Terror laktacyjny

Dziewczyny czy przydarzyło Wam się to? presja, krzyki, i ogólnie nacisk na karmienie naturalne? Pokarmu nie ma, mama się stresuje, a tu jeszcze takie coś…jak było u Was?

Znam ten ból, od początku krzyczano na mnie by przystawiać do piersi. Mój synuś urodzony był w 38 tyg ciąży przez cc (drobniutki 2640 g i tylko 48 cm, ale 10 pkt) i niestety od samego początku nie chciał ssać piersi. Każde przystawienie do piersi kończyło się krzykiem małego przez co stres zrobił swoje i skończyło się w ten sposób karmienie piersią. Cóż poradzić na to, dziś mój maluszek ma 13 miesięcy i mimo iż nie chciał ssać piersi rozwija się prawidłowo, jest pełen życia i samodzielnie już chodzi :slight_smile:

Ja mam inny problem małe piersi a pokarmu w nadmiarze jak przychodzi pora karmienia to mały tak lapczywie ciągnie ze z piersi leci mi pokarm do tego stopnia ze synek się krztusi moim mlekiem. Próbowałam masę sposobów i nic … ściągania ręcznego laktator nie posiadam wiec ściągam ręcznie nic to nie dało mleko leci… próbowałam kłaść małego na piersi ale dalej się krztusi moim mlekiem jedyna metoda która czasem pomaga to przerywa karmienie by mały złapał chwile oddechu i ponownie przystawka go do piersi i tak kilka razy.

Tak,tak wieczne rozmowy mleko matki najlepsze, a moja corcia mleka nie chciala. Sciagalam pokarm bo mialam go tak duzo,ze az mnie zalewalo a mala nie chciala. Mrozilam pelne pojemniki. Polozne nie mogly zrozumiec dlaczego daje malej mm a mam tyle pokarmu ale mala nie chciala a jak pila to by pila caly dzien bo nie mogla si najesc, nic mi po nim nie spala, byla rodrazniona. ale jesli chodzi o laktator to sie przydal

Nie spotkałam się z czym takim w swoim środowisku. Wiedziałem że chce karmić piersią i robię to nadal.
Jeśli bym wybrała inaczej to był by mój wybór i nie dała bym sobie wejść na głowę z teoriami innych…
A czasem taka sytuacja to trochę wybór dziecka niechęć do piersi choć to takie naturalne wydaje się.
Jeśli Cię to spotkało to ja bym głośno wyraźnie powiedziała swoje przeciw.

Artan nie chodzi o mnie - ogólnie teraz taka tendencja panuje. Wiem, że każda z nas ma wybór, ale czasem ten wybór jest bardzo mocno ukierunkowany.

Artan jesteś cudowna z tym opanowaniem wyszukiwarki.
Nie robi się dzięki tobie bałagan na forum :smiley:
Czuwaj kochana :))))

U nas było tak… najpierw w szkole rodzenia jakaś nawiedzona kobieta (certyfikowany doradca laktacyjny) krzyczała w każdą stronę, że tylko pierś, pierś i pierś! Potem położne w szpitalu zmuszające do przystawiania dziecka. Po porodzie spędziliśmy z Maluchem 8 dni w szpitalu. Staśko urodził się jako wcześniak, przez CC. Ja oczywiście bardzo chciałam karmić piersią i byłam świadomo, że to najlepsze co mogę dać dziecku, ale problem był duży, bo kruszynka ważyła 2760, spadła w szpitalu do 2,5 kg i przez pierwsze dni nawet nie myślał o jedzenie, tylko spał i spał. Ja czułam się tragicznie po cesarce, nie mogłam się ruszać, ciężko było mi się samej podnieść na łóżku, do tego nie pomagały 30 stopniowe upały na zewnątrz, 3 osobowa sala i wieczne odwiedziny u współpacjentek. Mimo krążącego w świecie matek mitu o tym, że po cesarce nie ma mleka, tak ja standardowo w trzeciej dopie po porodzie miałam nawał. Ratowałam się laktatorem i podawaniem Małemu mojego mleka z butelki, ale to położnym się nie podobało i znowu zaczął się terror przystawiania dziecka - trwało to do 6 doby, potem Synek dostał żółtaczki i wreszcie dali nam spokój z cyckiem. O dziwo, gdy wreszcie udało nam się wrócić do domu wszystkie kłopoty minęły. Mały złapał pierś i do tej pory nie puścił, a właśnie dzisiaj skończył 10 tygodni. Ale lekko nie było, w ciągu tych 10 tygodniu przeszliśmy już przez kryzys laktacyjny i chwilowe niedobory pokarmu. W tych dniach miałam chwile zwątpienia, że już nie mam siły, że nie dam rady. Ale zacisnęłam zęby, poratowałam się dosłownie kilka razy MM aż wreszcie wszystko się uregulowało, nie ma ani nawału, ani niedoboru i od 2 tygodni cieszymy się oboje karmieniem naturalnym i przytulaniem :slight_smile: wiem, że terror laktacyjny w pierwszych tygodniach nie pomaga młodej mamie, bo sama przez to przeszłam, ale te kilka tygodni to nic w porównaniu do tego co później my możemy dać dziecku i co dziecko nam odwzajemni :slight_smile:

Umie pokarmu tez nie było odrazu po porodzie dopiero po wyściu do domu się pojawił ale w szpitalu pobudzałam piersi laktatorem i się udało :slight_smile: karmimy do dzisiaj a młody zaraz będzie miał 4 miesiące … a już myślałem że nie będę miała tego szczęścia by młody pił moje mleko

Napewno im ktoś z zewnątrz na nas naciska tym gorzej. Oczywiście jeśli chcemy karmić a napór nie działa na nas dobrze bo jeśli jest na odwrót to już inaczej trzeba sobie radzić.
Powiedziała bym nawet odciąć się od źródła takiego gadania.

Znam to. Wszyscy naciskali na karmienie piersią. W szpitalu, w którym rodziłam o dziwo nie. Jeśli mama nie miała pokarmu lub jej dziecko pierś traktowało jako smoczek lub nie chciało ssać piersi to nie robiły problemu żeby dokarmić je mm, choć zalecenia i tak były żeby przystawiać dziecko do piersi. Ze mną na sali leżała taka kobietka, której synek był dokarmiany mm, ale cierpliwie przystawiała go do piersi.
Ogólnie ja chciałam karmić, ale częściowo się poddałam. Synek mnie tak pogryzł, a dodam, że jest moim pierwszym dzieckiem, że zaczęłam mleko odciągać laktatorem i podawać z butli. Karmiłam dopoki mi się latator nie popsuł:( Niestety okazał się nie do naprawy

Miałam duży problem z karmieniem przy pierwszym dzieciu.

Zawsze pragnęłam karmić piersią - nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie karmić.Mój pierwszy poród zakończył się nie planowaną cesarką. Od razu po porodzie nie miałam pokarmu a dziecko musiało coś jeść, ja leżałam na sali po operacyjnej a dziecko było karmione butelką.
Po 3 dniach pokarm się pojawił, ale moje dziecko już nauczyło się pic butelką i nie chciało ssać piersi - za nic na świecie nie chciał chwycić brodawki, było mi przykro, bo przecież mam swoje mleko.

Nie poddawałm się, przykładałam go przed każdym karmienie, czy to w nocy czy to w dzień - nie chciał, krzyk, płacz, odpychał główkę, nie ważne czy to lewa czy prawa, odciągałam pokarm i dawałam mu w butelce

Słuchajcie takie karmienie trwało u mnie dwa tygodnie i jak widać pomoim przykładzie NIE WOLNO SIE PODDAWAĆ!!!:slight_smile: ale trzeba byc bardzo wytrwałym i cierpliwym, ja byłam wykończona, nie wyspana, ale powiedziałam sobie, że mam pokarm i synek będzie pił z piersi!
karmiłam starszego synka 23 msce:-)

Podziwiam Cię manndarynka że dałaś radę ja niestety nie miałam tak słaby pokarm że synek cały czas był głodny nie przybierał na wadze do tego pojawiło się podejrzenie skazy białkowej. Jak miał 1,5 miesiąca przeszliśmy na mm.

W szpitalu w ktorym rozdziałam był terror laktacyjne. Mnie to nie spotkało bo chciałam karmić piersią i persolen medyczny bardzo mnie w tym wspierał. Położne przystawialy mi dziecko do piersi gdy nie wiedziałam co zrobić, gdy mała nie jadła dostałam instrukcje jak laktatorem pobudzać laktacje. Dla matek które nie były zdecydowane na karmienie był to dyskomfort. Do dyspozycji był doradca laktacyjny i do znudzenia pokazywał jak karmić . Nie zbyt chętnie pielegniarki dokarmiamy dzieci mm , chyba że już dziecko było glodne a piersi nie chcialo a widzialy że matka ptobuje nakarmić.

