Drogie mamy chcę poznać wasze opinie i zdanie na temat noszenia maluszka, czy faktycznie dziecko przyzwyczaja się do noszenia i później jest kłopot?
Moja córcia za niedługo po urodzeniu miała koszmarne kolki. Płakała całymi nocami. Krzyk i jej prężenie z bólu było nie do opisania. Jedynym sposobem na złagodzenie dolegliwości było noszenie na rękach i huśtanie w ramionach. Płacz był wtedy mniejszy.
Znajomi i rodzice mówili nam, że jak przyzwyczaję dziecko do noszenia to później nie dam sobie rady.
O kolkach już dawno zapomnieliśmy i mała nie domaga się noszenia przez cały dzień. Więc na swoim przykładzie mogę obalić tą teorię.
Noszę swoje dziecko,wtedy gdy jest smutna lub po prostu tęskni i potrzebuje się przytulić. Julia sygnalizuje o tej potrzebie, a czasem po prostu chce poleżeć u boku mamy i taty.
Tuląc dziecko do swojej piersi, maluch słyszy bicie naszego serca podobnie jak w łonie. To je uspokaja i wycisza, daje poczucie bezpieczeństwa, umacnia więzi z rodzicem.
Kolejnym argumentem przemawiającym za noszeniem dziecka jest fakt, że dziecko poddawane jest częstym zmianom pozycji i ułożeniem ciała w przestrzeni, co jest dobrym treningiem dla układu przedsionkowego odpowiedzialnego m.in. za poczucie równowagi, koordynację ruchów, napięcie mięśniowe.
Każde dziecko na pewno w pierwszych tygodniach potrzebuje bliskości i pod tym względem powinno się je brać na ręce. No wiadomo, nie trzeba nosić do pęknięcia kręgosłupa, po prostu - poprzytulać, ponosić odłożyć jak płacze po odłożeniu, to czymś zainteresować, my tak robimy właśnie. Może tam starsze dziecko się przyzwyczai ale niemowlę od razu wątpię, żeby się przyzwyczaiło. Na pewno już lepiej nosić, niż zostawić, żeby leżało i płakało. Ja nosiłam synka od pierwszego miesiąca często w pozycji pionowej, podtrzymując oczywiście główkę - miało to trochę związek z ulewaniem - ale dzięki temu zrobił się bardzo ruchliwy i ciekawy świata, do wszystkiego teraz wyciąga rączki, jak się go nosi, a nie chce na leżąco być, tylko właśnie wysoko. Noszenie też ma więc zalety.
Hmmmm ja uważam że noszenie dziecka może przynieść więcej korzyści niż szkody.Jednak noszenie noworodka nie uważam za niezbedne.Kilkudniowe dziecko i tak niewiele jeszcze widzi i rozumie.Nie mówie tu o sytuacjach gdy dziekco płacze-pewnie poprostu chce sie poprzytulać.Ja swojej córki starałąm sie niepotrzebnie nie nosic-brałam na rece wtedy gdy faktycznie płakała a ja nie wiedziałam dlaczego.Gdy chciałam się z nia poprzytulać gdy była niespokojna poprostu kładłam się przy niej,lub kładłam ją sobie na brzuchu i tak się przytulałyśmy.
Nie chciałm przyzwyczaić jej do noszenia bo nie raz widziałąm dzieci które faktycznie płaczem i krzykiem wymuszały noszenie-chciałam tego uniknać i mi sie to udało.
Nosić zaczełam dopiero gdy małą skończyła miesiąc i to w pozycji pionowej-dzięki temu ma silna głowke i jest zainteresowana otaczającym ją światem.Nigdy Nie "lulałam jej"na rękach inie pozwalałam nikomu tak jej nosić czy usypiac.Może też dlatego niemam na swoim koncie ani jednej nieprzespanej nocy-rece kojarzą sie jej z dobra zabawa a od leżenia jest łóżeczko.
Noszona jest tylko pionowo tak by mogła obserwować otaczający ją świat.
Ja również uważam, że noszenie dziecka ma więcej korzyści niż szkody:) Choćby nawet sama chęć wzięcia dziecka na ręce i go tulenia, przezwycięży wszystko nawet niby “przyzwyczajenie go do rączek” Mam znajomą, która prawie wcale nie nosiła córeczki:( Tylko po jedzeniu aby jej się odbiło i spowrotem była idkładana do łóżeczka. Sam lekarz był zdziwiony, że mała jak na swój wiek nie trzyma jeszcze stabilnie główki i nie reaguje dobrze gdy np.ktoś mówi do niej z boku. Ja natomiast dużo noszę swojego synka, dzięki temu już po niecałych 2 miesiącach, dość dobrze trzymał główkę jeszcze oczywiścienie stabilnie, ale już długo trzymał, a poza tym maluch w ten sposób poznaje otaczający go świat, otoczenie. I nie mam problemu z noszeniem go non stop bo się przyzwyczaił. Dlatego jestem jak najbardziej ZA:) Pozdrawiam
Ja też noszę mojego synka. Nie wierzę, że w ten sposób go rozpieszczę. Sama mam potrzebę ciągłego przytulania go:) To takie piękne chwile. Czytałam artykuł na temat tego, że dziecko które otrzymuje od rodziców dużo ciepła i bliskości szybciej się usamodzielnia, bo nie musi walczyć o to by być zauważone. Wiem, że przyjdzie taki moment, ze trzeba będzie to ograniczyć, ale na szczęście jeszcze nie teraz.
