W jaki sposób przejawia się u Waszych dzieci bunt dwulatka i w jaki sposób sobie z nim radzicie?
Witam Panią,
Jeszcze żadna z Forumowiczek się nie wypowiedziała, ja napiszę może parę słów jako psycholog i mama, która ma już prawie za sobą dwa bunty dwulatka (drugi aktualnie trwa) :).
Bunt dwulatka może pojawić się u dzieci w ok.15-18 miesiącu lub trochę później i trwać do ok. drugich urodzin. Wszystko zależy od dziecka. Czasami przebiega to łagodnie i objawia się tym, że dziecko nieco bardziej niż zwykle się złości, a czasami mamy wrażenie, że ktoś nam podmienił dziecko. Czasami też niektórzy rodzice mówią, że nie zauważyli aby ich dziecko przechodziło bunt dwulatka. Zależy to od temperamentu dziecka, od sposobu wychowywania, otoczenia i in.
Okres buntu jest trudny zarówno dla rodziców jak i również dla dziecka. Dlatego rodzic powinien pomagać dziecku radzić sobie w tym czasie ze swoimi emocjami. Z pewnością często wymaga to dużych nakładów cierpliwości. Ale trzeba wiedzieć, że taki okres jest przejściowy, związany z prawidłowym rozwojem dziecka. Dziecko coraz bardziej uświadamia sobie, że jest odrębną tożsamością, że nie stanowi jedności z mamą. Mając 15-18 miesięcy dość dużo już potrafi – rozumie wiele słów, wie co oznaczają zakazy, jest dość sprawne motorycznie, ale większość dzieci w tym czasie nie komunikuje się jeszcze zbyt dobrze. I to jest jednym z powodów dużej irytacji dziecka. Chce nam coś powiedzieć, o coś poprosić, coś osiągnąć, a nie jest rozumiane. To jest z pewnością denerwujące. A jeszcze fakt, że stawia się mu coraz to nowe granice, coraz to nowe zakazy. Dziecko sprawdza też na co może sobie pozwolić, co może zrobić, jak ta ustalona przez rodzica granica przebiega. Czy to co mówi rodzic pokrywa się z prawdą, z jego czynami. I tak dziecko nas testuje, i naszą wytrzymałość.
Co robić i jak sobie radzić.
Tak jak napisałam wyżej ważne jest to aby pamiętać, że taki ostry okres buntu mija, że jest to okres przejściowy. Nie oznacza to jednak, że na ten czas mamy odpuścić i skoro dziecko przechodzi okres buntu możemy mu na wszystko pozwalać, bo to zaraz przejdzie. Ważne jest aby trzymać się ustalonych zasad i konsekwentnie ich przestrzegać. Jasne granice są ważne dla dziecka bo dają mu poczucie bezpieczeństwa i tego że świat jest uporządkowany, mimo, że nie wszystkie ustalone zasady mu odpowiadają.
Ważne jest aby pomagać dziecku nauczyć się kontrolowania swoich emocji. W tym wieku dziecko dopiero je poznaje. Odczuwało już niektóre z nich wcześniej, ale nie wie do końca co oznaczają. Dlatego rodzic powinien je nazywać np.: „widzę, że się złościsz bo nie chce dać Ci ciastka przed obiadem”. Można do tego dodać „rozumiem, że możesz się złościć, ale najpierw jemy obiad a później ciastko.” Część z tego dziecko zrozumie, część nauczy się rozumieć z czasem. Jednak to jaki będziemy mieli głos i jak będziemy się przy tym zachowywać też jest dla dziecka bardzo istotne i też jest dla niego ważną informacją. I to naprawdę dużo daje.
