Cudowna wieść / Dobra nowina

Jak przekazałyście wiadomość o ciąży drugiej połówce i jak poinformowałyście resztę rodziny o dzidziusiu?

Powspominajcie!: ))

U mnie było tak, że staraliśmy się o dzidziusia dużo czasu i daliśmy sobie w końcu spokój… Starałam się o tym zapomnieć, więc wpadłam w wir zaliczeń (kończył mi się semestr) i bożonarodzeniowych przygotowań.
Przegapiłam miesiączkę (uznałam, że jej brak spowodowany jest stresem).

Przyszedł czas Wigilii - rano piekłam makowiec i zasłabłam - poleciała mi krew z nosa i zrobiło się słabo. Mama jechała jeszcze do miasta, bo czegoś w domu zabrakło, więc poprosiłam, by wstąpiła do apteki i kupiła mi test ciążowy (robiła to już kilka razy, więc niczego i tym razem się nie spodziewała)…

Przed kolacją poprosiłam partnera by poszedł ze mną do łazienki, usiadł na krześle i chwilę poczekał, bo chce zrobić test i chyba Nam się udało - oczywiście nie wierzył w to, bo wielokrotnie próbowaliśmy, bez rezultatu…
Po nasiusianiu podałam mu test i powiedziałam, żeby patrzył - jeżeli będą dwie kreski to będziemy mieli dzidziusia.
Ja poprawiałam w tym czasie makijaż a on zamarł - udało się ! Pierw się przestraszył i spytał czy ten wynik jest pewien a potem bardzo mocno przytulił i zaczął się cieszyć; ))

Partnera rodzicom wiadomość przekazaliśmy przez telefon - okazało się, że w ciąży jest również ciocia partnera (urodziła 4 dni przede mną) o czym również poinformowała rodzinę w święta a moją rodzinę po wizycie Gwiazdora - powiedzieliśmy, że mamy jeszcze jeden prezent - będziemy mieli dziecko: ))

Samanta to prawie tak jak filmie;)
U nas było tak że również długo staraliśmy się o dzidziusia, aż w pewnym momencie przestałam o tym myśleć, ponieważ co miesiąc zadręczałam się pytaniem czy jestem w ciąży i szłam apteki kupować test. Seks przestał być przyjemnością ponieważ w mojej głowie krąży myśli czy tym razem nam się uda. W maju czekała nas komunia mojej kuzynki i oczywiście z wszystkich ust usłyszałam pytanie czy już jestem w ciąży. Wtedy już nie przejmowałam się tym tak jak kiedyś i powiedziałem po prostu że jeszcze nie i że jak bozia da to będę. Na początku czerwca spóźniał mi się okres i to dosyć długo postanowiłam zrobić test, który ku mojemu zdziwieniu wyszedł pozytywnie. Postanowiłam się wstrzymać z powiedzeniem mężowi o tej nowinie. Na drugi dzień pojechaliśmy nad może kiedy widziałam gromadkę dzieci pytałam się męża co zrobi jak za rok my będziemy z naszym maleństwem, a On tylko się uśmiechnął. Na drugi dzień poszłam do pracy po której zakupiłam pudełeczko do którego schowałm test ciążowy. Taki pakunek wręczyłam mojemu mężowi który na początku nie wiedział o co chodzi, ale po otwarciu i ujżeniu testu wypowiedział następujący słowa, a racczej slowo : zaskoczyłaś. Po czym uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
Z poinformowaniem innych członków rodziny chcieliśmy zaczekać do końca trzeciego miesiąca i tak też zrobiliśmy. Po obronie pracy magisterskiej postanawiałam zrobić małe przyjęcie. Na przyjęciu wyciągnełam swoją pracę magisterską i powiedziałam to jest nasza praca magisterska i otworzyłam na pierwszej stronie gdzie znajdowało się zdjęcia USG. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni i zadowoleni. Ah jakie to są piękne wspomnienia;)

