Ja na pewno nie będę poddawać się presji rodzinnej. W końcu babcie i mamy już zdążyły wychować swoje dzieci według własnego uznania. Tera z czas na kolejne pokolenia, które mają własne odczucia i instynkty.
JZ moi rodzice również dawali mi dużo milosc i i okazywali na każdym kroku. Dlatego też nie wyobrażam sobie, że mogłabym stać się zimną i oschłą pod wpływem mody na nowoczesne techniki wychowywania dziecka.
Też uważam, że nie reagowanie na płacz to nic dobrego, nie mówię o jakimś drobnym stęknięciu, ale jak już dziecko płacze to trzeba po prostu reagować nawet przed chwilą nie mogłam synka uspokoić a zaniosłam go na dół i jak ręką odjął, musiało mu być za gorąco bo u nas duchota straszna, więc trzeba szukać co dziecku dolega i mu pomóc a nie zostawiać samemu sobie
Oczywiście Agnieszko. W koncu dzieci nie potrafia inaczej zwerbalizwoac co im dolega i co im nie odpowiada. Płacz to jeden z nielicznych sposobów komunikacji z rodzicem. Nawet kuzynki syn w wieku 3 lat jak nie do końca wie co się dzieje, jak odczuwa jakiś dyskomfort to marudzi i zaczyna być płaczliwy. Dziecko może już w tym wieku zaczyna mówić ładne zdania, ale nie potrafi jeszcze zlokalizować źródła niepokoju albo dokaldnie opisać co mu jest.
JZ ma racje. Dzieciaczki wiecznie maluszkami nie będą więc warto ten początkowy okres wykorzystać na jak najwiecej czułości własnie. Pozniej juz nie beda tak chetnie na nas siadac, wisiec, chodzic z nami za reke, przytulac itp. Pozniej, bedzie “starzy mnie nie rozumieją”, " mam najgorszych starych na swiecie" (okres mlodzienczego buntu). Wtedy z senstymentem powspominamy jak to tuliłysmy nasze maleństwa ile sił w rękach
Ja w domu tez miałam ogrom miłosci i zaowocowało to w czas terażniejszy dlatego wiem, ze zeby moje dziecko w przyszlosci miało łatwiej (chociazby pod wzgledem inteligencji emocjonalnej) to teraz musze pokazac mu cały wachlarz pozytywnych emocji i odczuć.
Agnieszka u mnie rodzice ciągle powtarzają jak by chcieli cofnąć czas kiedy byłam małym bobasem
Taka niezależność i dorosłość dziecka jednak jest ciężka do zniesienia przez rodzica, który od początku troszczył się i spędzał dużo czasu z brzdącem
Eleonorka to zależy od świadomości rodziców. Trzeba kochać mądrze. Naszą nadrzędną rolą jako rodzica jest przygotować dziecko do dorosłego życia. Nauczyć jak najwięcej, wpoić wartości, wychować na mądrego człowieka. A fundamentem tego wszystkiego ma być miłość. Wiem z własnego doświadczenia, że często rodzice mają z tym problemy, zwłaszcza mamy. Kochają zbyt egoistycznie. Ja jestem z chowu “pod kloszem”. I faktycznie, przecięcie pępowiny jest w takiej sytuacji bardzo bolesne dla rodzica i trudne dla dziecka.
Właśnie trochę się boję, że będę nadopiekuńcza. Ciężko będzie rozgraniczyc troskę i obawę a oddzielnie własne życie drugiego człowieka. Moi rodzice nigdy nie zabraniali mi podróżować i robić co chce. Sama dokonywalam wyboru chociaż zawsze się martwił o mnie . Teraz nie wiem czy sama będę wstanie tak działać. Jest to niezwykle trudne.