Ja co prawda nie mam jeszcze mojego maleństwa przy sobie i teraz noszę go cały czas - w brzuszku. Ale wiem, że kiedy już przyjdzie na świat będę go nosić i przytulać. Tak długo na niego czekam… Wiem, że na pewno go tym nie rozpieszczę. Tak jak piszecie dziecko potrzebuje bliskości. Ale oczywiscie w odpowiedniej chwili trzeba to trochę ograniczyć.
Dziecko potrzebuje bliskości, przytulania, głaskania i wszelkich innych czułości. W pierwszych dniach życia czują się nieswojo i muszą się zaadaptować do otoczenia. Dzieci potrafią przyzwyczaić się do wszystkiego ale nie koniecznie do domagania się do wzięcia na ręce. Chociaż ja u swojego trzylatka zauważam, że on na mnie wymusza branie na ręce ale jak chce dostać coś co jest wyżej.
najbardziej mnie denerwowało ,gdy nosiłam dziecko i ze wszystkich stron słyszałam, że tak nie mozna bo rozpuszcze synka:( ,było to dla mnie przykre bo czułam się jakby mnie obdzierano z chwil z synkiem i uczuć jakie mu przekazuje. Mimo wszystko tuliłam ,nosiłam i kołysałam do snu w ramionach. Jestem przekonana ,że nie było to złe ani niemoralne. W ten sposób rodzi się więż między mamą a dzieckiem, to był jeden ze sposobów na przekazanie miłości ,troski synowi. Do tej pory tulę synka i widzę jaką mu to sprawia radość , jak mnie przytula mówi : “mamo jestem scęśliwy” i nie jest rozpuszczony jak przewidywali bliscy , dziecko nawet przez przytulenie ma pewne poczucie bezpieczeństwa.
Jestem tego samego zdania. Dziecko w brzuchu u mamy cały czas było kołysane, utulane i czuło obecność matki. Po porodzie nadal tego potrzebuje. Małe dziecko nie płacze kiedy chce na ręce tylko kiedy coś mu nie pasuje. Zawsze kiedy córka płakała najpierw dawałam jej pierś, gdy to nie pomagało, brałam na ręce. Wiem, że potrzeba matczynego ciepła jest równie silna jak potrzeba jedzenia, czy spania. Małe dziecko nie przyzwyczai się do noszenia. Zgadzam się, że w pewnym momencie trzeba je powoli ograniczać. Ale dziecko, które zaczyna siadać czy potem raczkować nie ma już takiej ciągłej potrzeby bycia na rękach.
Starsze pokolenie cały czas mówiło mi nie noś, nie bujaj, nie przyzwyczajaj… A ja nosiłam, bujałam, przyzwyczajałam… I co moja córka nie chce teraz być noszona, nie lubi zasypiać na ręku, nie wymaga bujania. Wiem, ze dałam jej mnóstwo ciepła i bliskości, kiedy przyszła na ten obcy jej świat, którego nie znała. A teraz muszę do niej iść bo właśnie się obudziła:)
Ja noszę moją Anię cały czas. Obie siebie potrzebujemy. Zgadzam się z tym, że nie rozpieszczę jej w ten sposób chociaż teściowa cały czas mi to powtarza. Zobaczymy co z tego będzie ale nie wyobrażam sobie jej nie przytulać. I nie podoba mi się takie podejście, że dziecko samo sobie i mama sama sobie. To mama jest dla dziecka i ma o nie dbać i dawać mu ciepło i miłość.
My z żoną również często nosiliśmy nasze dzieci w okresie noworodkowym i niemowlęcym. Naszym zdaniem takie maleństwo potrzebuje bliskości, ciepła i kontaktu z rodzicami. Przecież dla takiego malucha to też jest szok, wszystko co do tej pory znał zniknęło, nagle znalazł się w zupełnie innym otoczeniu i wydaje mi się że tą dezorietację może właśnie uśmierzyć nasza bliskość.
Poza tym dzieci na prawdę szybko wyrastają, stają się duże i samodzielne. Wtedy już nas aż tak nie potrzebują więc wydaje mi się, że to też jest nasz czas aby wykorzystać tą możliwość poczucia bliskości z dzieckiem. A jeśli chodzi o przyzwyczajenie się - jeśli to jest noszenie w granicach rozsądku, czyli nie non stop to dziecko osiągając kolejne etapy rozwoju samo będzie potrzebowało przestrzeni i samodzielności. Samo będzie się wyrywało, żeby popełzać po podłodze czy pobawić się ulubionymi zabawkami.
Przez pierwsze 3 miesiące córka noszona była non stop. Denerwowało mnie gadanie, że się przyzwyczai i potem nie da mi nic zrobić. Nic bardziej mylnego. Odkąd odstawiłam ją od piersi, a przeszłam na butelkę, to córcia spędzała i spędza coraz mniej czasu na rękach, a mimo to ja nie czuję, bym miała uwiązane ręce. Dziecko nie płacze, podziwia świat z perspektywy na brzuchu, bawi się.
Dziecko, zwłaszcza w tych pierwszych miesiącach, kiedy wkracza w nowy dla siebie świat, potrzebuje czuć się bezpiecznie, a gdzie mu będzie tak bezpiecznie jeśli nie na rękach u mamy, blisko jej serduszka? Nie dajmy się zwariować, noszenie na rękach to nie przestępstwo ani przeszkoda w dalszym funkcjonowaniu w domu
Ja się również z wami zgadzam, nie ma nic przyjemniejszego dla mamy i dziecka jak tulenie się. Ten proces jest równie ważny dla nas ponieważ dzięki temu nawiązujemy więź z naszym maleństwem.
Maluszek czuje się bezpieczny w naszych ramionach, a dawanie poczucia bezpieczeństwa nie ma nic wspólnego z rozpieszczaniem dziecka.
Tulenie dziecka jest bardzo ważne żeby czuło nasza bliskoś a nie od razu odstawić ja i nie przytulac jak w brzuszku była tak blisko naszego sarduszka. Maleństwo potrzebuje bliskości. Tak małego dziecka nie da sie rozpieścić bo jeszcze nie rozumie ze kilkami czynnikami moze cos wymusic. jak płacze to znaczy ze czegoś ważnego mu brak
nie wiem jak inne mamy, ale ja uważam, że dziecko powinno się nosić na rękach jeśli tego potrzebuje. dzieciaczki zaczynając chodzić mają wiele ciekawsze zajęcia niż leżenie u mamy na rękach. cały świat jaki je otacza jest piękniejszy od ramion mamy, ciekawszy, badziej kolorowy . nadal kocha mame i jest mu potrzebna ale do poznawania świata i przemierzania go wraz z mamą, ale na własnaych nóżkach. no i wiadomo, że dziecku zawsze można wszystko wyjaśniać jeśli naprawdę się przyzwyczai. powiedzieć, że jest ciężkie, że mamusie bolą plecki i rączki, że ma nóżki i powinno chodzić tak jak mamusia, samo. można nawet dać mu jakiś ciężki przedmiot, ale z rozsądkiem żeby nic mu się nie stało, i powiedzieć, że on jest taki ciężki, i mamusia musi go nosić. powinno zrozumieć jeśli da mu się przykład i wyjaśni. dzieci nie są głupie takie jest moje zdanie
czy nosić noworodka niemowlę… ja nosze małą mimo ze ma 15 miesięcy i czasami gdy mi ręcę opadają myślę sobie, delektuj się bo jak będzie miała 15 lat to różnie może być;)
Swoją drogą chciałabym aby zasypiała bez noszenia, ale są to miłe chwilę gdy dziecko wtulone zasypia;)
Noszę. Uważam, że to naturalny odruch. Spojrzeć wystarczy na kogoś, kto pierwszy raz bierze dziecko na ręce, to od razu zaczyna chodzić lub kołysać się. Dziwne, nie? Tak, jakbyśmy intuicyjnie czuli, że ruch pomoże uspokoić maleństwo. Nie ma to jak bliskość. Nie wiem, czy to rozpieszczanie, wiem natomiast, że moje starsze dziecko otwarcie okazuje swoje emocje, nie tłumi ich, nie zamyka płaczu czy gniewu w sobie. Nie odważyłabym się zostaiwć zanoszącego się od płaczu dziecka samego w łóżeczku. Jakoś tak myślę, że wzięcie na ręce to wyraźny komunikat-jestem i wspieram, możesz na mnie liczyć.
una maluszek jest noszony od początku i niemamy problemu zeby maly poleza sam sie bawi wiec mysle ze noszac nie rozpieszczamy dziecka maluchy potrzebują tego
U nas synek był noszony non stop przez pierwsze 8 tyg.
Miał kolki i tylko noszenie pomagało.Zasypiał u nas na rękach i nawet jak zasnął to go nie odkładałam tylko tak siedziałam z nim na rękach żeby chociż trochę sobie bida pospała.
Jak kolki minęły to Kornel jakos nie domagała się specjalnie noszenie.
Teraz ma 7 miesięcy i waży 9 kg więc noszenie dłuższe odpada ale np kładziemy sie razem na dywanie i sie turlamy i tez jest super.
Nie wydaje mi się żeby takie częste noszenie przynosiło negatywne skutki.
Bo w sumie kiedy mamy nosić i tulić takie malenstwa??
Jak bedą miały po 18 lat??