Depresja czy baby blues

Każda z nas chciałaby być perfekcyjną mamą, żoną i kochanką jak napisała Justyna. Tak niestety się nie da… Są szczęściary, które 2 tygodnie po porodzie są płaskie jak deski, bez cienia rozstępu, ale jest ich mega mało… Instagram, media , czy inne portale kreują perfekcyjny i idealny wygląd, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a my kobiety pod naporem hormonów w to wierzymy i wręcz wyrzucamy sobie, że ja mam obwisły brzuch, nie mam pokarmu, rozstępy i nie zdążyłam na czas z obiadem, a do tego nie zjadłam śniadania, bo dziecko płakało, bolał mnie okropnie brzuch i się nie wyspałam, więc usnęłam na pół godzinki z dzieckiem… Szkoda, ze to wszystko jest naturalne, a my dopiero po długim czasie zaczynamy rozumieć, że nie będzie tak pięknie jak sobie wyobrażamy, a sex też nie przyjdzie po tygodniu, bo mąż chce, ani nie będzie być może tak cudowny jak kiedyś…
Justyna miałaś obraz perfekcjonizmu wyniesiony z domu i trudno sie dziwić, że chciałaś sprostać wymaganiom męża i nie zawieść obrazu idealnej mamy i żony w oczach rodziny. Dobrze, że teraz odpuściłaś i po pracy nie gotujesz 2 daniowego obiadu, tylko jednodaniowy i nie narzucasz na siebie wszystkich obowiązków.

Eresz wiele łączy nas w poporodowej historii. Czytam i tak wiele dotyczy mnie. Też czułam, że zawodzę, też próbowałam robić wszystko, a nie szło, zakażenie, problemy z raną…
Długi stan przygnębienia przeinacza się w depresję, a z tą bez pomocy bliskich ciężko samemu wyjść, a jednak udało się! Jesteś silną kobietą, która ma w sobie miłości po uszy!

Wiecie co warto o tym pisać, bo być może tak wiele kobiet jak ja myśli, ze są dziwne, że nie dają rady, chce im się płakać i nawet nie zdają sobie sprawy po pierwsze jak wielu kobiet to dotyczy, a po drugie do jak poważnego stanu może doprowadzić długotrwała depresja… Nie narzucajmy na siebie tych wszystkich obowiązków jakie miałyśmy na barkach przed ciążą.

Ja długoooo walczyłam z przekonaniem, że jestem złą matką, która nie urodziła dziecka naturalnie, która nie karmiła, która nie dała mu tyle miłości ile teraz chciałabym mu dać. Codziennie po przeczytaniu durnych artykułów o wydobycinach ryczałam jak bóbr… Teraz z większością przykrych oskarżeń wobec siebie sobie poradziłam. Wiem, że moje cc uratowało nam życie, wiem karmić chciałam, a położna laktacyjna zwyczajnie mnie zlała, a po 9 dniach na butli wrócić do piersi to wyczyn, ale o wyrodnej matce nadal myślę i tego nie wyzbędę sie chyba nigdy. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie chciałam się zajmować dzieckiem. Cóż… Może przy drugiej ciąży to potoczy się inaczej…

Zamarancza czasem też to presja bo mąż przecież aby było ok trzeba wrócić do stanu sprzed A niekoniecznie tak jest mąż jak kocha to pomoże zrozumie że nie ubieramy się elegancko A po prostu wygodnie.

No być może i nie każdy mąż wspiera masz rację, ale ja akurat miałam męża, który bardzo mi pomagał. Wracał z pracy, a ja odpoczywałam, bo brzuch bolał mnie okropnie. Rozumiał, że czuję się, źle tym bardziej, że wyniki miałam złe.
To przykre, że są mężczyźni, którzy nie wspierają swoich żon po porodzie mimo, że wiedzą jak trudne i bolesne jest to doświadczenie :frowning:

