Wiadomo, że ciąża to okres, w którym kobieta bywa niezgrabna, roztrzepana, co skutkuje różnymi, mniej lub bardziej groźnymi, wypadkami. Chciałabym, żebyście podzieliły się takowymi doświadczeniami (co się stało, kiedy to się stało, kto wam udzielił pomocy, czy i jaki miało to wpływ na płód). Piszmy tylko o sytuacjach związanych ze zdrowiem!!
Przyznam, że nie bardzo wiedziałam, do której kategorii zaliczyć ów wątek, jako że wiąże się on zarówno z ciążą, jak i ze zdrowiem.
Wspomnianych wypadków miałam dwa. Pierwszy miał miejsce w domu, a dokładniej w kuchni. Gotowałam wodę na makaron. Sięgając do półki z makaronem oparłam się brzuchem o nagrzanym garnek. Myślę, że nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że mój brzuch był już całkiem pokaźnych rozmiarów (5. lub 6. miesiąc). Ponieważ miałam krótką bluzkę, przy podniesieniu ręki podciągnęla się aż pod biust i, jak nietrudno się domyślić, garnek przyległ bezpośrednio do skóry. Tak się przestraszyłam, że wyciągając zamrożone ciasto (w celu schłodzenia poparzenia), wypadło mi ono z ręki. Na szczęście w miarę szybko ogarnęłam nerwy i schłodziłam brzuch (dziecię me zaczęło wariować pod wpływem zmiany temperatury). Obyło się bez fachowej pomocy medycznej. Niezła nauczka na przyszłość!
Druga sytuacja jest już z 32. tc, 13-go w piątek wracałam z lumpka. Miałam zaskoczyć w jeszcze w miejsce i tak się zamyśliłam, że nie zwróciłam uwagi na stopień w dół. Zaczepiłam klapkiem i zleciałam na płasko, uderzając całym impetem w brzuch. Ba, ja się na tym brzuchu odbiłam jak na piłce! Od razu podbiegli do mnie ludzi, podnieśli mnie. Chcieli wezwać pogotowie, ale ja, sierota, nie miałam ze sobą żadnych dokumentów (kolejna nauczka!!). Uparłam się, że wrócę do domu, a stamtąd pojadę do lekarza. Do mojej ginekolog zawiózł mnie teść. Kolana i ręce obdarte, brzuch boli, a ja ryczę. Od razu zostałam przyjęta, miałam USG i moja doktor wszystko po kolei sprawdziła. Szczęście w nieszczęściu - tego dnia dowiedziałam się w końcu, jakiej płci jest moje dziecko! Dostałam jeszcze skierowanie do szpitala na KTG, które wyszło w porządku. Dziecku nic nie było, a ja mogłam spokojnie wrócić do domu.
Moja niezdarność w ciąży znacznie się ostatnio zwiększyła. Do tego jestem posiadaczką wiekowej aczkolwiek ruchliwej suczki pekińczyka i 9 miesięcznego syna. Wiadomo synek śpi, to mama myk, myk rozwieszać pranie, a ze mną pies. Ogromny brzuchol, duża micha prania, schody i do tego pies pod nogami. Nie trzeba się domyślać jak się cała historia skończyła. Zjechałam po tych schodach jak po lodzie a na samym końcu usłyszałam trzask i jakby coś się rozdarło. Zastanowiłam się chwilę… Nie miałam pojęcia co to mogło być, ale wpadłam w panikę, że to może coś w brzuszku…
Na szczęście okazało się, że przy upadku skręciłam tylko nogę, a maleństwo jest całe i zdrowe. Oj ale ja się strachu najadłam
To ja namiętnie tłukłam szklanki i talerze, wszystko mi z rąk leciało. A tydzień przed porodem wpadłam jedną noga w dziurę i zaliczyłam koncertowy upadek, do przodu. I mimo sporego brzucha (zdjęcie sobie zobaczcie), udało mi się jakoś zaasekurować rękami. Nie wiem co by było jakbym na brzuch upadła.
Mi na szczęście jeszcze się to nie zdarzyło ale mało brakowało. Ostatnio ubierałam buty, a że byłam już opatulona w kurtkę, czapkę i szalik to zachwiało mnie i wyratowałam się łapiąc się futryny. Klapnęłam tylko na tyłek, więc wszystko było ok.
Olga to czemu nie ubrałaś najpierw butów Byłoby prościej
Ja zawsze zaczynam od butów, ale jeszcze na wszelki wypadek mam w przedpokoju pufkę i mogę na niej siąść jak się ubieram
No widzisz, też z reguły zaczynam od butów, a tu jakoś tak się spieszyłam na spacer z psem, że zrobiłam wszystko w odwrotnej kolejności. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Zdarzył mi się raz upadek. Wychodząc z auta zahaczyłam nogą o pas i upadłam. Automatycznie na kolana i ręce… brzuszkiem na szczęście nie uderzyłam. Mimo to więcej strachu i histerii. Ale to chyba normalne Każda mama się boi o swoje maleństwo w brzuszku. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło
jedynie kolano sine i ręce zdarte.
Ja będąc w ciąży z 1 synkiem, to był grudzień , ja w 6 miesiącu ciaży, idąc przez podwórko u teściów poślizgnęłam się i upadłam na brzuch. Nie powiem że nie najadłam się wtedy strachu, a mały jak mi się wydawało nie poruszał się jakieś 24 godziny, następnego dnia pojechałam do lekarza i się uspokoiłam po badaniu usg i zapewnieniu że wszystko jest ok.
Ja upadlam w ciazy i uderzylam glowa o fotel. Musialo do mnie przyjechac pogotowie, bo bardzo mnie glowa bolala i nie czulam ruchow synka. Bylo to okolo 6 miesiaca ciazy
ja miałam tylko jeden “wypadek”. idąc na przystanek ze szkoły rodzenia poślizgnęłam się na lodzie i upadłam na tyłem. bardzo się wystraszyłam bo było ciemno (listopad po 18 czy nawet 19) a ja byłam sama i nie miał mnie ani kto podnieść ani nic… na dodatek do okoła ciemno, na przsytanek kawałek, do autobusu pół godziny, a i potem trzebajakoś dojśc do domu. poszłam na drugi dzień z rana do lekarza, wszystko było ok z ciążą. ale wystraszyłam się pożądnie bo to był 7 miesiąc wiec juz nie przelewki.
a ja smażyłam gofry i
jakoś tak niechcący kabel dostał się pomiędzy płytki
gofrownicy a ja nie wiedząc że tam jest jeszcze bardziej docisnęłam płytki w gofrownicy
i nagle brak prądu myślała że prąd zabrali a mi jeszcze gofry do smażenia zostały
dopiero po chwili zorientowałam się że uszkodziłam kabel i wybiło korki w całej klatce
dobrze że mi i córce nic się nie stało był to chyba 7 miesiąc ciąży
a tak się tą całą sytuacją zdenerwowałam z goframi ze przepłakałam całe popołudnie
wszystkiemu były winne hormony