Spokojnie Eleonorka;) myślę,że każdy ma ten dylemat, czy pozowlić dziecku wyfrunąć z gniazda. Jest to normalne, ale trudne, bo wiąże się z dużym emocjonalnym obciążeniem mamy i taty dziecka, którzy do tej pory byli dla niego wszystkim i nagle pufff pojawiaja się koledzy, dziwczyna/chłopak i inne sprawy dla dziecka zaczynają być ważne a inni ludzie zaczynają być autorytetami- do tego jeszcze dojdzie okres buntu i mamy murowaną bombę emocjonalna w całym domu. A rodzice czują się, że stali sie bezużyteczni. Ale na szczęście do tego czasu mamy jeszcze sporo czasu na to, aby się na to przygotować mądrze. Przede wszystkim ważnym jest, aby dziecko nie wstydziło się nam powiedzieć o tym, co go trapi- to współczesna bolączka dzieciakow i ich rodziców. Dziecko powinno ufać swoim rodzicom,że go nie zawiodą, a wierzcie mi, że wtedy dziecko wyjdzie do świata chętnie, wiedząc, że gdy coś sie stanie, zawsze są rodzice, którzy wesprą, a nie jeszcze zganią. Owszem samodzielność jak najbardziej, to podstawa wychowania, dziecko powinno samo stawiać swoje kroki i brać na siebie konsekwencje swoich decyzji, jednak niech chociaż dziecko przyjdzie sie wypłakać czy wykrzyczeć, że jest złe na cały świat- niech dziecko wie, że rodzic jest równiez jego przyjacielem. I tu wracamy do tematu tego wpisu, czyli, jeśli będziemy bagatelizować płacz i emocje dziecka, ono nauczy się, że na rodzicach nie ma co polegać i owszem płakać nie będzie, bo nie bedzie w tym widziało żadnego celu, bo rodzice nie reagują na jego potrzeby i bolączki. Co za tym idzie, w dalszym procesie wychowawczym, rodzice stosujący metodę 3,5,7 czy potocznie zwane wychowanie francuskie, dalej przekonani o słuszności tej metody będą stosowali zimny odchów w dalszym ciagu nie reagujac na potrzeby dzieci. Konsekwencją takiego stylu wychowawczego będą dzieci, które nie będą ufać rodzicom, ani się im zwierzać, bo nie będą widziały w tym celu. I wtedy nie ma mowy o więzi między dziećmi a ich rodzicami.
Oglądałam kiedys program Uwaga na tvn o malutkich dzieciach przewożonych do pogotowia opiekuńczego z patologicznych rodzin, a kolejno do domu dziecka i krew zmroziły mi wypowiedzi pań opiekunek, ktore powiedziały, że te dzieci nie płaczą, bo żyły w takich warunkach, że płacz nic nie dawał i przestały poprostu płakać i takim pogotowiu opiekunczum dla niemowlaków panuje cisza… poryczałam się jak nigdy:( te Panie same płakały mówiąc o tych dzieciach i ich emocjach zszarganych przez rodzicow nie reagujących na ich potrzeby i płacz. Sama nie mogłam dojść do siebie po tym programie:/
Nie wyobrażam sobie nie przytulić mojej córeczki jak płacze. Wiedząc, że 9 miesięcy była pod moim sercem i wtedy “tuliłam” ją cały czas, a po urodzeniu miałabym jej tego zabraniać?Płacze, bo sygnalizuje swoje potrzeby- moja córeczka płakała, jak miała kolki i jak jej ząbki rosną lub gdy uderzy się, jak raczkuje, czy wstaje do pozycji stojacej- wtedy caluje i przytulam i mała od razu sie uspokaja i nie boi się dalszych prób. Moje wsparcie emocjonalne dla jej jeszcze nie wyksztalconych emocji daje jej poczucie bezpieczeństwa i uspokaja, gdy jest jej źle. To daje niesamowite zaplecze emocjonalne na przyszłość- i nie jest to nadopiekuńczosć, lecz dbanie o bieżące potrzeby emocjonalne. Nadopiekuńczosć objawiałaby się tym, jakbym okleiła wszystko pianką, aby sobie nie zrobila krzywdy, jak uczy się chodzić:)
Poza tym podczas przytulania uwalniają sie nam i dziecku endorfiny oraz jest u dziecka stymulowana motoryka duża oraz szybciej kształtują się połączenia neuronalne w mózgu i oczywiście zaspokojona jest potrzeba bezpieczeństwa.