No ja niestety nasluchalam sue w życiu od facetów jak to kobieta po porodzie okropnie wygląda że seksu nie ma ze z obowiązkami lipa itd o jakoś tak mi to się wrylo w pamięć że obiecalam sobie że taka nie będę że nie zrobię tego swojemu mężowi że będzie ze mnie dumny ze ma atrakcyjna żonę że nic się nie zmieni…
Nie muszę tłumaczyć chyba nikomu tutaj że zmienia się wszystko niezależnie od tego co mówimy. Ale narzuciksm sobie ogromne tempo czułam też presję otoczenia jeśli chodzi o karmienie piersią a wręcz ocenianie mnie ze jestem zbyt leniwa żeby karmić że jak się chce to można itp (mam wręcz traume w temacie i drugiego chyba nie chce karmić wcale). A do tego smutek i bezradność a wszyscy wymagają że masz się cieszyć i być szczęśliwa przecież masz zdrowe donoszone dziecko. Boli? Oj tam nie uzalaj się, jaka ty delikatna, teraz nie ty jesteś najważniejsze tylko dziecko (podejście mojej mamy). A ciebie boli łzy lejasz ale przecież nie na prawą więc myślisz sobie słaba jestem i co ze mnie za matka skoro myślę o swoim bólu.
U mnie oczywiście hormony też zrobiły swoje o mimo iż sie zarzekalsm że tak nie będzie dziecko stało się najważniejsze a dodatkowe obowiązki sprawiły że już nie miałam ochoty na bliskość z mężem. Niebawem doszło duże rozczarowanue spowodowane małym zaangażowaniem męża w życie rodzinne więc było jeszcze gorzej. Wszystko to razem doprowadziło do baby blusa a następnie kryzysu małżeńskiego.

Niektórzy mężczyźni dużo potrafię zrozumieć ale nie ukrywajny że każdy chce mieć atrakcyjna żonę zwłaszcza jeśli taka miał przed ciąża. Mówię słuchałam nue raz co mężowie są w stanie powiedzieć w towarzystwie bez swoich żon o nich po porodzie.

Zamarancza ja się bałam trochę jak wyglądam ale mąż mówił że jestem piękna całował moje rozstępy które się pojawiły po zastrzykach bałam się że już nie będę atrakcyjna dla niego ale pokazał że jestem dbał o nas on gotował ja odpoczywalam zresztą byłam przybita do łóżka przez ponad miesiąc z racji zakrzepicy miałam za bardzo nie nadwyrezac się w sensie nogi która w 80 proc była zajęta zakrzepami dzielnie dawał mi zastrzyki w brzuch zajmował się dzieckiem podawal mi dziecko do karmienia i układał do snu itd Więc miałam wsparcie.

Zamarańcza - dokładnie tak, ten perfekcjonizm kreowanych w mediach, a nawet na zdjęciach mam z dziećmi - pięknych, uczesanych i wymalowanych, kurcze, ja zawsze byłam wymalowana, uczesana, elegancko ubrana, a teraz , jak uda mi się podmalować oko, to jest sukces, bo początkowo to nawet nie byłam w stanie zjeść śniadania przed 12, jak Malutka płakała - jej potrzeby były i są najważniejsze. Ale w momencie, kiedy zaczęło mi się robić słabo z głodu, zrozumiałam, że inaczej musze ułożyć sobie plan dnia i po prostu wstawałam zanim mąż zaczynał się przygotowywać do pracy i w tym czasie robiłam i jadłam śniadanie. A mąż doglądał córeczki:)

Dziękuję za tak miłe słowa:) Musiałam być silna dla siebie i dla mojej córeczki oraz dla mojego męża, bo nie pozwoliłabym, aby czuł się, jako nasz opiekun. Kiedy może mi pomóc, oczywiście korzystam z pomocy, ale nie lubię wykorzystywać. Ja właśnie mam taki charakter, że jak się nastawię na cel, to emocje grają drugorzędną rolę i jestem w stanie góry przenosić, aczkolwiek hormony buzowały mi tak, że szok. W taki sposób wywalczyłam laktację oraz walkę o swoje zdrowie psychiczne po porodzie:)
Ja obiecałam sobie, że dam mojemu Skarbusiowi wszystko co najlepsze(bo tak walczyłam o dotrzymanie ciąży) i tak chciałam jej to zapewnić, że każde niepowodzenie, to był prawdziwy dramat emocjonalny. A teraz podchodzę mniej emocjonalnie do tego, owszem chcę w dalszym ciągu zapewnić mojej córeczce wszystko co tylko mogę - ale najważniejsze, aby czuła się kochana i bezpieczna:)to dla mnie priorytet;)
Szkoda, że trafiłaś na takiego konowała w sprawach laktacji. Ja akurat zaparłam się, jak koza i udało się. Mój mąż powiedział mi, “kto jak nie ty” i dostałam takiego kopa motywacyjnego, że za kilka dni już miałam nawał, ale początki były naprawdę dramatyczne - bardzo płakałam, że nie mogę wykarmić swojej córeczki:(.
Wszystko siedzi w naszych głowach:) A to, że nie udało Ci się karmić piersią to nie oznacza, że jesteś złą matką - choć ja też tak myślałam, ale to największa głupota. Ale z biegiem czasu widzę to.
Najważniejsze, że Ty i dzidziuś byliście bezpieczni - forma porodu też nie powinna określać, czy jest się dobrą matką, czy nie. Ja też kiedyś słyszałam taką mądrość, że jak nie rodzi się siłami natury, to nie poród i jak tak można się nie postarać - zwątpiłam!

