezpieczeństwa. Choć problem się robi, gdy ta rzecz zginie. Przy starszej kupiliśmy 3 takie same maskotki z myślą zeby były awaryjnie, ale wogole nie podbily jej serca. Młodsza zasypia wtulona w pieluszke tetrowa, obojętne jaką, no i często z moja ręka. Ja mam swoją ukochaną poduszkę jasiek 30x30, jedyna, na której śpię, a jest ze mną od wielu lat, jeździ ze mną nawet na wakacje. Co prawda jakieś 5 lat temu musiałam kupić nową, ale musiała mieć ten sam wymiar i podobna grubość tak więc rozumiem dzieciaczki :):)
Mój synek nie ma jeszcze takiej rzeczy ale jest jeszcze za mały na to, zobaczymy co będzie w późniejszym czasie Natomiast mam pięcio letniego brata ktory nie potrafi pożegnać sie z Pielucha. Niestety problem jest w tym se to ciagle ta Sama pilucha towarzyszy mu podczas snu od kilku lat . Wyglada jak po wojnie,zostały z nij tylko sznurki … a jaka wielka obraza jest kiedy sie ja wypierze i ma inny zapach … stało sie to dość uporczywe bo jest strach zeby sobie w nocy nic nią nie zrobił … dlatego po zaśnięciu trzeba ja zabierać …