u mnie bylo podobnie jak u Was SamantKa i Lipka :slight_smile: kilka testow ciazowych i pelne rozczarowanie brakiem dwoch kreseczek , a nawet mi sie snilo ze robie test i wychodzi pozytywny, swieci slonce ptaki cwierkaja itd :wink: potem snilo mi sie ze urodzilam syna… a testy dalej nic mimo ze to powinen to byc juz 5/6 tydzien, okres mialam krotki-raczej takie plamienie, i potwornie bolaly mnie piersi- i mialam przeczucie ze to ja mam racje, nie testy :wink:

i ten ostatni test juz schowalam przed narzeczonym bo oboje bylismy poirytowani, nie chcialam tego nakrecac … po zrobieniu testu rano nawet nie chcialam na niego patrzec, a kiedy juz spojrzalam to powiedzialam do siebie cos w rodzaju “ha! mam Cie!” a potem mnie totalnie zatkalo :)) pobieglam z testem obudzic narzeczonego ale poniewaz nie moglam z siebie wydusic ani slowa, tylko poklepalam go i pomachalam mu testem przed oczami, przecieral oczy i wpatrywal sie we mnie i w ten test, a ja zaczelam plakac i smiac sie ale dalej nie moglam nic powiedziec :slight_smile:

z przekazaniem wiesci rodzinom czekalismy bardzo dlugo, prawie do 11 tyg (chcialam dac nam czas na ochloniecie i nacieszenie sie tym faktem we dwoje :slight_smile: ) i mimo ze wszyscy wczesniej wypytywali kiedy w koncu beda jakies wnuki- wcale nie chcieli nam uwierzyc :slight_smile:
mojej mamie w dzien matki wreczylam fasolke z namalowanym na niej serduszkiem (mierzylam fasolki linijka zeby mialy dokladnie tyle cm ile wtedy mial dzidzius)

pamiatkowe zdjecie mojej fasolki :slight_smile:

Nie planowaliśmy dzidziusia tak szybko ( 3 miesiące po ślubie ), w zasadzie niczego nie planowaliśmy bo chcieliśmy się dobrze urządzić w naszym mieszkanku, pojechać zimą w podróż poślubną. Tego dnia miałam egzamin na prawko, który oblałam, byłam wkurzona i smutna, nie wiem czemu sięgnęłam po test. Kiedy okazało się, że są dwie kreski niezbyt się ucieszyłam. Nie wyobrażałam sobie siebie jako mamy. Ponieważ czytałam, że test może wyjść pozytywnie przy problemach zdrowotnych pomyślałam, że to jest przyczyna. Męża też utwierdzałam, że to nie ciąża, a wina hormonów. Kiedy z plamieniami trafiłam do szpitala lekarz potwierdził ciążę. W chwilach zagrożenia zaczęło mi bardzo zależeć na fasolce, obudził się chyba mój instynkt macierzyński. Teraz nie wyobrażam sobie jak mogło mi początkowo nie zależeć bo przecież dałabym się pokroić za mojego Smyka!

U mnie z ciążą było tak, że jak będzie dzidzia to będzie, a jak nie to będzie później :slight_smile: I de facto udało się za 3 razem :slight_smile: Test robiłam po raz drugi, pierwszy był negatywny więc podchodziłam z luzem do tego :slight_smile: I okazało się, że jednak jest nas dwoje już :slight_smile: Ucieszyłam się choć trochę tego wieczoru byłam spięta. Nie myślałam, że tak szybko się uda :slight_smile: Chłopak się ucieszył i mocno przytulił, Jeszcze tego samego wieczoru poinformował siostrę bo nie mógł wytrzymać. Jego rodzina dowiedziała się pierwsza bo mieszka w tym samym mieście co my. Moja mamę zaprosiliśmy w następnym tygodniu. Obie dostały buciki i zdjęcie usg do obejrzenia :wink: oczywiście baaaardzo się cieszyły. Przyszła teściowa od dawna mi mówiła, że chciałaby wnuczkę ,a moja mama też nie kryła że gdyby była dzidzia to również by się cieszyła bo w końcu razem mieszkaliśmy już 2 lata i czas najwyższy :slight_smile:
Cała reszta rodziny również się cieszyła, przynajmniej tak mówili :wink: hehe