Justynka - faceci nieraz mają paskudne podejście. Bo jak kobieta nie jest już wymalowana i odwalona, jak szczur na otwarcie kanału, przez całą dobę, to nie jest kobieca. Jeśli nasłuchałaś się takich komentarzy, to nie dziwota, że chciałaś zrobić na przekór, skoro wypowiadali się o swoich żonach/partnerkach w tak krytyczny i okrutny sposób. A później stres i poczucie, że jest się mało kobieca, elegancka, itd. Kurcze, pewne rzeczy facetom trudno zrozumieć. Ja akceptuje swojego partnera, jak jego wygląd się zmienia, to samo działa w drugą stronę - także nie mogę powiedzieć nic złego, bo mój mąż nigdy nie powiedział, że brzuch mi wisi - tylko nieraz podchodził i pytał “jak to się stało, że w tym brzuszku schował się taki mały kolos:)”

Każde małżeństwo jak i związek sa inne, tak jak i nasze macierzyństwo. Ja po porodzie nie miałam żadnych problemów emocjonalnych. Bylam bardzo szczesliwa maleństwo było grzeczne jadło i spało. Mąż przez piewsze 2 tygodnie był w domu więc miałam posprzątane ugotowane i było poprostu dobrze. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak zaczął sie mój własny koszmar. Po mniej więcej 2 tygodniach przyszedł wieczór kiedy to moje słodkie maleństwo zaczęło bardzo płakać i nie chciało się wogolel uspokoić. Do 7 rano byl cały czas na rękach spał też na rękach po dosłownie 5 minut. Byłam załamana bezradna zmeczona i nie wiedziałam co się dzieje. Rano zadzwoniłam do bratowej która powiedziala ze pewnie coś zjadłam i po przeanalizowaniu wszystkiego co jadłam wyszło ze to od kawałka sera. Masakra taki dramat przez ser. Os tego dnia nie jadłam nic z laktoza. Niestety takie wieczory i noce zaczęły się stawać codziennością. Mąż musiał wrócić do pracy, a ja przestałam panować nad czym kolwiek. Przez kolejne 3 miesiące próbując wszelkich metod dopiero wszystko minęło jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Tylko ja wiem ile łez wylalam przez te miesiące.

Karolina- właśnie ta bezradność to chyba najgorsze co może być. No wlasnie ja z nia miałam juz kontakt z szpitalu… a w domu było troche lepiej. Też zrezygnowalam z żółtego sera i produktow z laktozą bo Mala dostala wysypki i miała problemy z jelitami. A tak zalecane jest jeść wszystko na co ma sie ochote, że dieta matki karmiacej jest niepotrzebna. Ściema straszna. Dzieci mają wrażliwe żołądki i nie można w mleczku mamy podawać rzeczy, które moga u dzidzi powodowac rewolucje żołądkowo jelitowe. I doszły nam w piewszym miesiacu kolki, choć bardzo zaczęłam uważać co jem i się zaczęlo po całości. A za dwa miesiące zaczęły wychodzić zęby, także zero odpoczynku:)