A babcie i mamy miały czas na wychowanie swoich dzieci i przepraszam za stwierdzenie- niech nie mądrkują. Moja teściowa powiedziała, żeby moja córeczka sobie popłakała, bo jej się głos wyćwiczy i nic jej nie będzie jak sobie popłacze- a płakała żałośnie i dolegały jej wtedy kolki:/ ale moim jedynym autorytetem jest wiedza i nauka, pomimo szacunku dla teściowej, ale nie dla jej “mądrych” teorii z palca wyssanych. zatem nie ma co wierzyć w bajania “doświadczonych” emerytowanych mam. W dawnych czasach podawano dzieciom tzw. Makowinkę, aby nie płakały i lepiej spały, a makowinka to nic innego niż narkotyk. Ahhhh takie metody wychowawcze i ktoś je stosujący miałby pouczać?
Ludzi mierzymy swoją miarą. Niestety nie wszyscy są tacy. To co się ostatnio widzi i słyszy w wiadomościach, w takich programach jak Eresz piszesz, wykracza poza moje granice. Granice wszystkiego. Nigdy nie pojmę jak można tak traktować swoje dzieci, jak można pozwolić innym tak nasze dzieci traktować. Ja nie rozumiem, jak można być obojętnym na dziecka łzy. Ono tylko w ten sposób potrafi sygnalizować, że coś Mu dolega. Takie maleństwo ma tylko rodziców, ale mama jest przecież tą najważniejszą… Brak mi słów. I nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem zimnego chowu tak samo jak bestialskich zachowań względem dzieci. Zostałam wychowana w miłości i miłości nauczona. A zarówno i w jedym i w drugim przypadku miłości nie widzę. Nawet zwierzęta mają instynkt. A ludzie? Uważam, że niektóre kobiety nigdy nie powinny rodzić dzieci.
JZ - Zgadzam sie w pełni z Twoją opinią. A niestety w rodzinach patologicznych dzieci jest bardzo dużo, bo antykoncepcja to tylko słowo słyszane w reklamie prezerwatyw albo tabletek. Dzieci jest dużo, bo i wtedy zasiłek socjalny jest większy oraz znane 500+, i w ten sposób rodzice nie pracują, bo po co, ale dziećmi też sie nie zajmą, bo po co, same sie sobą zajmą. Potrzeby dzieci sa marginalizowane, dzieci są bite i nieraz głodne, a łzy i bezsilność to chleb powszedni. I niestety w tych rodzinach szkoda najbardziej dzieci, które w sporej większości przypadków powielają wzorzec, bo przecież innego nie znają. I rośnie społeczeństwo niestety agresywne i roszczeniowe- rozwija się próżniactwo społeczne.
Nigdy nie mogłam patrzeć obojetnie na krzywdę dzieci, bo u mnie w domu czegos takiego nie było. U mnie z szacunkiem odnosilismy się do zdania człowieka, a rodzina zawsze była najważniejsza, a dzieci były radością całej rodziny.
Czy Wy tez tak macie, że jak słyszycie płacz dziecka, to aż Was mrowi tak dziwnie po kręgosłupie? Ja sie napinam jak struna i nie jestem w stanie wytrzymać płaczu dziecka, bo mój system nerwowy daje mi znać, że cos jest nie tak. U mnie instynkt macierzyński rozwinął sie bardzo
Mam osmio letniego syna. Nie wiem w.jakim wieku są Wasze maluszki, ale wierzcie mi że z czasem umie się odróżnić płacz dziecka. Czy jest prawdziwy czy próbuje coś na nas wymusić. Oczywiście nie chodzi mi o niemowlaczka, ale takie półtora roczne czy dwuletnie dziecko umie już manipulować rodzicem. Czasami trzeba płacz przeczekać i to wcale nie jest zimny chów. Wiem co piszę, syn jest autystyczny, wiele przeszliśmy, masę porad usłyszałam od terapeutów i psychologów. Nie raz tylko to działa.
