Każda z nas chciałaby być perfekcyjną mamą, żoną i kochanką jak napisała Justyna. Tak niestety się nie da… Są szczęściary, które 2 tygodnie po porodzie są płaskie jak deski, bez cienia rozstępu, ale jest ich mega mało… Instagram, media , czy inne portale kreują perfekcyjny i idealny wygląd, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a my kobiety pod naporem hormonów w to wierzymy i wręcz wyrzucamy sobie, że ja mam obwisły brzuch, nie mam pokarmu, rozstępy i nie zdążyłam na czas z obiadem, a do tego nie zjadłam śniadania, bo dziecko płakało, bolał mnie okropnie brzuch i się nie wyspałam, więc usnęłam na pół godzinki z dzieckiem… Szkoda, ze to wszystko jest naturalne, a my dopiero po długim czasie zaczynamy rozumieć, że nie będzie tak pięknie jak sobie wyobrażamy, a sex też nie przyjdzie po tygodniu, bo mąż chce, ani nie będzie być może tak cudowny jak kiedyś…
Justyna miałaś obraz perfekcjonizmu wyniesiony z domu i trudno sie dziwić, że chciałaś sprostać wymaganiom męża i nie zawieść obrazu idealnej mamy i żony w oczach rodziny. Dobrze, że teraz odpuściłaś i po pracy nie gotujesz 2 daniowego obiadu, tylko jednodaniowy i nie narzucasz na siebie wszystkich obowiązków.
Eresz wiele łączy nas w poporodowej historii. Czytam i tak wiele dotyczy mnie. Też czułam, że zawodzę, też próbowałam robić wszystko, a nie szło, zakażenie, problemy z raną…
Długi stan przygnębienia przeinacza się w depresję, a z tą bez pomocy bliskich ciężko samemu wyjść, a jednak udało się! Jesteś silną kobietą, która ma w sobie miłości po uszy!
Wiecie co warto o tym pisać, bo być może tak wiele kobiet jak ja myśli, ze są dziwne, że nie dają rady, chce im się płakać i nawet nie zdają sobie sprawy po pierwsze jak wielu kobiet to dotyczy, a po drugie do jak poważnego stanu może doprowadzić długotrwała depresja… Nie narzucajmy na siebie tych wszystkich obowiązków jakie miałyśmy na barkach przed ciążą.
Ja długoooo walczyłam z przekonaniem, że jestem złą matką, która nie urodziła dziecka naturalnie, która nie karmiła, która nie dała mu tyle miłości ile teraz chciałabym mu dać. Codziennie po przeczytaniu durnych artykułów o wydobycinach ryczałam jak bóbr… Teraz z większością przykrych oskarżeń wobec siebie sobie poradziłam. Wiem, że moje cc uratowało nam życie, wiem karmić chciałam, a położna laktacyjna zwyczajnie mnie zlała, a po 9 dniach na butli wrócić do piersi to wyczyn, ale o wyrodnej matce nadal myślę i tego nie wyzbędę sie chyba nigdy. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie chciałam się zajmować dzieckiem. Cóż… Może przy drugiej ciąży to potoczy się inaczej…