Moja polozna byla u nas 5 razy. Oglądała bardzo dokładnie zarówno maluszka jak i mnie, polecala co robić w razie kolek, jakich kosmetyków używać do pielęgnacji itp. Pomogła nam też bardzo w kwestii kikuta pepowiny, bo najpierw kikut długo nie odpadal (3 tyg) a po odpadnieciu w pepuszku córki została mała ziarninka i straszyli nas chirurgami. Ja jako młoda przerazona mama na początku swojej kariery czułam się dużo pewniej wiedząc, że ktoś spojrzał fachowym okiem na mojego dzieciaczka chociaz ten raz w tygodniu.
Witarz, szok szok szok! Ale bardzo podobna kobieta do tej o której ja napisałam wyżej
Moja położna tylko obejrzała córkę. Niezbyt dokładnie była córka obejrzana przez położną. Mnie położna nie oglądała wcale. Była trzy albo cztery razy w domu. Córka w domu przez położną nie była ważona.
To dziwne rzeczy bo położna musi wpisać do karty i książeczki wagę dziecka… ciekawe co wpisała
Akone, pewnie coś wymyśliła; ). Z tego co się słyszy, to wiele położnych nie odwiedza regularnie dzieci, a przecież dokumentacja musi się zgadzać.
Ja osobiście nigdy nie słyszałam żeby położna chodziła z wagą, p rzewaznie na ważenie jeździ się do przychodni.
Do nas położna też nie przychodziła z wagą. Do książeczki nie wpisywała nic, ważenie to w przychodni. Ona głównie zajmowała się pępowiną.
Mi się nic nie kojarzy żeby położna oglądała kikuta córki. Tylko się zapytała. Głównie mówiła o szczepieniach. Zwróciła uwagę, że córka zaczyna żółknąć. Ale to było przejściowe.
No to u nas to był priorytet. U mojej kuzynki też, zresztą dzięki temu położna zauważyła, że zaczyna się ropa, a potem przychodziła specjalnie, by zajmować się kikutem, by szybko odpadł i przestał ropieć. O szczepieniach to najlepiej z lekarzem.
Moja położna tylko o tym mówiła. O niczym innym. Córce kikut odpadł jak córka miała coś koło tygodnia. Nawet nie cały tydzień z tego co mi się kojarzy.