Chętnie jeszcze odpowiem na pytania dotyczące tego tematu.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta Cholewińska-Dacka
Och, ja już od jakiegoś czasu poznaję urok buntu dwulatka. Przyznam, że nie byłam na coś takiego gotowa i ciągle się uczę reagować i oswajać z całą sytuacją. Córka jest bardzo żywa, co nie ułatwia sprawy. Wszędzie jej pełno, lubi broić i działa na zasadzie “Gdzie diabeł nie może, tam JA na pewno dam radę!”. Rodzina i osoby trzecie pytają, czy moje dziecko tak zawsze i cały czas. Cóż, może nie cały czas, ale jego większość na pewno. Staram się stworzyć jak najwięcej sytuacji, w których córka może się wykazać, może poczuć, że umie to i owo. Niestety rodzina męża nieco utrudnia mi zadanie. Brak konsekwencji w zakazach skutkuje histerią w domu. Bo jak to tak, prababcia pozwoliła, a mama/tata już nie? Tłumaczyłam wielokrotnie, że to jak rzucanie nam rodzicom kłód pod nogi. A jedyne co słyszę do tej pory, to to, że dziadkowie, a zwłaszcza pradziadkowie, są od rozpieszczania…
Właśnie, szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, jak przetrwać ten okres. Od miesiąca męczę się z buntem, nie pozwolę płacz, krzyk i w ogóle. Czasem jestem bezradna przy synku, potrafi mnie wymęczyć, bo o każde widzi mi się płacze. Ostatnio to się buntuje nawet jak chce go położyć spać
Okres od ok. 2 r.ż. do ok. 3 r.ż. wspominam, jakby dwufazowo. Pierwsza faza odznaczała się większą “agresywnością” - mój synek denerwował się szybciej, jak mu coś nie wychodziło, robił zmarszczoną minę, tupał itp., druga faza kojarzy mi się z większą płaczliwością, ale i szybszym rozwojem mowy. Ten “bunt” to ważny kryzys w życiu naszego dziecka. Wszelkie “kaprysy” (kaprysy bardziej pasują mi jednak do postawy, reakcji rodziców ;)), chociaż doprowadzają nas do szału, irytują, męczą są oznaką wielkiego rozwoju samodzielności i tożsamości dziecka. Problem pojawia się zazwyczaj wtedy, kiedy potrzeby dziecka konkurują z naszymi potrzebami i jest tak, że póki nie zaspokoimy potrzeby dziecka, nie będziemy mogli zaspokoić własnej. To wymaga dobrej organizacji życia, wiadomo wprowadzenia zmian, najlepiej we dwoje (rodziców) :).
Córka ma 15 miesięcy i ostnio położenie jej spać , zakazanie czegoś a nawet czasami nakarmenie kończą się krzykiem . To nawet nie płacz a krzyk i to głośny i długotrwały. Też nie mogę córce na wszystko pozwolić, ponieważ niktore jej zachowania są niebezpieczne . Staram się być cierpliwa , ale awantury są męczące.
Witam,
w wieku 15 miesięcy mogą pojawiać się zachowania związanie z buntem dwulatka. To co najważniejsze to konsekwencja.
Życzę cierpliwości i serdecznie pozdrawiam,
Marta Cholewińska-Dacka
Syn w grudniu skończył dwa latka
Zawsze był bardzo grzecznym i spokojnym dzieckiem i myślałam że bunt nas nie dopadnie, ale jednak miewa momenty w których testuje moją cierpliwość i sprawdza na ile może sobie pozwolić. Odnoszę też wrażenie, że sprawdza czy za każdym razem reaguję tak samo gdy np. krzyknie lub rzuci zabawką. Co jednak zdarza mu się rzadko
Ten okres to prawdziwy przełom w życiu dziecka- odkrywa że jest niezależne,że cały świat nie kręci się wokół mamy . i że może mieć swoje zdanie- więc chętnie i glośno je wyraża. Potrafi też wyrazić swoje preferencje co do posiłku, ubioru lub kierunku w którym chce pójść I zazwyczaj stanowczo się tych preferencji trzyma.
Jak to przeżyć i nie zwariować?
