Strach przed porodem, objawy

Hej dziewczyny jestem tu nowa ale chciałam się was zapytać jak to u was wyglądało przed porodem ? Czy się bardzo balyscie? Jakie były u was pierwsze objawy porodu

Monka,na forum Canpol babies już o tym pisaliśmy.
Na pewno, kiedy już poród się zacznie Twój instynkt Ci o tym podpowie.Tak,to będzie ból, duży ból który będzie się nasilał.Kazdy nadchodzący skurcz będzie z czasem coraz mocniejszy.
Jak już się zacznie to nie wpadaj w panikę.Przy pierwszym dziecku zazwyczaj długo trwa więc ja polecam jak najdłużej wytrzymać w domu.Gdy skurcze będą równo co 5minut dość intensywne wtedy udałbym się do szpitala.

A czy te fora się jakoś pokrywają bo widzę dużo znajomych osób:)

Ja sie panicznie bałam porodu, a szczególnie rodzic w nocy. Rodzenie w nocy ma swoje plusy :slight_smile: szybki transport do szpitala bo ruch jest mniejszy, w szpitalu jest spokojniej. Mimo wszystko panicznie sie balam rodzic w nocy do takiego stopnia ze plakalam po nocach i miałam problemy żeby zasnąć. Pamietam, ze kilka razy śnił mi sie porod (a bardziej ze jade na porodówkę) choc byla to moja pierwsza ciąża.
Ja zaczęłam panikować kiedy lekarz zalecił mi spakować torbe do szpitala przez skracająca się szyjkę. W efekcie spakowana bylam na początku listopada, 29 grudnia trafiłam do szpitala bo odszedl mi czop śluzowy i pojawiła sie krew. Zdaniem lekarzy miala urodzic na dniach :slight_smile: urodzilam 21 stycznia w 41tc. I powiem wam szczerze, ze od 40tc codziennie prosiłam kiedy to się skończy. Moj porod wspominam dobrze :slight_smile: wszystko przebiegało płynnie, a wszystko zaczęło sie o 2 w nocy. Kiedy nadejdzie ten moment człowiek o niczym nie mysli jak tylko o sobie i jakos zachowuje zimną krew :slight_smile:

Ja jak zaczęły się pierwsze jeszcze nieregularne skurcze, to ściągnęłam sobie aplikacje, która pomogła mi je liczyć :stuck_out_tongue_winking_eye: Jak już były częstsze w równych odstępach, to udałam się z mężem do szpitala. U mnie były skurcze krzyżowe, zaczęły się jakoś koło 2 w nocy, obudziłam męża i razem klikaliśmy w aplikacji :wink: Potem poszłam pod prysznic, a mąż poszedł jeść, około 4 się zebraliśmy i pojechaliśmy.

Ja jestem straszną panikarą i jak zwykle przeżywam wszystko 2 razy bardziej :smiley: Co do samego porodu to bardzo się stresowałam, ale wiedziałam, że zajmują się mną sami doświadczeni lekarze i jak każda z nas po prostu muszę dać radę i to był mój mały swego rodzaju motywator :slight_smile: No i oczywiście to, że chce w końcu zobaczyć i przytulić mojego maluszka w ramiona :slight_smile: Teraz już po czasie myślę, że każda z nas z pewnością ma jakieś obawy i boimy się tego bólu, bo nie wiemy co nas czeka, ale pocieszałam się właśnie tym, że na co dzień wiele kobiet rodzi dzieci i dają radę, bo my jednak my kobiety jesteśmy silne babki :slight_smile: Czego się nie robi dla naszych małych skarbów :heart:

Monka123456 chociaż jeszcze jestem przed pierwszym porodem to również się boję bardzo tego momentu. Ale tak chyba jest zawsze i u każdej z przyszłych mamusi :slight_smile:

Mam 2 porody za soba ale oba wywolywane…Przy pierwszym porodzie w 41 tyg. mialam zakladany cewnik o 22 a o 7 rano poszlam na porodowke,lekarz przebil mi.pecherz plodowy i o 10:50 urodzilam.Drugi porod tez mialam wywolywany w 39 tyg.bo mialam cukrzyce ciazowa.Ok.9 rano mialam tez przebity pecherz plodowy,po 10 mialam.podana oksytocyne.a o 12:50 juz urodzilam :wink: Ja wspominam oba porody bardzo dobrze,oczywiscie bol jest ogromny ale jak ma.sie maluszka juz ze soba to sie tego nie pamieta :slight_smile:

Mam za sobą dwa porody. Pierwszy wywolywany był 9 dni po terminie . Nie czułam strachu bo do końca nie wiedziałam co się dzieje . Rodziłam córkę w obcym kraju nie znałam dobrze języka . Cała akcja wywoływania trwała 3 dni . Na 4 dzień zrobili cesarskie cięcie. Odbyło się to tak szybko i w takim strachu o dziecko że nie miałam czasu pomyśleć o strachu przed porodem . Drugi raz natomiast był inny. Trafiłam do szpitala w 37 tygodniu z powodu wysokiego ciśnienia i cholestazy . Rękami i nogami zapieralam się że będę rodziła naturalnie ponieważ wiedziałam co czeka mnie po cesarce ( okropny ból, niemoc wstania z łóżka bez czyjejś pomocy , strach że nie będę mogła zająć się córka i dochodzenie do siebie znacznie dłużej niż po porodzie naturalnym) . Kiedy przyszedł rano lekarz powiedzieć że jednak musimy zrobić cięcie z powodu cholestazy okropnie się balam. Balam się tego bólu bo dokładnie wiedziałam co mnie czeka . Balam się o dziecko , bałam się o to czy odzyskam czucie w nogach. Jeszcze chwilę przed porodem siedząc z mężem na korytarzu nic do siebie nawet nie mówiliśmy bo obydwoje byliśmy tak samo zdenerwowani . Kiedy położyli mnie już na stół nogi trzesly mi się jak galareta A po chwili zaczęłam chodzić cała. Aż do momentu jak dostałam znieczulenie . I niby przy drugim porodzie strach powinien być mniejszy bo przecież wiem już "O co chodzi " A jednak nie … Ten drugi raz bałam się znacznie bardziej

Za mną jeden poród i przede mną kolejny:) Prawdę mówiąc nie myślałam wtedy o porodzie. Nie chciałam nawet myśleć:) Równo miesiąc przed planowanym porodem po kąpieli odeszły mi wody. Chodziłem do szkoły rodzenia i wszystko w teorii wiedziałam ale gorzej z praktyką:/ Na początku nie sądziłam że to wody. Zastanawialiśmy się z mężem co to jest. Wreszcie dla świętego spokoju pojechaliśmy do szpitala. Zbadali i powiedzieli, że zaczął się poród. Jakie było moje zdziwienie bo mnie nic nie bolało:) Dopiero po ok. 1 godz. zaczęłam mieć bóle jak przy miesięczce. Położna gdy chodziła pi salach zobaczyć co u pacjentek powiedziała, że zbada mnie. I tu znowu szok…powiedziała że na salę porodowa bo rozwarcie 8 cm. Spytałem się tylko czy po meza zdążę zadzwonić jak to wszystko tak szybko “dziala” :)No ale zdążył i po ok.2 godz (Nie było źle tylko uczucie miałam jakbym chciała iść do toalety :)) była już córka na świecie:) Mam nadzieję, że teraz też będzie tak szybko i bezboleśnie:) Tobie też tego życzę:) I nie myśl o tym;)

Ja identycznie jak Skajak, bardzo bałam się aby mi się nie przytrafiło mieć CC . Też uważam,że jest dużo gorsze dojście do siebie po takim porodzie niż siłami natury.
Rodziłam dwa razy sn i jestem z siebie dumna,że dałam radę.
Niestety zdarza się,że niektóre kobiety mimo chęci porodu sn z różnych względów nie mogą rodzić naturalnie.

Ja się nie bałam, nie myślałam o porodzie. Nie słuchałam jak ktoś opowiadał o bolu przy porodzie . Jak już jechałam na porodowke to się cieszyłam że za chwile przytula maleństwo . Jestem po dwóch porodach przy pierwszym odeszły mi wody , drugi miałam wywoływany na 8 dzień po terminie. Przy drugim obawiałam się tylko tego żeby trafić na położną która miałam przy pierwszym taka trochę znajoma :wink: trafiłam na nią, wiedziałam że jestem w dobrych rękach i czego tu się bać;)
O bolu koleżanki, ciotki też mówiły że jest straszny - boli ale nie ma tragedii . Ja to zawsze mówię że bardziej się nacierpialam przy kolce nerkowej niż przy porodzie .

Ja o dziwo wcale o tym nie myślałam dopiero jak skierowano mnie na szpital zaczęłam delikatnie się denerwować a jak już na porodowke to prawie zawał ale powiem szczerze z biegiem czasu (rodziłam rok temu) nie było aż tak źle :slight_smile: na porodowke wysłano mnie o 10 a o 11:30 mała była na świecie :slight_smile: rodziłam siłami natury, kwestia nastawienia.