Eresz w szpitalu pokarm dostałam dopiero w czwartej dobie po cięciu cesarskim. Wtedy też położna laktacyjna przyszła i pokazywała w jaki sposób mam karmić, Jakie pozycje do karmienia są idealne dla mojego kręgosłupa i mojej wygody… niestety małe na każde przystawienie do piersi reagował histerycznym płaczem, zabierał głowę I absolutnie nie chciał jeść z piersi. Próbowałam przykładam na drugi dzień znowu prosiłam laktacyjną położną o pomoc… wtedy też tej pani przyszło olśnienie i powiedziała, że absolutnie on nie będzie jadł z piersi, bo przyzwyczaił się już do butelki i mam kupić sobie laktator, odciągać mleko i podawać w butelce… jako niedoświadczona mama wysłałam męża do sklepu, kupiłam polecony przez nią laktator ręczny Medela nie zaczęłam odciąganie. Mleka było po 5 mililitrów raz na 3 godziny więc dolewam mamie do zwykłego mleka i w ten sposób podawałam dziecku. po siedmiu dniach wróciliśmy do domu. Po raz kolejny próbowałam dziecko przystawiać do piersi, ale nie chciał Krzyczał i płakał… 2 dni później na patronażu zjawiła się moja położna środowiskowa… próbowaliśmy wspólnie przystawiać, próbowała w jakiś sposób ratować sytuację, ale wtedy padły słowa: " to jest do zrobienia ale Musiałabym tu przychodzić co 3 godziny i siłą zmuszać go do jedzenia z piersi będzie to trauma i dla ciebie i dla dziecka chcesz tego? Dla mnie to jest Gra nie warta świeczki, bo po dziewięciu dniach bardzo trudno jest dziecko przyzwyczaić do jedzenia z piersi…" wtedy właśnie się poddałam. Chwilami jeszcze odciągam pokarm Podawałam mu w butelce to co ściągnęłam i tyle…

Karolina dopóki ktoś nam pomaga i mamy wsparcie Czujemy się bezpiecznie, bo wiemy, że ktoś nam pomoże i w chwilach słabości zajmie się dzieckiem… w momencie kiedy zostałaś sama, a dziecko płakało zaczynałaś się denerwować, Co dodatkowo nakręcało nastrój dziecka. Z każdym kolejnym dniem Obawiałaś się że noce będą wyglądały podobnie i tak właśnie się działo… to jest właśnie błędne koło… czy teraz Wiecie Z jakiego powodu mały Tak płakał może miał kolki…
Pamiętam, że miałam ten komfort, że mój mąż pracował tylko maksymalnie do 15:00… mój syn regularnie i codziennie w godzinach od 17:00 do 23:00 płakał bardzo mocno, bo miał kolki, A kolki występują właśnie w stałych porach dnia… i tak naprawdę on miał dużo więcej cierpliwości i siły żeby go uspokoić, żeby go pomasować i żeby być przy nim… Dla mnie jego płacz był tak trudnym przeżyciem…to była taka niemoc, w której ja nie mogłam mu pomóc nawet nie wiedziałam co mam zrobić, A on instynktownie bardzo dobrze sobie z tym radził i próbował na różne sposoby, aż w końcu wynaleźli śmy taki sposób który naprawdę go uspokaja…
mam wrażenie, że tak jak miłość przyszła później i tak samo instynkt przyszedł po czasie…

Justyna Zdaję sobie sprawę z tego, że niejeden mężczyzna krytykuje swoją kobietę po porodzie za jej wygląd, za to że sobie nie radzi… Ale powiem ci, że dla mnie taki mężczyzna jest po prostu poniżej krytyki Bo jak można krytykować osobę, która wydała na świat nowe życie, która cierpiała, która stara się z całych sił wrócić do normalności… Wydaje mi się że tylko mężczyzna który naprawdę mocno kocha swoją żonę będzie dla niej wsparciem… nie wyobrażam sobie że prawdziwa miłość doprowadzi do tego, żee patrzymy tylko na własny tyłek…

Zamarańcza- u mnie pokarm pojawił sie w 2 dobie, ale maluteńko, bo kilka kropelek, wiec dokarmiałam butelką, żeby coreczka nie byla głodna. Ale walczyłam, nie poddawalam się, przystawiałam Małą- byla u mnie specjalista od laktacji i pokazała jak karmić, itd. a kiedy miałam baby blues, poporosilam, aby przyszła, bo byłam zrezygnowana, że dzidzi nie wykarmie;( nacisnęła mi sutek, tak, że mleczko ładnie kropleka po kropelce zaczęło lecieć i powiedziala, że dzidziuś wlaśnie tak chwyta pierś i ssie i że nie mam czego sie martwić, bo dzidziuś dużo nie potrzebuje poczatkowo, ale moja Mała potrzebowała często i to bardzo dużo, bo była duża. Także w domu całkowicie zrezygnowalismy z dokarmiania mieszanką i walczyłam o karmienie piersią i udało się, ale było bardzo ciężko. Dzieci do smoczka bardzo szybko się przyzwyczajają bo łatwiej ssac niż z piersi. Przy piersi muszą się nastarać.
A jedna z przyczyn kolek to właśnie stres i zdenerwowanie rodziców. Z kolkami też walczylismy i to bardzo,m bo Mała jadła dużo i często, także było wesoło, ale udalo sie pomóc mojemu aniołkowi;)

Zbieramy niestety pokłosie obrazu kobiety w mediach. Faceci myśla też tymi kategoriami. A już o tym, że niektorym sie marzy kochac z żoną po powrocie ze szpitala i nie ma przebacz - argumenty nie trafiają, to naprawdę poniżej jakiejkolwiek krytyki. Nie powiem, bo brakowało mi bliskości męża, ale fizycznie sie nie dało, bo byłam opuchnieta w środku po cięciu i lipa… ale mój mąż to kochany człowiek i rozumiał, że jak sie nie da to nie da :wink: że to nie moja fanaberia.

Duza cześć mężczyzn to niestety mega egoizci poza tym oni zwyczajnie nie bardzo często wiedzą co oznacza noworodek w domu bo właśnie maja ten wykreowany obraz oraz niestety ciężko im się pogodzić że teraz przed ich potrzebami są potrzeby dziecka.

A wracając do mnie i mojego baby blusa i jego powodów to jak niektóre z was wiedzą msn obsesję dotyczącą wagi i figury a po ciąży dostałem wręcz świra ns zasadzie udowodnie mężowi i całemu światu. Udowodniła ale wysokim kosztem… Choć z perspektywy czasu ten świr akurat wyszedł mu ba dobre bo zaczęłam regularnie ćwiczyć i robię to fo dziś i żywic się inaczej ale dziś też nie jest to tsk że nie jest to jakimś kosztem

Justyna, jak Wam się teraz układa?
Żałuję, ze nie wiedziałam kilka miesięcy temu co tyle, spałabym w dzień. Z perspektywy czasu widzę jakie to jest ważne dlatego radzę wszystkim: śpijcie kiedy tylko możecie.

Justynko- niestety takie podejscie ma jeszcze sporo facetow w tych czasach, a tacy, którzy maja świadomość ojcostwa i tego, że potrzeby dziecka są najwazniejsze, wciąż jest jeszcze zbyt mało. Kurczę, przecież dziecko samo sie nie przebierze, nie nakarmi i nie przytuli…
Ja dla mojej córeczki poświęciłam wiele i nie żałuję ani jednej rzeczy. A mąż szanuje moje decyzje i docenia, bo wie, jak bardzo kochałam swoje zainteresowania i pasje i ile one dla mnie znaczyły. A jednym gestem odsunęłam wszystko, bo nasz mały cud sie pojawił i to ona jest najważniejsza. Zainteresowania powoli zaczynają wracać i pozostale aspekty życia, także nic w przyrodzie nie ginie;)
A to czy mam uczesane włosy i zrobiony makijaż- ahhh szczerze koło ogona mi to lata:) mąż sie smieje, że mam nowoczesna fryzurę i stwierza, że mam piękną skórę, ktorej nie musze chować pod makijażem;) mam mały skarb w domu i kochanego męża- tego nie kupilabym za żadne pieniadze świata;)
Ja też jestem maniakiem wręcz siłowni i cóż, mam delikatna oponke na brzuchu i wcale mi nie przeszkadza.

Popieram Mama_Gratki. Sen to lekarstwo na wszystko, nie tylko na chorobę i ból fizyczny, ale także na ten psychiczny, a człowiek niewyspany traci na “wartości” i chodzi mi tutaj o wydajność, bo nie mamy siły na perfekcyjne wykonanie naszych obowiązków, a to, ze próbujemy być idealne wpływa na nasz nastrój, doprowadza do frustracji, która finalnie powoduje Baby Bluesa, Podłamki, a nawet deprechy…

Justynka wielokrotnie pisałaś, że Twój wygląd jest dla Ciebie bardzo ważny i tak naprawdę nie widzę nic złego w tym, że kobieta pragnie być atrakcyjną, ale czas po porodzie nie powinien być tą chwilą, w której katujemy się ćwiczeniami i dietami, aby wrócić do formy. Nasze ciało przeszło multum zmian i musi dojść do siebie po ciąży. Tutaj chęć pokazania mężowi, rodzinie otoczeniu jaka to jestem perfekcyjna nie zadziała pozytywnie i sama wspomniałaś, że ten Baby Blues się pojawił…

Eresz to musiałaś mieć mega motywacje. Ja nie chciałam walczyć, nie chciałam zmuszać siebie i dziecka do karmienia i w gruncie rzeczy jak już położna finalnie powiedziała, ze to będzie trudne i to bardzo to poczułam ulgę, że nie będę miała kolejnego problemu na głowie, zrobię mieszankę i finał. Teraz żałuję, że nie walczyłam, ale czasu nie cofnę… :frowning:

Zamarancza- zgadzam sie z Twoja opinią i Mamy Gratki- jak sie nie wysypiałam to łatwiej było mnie wyprowadzić z równowagi, do tego byłam ospała, więc wszytko dwa razy wolniej robiłam i czasem nawet siły na zabwę z córeczką nie miałam, a mimo to się bawiłam, aby nie zawieść mojej córeczki. Sen to podstawa, a dom… nie upadnie świat, jak obiad będzie ugotowany na dwa dni albo wytarte kurze i umyte podłogi będą raz na tydzień;)

Masz racje, im wieksze parcie na jakis cel, który jest nieosiągalny, tym gorzej dla naszej psychiki i tak już rozszalałej przez te nieszczesne hormony.

Ojj motywacje miałam i zaparlam się, że dam rade dla mojej córeczki;) U nas nawet nie było zmuszania jakiegos wielkiego, była bardziej niezadowolona, bo złapała pierś, pociagnęla kilka razy i puszczała(bo nie smoczek butelkowy), oczywiście było mi smutno, bo sie starałam, ale starałam sie dalej i konsekwentnie powtarzałam czynność do oporu. Z lęku czy je, najada się i czy dobrze rośnie, kupiłam wage niemowlęcą i to ona dała mi spokój ducha, jak zobaczyłam jak Mała rośnie jak na drożdżach. Bo mi sie cały czas wydawało, że je za mało, a jak tu policzyć ile je, skoro nie chciałam butelką karmić i błędne koło sie zamykało. Do tego jak Mała poplakiwała,że woli butelke, to mąż czasem sie denerował i chciał jej dać butelke z mlekiem m., żeby sie najadła i wtedy siły mnie opuszczały… z jednej strony rozumiem, bo on chciał zapewnić dziecku podstawową potrzebę, z drugiej nie do końca rozumiejąc pojecie laktacji. Bo mamy znajomych, którzy dawali dzieciom m.m na noc, aby dłużej były najedzone i dłużej spały i myślał, że tak to działa. A nasza córeczka, mały glodomorek, jadała co godzine, dwie, więc myślelismy, że nie dojada, a poprostu ona tyle potrzebowała bo rosła intensywnie.
Nie masz sobie co zarzucać. Mi sie udało, bo jestem strasznie upartym czlowiekiem i jak sie zapre to koniec- jak koza uparciuch;) Spróbuj przy drugim dzidziusiu, ale też z głową. Po prostu przystawiaj dzidzie do piersi ile wlezie, a piersi zaczają, że trzeba sie ruszyc do pracy;) teraz wiem, że drugie dzidzi będzie leżało przy mnie w łóżku w szpitalu i bedzie jadło cały czas nawet jakby było po kropelce, bo wlasnie to, że cał czas pierś jest stymulowana, powoduje, że mleczko leci bardziej. Tak robiła tez znajoma i laktacja po cesarce ruszyla jej tak, że nawał miala juz w szpitalu w 3 dobie.

No ja lubię dbać o siebie umslowac się itd i nie jest mi to obojętne ale to jest to co napisała Zamarancz chyba trochę za szybko i za duże tempo sobie narzucilam. W czwartej dobie po cc czyli pierwszej w domu ja normalnie ubrana i umalowana bo teściowe przyjeżdżali ale to mój perfekcjonizm on mnie czasem zabija i nie umiem się go wyzbyć.
Mama gratki teraz? Hm chyba jest lepiej tzn przynajmniej widzimy problem ale my mamy problem z rozmową i jeszcze dużo pracy przed nami żeby odbudować sferę emocjonalna związku. A planujemy też drugie dziecko więc nie wiem jak to się potoczy. Niestety prawda jest taka że poza totalnym oddaleniem i wypaleniem emocjonalnym większość obowiązków spoczywa na mnie w domu i zwyczajnie się nie wyrabiam bo normalnie pracuje o dochodzi do frustracja nie wspominając o zmęczeniu. A to że musi być to czy tamto bo inaczej nie usne to dodatkowe problem

Ci racja to racja. Ja po 4 tygodniach spania po 4 h zaczęłam odczuwać ogromne przemeczenie, płacz dziecka był dodatkowym stresem co jeszcze bardziej napędzało malucha i koło się zamykało. Ale na początku niestety ciężko się przestawić jeśli dodatkowo dochodzi adrenalina, która działa na pełnych obrotach i trzyma lepiej niż morze kawy.

A jak Ty to robiłaś, że Ci się udawało pogodzić płaczące dziecko i robienie jednocześnie makijażu czy obiadu? Ja czasem musiałam poczekać aż uśnie, żeby spokojnie się umyć i pielęgnować ranę. Ja przed ciążą byłam perfekcjonistką, ale szybko sobie to wybiłam z głowy po porodzie, bo się nie da pogodzić wszystkiego na raz - to właśnie grozi zachwianiem zdrowia emocjonalnego.
Oj dzidzia to zawsze duża rewolucja w życiu ludzi i bardzo często przychodzi kryzys związku, pod każdym względem - komunikatywności, seksualnym, emocjonalnym, itd. Kurcze, ja byt chyba nie odważyła się na drugie, jak nie byłabym w stanie dogadać się z partnerem;/ to bardzo bolesne, gdy ludzie się od siebie oddalają… bo nie ma chyba nic gorszego niż brak emocjonalnej bliskości i oddalenie. To tak, jakby żyć z lokatorem a nie partnerem.

Eleonorka - u mnie tak samo, płacz dziecka wywoływał straszny stres, aż miałam takie zimne poty po plecach - ależ nas matka natura wyposażyła.

Moje dziecko nie było bardzo płaczliwe co nie znaczy że nue było absorbujace. Ja wszędzie po domu chodziłam z bujaczkuem i dziecko w bujaku. Malowalsm sie i śpiewałan dziecku albo odwracaksm sie o robiłam miny czy śmiałem. I wiesz to nue był makijaż 30 min tylko Maks 10:) podkład kreska tusz i tyle czasem trochę brinzera na policzki. Obiad robiłam na raty bo wiadomo jak płakał to brałam na ręce. Często też jak spał to kończyłam. Zupę wstawialam jeszcze w piżamie rano bo wtedy synek był w dobrym humorze. Ale ja też nie jestem mamą która na pierwszy grymas dziecka od razu na rączki i niewiadomo co. Nie. Próbowałam zabawić i bujaku czy na macie i czekałam chwilę o dopiero jeśli nie pomogło i naprawdę zaczął płakać to brałam na ręce. Jak były nie przespana noce to kładka się z dzieckiem na pół godz czy 40min i nastawiala budzik żeby wstać i robić obiad albo potem trening.

Eresz teraz już jest lepiej i to nie jest tak że nie mogę się dogadać z mężem my praktycznie wcale się nie kkicimy ale właśnie trochę jak lokatorzy przynajmniej tak było. Od jakiegoś czasu staramy się naprawiać. A dziecko? Cóż przyznaje trochę egoyistycxniw podchodzę do tego chce być mama po raz drugi o nue chce żeby synek był sam kiedyś. A u nas będzie co ma być… Poza tym ja jak synek był niemowlakiem miałam słaba pomoc od męża więc niewiele się zmieni

Justyna zazdroszczę mój syn był mega wymagający w bujaku nie chciał siedzieć generalnie obiad czssto robiłam jedna ręka z nim na rękach chusta też odpadala darl się jak opętany jak był otulany czy owiniety kocyk jeszcze przechodził ale był dzieckiem które nienawidziło być w rozku czy przypietym później to nas mata ratowala ale na początku była jazda bez trzymanki.