Znieczulenie ogólne przy cesarce

Justyna, mnie by chyba ciekawość też doprowadziła do tego, że bym spojrzała… a potem pewnie bym żałowała.
W każdym razie ja miałam cc w znieczuleniu ogólnym, bo nie miałam wyjścia. CC nieplanowane, zagrożenie życia dziecka. Największy minus to właśnie to, że nim się wybudziłam i doszłam do siebie to sporo się naczekałam na dzieciątko i to mnie najbardziej bolało. Podawali mi ketonal na początku, potem raz wzięłam paracetamol i potem postanowiłam być dzielna. Tuż po operacji dostałam, tak jak Natka pisała, coś z morfiną i przez to spałam do 3 rano chociaż.

Mi nikt nie mówił, aby nie patrzeć, ale nie patrzyłam w lampy. Za pierwszym razem anestezjolog bardzo zagadywał i nie patrzyłam w stronę lampy a za drugim razem bardzo źle się poczułam po znieczuleniu, było mi słabo i sił na nic nie miałam. Więc nie patrzyłam.
A co do przeciwbólowych, to u mnie w pierwszej dobie w szpitalu dają ketonal, pyralginę i paracetamol. Wszystko dożylnie, w kolejnych dobach proponują paracetamol w tabletkach, chyba że ktoś bardzo źle znosi znieczulenie i ból to też dożylnie. U mnie po druim cc przez zespół popunkcyjny to do 5 doby miałam podawane leki dożylnie. W tym ketonal. Po pierwszym cc to w sumie tylko przez pierwsze 16h miałam coś przeciwbólowego, potem już nie potrzebowałam.

To ja znowu za bardzo się bałam, żeby zerknąć i na samym początku aż zamknęłam oczy całkiem. W tym wypadku obudził się we mnie cykor. :slight_smile:

To chyba nie jest najlepszy pomysł, patrzeć w lampy. Na początku roku moja koleżanka przysłała mi link i nie powiedziała nic co to, kliknęłam, a tam brzuszek ciążowy i za chwilę na tym brzuszku cięcie skalpelem, po prostu cesarka cała jak wygląda, przeraziłam się
Ja na pewno nie będę patrzeć w lampę, nie jestem lekarzem, nie jest mi to potrzebne.

ja lubie ogladac medyczne seriale typu porodowka, tam dokładnie widac przebieg cesarki itp., sama chciałabym widziec to, w koncu tak wazny moment, a mama nieobecna duchem, troche to przykre, poród naturalny to tez krew cięcie itp., a jakos nie mdlejemy

No zależy co kto lubi ja tam osobiście swojego krocza macietego krwawiacego jak wychodzi dziecko nie chciałabym oglądać. A tym bardzie przy cesarce wnętrzności. Mi się słabo zrobiło po fakcie jak mnie przełożyłw położne na łóżko i zobaczyłam jak z tego stołu zbierają te zakrwawiome prześcieradła. Jak dla mnie widok okropny i to był moment kiedy naprawdę było mi słabo

Ojj ja jak widziałam wszystko we krwi,rękawiczki lekarzy we krwi to poczułam,że mi się chce wymiotowac. Raz spojrzałam w lampę i prawie zwymiotowałam pielęgniarka szybko mi podała coś dożylnie i powiem wam,że ja nie chcę pamiętac tego widoku w dodatku tak zrobiło mi się ciemno przed oczami,że ja tam prawie odpłynęłam. Nie jestem osobą delikatną ale jak się widzi “coś” co Ci robią właśnie to na prawdę robi się słabo i myślę,że największy twardziel byłby zdruzgotany. A ja zajrzałam w lampę z ciekawości,bo myślałam,że podołam i że przesadzają wszyscy… nie przesadzają i nie polecam :smiley:

Ja jakoś nie pamiętam krwi z porodu sn,męża pytam mówi, że nie było krwi dużo, nie lało się. Ma łóżku nie było prześcieradeła. Jak przemieszczali mnie z łóżka porodowego na takie, na którym więzi mnie na operacyjną i potem jak przemieszczali mnie na łóżko operacyjne, nie widziałam krwi. Owszem szpitalną koszulę porodową zmieniały mi położne, ale to dlatego, że synka miałam na brzuchu i stad krew ale też jakoś nie dużo.
Sama się sobie dziwię, że dałam radę, bo od krwi to mi się słabo robi.
Na operacyjnej jak mnie przygotowywali do szycia, to słabo mi było, bo kazali mi siedzieć, bo wkłucie chcieli zrobić, widziałam jakieś siedem osób w miseczkach kitlach, lekarze (dwoje) ręce w górze weszli na salę, ktoś im rękawiczki zakładał, sceny jak na filmie. Ale krwi nie pamiętam. Może to i dobrze

donnavito to my chyba w mniejszości ale ja miałam nadzieję, że jednak w tej lampie jak to wszyscy opowiadają cośtam podejrzę , niestety u mnie jakoś tak skierowane były w stronę lekarzy, że nie było widać nic :frowning: a nap rawdę chciałabym to zobaczyć, pomimo bólu i dyskomfortu i powtarzania w głowie i na głos, że boli, że dostałam maskę z chyba gazem, żeby uśmierzyć mimo wszystko ból miałam tą złudną nadzieję, że zobaczę moment przyjścia na świat :wink:

Mi bardziej słabo robi się na widok igły w strzykawce i świadomości, że przebije ona skórę niż widok tzw flaków :stuck_out_tongue:
Co do leków po cc jak najbardziej można prosić o kolejne dawki przeciwbólowych, jeśli tylko będą mogli podać (należy zachować odstęp czasu pomiędzy kolejnymi dawkami) to na pewno to zrobią,
Mnie właściwie sama pielęgniarka namówiła na ketonal przed pionizacją, bo tak na prawdę nie czułam żadnej różnicy w bólu podczas spływania kroplówki z przeciwbólowymi… ale stwierdziła, ze łatwiej mi będzie wstać. Szczerze mówiąc tak jak się spodziewałam, nie czułam żadnej różnicy, bolało bardzo nadal ale dałam radę zrobić mini spacer po korytarzu od razu :wink:
Później trochę żałowałam, że dałam się namówić bo wolałam obejść się bez przy kp ale może faktycznie bez tego bolałoby bardziej ? Tego nie wiem, ale już wiem że jeśli będzie następny raz, to zrobię wg swojej intuicji :wink:

Mama_Arka to super, że krwi nie było dużo widać naczynia wytrzymałe były i niewiele szkód poczyniła akcja w środku :slight_smile:

Akcja poczyniła wielkie szkody u mnie, bo pęknięcie 3stopnia, ale juz nie będę się rozpisywać, już trooooche o tym pisałam i nie chcę zanudzać. Teraz przez to czeka mnie cc. Po wszystkim miałam szycie operacyjne, a potem jescze podawaną krew.
Po szczegóły co to jest pęknięcie 3stopnia odsyłam go google

Byłam na ketonalu cały pobyt w szpitalu (tydzień), pytałam czy to ma wpływ na dziecko przy kp, usłyszałam, że nie zrobiliby krzywdy dziecku, a ja bym nie wytrzymała bólu bez ketonalu.

Powiem wam, że takich przeżyć jak wy z cc nie miałam. Lekarze i anestezjolodzy wszystko dokładnie opisywali krok po kroku każdą czynność, nie było żadnego zaskoczenia, bólu. Żadnej krwi też nie zobaczyłam, cały czas miałam wszystko zasłonięte. Dziecko podali mi już owinięte, koszuli nie pamiętam w jakim była stanie, w tamtej chwili liczyło się dla mnie dziecko, czy wszystko jest ok. Jak wrzasnęła poczułam ulgę:) najgorsze było tylko zamiana łóżek, jak mnie wieźli na salę poporodową przez chwilę nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Znieczulenie miałam miejscowe i ogólnego w życiu bym nie chciała, chciałam zobaczyć od razu moje dziecko co się z nim dzieje, szkoda tylko, że maż nie mógł mi towarzyszyć. Czekał cierpliwie zaraz obok i przez chwilę zobaczył dziecko i uzyskał wszelkie informacje na jej temat.

Ja źle wspominam przenoszenie z łóżka porodowego, na to, na którym więzli mnie na operacyjną, już na sali na tym jeszcze łóżku przebierały mnie dwie położne jedna pomagała mi utrzymać jako taką pozycję siedzącą druga przebierała, pamiętam obie miłe, a ja jak zwłoki.
Pot też przejście na łóżko operacyjne też nieprzyjemne. Ale po szyciu nic nie czułam, jak mnie przynosili zero dyskomfortu, chyba wtedy się obudziłam, musiałam przysnąć podczas zabiegu, był prawie godzinny

MAM podziwiam że po takich przeżyciach nie masz traumy i zdecydowalap się na drugie dziecko

Justyna pewnie dlatego, że byłam długo na przeciwbólowych, a do tego nie mam żadnych skutków ubocznych. Chociaż deprecha była, no i ostatnio zaczęłam dużo czytać, wracać myślami do porodu i analizować to co się stało.
Ale zawsze chciałam mieć troje dzieci, nie chciałam żeby synek był jedynakiem i dlatego znów jestem w ciąży.

Jednak chyba co innego oglądać medyczne programy i operacje (sama je lubie) a co innego byc uczestnikiem swojej operacji, ja jestem twarda ale chyba na to nie dałabym rady patrzeć :confused: Podejrzewam ze w przypadku cc wolałabym zamknąć oczy na wszelki wypadek.

MAM a że tak nie dyskretnie zapytam a w życiu intymnym nie odczuwasz teraz żadnych problemów z tego tytułu? I czemu właściwie tak się stało nie zdążyli cie naciąć synek był duży?no i owszem byłaś na przeciwbólowych po operacji ale jak to się stało to nie

Naciąć zdążyła, synek rodził się z rączką przy główce, ale według położnej, z którą niedawno rozmawiałam na temat mojego porodu stwierdziła, że to wina za szybko prowadzonej drugiej fazy porodu czyli parcia dziecka. Położna powinna spowolnić ten czas porodu, ale tego nie zrobiła, kazała przeć i przeć,
W sypialni problemów nie mam żadnych, mąż się nie skarży, ja też nie, obojgu nam jest tak samo jak przed porodem.

Współczuję przeżyć i naprawdę podziwiam że zdecydowalap się na kolejne dziecko. Mi trauma nie dała by żyć i została bym przy jednym. Dobrze ze teraz cc chociaż bo rozumiem że z tego powodu?

Tak, właśnie z powodu komplikacji przy pierwszym porodzie. Jednak jak czytałam, rozmawiałam z położną z fundacji rodzić po ludzku, to po takich komplikacjach można rodzić sn, ale potrzebna jest do tego doświadczona położna, bo może dojść do podobnej sytuacji z pęknięciem.
W szpitalach w moim mieście nie ma możliwości rodzenia sn po takich komplikacjach, szpitale boją się powtórki i dlatego będę rodzić cc. Sama obawiałabym się porodu sn, czy trafię na odpowiednią położną, która ochroniłaby mnie przed tym co się stało dwa lata temu. Zgodziłam się więc na cc, zresztą nie miałam wyjścia. Nikt nie podjąłby się przy mnie sn.

Jejku i to w tak krótkim czasie zdecydowalap się na kolejną ciążę. Serio nie mogę wyjść z podziwu. Ja ogólnie bardzo szanuje kobiety które decydują się na małą różnice wielu świadomie ale po takich przejściach to naprawdę musisz być bardzo silna