Jajeczko89 o rany to faktycznie nie ciekawie, u mnie tak, nie było, ja nie wspominam takiego terroru w szpilalu. Pamitam, że przez te pierwsze 3 dni nie miałam pokarmu, mówiłam,ze nie mam, powiedziały tyllko,że po cesarce to normalne, ale żebym się nie martwiła bo pokarm pojawi się później, chodzilam i dokarmiałam dziecko mm.
Co do doradcy tylko raz przyszła, szkoda, ze nie częściej, b o ja leżałam z dwie dziewczynami w pokoju, każda z nas miała pierwsze dziecko i żadna pojęcia o karmieniu i daradca każde by się przydał a babka przyszła raz na chwile do każdej i poszla

W szpitalu gdzie ja rodziłam też był terror laktacyjnych, począwszy od lekarzy, po położne i doradczynie… nawet salowe miały coś do powiedzenia. Ja na szczęście nie miałam takich problemów jak wasze… u mnie mała od samego początku pięknie ssała i co 2-3godz po 10-15min więc wzorcowo. Ale widziałam co przeżywały koleżanki obok, nawet jednej położna wyrzuciła smoczek do kosza, bo zobaczyła Małą ze smokiem. Moim zdaniem to nie ma sensu, jeśli ktoś chce karmić to będzie to robił ale jeśli nie to nawet gdy pójdzie do domu z maluszkiem to poda to mm, więc położne powinny jak najbardziej namawiać, mówic o korzyściach dla matki i dziecka ale nic na siłe. Ostatnio opowiadała mi koleżanka, że gdy ona rodziła miała na sali młodą dziewczynę, która nie zbyt chciała karmić swoje dziecko tzn jeśli już połozne to dziecko jej dostawiły nakarmiła a tak to nie chciala, była obojętna na płacz albo karmiła bardzo krótko. Kobiete z dzieckiem przetrzymali tydzień i okazało się że cierpi na depresje po porodową. Mądre położne dokarmiały to dziecko, bo było by niedożywione.

Jak tak was czytam to podejście do kp w niektórych szpitalnych mnie przeraża. Rozumie że chcą wpoic nam to co najlepsze od początku ale są przypadki gdzie podanie mm jest koniecznie wcześniaki czy niektóre pogody cc gdzie mamy nie mają od razu pokarmu.
Tam gdzie ja rodzilam owszem pomagali na ile mogli pokazywać czy doradzać mamom żeby kp ale też nie stronili od podania mm żeby maleństwo nie było głodne i przybieralo na wadze.
Wiadomo szpital to szpital hałas,zamieszanie i brak poczucia swobody takiej jak w domu.
Ja powtarzałem sobie żeby to tylko przetrwać a w domu to zawsze inaczej.

u mnie terroru nie było, które mamy mogły piersią karmić to karmiły, inne jak miały z tym problem podawano dzieciom mleko z butelki ale wciąz próbowały dokarmiać i pobudzać laktację. Ja z tym kłopotu niem miałam lecz musiałąm cierpliwie dostawiać małą do piersi aż powoli zacznie dobrze chwytać. Myślę, że w dużej mierze należy sygnalizować położnym swój stan emocjonalny to też kobiety i matki więc uważam, że powinny zrozumieć każdą młodą mamę i wesprzeć w trudnych chwilach w końcu nie każdy jest od razu wszechwiedzący

czekladka24 w szpitalu, w którym rodziłam było podobnie. Te matki, które chciały to karmiły piersią, te które chcialy, a np nie mialy pokarmu, dostawały dużo rad jak poprawnie przystawiać, jak trzymać dziecko itp. Oczywiście radziły, by karmić piersią, ale nie było terroru :slight_smile:

A co z terrorem otoczenia na podejście do tematu karmienia piersią tylko i wyłącznie.
U mnie to decyzja jaką bym i tak nie podjęła była by uszanowana jeśli chodxi tu o bliskie otoczenie pewnie gorzej patrzyła by na to pediatra podczas wizyt kontrolnych czy załóżmy inny mamy które akurat kp.
Ale to takie moje przrpyszczenią co by było gdyby. Jaj na razie kp już 8mc bez podawania mm.