Jeśli dotyczy to dziecka które już się komunikuje to owszem zgadzam się ze czasem trzeba przeczekać a dopiero potem rozmawiać bo w tym amoku do dziecka i tak nie dociera. Ale nadal uważam że po histeri powinno paść choć jedno zdanie oraz jeśli dziecko w trakcie chce się przytulić to powinno się mu to umożliwic bo pokazuje mu się akceptację jego jako osoby. Synek ma 3.5roku
Uważasz że jeśli mój synek jest w histerii i po kilku minutach chce żebym go przytuliłs yo powinnam powiedzieć nie?
Dla mnie nie jest to sprzeczne bo zawsze mówię przy tym że kocham go ale ze nie podoba mi się jego zachowanie. Właśnie zachowanie a nie on sam. Z resztą jak pisałem wyżej dla mnie te zachowanie u 3latka wynikają z rozwoju i nie radzenia sobie z emocjami a nie “niegrzecznoscu”
Pierwsze słyszę o takim czymś . W życiu bym nie zostawiła maluszka płaczącego . Płacze bo nas potrzebuje. Później takie dzieci są wycofane i tak samo zachowują się do innych bo to my od małego wpajamy im różne wartości. Przecież takie pozostawienie sobie może mieć skutki na podłożu psychicznym . Nawet do dzieci porzuconych w szpitalu przychodzą wolontariusze i przytulają, uspokajają . Ostatnio trafiłam na FB na filmik co prawda w Anglii . Starszy pan przychodził do wcześniaków , bral na ręce , mówił czułe słówka , że kocha dzieci , że są jego perełkami , przytulał jak swoje własne, że dzięki nim czuje się na starość potrzebny . A one się do niego uśmiechały . Aż mi łzy leciały , wspaniały człowiek na właściwym miejscu. To obcy mają uczucia i nie są obojętni a rodzice postępują tak podle.
Dla mnie przytulnie jest potrzeba a nie nagroda nigdy nie traktuje tego w kategorii nagrody uważam że dziecku sue to należy jeśli potrzebuje taj samo jak jedzenie czy ubranie.
Powiem jak to wygląda u nas. Najczęściej gdy ba coś nie pozwolę lub nie dam jest płacz krzyk pisk. Czasem uderzy mnie na zasadzie klepnie. Wtedy wynosze lub idzie sam do swojego pokoju. Nue zamykam drzwi daje ulubiona maskotke i mówię żeby się uspokoił. Często jest kulminacja i wrzeszczy. I teraz często uspokaja się o przychodzi sue przytulić wtedy rozmawiamy i tulimy ale bywa tak że jeszcze w tym placzu i wrzasku krzyczy że chce się przytulić i to pomaga mu się uspokoić. Ja osobiście wtedy też staram się przytulić bo komunikuje jasno swoją potrzeba. Często mi trudno bo sama np jestem jeszcze na niego zła. Jednak jeszcze nie rozmawiam czekam aż się uspokoi o dopiero rozmawiamy. Często już jak się uspokoi to sam przeprasza.
Przytulanie, jak każda reakcja naszego ciała, służy zaspokojeniu potrzeb, czy fizycznych czy emocjonalnych, jednakowoż należy pamiętać, że jakby tego nie nazwać, czy formą nagrody czy potwierdzenia dziecięcego stanowiska, przytulenie w sytuacji histerycznej niestety do wychowawczych nie należy. Przytulenie, jest formą kontaktu z rodzicem, bliskości, zatem zgadzam się, że jest niezbedna, aby dziecko rozwijało się szczęśliwe i w pełni harmonijnie, ale należy wiedzieć, że nasze słowa, gesty czy czyny mogą dać dziecku zarówno wiele dobrego jak i niestety szkodliwego- ten sam gest, ale w różnym kontekście sytuacyjnym może wywołać u dziecka brak orientacji w zachowaniach spolecznie akceptowalnych. Gdyż dziecko wie, że przytulamy, kiedy wszystko jest ok, kiedy wszyscy sie kochają i są dla siebie mili. A kiedy przytulimy dziecko, w momencie ataku histerii, które nas uderzy, czy na nas nakrzyczy, nauczymy, że może nas uderzyć, a i tak go przytulimy i dajemy ciche przyzwolenie na takie reakcje a nie inne- bo słowa może puścić koło uszu, natomiast gesty i bliskość okazywana jest znacznie bardziej reaktywnym bodźcem, ktory bezpośrednio wpada w pamięć dziecka (uczymy sie szybciej w sytuacji, które kojarzą się pozytywnie z bodźcami przyjemnosci- zgodnie z teorią neurodydaktyki). Wyobraźmy sobie sytuacje, w której dziecko uderza inne dziecko. Czy dziecko uderzone przytuli tego co uderzył? Oczywiscie że nie. I teraz dziecko ma robioną przysłowiową wode z mózgu bo nie wie dlaczego, bo jest nauczone czegoś innego. Zatem czułość czułością, potrzeby potrzebami, ale nie jesteśmy ptaszkami w złotej klatce, które są pozbawione kontaktu ze społeczeństwem. Brak wykształconych norm i zasad społecznie akceptowalnych poprzez dom, skutkuje poszerzaniem niedojrzalosci emocjonalnej i brakiem dostosowania społecznego. W tym alienacji dziecka przez rówiesników i dalszych problemów emocjonalnych.
Teraz jak opisałaś to szczegółowiej i bardziej konkretnie, to jest to bardziej czytelne, bo z tego co wcześniej pisałaś, wynikało, że przytulasz dziecko podczas ataku, czyli przykładowo jak omiata Cię rękami. Super, że Twoje dziecko już zaczyna sie uspokajać samo i daj mu tą możliwość ćwiczenia panowania nad własnymi emocjami. Jak chce sie przytulić, to zapytaj, czy już wszystko jest dobrze, bo nie chcesz, żeby na ciebie krzyczał, czy robił Ci krzywde i że zależy Ci na tym, żeby był szczęśliwy a nie smutny czy zły. Jak się zgodzi to super:) wtedy pojawiają się łzy, bo nastepuje katharsis i dziecko oczyszcza sie z emocji, które wyrzuciło chwilkę wcześniej. Dziecko odczuwa ulgę podzas przytulania, ale niech wie, że nie zgadzasz sie na przytulanie, jak przejawia którąkolwiek formę agresji. A to, że przez łzy mówi a nawet krzyczy, że chce sie przytulic nie oznacza, że histeria w dalszym ciągu jest w stanie aktywnym. Poprostu atak histerii- jej kulminacja, minął, a on nie wie, jak sie uspokoić, bo nie może opanowac swoich emocji i wtedy oczywiście warto a nawet raczej należy przytulić. My jako dorośli musimy sobie zdawać sprawe z tego, jak może czuc sie dziecko, jakie sa tego przyczyny i skutki oraz jak pomóc i kiedy, aby wychowywać mądrze. Bo ewentualne zagłaskanie i zaprzytulanie niestety dobrych efektów nie przyniosą. Nasze dzieci kiedyś będą dorosłymi i od nas zależy jakimi.
A no widzisz nie zrozumiałysmy sie. I zgadzam się ze jeśli mnie bije albo wrzeszczy to nie przytulam (chyba nawet nie u miałabym).
No dokładnie tak:)U nas to dopiero za ponad rok, ale przygotowujemy sie z mężem mentalnie i rozmawiamy sobie wieczorami o różnych problemach z którymi przyjdzie nam sie spotkać w całkiem bliskiej przyszłości;)
To super że rozmawiacue bo my niestety nie we wszystkim się zgadzamy co do wychowania
Zawsze cos sie znajdzie,nad czym trzeba dyskutować. W wychowaniu jest to bardzo ważne, aby front był ten sam;) bo łatwiej w dzieciach wypracować coś wspólnymi siłami niż na dwa różne sposoby. To samo dotyczy parnera, dziadków, osób, ktore opiekują się naszymi pociechami;)