Największe trudności sprawia mi ubranie syna przed wyjściem z domu, bo wymyślił sobie zabawę w chowanie się pod kołdrą i za nic nie mogę go stamtąd wyciągnąć. Ponieważ niektóre części garderoby potrafi założyć już sam, po tym jak odmawia współpracy mówię mu że ubranka leżą w przedpokoju i jak chce wyjść to niech idzie i założy majteczki ,skarpetki i spodnie. Prosty,krótki komunikat. Nie złoszczę się,nie krzyczę, nie poganiam (dwulatek nie zna pojęcia czasu i nie rozumie że się spieszymy, natomiast rozumie jak powiem że jedziemy do babci albo do sklepu po bułę i wtedy zazwyczaj wyłazi spod koca I idzie się jednak ubrać)
Wariacje przy stole :
Gdy syn nagle odmawia zjedzenia posiłku który wczoraj zajadał ze smakiem, nie robię z tego sensacji, nie skupiam na tym całej naszej uwagi. Pytam go czy jest głodny, jeśli mówi że tak to proszę by zjadł. Jeśli mówi że nie to proszę by odszedł od stołu bo teraz wszyscy jedzą obiad. Syn widzi że każdy zajada z apetytem i po chwili też wraca do posiłku. Sytuację raz musiałam przeforsować u babci bo była gotowa wstać od obiadu bo “małemu nie smakuje i się kręci” i chciała mu gotować coś innego… Powiedziałam żeby przestała powtarzać słowa “nie smakuje” a niech zacznie mówić że jest pyszne i wszyscy jedzą to mały po chwili zaskoczy- i zaskoczył
Często nasza reakcja na dane "dziwne"zachowanie dwulatka jest decydująca w sprawie kolejnych “wybryków” Reagując spokojnie i z głową, a przede wszystkim podchodząc do dziecka z szacunkiem i wytłumaczeniem, dajemy sobie szanse na rozwiązanie trudnych sytuacji. Kiedy dziecko wyrywa się w sklepie-trzeba dać mu zajęcie w postaci noszenia koszyka, wkładania doń produktów, lub sprawdzania co leży na taśmie gdy stoimy już przy kasie. Ostatnio udało mi się nawet małego wiercioszka zainteresować jego własnymi sznurówkami dzięki czemu mogłam spokojnie spakować zakupy i zapłacić
Dwulatek wiele potrafi zrobić i chce to robić samodzielnie. Syn pomaga mi wyjmować naczynia ze zmywarki, wieszać pranie, a w wolnym czasie ćwiczy ubieranie i rozbieranie, również wylewanie zawartości nocnika do toalety (co czasem kończy się katastrofą ) przy ćwiczeniu samodzielności moja rada jest taka- niech mały uparciuszek robi sam to, co jest bezpieczne -nie pozwalamy wspinać się na meble,okna,wypinać się z pasów fotelika czy biegać z nożyczkami) możemy za to (usuwając wszystkie niebezpieczne przedmioty np noże zanim podejdzie do zmywarki ) pozwolić mu na pomaganie w domowych obowiązkach oraz ćwiczeniu samodzielnego ubierania czy mycia się. To wiążę się oczywiście z tym że każda czynność trwa dłużej, ale jeśli pozwolimy dziecku swobodnie ćwiczyć-bardzo szybko zaowocuje to nowymi umiejętnościami.
Myślę że pasuje tutaj ten cytat doskonałego pedagoga, Janusza Korczaka :
“Dziecko chce, by je traktować poważnie, żąda zaufania, wskazówki i rady. My odnosimy się do niego żartobliwie, podejrzewamy bezustannie, odpychamy nierozumieniem, odmawiamy pomocy.”
Bądźmy cierpliwi dla naszych dwulatków, wskazujmy jak należy się zachować, one nie chcą nas denerwować- chcą wyrazić swoje uczucia-ale wciąż się tego uczą, tak jak życia
Teraz to ja mam pytanie do pani psycholog.
Moj maluch skonczyl 17 miesiecy I uwazam ze juz przechodzimy ten okres buntu dwulatka. Wiem wiele na ten temat jednak w niektorych sytuacjach sama nie wiem jak mam sie zachowac. Nie wiem czy wszysykie slowa do synka trafiaja.