Pierwsza ciąża: Test zrobiłam w pracy, bo miałam na rano. Od kilku dni przeczuwałam, że jestem w ciąży, więc wynik jakoś mnie nie zaskoczył. Za to na pewno ucieszył. Do mamy od razu zadzwoniłam. Mężowi pokazałam kolejny test, który zrobiłam już w domu. Teściów poinformowaliśmy przy okazji obiadu - wręczyłam im zdjęcie USG. Radość nasza nie trwała długo - od tamtego momentu niespełna 3 tygodnie :frowning:

Druga ciąża: Pierwszy test zrobiłam w tajemnicy przed mężem, gdy po raz kolejny zasłabłam podczas aerobiku. Kilka dni później, w dniu urodzin męża powtórzyłam test, zrobiłam zdjęcie i wysłałam mms-em o treści: “Wszystkiego najlepszego, Tatusiu! :*”. Rodzinie powiedzieliśmy na samej końcówce I trymestru. Trochę głupio wyszło, bo mąż cały czas zwlekał, a że to była większa impreza rodzinna i po jedzeniu wykręciło mi żołądek, to najpierw sprezentowałam wszystkim odgłos swoich wymiotów., a dopiero potem mąż zdecydował się powiedzieć, że jestem w ciąży. Jego ciotka odpowiedziała: “Już wiemy”, hehehe :slight_smile:

Trzecia ciąża: Pierwszy test wyszedł negatywny i było mi przykro. Ale gdy pewne objawy nie ustępowały, zaczęłam podejrzewać, że jednak się udało. Zrobiłam drugi test i… zobaczyłam je!! Aż się cała trzęsłam, ale obiecałam sobie, że nic nie powiem mężowi. Wytrzymałam raptem 3 dni :stuck_out_tongue: Zrobiłam dla niego kolejny test, w sobotę, kiedy to mam go w domu :slight_smile: Z mojej strony o ciąży wie tylko mama. Ze strony męża jeszcze nikt. Bardzo chciałam przetrzymać wszystkich do końcówki I trymestru, jak to było z Marysią, ale nie dał się przekonać. Wesoła nowina zostanie oznajmiona w najbliższą niedzielę.

Za pierwszym razem kilkakrotne rozczarowania z powodu negatywnych testów,później operacja,dochodzenie do zdrowia.Tak przeleciał pierwszy rok naszego małżeństwa,gdy mój organizm zrgenerował się po operacji lekarz stwierdził,że możemy już pozwolić na zapłodnienie.Mąż zabrał mnie na wczasy do Grecji,chciał abym zapomniała o ciężkich przeżyciach.Było tam cudownie,zapomniałam o wszystkich problemach tak się złożyło że w Grecji miałam dni płodne:)Jakiś czas po powrocie z głupoty zrobiłam test,po wcześniejszych staraniach nie przypuszczałam nawet że mogła bym być w ciąży.Gdy zobaczyłam na teście dwie kreseczki byłam w szoku.Nie mogłam uwierzyć ,ze udało się za pierwszym razem.Od razu wołałam męża,gdy przyszedł do łazienki i zobaczył dwie kreseczki popłakał się ze szczęścia mój twardziel strasznie był wtedy szczęśliwy:)Gdy zobaczyłam jak łzy leją się po jego policzku sama się popłakałam byliśmy strasznie szczęśliwi.Od razu dzwoniłam do mojej mamusi,musiałam jej powiedzieć…

Przy drugim dzidziusiu udało się za drugim razem strasznie się cieszyliśmy test robiliśmy razem gdy wyszedł pozytywnie nie dowierzaliśmy ,mąż pojechał szybko do apteki po drugi test.Gdy oba pokazały dwie kreseczki mąż mnie bardzo mocno przytulił.wtedy byliśmy strasznie szczęśliwi…Niestety nasza radość trwała krótko byłam w ciąży niecałe osiem tygodni:(

