Witam wszystkich! W sumie zapisałam się do Was niedawno i od razu wolę rzucić pytaniem bo nigdzie nie natrafiłam na mój problem (chyba,że jednak jest, to mnie najwyżej przekierujcie:))
Otóż:
-
Co dziewczyny jecie na co dzień gdy jesteście w domu same z maluszkiem? Chodzi mi o sytuację gdy przez dobre pół dnia dziecko na tyle was absorbuje sobą, że nie możecie go nawet na chwilę zostawić bo jest płacz, bo marudzi i krzyczy z niezadowolenia i nie macie fizycznie możliwości zrobić sobie chociaż porządną kanapkę. Co proponujecie zrobić? Może macie jakieś zdrowe alternatywy przekąsek? Co zmienić w tym temacie? Chcę mieć jakieś porządne paliwo na cały dzień zarówno ze względu na pokarm, jak i dobre samopoczucie, a niestety zdarza się, że jedyne co mogę chwycić to ciastko, czekolada czy chrupki, bo akurat są na jedną rękę, a mała odłożona do łóżeczka płacze i marudzi…Nie chcę ciągle jeść takich świństw, ale też nie chcę umierać z głodu… Pomóżcie
-
Ostatnio mam dziwne wrażenie, że mam mniej pokarmu niż wcześniej. Staram się (mimo tych problemów z jedzeniem) pić codziennie dużo płynów, od paru dni zaczęłam pić co drugi dzień herbatkę laktacyjną i aktualnie od teraz wprowadzam odciąganie pokarmu metodą 7-5-3 (przeczytałam to akurat w innym wątku :)). Wcześniej (moja córcia kończy powoli 4 miesiąc) nie miałam z pokarmem żadnych problemów, mała jadła sukcesywnie przez dobre 20 minut. Teraz w ciągu dnia je różnie, czasem co 1h, czasem co 2, albo 3, ale dość krótko bo tylko przez 5-10 minut, a później już się odrywa, gapi się na boki i krzyczy (!) gdy ją chcę dalej karmić… W nocy zaczęła mi jeść częściej (teraz ciągle co 3 godziny, maksymalnie pośpi 4, no i znowu jeść…), przez co jestem też bardziej niewyspana niż wcześniej (jak miała 2 miesiące to potrafiła przespać nawet 7 godzin! no i mocno przybierała, bo nawet 350 g tygodniowo). Mam wrażenie że przybiera mniej niż wcześniej, ale z drugiej strony nie widzę po niej oznaków niedożywienia (chyba, że źle interpretuję…), bo jest za dnia bardzo ruchliwa, dużo się śmieje i gada (choć wiadomo że z tym to różnie, zależy jaki ma dzień), moczy pieluszki normalnie, choć od 2 dni nie było kupki, tylko odrobina. Na razie staram się ją często przystawiać (kiedy tylko chce to je), czasem nawet leże z nią w łóżku i sobie je, ciumka przez sen, śpi, budzi się i je dalej. Dodatkowo robię to co powyżej wymieniłam, nie dokarmiam na razie mm, 9 stycznia mamy wizytę u pediatry, jak do tego czasu to się nie zmieni i nam nie podrośnie to zobaczymy co zrobić dalej… Ważyliśmy ją tydzień temu i miała wagę 5 kg (tak, wiem mało:) bo przy urodzeniu miała 2270 g, ale wtedy przez 3 miechy na tydzień nam rosła ponad 300 g więc szybko nadgoniła:)), a wczoraj 5,1 kg. Czy to nie za mało? W laktatorze po odciągnięciu mam dość mało mleka bo maksymalnie 60 ml…Zazwyczaj odciągam po karmieniu. Wg męża jest wszystko ok, bo “mała po zjedzeniu ulewa, także mleko jest, no i jest bardzo żywotna”, ale do mnie ten argument nie przemawia…Co powinnam jeszcze zrobić? Staram się jak tylko mogę nie martwić i nie stresować bo wiem, że to tylko szkodzi, ale wiadomo, że niepokój zawsze jest:)