4 trymestr

Tak jak piszesz Lea&Leo, dużo mi pomogło jak odpuściłam i wyluzowałam a moje motto życiowe to "przecież wiecznie takich problemow nie będzie". Teraz jest taka słodka. Nadal przeciez płacze idovhodza nowe rzeczy ale już mam inne podejście do tego :)

Niestety u mnie rzeczą z którą ciężko mi było sie pogodzić to brak rodziny blisko. Mieszkam 160 km od domu rodzinnego a moja mama nie ma możliwości przyjechać bo opiekuje się babcia. Tutaj na miejscu nikogo nie mam, oprócz męża który wrócił do pracy po 2 tygodniach. Dwie znajome urodziły w 2024 i ciągle mówiły że ktoś u nich jest pomóc więc to bardzo mnie dobijało. 

Iwona skąd ja to znam. Mimo że moi rodzice mieszkają bardzo blisko to nie miałam z ich strony pomocy. Dobijało mnie gdy na spacerach samotnych widziałam mamusie z babciami albo prababciami. Wylewałam gorzkie łzy. Na grupach to samo,wszystkie koleżanki mówiły że ich mamy wpadają z obiadami albo przyjeżdżają na weekendy żeby pomóc i odciążyć.

Ale wiesz co ? Jesteś silna i dasz sobie radę, najwyżej raz czy dwa zamówisz sobie obiad albo przełożysz mycie podłóg na jutro

Jako ta, która od zawsze ma pomóc dziadków, powiem, że ma to swoje plusy i minusy szczególnie przy pierwszym dziecku. Niby fajnie, że zabierają Ci dziecko na spacerek, ale czułam się początkowo źle, nie chciałam nikomu dziecka oddawać. Wolałabym właśnie, aby mi ktoś przyniósł posiłek, żebym nie musiała sterczeć w kuchni. Przynajmniej tak przez pierwsze 2-3 miesiące ciężko było mi się oswoić z tą sytuacją. 

Nie mogłam liczyć na pomoc rodziców bo moi rodzice są po 80-diatce i wymagają mojej pomocy. Więc pomimo wszystko ja jeszcze pomagałam im. Czy mnie to bolało? Nie dałam sobie radę byłam z rodzicami wiem, że jakby byli młodsi zdrowsi to by pomogli. A teraz rolę się odwróciły i to oni pomimo wszystko potrzebują mojej pomocy. 

Dużo łatwiej jest mieć młodych rodziców na których można liczyć .. ja nie mam pomocy z mojej strony i staram się pomagać tacie bo mama nie zyje .. przy dzieciach nie jest łatwo jeżeli nie mieszka się razem.. 

chociaż czasami zazdroszczę innym którzy zostawiaja dzieci z dziadkami i mają chwile dla siebie.. jednak staram się o tym nie myslec i liczyć tylko na siebie 

Tak jak jedna mama kiedyś już wspomniała, każdy pyta kiedy dziecko kiedy dziecko a jak już dziecko się zjawia na świecie to zazwyczaj znikoma pomoc bo jak żeś Mamo urodziła to chowaj hahha

Tak jak mówisz. Kiedyś przyjęło się, że dzieci powinien mieć każdy. A to nie prawda. Nie każdy się nadaje. Ileż to ludzi nie poddaje się presji społeczeństwa, a później traktują dziecko jak przeszkodę, podmiot a nie równego sobie członka rodziny. Na szczęście młode pokolenie już zaczyna stawiać opór i to oni wprowadzają zmiany. My milenialsi możemy się uczyć od gen z :)

Zgadzam się. To pokolenie wprowadza wiele zmian, nie tylko w kwestii posiadanie dzieci, w kwestii pracy, postrzegania życia.. Troszkę postawili się systemowi;).

Myślenie młodych ludzi jest zupełnie inne niż nasze. Może nie wszystkie ich zachowania są dla mnie zrozumiałe, ale na przykład to, że bardziej skupiają się na tym co czują i mówią o tym to akurat dobra zmiana. Trzeba być otwartym i szczerze rozmawiać o tym co nas trapi zamiast zamiatać wszystkie problemy pod dywan.

Zawsze przełożonym w pracy powtarzam, że powinni nas szanować, bo widzą jakich mają teraz potencjalnych pracowników do wyboru. Przychodzą i po miesiącu odchodzą. Nawet szkolenia nie robią do końca co niektórzy. Widzę jak traktują nowych, jak mnie - buntownika i kobiety, które pracują tam po 10-15 lat. Cieszę się, że mlodzi mają takie podejście do życia, biorę przykład