witam, opowiem Wam historię mojej siostry i po części moją.
Kiedy byłam na 3 roku studiów moja siostra była już w bardzo zaawansowanej ciąży - 38 tydzień. I w tym ciężkim dla niej okresie okazało się że jej mąż musi już teraz natychmiast pojechać w delegację do miasta oddalonego od nas o 400 km. Nie było go 4 dni i jak wrócił nic nie wskazywało na to, że stało się coś złego. Jednak moja siostra posłuchała swojego wewnętrznego głosu i postanowiła sprawdzić jego telefon. Okazało się że delegacja BARDZO się udała i po wieczornym drinku wylądował w pokoju swojej koleżanki z pracy zamiast w swoim… Wyobraźcie sobie jaki to był wielki szok dla mojej siostry. Od razu wyrzuciła go z domu i postanowiła że sama da sobie radę. Jednak wiedziałam że tak łatwo nie będzie, szczególnie że termin porodu tuż tuż a tu takie stresy. Bez chwili wahania wprowadziłam się do niej i zostałam do 3 tygodni po porodzie. Pomagałam jej we wszystkim, nawet asystowałam przy porodzie i przecinałam pępowinę:) Tuż po porodzie robiłam dla niej wszystko co tylko mogłam, gdybym mogła karmiłabym dziecko piersią. Siostra była w tak ciężkim stanie psychicznym że nic jej się nie chciało. Jednak jej mąż tak długo przepraszał i prosił o wybaczenie, że w końcu ugięła się i pozwoliła mu wrócić do domu. Może to będzie trochę samolubne z mojej strony, ale myślę że bez mojej pomocy i wiedzy położniczej moja siostra nie dałaby sobie rady.
Mam tylko nadzieję, że już nigdy nikomu nie będę musiała pomagać w taki sposób:(