Maluch zaczal byc ostatnio bardzo niegrzeczny…najgorzej jest pod wieczor. O tyle mam trudna sytuacje ze teraz mieszkam z rodzicami I zajmujemy pokoj goscinny gdzie przewijaja sie wszyscy domownicy co mi utrudnia sprawe z wychowaniem synka. Kiedy moi rodzice sa w pracy to do ok 16 jest calkiem spokojnie. Schody zaczynaja sie jak pojawia sie dziadek I babcia. Moj synek ich uwielbia I chcialby z nimi sie bawic jednak oni niechetnie chca z nim spedzac czas. Mowia ze sa zmeczeni ze brak im sily co rozumiem jednak maluszek niestety nie jest w stanie pojac dlaczego. Wtedy zaczyna broic. Wchodzi na wszystkie meble…a kiedy z nich go sciagam to biegnie na nastepny fotel I staje na nogach probujac skakac I tak w kolko. Na pomoc ze strony rodzicow srednio moge liczyc. Kiedy na cos mu noe pozwalam zaczyna sie histeria…a ze strony moich rodzicow leca slowa ze mam uspokoic dziecko bo sie drze…albo sugeruja mu bym mu dala karnego klapsa co wg mnie jest glupie I zreszta ja mialabym po tym ogromne wyrzuty sumienia… jednak oni twierdza ze przez to moj maluch bedzie rozpuszczony…I tym bardziej nie bede mogla nad nim zapanowac. W koncu puszczaja mi nerwy I chce mi sie przez to plakac. Stale slysze tez od mamy ze ma buc w pokoju porzadek…ze przez dziecko stale mamy balagan bo zabawki wszedzie sie walaja tak jakby nie wiedzieli z czym wiaze sie zycie z maluszkiem. Zastanawiam sie jakbym mogla zapanowac nad maluchem… jak mu wytlumaczyc ze nie wolno… jak zachecic go do spania bo przeciez tez ma problemy ze spaniem…
Rozumiem, że znajdujesz się teraz w trudnej sytuacji, ponieważ musisz mieszkać u rodziców, od których nie czujesz wsparcia. Może sytuacja zamieszkiwania u nich niedługo się skończy…?
Na razie jednak potrzebujesz pomysłów, żeby przetrwać tę sytuację. Oczywiście masz rację, nie słuchając rady rodziców dotyczącej klapsów. Dziecko pewnie jednak czuje napięcie między tobą a rodzicami i próbuje sobie z nim poradzić na swoje sposoby…
Może dobrym pomysłem, byłoby wychodzenie z nim na spacer, plac zabaw itp. ok. godz. 16.00, właśnie wtedy, kiedy wracają dziadkowie - oni mieliby chwilę odpoczynku, ty nie musiałabyś wchodzić z nimi w spory, a mały wyładowałby swoją energię na świeżym powietrzu? Po powrocie, synka zainteresowałby może przygotowywanie wspólnego posiłku. Co o tym myślisz?
Mój pierwszy synek, a ma już 10 lat dostał ode mnie raz klapsa i to przez pampersa. Więcej nie. Łatwo nie było, szczególnie gdy właśnie się buntował mając ok 2, 3 lata. Najgorzej było wejść z nim do sklepu, gdy zobaczył jakaś zabawkę lub upatrzył sobie słodycz. Potrafił położyć się na podłogę i tupać nogami. Na szczęście nie obchodziła mnie reakcja innych ludzi, bo przecież bez takowej się nie obyło. Co za dzieciak, matka nie chce mu kupić, jaki niewychowany itp. Ja nie reagowała. Wiem, że niektóre matki się wstydzą i kupują co malec chce dla świętego spokoju. Ja się nie dałam. Synek widział, że nic nie wskóra i dawał sobie na spokój.
Moj syn ma juz trzy lata i jeszcze mi sie nie zdarzylo zeby w sklepie robil mi jakies akcje ze niechce mu czegos kupic. Tlumacze mu ze nie mam pieniazkow albo ze taka zabawke juz ma. Zazwyczaj mowi aha ale jak bedziesz miala pieniazki to mi kupisz albo mowi moze babcia ma pieniazki
heh. Kiedys mial okres ze wszystko bylo na nie
ale mu przeszlo po pewnym czasie
Mój mały, a ma 17 miesięcy w sklepie mi jazd nie robi, ale w domu, potrafi płakać o byle wszystko, a bo tego mu nie chcę dać, a bo tego nie może dostać. Bo niestety interesują go rzeczy, którymi nie może się bawić - telefony, komputer, pilot od telewizora, kable, śrubokręty etc. I wtedy jak mówię, że nie wolno, to zaczyna się płacz i tupanie nogami, to wtedy zazwyczaj nie reaguję i to najbardziej pomaga.
weronika to jest moze najlepszy pomysł… ja rodziców rozumiem ale nie raz moi rodzice zachowuja sie jakby nigdy dzieci nie mieli… jak przyłapałam mojego tate na dawaniu klapsów maluchowi i to bez jakiegos waznego powodu ( zaden powod nie jest warty klapsa) to sie tak wsciekłam i ryknęłam na niego…bo za duzo sobie zaczął pozwalać. Mój maluch troche sie uspokoił…ale niekiedy ma swoje odchyly ze zaczyna broić i być nieznośnym…
Greendream też bym się wściekła na Twoim miejscu, ja dzieci swoich nie bije i nie wyobrażam sobie, żeby mi ktoś inny je dotknął.
