Czy są tu mamy, które mają w swojej rodzinie kogoś po wylewie?
Moja babcia w moje urodziny dostała wylewu… Uraz jest bardzo głęboki i poważny. Ma sparaliżowaną całą prawą stronę, w tym straciła wzrok w prawym oku). Nie chodzi mi żebyście pisały mi wyrazy współczucia czy coś, tylko chciałam zapytać jak wygląda opieka nad takim człowiekiem i ile wymaga czasu, poświęcenia? Bo jeśli moja babcia przeżyje to niestety będzie rośliną już do końca… Martwię się tą całą sytuacją, bo u mnie w domu wszyscy pracują, prócz mnie, a ja mam małe dziecko(synek niespełna 20 miesięcy) i nie dam rady się opiekować moja babcią, a zaś moja mama właśnie pracuje i nie da rady być przy niej 24/h… I też po myśli mojej mamy przejawia się myśl hospicjum jeśli nie da rady z opieką… Czy któraś z Was mogłaby się wypowiedzieć coś podpowiedzieć, doradzić?
Magiczny Pazur przed Wami na pewno trudny okres w życiu ponieważ opieka nad chorym to bardzo duże poświęcenie i trud. Nie miałam nikogo bliskiego po wylewie ale miałam sąsiadkę która parę lat temu przeżyła wylew i powiem Ci że ja poznałam ją kiedy już była po rehabilitacji , zupełnie sprawna i dająca sobie radę ( jak na swój wiek - miała ponad 80 lat). Z opowiadań pani która jej pomagała w codziennych czynnościach wiem że miała rozległy wylew i długo leżała i trzeba ją było prawie wszystkiego uczyć na nowo ale jej się udało. Myślę że to też zależy od organizmu, przebytych chorób , nastawienia do rehabilitacji itd. Natomiast co do decyzji o hospicjum to jest ona zawsze bardzo trudna , sama kiedyś stanęłam przed taką decyzją - moja ciocia która mnie po częsci wychowywała cierpiała na nowotwór i w ostatnim stadium choroby trudno mi było zaoferować jej pomoc jakiej wymagała w warunkach domowych. W moim przypadku ciocia zmarła nie doczekawszy miejsca w hospicjum , ale muszę Ci powiedzieć że odwiedzałam kilka razy znajomą która była w hospicjum i warunki oraz opieka jaka tam oferowali była na bardzo wysokim poziomie. Wiem że dla bliskich sama myśl że trzeba oddać kogoś do hospicjum jest trudna ale są sytuacje że w domu nie będziesz w stanie pomóc - nie podepniesz kroplówki, nie podasz niektórych leków itd. Mam nadzieję że Twoja babcia poradzi sobie i podobnie jak moja sąsiadka poczyni postępy w rehabilitacji .
moja mama w wieku 39 lat również dostała wylewu niestety nie przeżyła miałam wtedy 12 lat natomiast trzy tygodnie temu u mojego taty zatrzymało się krążenie leży w śpiączce lekarze nie dają mu szans rozglądamy się za jakimś specjalistycznym ośrodu ponieważ opieka nad niem w domu nie jest możliwa
Wiecie, nie wiem czy babcia sobie poradzi, bo od bardzo wielu lat ma poważne problemy ze zdrowiem, walczy z wysokim ciśnieniem, tarczycą i cukrzycą, którą jak się dziś dowiedziałam uszkodziła jej nerki na tyle poważnie, że nie są sprawne… Byłam dziś u nie jw odwiedzinach, to właśnie pani doktor powiedziała, że nerki są niesprawne, bo cukrzyca je wykończyła(moja babcia miała zawsze tak wysoki cukier, że potrafiła zamknąć glukometr). Nie mogą jej zbić ciśnienia, bo jak jej będą zbijać, to leki na nadciśnienie powodują dodatkowe uszkodzenie nerek…