W trzecią ciążę zaszłam za pierwszym razem,gdy miesiączka się spóźniła zrobiłam pierwszy test wyszedł negatywny bylam troszkę rozczarowana,bo czułam się inaczej niż zwykle bardzo bolały mnie piersi.Odczekałam 24godziny i zrobiłam kolejny test.Wtedy zobaczyłam delikatną drugą kreseczkę.Wiedziałam ,ze jestem w ciąży,bardzo się cieszyłam ,ale strasznie się bałam.Od razu powiedziałam mężowi ten przytulił mnie i powiedział,ze wszystko będzie dobrze.Tym razem podświadomie baliśmy się tak na prawdę cieszyć:(Pierwsze była radość,którą zaraz przysłonił niepokój…Umówiłam się na wizytę do lekarza,bardzo się bałam na wizycie dowiedziąłm się że jeszcze nic nie widać,znów byłam rozczarowana,kazał przyjść za 2 tygodnie.Wtedy dostaliśmy zdjęcie naszej Emilci serduszko pięknie biło:)Byliśmy bardzo szczęśliwi ,ale i pełni obaw…

oj… to u mnie się dzialo podobnie jak u mamuni :slight_smile: ja w ogole od zawsze mialam problem z okresami, nigdy regularnie… Pierwsza torbiel - może nie pierwsza, ale pierwsza wielka- pojawila mi sie na lewym jajniku jak mialam niecale 20 lat, podejrzewalam wtedy, ze jestem w ciazy - wpadka. Cos mi nie gralo, nie czulam sie dobrze, nie moglam reki lewej podniesc do gory bo mnie ciagnelo, ani sie schylic… zapisalam sie na usg dopochwowe, tak intuicyjnie i bez innych wizyt lekarskich czy cos, po prostu jakos tak w glowie mi siedzialo, ze trzeba usg… lekarz sie przerazil jak zobaczyl wielkosc mojej torbiel - 11 cm potworka owlosionego na dodatek :confused: u mnie w miescie problemy rozwiazuje sie szybko - czyli wycina sie wszystko, na dodatek wtedy byly protesty w szpitalach, wiec zadzwonilam do brata mojej mamy i na drugi dzien pojechalam do niego do szpitala. Po dwoch dniach wzial mnie na stol operacyjny i sie okazalo, ze w ostatniej chwili bo torbiel zdarzyla sie rano rozlac. Po tej operacji przez kilka lat bralam tabletki, a dokladnie przez 3, odstawilam miesiac przed slubem. No i staralismy sie i staralismy… a tu nic. Okres nadal nieregularny, wiec troche tych testow sie przeszlo. Rok po slubie juz myslalam ze zaszlam a tu kolejna torbiel, tym razem na prawym jajniku… znowu wyjazd do wuja, znowu operacja. Juz bylam zalamana, ze jestem wybrakowany towar i dzieci nie bedzie. Pozniej bralam luteine - zalecenie wujka i w drugim cyklu po operacji zaszlam w ciaze. Nie wiedzialam, ze w niej jestem, bo poczatkowe objawy jak na okres. Brzuch bolal, co chwile latalam do wc a miesiaczki wciaz nie bylo. Jakis tydzien po spodziewanym terminie kolezanka stwierdzila, ze pewnie jestem w ciazy, a ja na to, ze na pewno nie, za duzo rozczarowan bylo. Mąż wyjechal w trase dwudniowa, ale ja sobie pomyslalam “a dobra, pojade po ten test”. Wsiadlam w samochod i pojechalam do apteki zanim zaczelam zajecia - pracuje w roznych szkolach. No i test wyszedl pozytywny. szczeka mi opadla. Najpierw zadzwonilam do wuja, pochwalilam sie, a pozniej do meza - wczesniej mowilam, ze nigdy mu takiej wiadomosci przez telefon nie przekaze. No i sie pobeczalam, on musial zatrzymac samochod, bo bal sie, ze w drzewo wjedzie :stuck_out_tongue: nie kazalam do nikogo dzwonic i wtedy na drugi dzien w piatek wszystkim powiedzielismy. Nikt nie wierzyl wiec musialam testem swiecic :stuck_out_tongue: no i po 8 miesiacach urodzil sie sebastian. W druga ciaze zaszlam znowu po wyleczeniu torbieli, w pierwszym cyklu. jakos po trzech dniach wiedzialam, ze jestem w ciazy. Intuicyjnie. Zrobilam test na dzien przed spodziewana miesiaczka. Nie moglam wytrzymac :stuck_out_tongue: no i potwierdzilo sie, slaba druga kreseczka byla, wiec polecialam z moim Sebciem do apteki po kolejne dwa testy, wszedzie wyszlo to samo. Mezowi kupilam 100ml cytrynowki i male skarpetki, zapakowalam i dalam jak wrocil z pracy. Nie mogl uwierzyc, ze tak szybko sie udalo. No i znowu po 8 miesiacach urodzil sie Gabriel :slight_smile: Jestem szczesliwa mama dwoch smykow :wink: jeden ma 27 miesiecy a drugi 4 :slight_smile:

Fajne te nasze historie i powiem ze mnie wzruszyły i ciarki po plecach przeszły. Mogli by stworzyć książkę z zebranymi takimi doświadczeniami … Bo to naprawdę jest takie prawdziwe… Ahhh aż się łezka w oku kreci.

Męża nie musiałam jakoś specjalnie informować, gdyż od dłuższego czasu staraliśmy się o dziecko. Nie robiłam standardowego testu ciążowego, ale od razu badanie na poziom beta Hcg. Mąż mi przy tym towarzyszył. To było w 5 tygodniu ciązy, a rodzinę poinformowaliśmy po 10 tygodniu.
Mąż swojej rodzinie przekazał tradycyjnie przez telefon. Z kolei moim rodzicom zeskanowaliśmy zdjęcie z USG i wysłaliśmy im w trakcie rozmowy na Skypie. Chcieliśmy zobaczyć ich reakcję. Mama aż się poryczała z radości. :slight_smile: Czekali na tą wiadomość bardzo długo, bo wcześniej straciliśmy dwie ciąże, więc tym bardziej ich ta informacja ucieszyła. Teraz jesteśmy w 27 tygodniu ciąży, a mama dzwoni codziennie z pytaniem “Jak się czujesz?”. Już się nie może doczekać Maleństwa.

Przy pierwszej ciąży zaczął spóźniać mi się okres. Z początku nie przejmowałam się tym, ponieważ czasem zdarzały mi się takie zachwiania przy miesiączce. Jednak, gdy już dłuższy czas się nie pojawiała zaczęłam się niepokoić. Partner kupił testy i to on zaproponował, by je zrobić, tak też uczyniłam. Na testach pojawiły się dwie kreski, a ja oniemiałam. Nie wyobrażałam sobie bycia mamą w tamtej chwili. Popłakałam się, bałam się tego, co będzie dalej, jednak partner zapewniał mnie, że poradzimy sobie. Z czasem oswoiłam się i cieszyłam, że będziemy rodzicami i wszystkich poinformowaliśmy o tym fakcie, jednak radość nie trwała długo. Okazało się, że beta hcg zaczęło spadać, a kilka dni później, że serduszko przestało bić… Było to straszne przeżycie, a także to, że musieliśmy poinformować wszystkich ciekawskich…

Przy drugiej ciąży, test zrobiłam również z partnerem, jednak po tym, jak wymiotowałam po wszystkim co zjadłam. Test wyszedł pozytywnie. No i ucieszyliśmy się, jednak z ogłoszeniem nowiny zwlekaliśmy dość długo, by nie było sytuacji jak poprzednio. Kiedy wszystko było w porządku ogłosiliśmy wszystkim nowinę i w marcu przyszła na świat Lenka :slight_smile:

lipka166 zgadzam się z Tobą - Nasze wspomnienia są piękne i bardzo miło się je czyta; )

a u mnie było tak; staraliśmy się o dziecko od około miesiąca w między czasie dostałam wypowiedzenie z pracy redukcja etatów, wróciłam do domu i płakałam i wypaliłam pól paczki papierosów że teraz nie będziemy mogli starać się o dziecko jak nie mam pracy, spóźniał mi się okres ale to u mnie normalne i nawet bolał mnie brzuch tak jak przed miesiączką myślałam że to wszystko było sodowane stresem który przeszłam , aż mąż mnie zapytał czy dostałam okres i kazał się zapisać do lekarza, bardzo chciała być w ciąży bałam się wizyty u lekarza, na badaniach lekarz stwierdził ciąże byłam bardzo szczęśliwa było to 4 listopada w piątek :wink: wyszło że zakład pracy musiał cofnąć mi wypowiedzenie ale ja i tak poszłam od razu na zwolnienie bo ciąża była zagrożona, długo oczekiwana córeczka przyszła na świat 13 lipca w piątek 2012 roku, następny nasz szczęśliwy dzień :wink:

hehe mamabasia :slight_smile: niezle… a mowie dlatego niezle, bo moj sebastian urodzil sie rowniutko rok przed twoja coreczka :slight_smile: 13 lipca 2011 :stuck_out_tongue:

Z Partnerem staralismy sie o maluszka krótko bo jakos po 2 -3 współżyciach zaszłam w ciąże :slight_smile:
Test robiłam ponad 2 tyg pozniej i wyszedł pozytywny Ogrooomna radosc polaczona ze strachem . Partner dowiedzial sie telefonicznie bo nie moglam sie doczekac az wroc z pracy . A mama …pomimo tego ze sie staralismy i bardzo chcielismy miec dziecko , mamie bałam sie powiedziec , ukrywałam troche …Trochę bo około 2 dni
. Sama gdy byłam poza domem napisała ze mam wrocic chce porozmawiac , oczy wielkie zrobilam bo nie wiedziałam skad ona wie … okazało sie ze intuicja matczyna w co nigdy wierzyc nie chciałam . Stwierdziła ze okres mi sie spoznia i nie wie czemu ale jest pewna ze jestem w ciazy , dziwne okropnie bo okres miałam od samego poczatku bardzo nieregularny i o tym dobrze wiedziała :slight_smile: . Mam mame wspaniała i nie wiem do dzisiejszego dnia dlaczego kobiecie najblizszej memu sercu nie chciałam powiedziec , bałam sie :slight_smile:

Monik, no czasami tak jest, że najbliżeszej osobie nie wiemy jak oznajmić tą wiadomość. Ja pamiętam, jak kiedyś zgubiłam pierścionek, który dostałam od rodziców z okazji zdanej matury i poszłam do kuchni i zanim coś powiedziałam popłakałam się, a moja mama z przerażeniem “jesteś w ciąży”, na co ja : “nie tylko, zgubiłam pierścionek”. Nie zapomnę jej miny, bo ona jest zdania , że dziecko to po ślubie. Ale kiedy byłam w ciąży to ciężko mi było nie mówić jej o tym, ale wytrzymałam i wszyscy dowiedzieli się kiedy obroniłam pracę magisterską. Jednak mama zawsze coś tam czuje i domyśla się co w trawie piszczy.,
Karolinko i Basiu no to mamy podwójne urodzin 13 lipca, to może jakaś wspólna imprezka ?:slight_smile:

Hehe no chyba trzeba będzie się umówić w wakacje jakos :)) a wyobrażacie sobie jakby sie dzieci cieszymy ze wspolnej zabawy? Zlot mam z forum lovi i ich dzieci :smiley:

Bardzo by było fajnie tylko gdzie?; ))

lipka166 pomyślimy nad wspólną imprezą ;),
dziewczyny fajny taki zlot byłby mam z forum Lovi i oczywiście całej naszej kochanej redakcji Lowi , może nam się uda się spotkać;)