Greendream świetnie Ciebie rozumiem, sama zastanawiam się, w jaki sposób wychowywała mnie moja mama, patrząc na fanaberie, o których mówi względem mojego dziecka…
Z wychodzeniem z domu chodziło mi raczej, nie o rozumienie Twoich rodziców, a po prostu “wyautownie się” z domu, kiedy przychodzą zmęczeni i nie ma z nimi efektywnej rozmowy. Bardziej myślałam tutaj o spokoju Twoim i Twojego dziecka. Pozdrawiam.
Boję się tego okresu , zachowań histericznych w sklepie i innych miejscach publicznych . Już mi wystarczy , że w domu mnie nieraz źle oceniają, gdy zakazuje dziecku niektórych zachowań lub gdy nie daje jej wszystkiego czego chcę.
Jeden dzień mamy spokojny a kolejnego córka jest nie fo wytrzymania . Ciąża powoduje , że jestem bardzo tym zmęczona i moja cierpliwość jest czasami na skraju . Ale cóż zrobię ? Muszę tłumaczyć, przeczekać histerię i poświęcać dużo czasu małej.
weronika no tak hehe no ale spokój dla rodzicow tez jest wazny…chociaz bardzo mnie to denerwuje ze nie mam w nich takiego wsparcia jakie potrzebuje… robia z siebie starszych niz sa…mowia ojj my juz starzy jestesmy na to by zajmowac sie malymi dziecmy…my swoje odhowalismy… co to za gadanie… ja im mowie ze moich kolezanek rodzice i dziadkowie pomagaja i nie maja z tym problemu…ze ludzie majac po ponad 70 lat sa w stanie zajac sie takim dzieckiem…nie mowie by tutaj zostawali z maluchem na nie wiadomo jak dlugo ale niekiedy potrzeba mi jest gdzies wyjsc a nie moge…jak juz to z dzieckiem… oni sami sobie zaprzeczaja…raz mowia ze to moje dziecko i mam wychowywac je po swojemu a z drogiej podwazaja moj autorytet przy dziecku… ehhh i tak to jest…a najwazniejsze jednak przy tym buncie jest to by dziecku nie robic mieszanki wychowawczej…na zasadzie ze jak ja cos mu zakazuje to niech tak zostanie bo jak np. dziadek zacznie mu pozwalac to potem maluch nie bedzie sie liczyc z moim zdaniem
Jeszcze nie mam tego problemu bo mój synek ma dopiero 5 miesięcy ale córa mojej kuzynki ma skończone 2 latka i u nich w domu jest masakra
… Nikusia płacze z byle powodu. Ostatnio przekonałam się o tym na własne oczy. Mała rozplakala się (i to tak histerycznie) ponieważ nie pozwoliłam jej grzebać w swojej buzi podczas gdy jadłam kanapkę … nie mogłam uwierzyć w to co widziałam … histeria, tupanie nogami i tarzanie się po podłodze …
Kuzynka mówiła ze wcześniej reagowała na takie zachowanie, tłumaczyła, przytulala, ale było jeszcze gorzej. Teraz odprowadza mała do jej pokoju i po prostu czeka aż jej przejdzie. I o dziwo sprawdza się. Niki często, może twierdząc że nie opłaca jej się płakać, po prostu zaczyna się bawić zabawkami i jest spokój.
Jest też taka książka “bunt dwulatka” ale sama nie wiem czy bym ją poleciła … moim zdaniem trzeba znaleźć swój “złoty środek” na maluszka. A przede wszystkim pamiętać że to minie
mój chrześniak uderzał głową w podłogę, niestety nic nie pomagało więc podkładali mu poduszkę a z czasem mu przeszło