Ogółem babcia ma sparaliżowaną całą prawą część ciała. Bardzo ciężko ją zrozumieć, choć z razem z mamą próbowałyśmy dzisiaj. Wiem na pewno, że mnie poznała i pytała z kim został mój synek(bo bardzo go kocha). Cały czas pokazywała na język i próbowała mówić, że ma wszystko sztywne i niesprawne. Babcia też szybko się męczy j obecnie jest na antydepresantach…
Nie wiem, czy w ogóle wróci do jakiejkolwiek sprawności, ale będzie ciężko, dlatego zastanawiamy się nad hospicjum, dlatego, że jak wspominałam wszyscy pracują, a przy takim człowieku jednak trzeba być… Chciałabym być dobrej myśli, ale no przy takim widoku babci nie da się być optymistą… Mój dziadek też miał wylew 27 lat temu i on niestety nie przeżył… Babcia ma silny organizm, tylko pytanie, czy sobie poradzi…
Moja babcia jest po udarze, obecnie rok czasu, Początkowo był niedowład jednej strony ciała, problemy z mówieniem, czytaniem. Ale u niej z czasem zaczęło przechodzić. Nadal ma problemy z równowagą, brakuje słów, w gorsze dni trudniej zrozumieć. Ale miała szczęście, Ale znam też osobę po bardzo ciężkim udarze, ze szpitala wypisano, stwierdzając, że nie ma szans i lepiej rozglądać się za firmą pogrzebową. Po latach ćwiczeń, bardzo dużej pracy wielu osób - rehabilitantów może siedzieć. Ogląda filmy, ale nie mówi, nie pisze. Jest dużo problemów, o których ja nie wiem. Osoba jest pod opieką zol-u, bo rodzina nie dałaby rady sama zajmować się, musi być ktoś stale.
No moja babcia siedzi, jak się ją posadzi i podeprze. Wczoraj pomagała nam Pani od rehabilitacji. W sumie to wydaje mi się, że to też zależy ile ma się lat… Moja babcia w listopadzie skończy 80 i jak wspominałam ma wiele poważnych chorób, z którymi na co dzień musi walczyć. Na pewno też będziemy ją rehabilitować, bo bez tego nie ma szans + do tego logopeda, by łatwiej było ją zrozumieć… No właśnie u nas też będzie musiał ktoś być, bo nie ma kto się nią opiekować 24/h.
Dziękuję dziewczyny za wypowiedzi, na pewno dodały mi otuchy!
Magiczny, mój dziadek miał wylew i dostał paraliżu lewej strony ciała. Po kilkutygodniowej rehabilitacji jakoś dawał sobie radę - tzn. mówił, ale bardzo niewyraźnie, chodził , samodzielnie jadł. Pozostał jednak lekki niedowład lewej ręki i problemy z oddawaniem moczu (ostatecznie miał cewnik). Nie mógł sam się wykąpać, czy ugotować obiadu, ale dawał radę zrobić kanapkę. Dodam, że kiedy dziadek dostał wylewu, to był już po dwóch zawałach i miał zaawansowaną cukrzycę (3 razy dziennie sam robił sobie zastrzyki z insuliny). Żył jeszcze 10 lat po tym wylewie, zmarł na zawał w wieku 77 lat.
Jeżeli chodzi o poradę, to być może rozwiązaniem byłoby zatrudnienie kogoś do opieki nad babcią - mama może na spółkę z rodzeństwem (jeżeli posiada) ponieść koszty jeżeli babcia będzie wymagała długotrwałej opieki. Albo można się wymieniać opieką nad chorą - kilka dni mama, kilka dni ciocia, itp. Moja dyrektorka w pracy brała kilkakrotnie zwolnienie lekarskie na opiekę nad chora mamą - to też jakieś rozwiązanie. Trzymam kciuki, żeby babcia szybko wróciła do zdrowia i sprawności.
Oliwcia, nie trać nadziei. Czasami los wystawia nas na ciężkie próby, ale może dla ciebie zaświeci słońce - życzę Ci tego z całego serca.
Agnieszka powiem Ci, że właśnie ciężko nad tą opieką, bo moja mama pracuje w sklepie i ma przeróżne godziny… Może iść na 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 rano albo na popołudnie… moje rodzeństwo i ojciec również na zmiany… Ja nie pracuję, ale mam dziecko i inne obowiązki domowe, to nie mogę siedzieć cały czas przy niej. Znowu brat mojej mamy też pracuje na zmiany, a ciotka do 16, więc ciężko będzie… ale jakoś trzeba będzie sobie poradzić… Moja babcia ogółem jest po jednym zawale, no i teraz wylew. Cukrzycę ma tak okropną, że zniszczyła jej nerki… Potrafiła wielokrotnie zamknąć skalę glukometru niestety… W dodatku ma bardzo duże nadciśnienie… Do tego dochodzi chora tarczyca, reumatyzm. Ale organizm ma bardzo silny, bo jest poprawa w sprawności i mowieniu. Oczywiście nadal jest sparaliżowana(prawa część), ale lepiej trochę mówi.
Myślałam żeby kupić jej wózek inwalidzki, myślicie, że to dobry pomysł? i najlepiej taki elektryczny żeby nie była właśnie przykuta do łóżka cały dzień…
Magiczny, wózek do dobry pomysł. Popytaj o dofinansowanie do zakupu wózka, bo pamiętam, że babci męża PFRON dofinansował sporą część (kilka lat temu 800 zł) a nie było nawet tak dużo papierków do załatwienia. Poproście też o wyrobienie dla babci legitymacji osoby niepełnosprawnej (niestety nie wiem gdzie się to załatwia). Taką legitymacje można włożyć za szybę samochodu i wtedy parkuje się na miejscach dla niepełnosprawnych - szczególnie jest to przydatne podczas wyjazdów do lekarza czy na rehabilitację.
Agnieszka dziękuję za podsunięcie pomysłu, jeżeli chodzi o tę legitymację. Na pewno by się takowa przydała. Powiem mojej mamie, żeby zapytała lekarza o możliwość wyrobienia takiej karty.
Co do wózków to te dofinansowania na ten moment są bardzo słabe… Bo wózki są drogie i ilość pieniędzy, jaką można by bylo otrzymać od NFZ w stosunku do reszty jest mała i bardziej opłaca się kupić wózek używany.
Magiczny, babcia męża dostała dofinansowanie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, z NFZ nie dostała nic. To było 8 lat temu, niestety nie wiem jak wygląda sprawa dofinansowań na dzień dzisiejszy. Pamiętam, że była jeszcze możliwość wypożyczenia wózka, ale musiałabym o to zapytać teściową. Jeżeli macie możliwość kupienia wózka używanego, ale w dobrym stanie, to oczywiście nie ma sensu tracić czasu na wypełnienie papierków i starania o dofinansowanie do nowego. Babcia męża przez ostatnie 3 lata nie mogła chodzić i szwagier załatwił jej specjalistyczne łóżko przeciwodleżynowe, podnoszone i regulowane. Pamiętam, że jak babcia zmarła to zaraz po pogrzebie zaczęli przychodzić ludzie którzy chcieli odkupić łóżko dla swoich bliskich chorych. Teściowa jednak nie sprzedała, bo mówiła, że nie wiadomo czy się jeszcze komuś z rodziny nie przyda, a łóżko jest naprawdę super - bardzo ułatwia opiekę nad chorym, poza tym babcia nie dostała odleżyn.
Moja babcia miała wylew kilka lat temu i paraliż jednostronny… Przynajmniej przez pierwszy miesiąc była w specjalnym ośrodku rehabilitacyjno pielęgnacyjnym, co jej bardzo pomogło. W domu nie miała bym możliwości przejść tej rehabilitacji. Na początku było ciężko i trudno jej było się poruszać, ale teraz już może chodzić i rękę też dobrze zrehabilitowała.
Wiem, że widząc babcię w takim stanie możecie pomyśleć, że tak już będzie, ale jeśli będzie intensywnie się rehabilitować to będzie dużo lepiej.
Dziewczyny! Moja babcia w czwartek zostanie wypisana do domu… I tu zaczynają się schody. Babcia nie kwalifikuje się na rehabilitację z bardzo wielu powodów… Lekarz powiedział mojej mamie, że jej serce to “chapeć”. W dodatku w ich skali poprawy 1-6, u babci poprawa jest na 1, a gdzie od 3 można kogoś kwalifikować na rehabilitację. Lekarz dodał także, że stan babci jest stabilny, ale nie zagwarantują nam, że kiedy wróci do domu cały czas tak będzie, bo tak naprawdę w każdej chwili może umrzeć… Kurcze masakra… Ale dziękuję, za wszystkie rady
Dziwne mi się to wydaje, co powiedział lekarz. Ktoś powinien wam tam z resztą doradzać co dalej i proponować pomoc. Masaże i inne zabiegi zwłaszcza na sparaliżowaną stronę to z tego co wiem konieczność. Może lepiej zapytać innego specjalistę i popytać w takim ośrodku gdzie starsze osoby po wylewach są rehabilitowane. Rehabilitacja zawsze się opłaca, a często robi cuda. Ale ja tak już mam, że jestem okropnie uparta
Poza tym wiem mniej więcej jak wygląda opieka nad osobą po wylewie i nie wyobrażam sobie przeprowadzać tych wszystkich zabiegów i opieki w domu, bo to jest po prostu niemożliwe fizycznie (przez 24h). O ile dobrze pamiętam, część dokumentacji i pomocy można uzyskać także od lekarza internisty (babci). Na pewno tak było w przypadku przepisywania specjalnego dokumentu o to, by taką osobę mogła przewieźć karetka do domu i np. do lekarza itp. (w samochodzie się nie dało właśnie z powodu stanu zdrowia babci i jej możliwości fizycznych).
Mam nadzieję, że uda Wam się rozwiązać tą sytuację z korzyścią dla Waszej babci i całej rodziny.
Kochane mamy, dziękuję za wszystkie rady. Jednak z dniem dzisiejszym stają się one nieaktualne. Moja babcia odeszła dziś, dwa tygodnie po wylewie, a miała wrócić do domu… Cóż, takie są ścieżki naszego życia. Rodzimy się po to, by kiedyś umrzeć. Jeszcze raz dziękuję za rady, jesteście kochane!
Magiczny bardzo mi przykro oby babci było teraz dużo lepiej tam na górze. Moje wyrazy współczucia
Dziękuję. Na pewno będzie jej lepiej.
Babcia mojego męża z która mieszkamy pod koniec lutego trafiła do szpitala z podejrzeniem wylewu, po dłuższej obserwacji zdiagnozowano udar mózgu . Miała niedowlad jednej połowy ciała , problemy z mówieniem oraz ze świadomością. W szpitalu podawali jej silne leki , przywiazywali do łóżka bo miała napady lęków, próbowała zejść z łóżka itp.
Rehabilitacja dużo jej pomogła , jednak po tygodniu wypisali ją ze szpitala i stwierdzili że jest zbyt agresywną żeby mogła być rehabilitowana .
Do domu przyszła w stanie złym , nie chodziła , nie korzystała z wc i mówiła od rzeczy . 24 h/dobę ktoś musiał być przy niej . Po kilku dniach gdy już leki podawane w szpitalu z niej wyszły to przestała mówić od rzeczy i zaczęła z nami współpracować. Zaczęła normalnie jeść i udało się nam załatwić prywatnego rehabilitanta.
Po codziennych ćwiczeniach ( rehabilitant był tylko raz w tygodniu ) , zmuszaniu jej do myślenia , czytania , ruchu po miesiącu już samodzielnie funkcjonuje .
Mój dziadek jest po dwóch wylewach. Lekarze nie dawali większych nadziei, miał zostać roślinką. Dzisiaj minęło 4 lata od ostatniego wylewu i dziadek jest sprawy. Chodzi, sam korzysta z toalety, sam się ubierze, zrobi sobie jeść. Na początku było baardzo ciężko, bez pomocy pielęgniarki babcia nie dałaby sobie rady. Niezbędna była również rehabilitacja. Ale dziadek miał ogromną siłę walki. Chodzi o lasce, ale chodzi, jedyne co to został problem z mówieniem. Ale spokojnie można pisać na kartce, a i jak się przebywa z nim dłużej to można bez problemu zrozumieć większość słów.
Także różnie to bywa, trzeba walczyć i się nie poddawać.