Monka oczywiście, że się bałam. Jest to strach przeplatany radością, że już wkrótce zobaczysz tego małego człowieka, który przez 9 miesięcy mieszkał w brzuszku :slight_smile:
U mnie pierwszą oznaką porodu było odejście wód płodowych i w zasadzie na tym się skończyło, bo miałam wskazania do cesarskiego cięcia, tylko nie dotrwałam do wyznaczonego terminu.

Ja do tego podeszłam na pełnym luzie. Wiedziałam że muszę urodzić i co mnie czeka… Pierwszym objawem zbliżającego się porodu było odejście czopu a kilka godzin później pojawiły się już skurcze… Zdążyłam przed wyjazdem wziąść kąpiel zjeść coś i dopiero po 3-4h godzinach pojechałam do szpitala jak skurcze miałam już co 7minut. Na porodowce spędziłam jeszcze 6.5h i urodziłam zdrowa córeczkę :slight_smile: Także życzę powodzenia i bez strachu :slight_smile:

Ja rodziłam 4 lata temu. Do tematu porodu podchodziłam bardzo na luzie, aż dziw. Starałam się nie słuchać, nie czytać tych negatywnych relacji, za to z przyjemnością słuchałam tych dobrych. Jedna rozmowa ze znajomą bardzo dobrze na mnie wpłynęła, uspokajająco, przedstawiła mi poród jako coś bardzo pozytywnego. Wiedziałam, że tak czy siak poród będzie bolał, ale przecież muszę to przejść, nie ma innego wyjścia.
Mój poród był dość szybki i bardzo miło go wspominam.
W tym roku czeka mnie kolejny, mam nadzieję, że będzie równie piękny i szybki jak poprzedni! :wink:
Najważniejsze to za dużo nie myśleć :wink:

Ahh no i u mnie zaczęło się coś dziać w czwartek rano, skurcze mnie obudziły, ale później w ciągu dnia jakoś ustały, w piątek i w sobotę z rana to samo, w sobotę wzięłam szybki prysznic i wtedy odszedł mi czop. Pod wieczór pojechałam na izbę przyjęć, bo skurcze mi spokoju nie dawały, ale po zrobieniu KTG położna stwierdziła, że nic się nie dzieje (okazało się, że bóle były z krzyża, a nie z brzucha dlatego na KTG nic za bardzo nie było widać). Odesłali mnie do domu. W nocy przed 3 odeszły mi wody, szybko szpital i o 6:05 już było po wszystkim :slight_smile:

Hej :slight_smile: ja mam dwa porody SN za sobą, i wiadomo przy pierwszym się mega bałam co to będzie , ale jak przyszło co do czego to nie było czasu się bać i zastanawiać :slight_smile: pojechałam do szpitala bo byłam po terminie , nic się nie działo , ale kazali zostać . Następnego dnia miałam mieć założony balonik , ale w nocy zaczęłam mieć skurcze . Rano od 8 porodówka , rozwarcie coraz to większe, nawet nie wiedziałam kiedy z 2cm zrobiło się 8 :slight_smile: ból był , wiadomo . Ale ten ból to nic w porównaniu do tego jak Ci kładą maluszka na brzuchu :slight_smile: piękne to jest :slight_smile:
Przy drugim porodzie poszło p

Poszło podobnie miało być :slight_smile: powodzenia i zdrówka życzę :heart::heart:

Ja się nie bałam. Mówiłam sobie co ma być, to będzie. Liczyłam się z tym, że nie będzie za różowo. Jednak tego co się miało wydarzyć nie spodziewałam się. U mnie nic nie zapowiadało porodu. Byłam już 15 dni po terminie, tydzień leżałam w szpitalu i czekałam na decyzję kiedy cc. Jednak w niedzielę o 2 odszedł mi czop. Skurcze pojawiły się godzinę później. Jakims cudem od razu mialam skurcze co półtorej minuty. Dzidziol pojawił się na świecie dopiero po 14 godzinach, przy pomocy kleszczy. Jak się okazało był źle ułożony, więc sam by nie wyszedł. No, ale niestety nikt tego nie sprawdził. Po 6 tygodniach doszłam do siebie. Dodam tylko, że inne dziewczyny, które rodziły w moim szpitalu dzień po porodzie spacerowały itd. Trochę im zazdrościłam. Pozdrawiam :slight_smile: