Poród razem, wychowanie osobno

Prawie połowa dzieci rodzi się w obecności ojca. Ale rodzinny poród nie jest wcale gwarancją wspólnej opieki nad dzieckiem. Statystyki potwierdzają, że prawdziwie partnerskie związki to wciąż rzadkość. Psychologowie dodają, że żeby to zmienić, ciężką pracę muszą wykonać sami zainteresowani: młodzi rodzice.

Większość moich koleżanek ma problem którego nawet nie widzą… Facet tylko się bawi z dzieckiem, nie przewinie, nie nakarmi, nie położy spać bo przecież on pracuje więc baba jest od tego. Nie pozwoliłabym na to! My też pracujemy będąc z dzieckiem! Na szczęście mój to rozumie, po wyjściu ze szpitala był z nami 2 tygodnie w domu pomagał gdy mnie bolało, wspierał podczas zapalenia piersi. Teraz wraca z pracy i zastępuje mnie przy małym, co drugą noc jest jego dyżur żebym mogła się wyspać… Tak powinno właśnie być

moj czasem tam cos pomoze, ponosi, nakarmi zlosci sie bo przeciez on jest zmeczony ale ja sie nie daje i popieram P,.Janik tak powinno byc by maz/ partner pomagał

apropo mam kolezanke jej maz wlasnie wogole sie nie zajmuje malym, ona wszystko robi a on aby czasem ale i to rzadko sie z malym pobawi, ona tez nie widzi nic zlego…

To okropne podejście… Znajomy zaczął się córką zajmować dopiero po 2 urodzinach małej jak koleżanka wróciła do pracy. Wyznaję zasade że jeżeli pomagał przy zrobieniu to i przy wychowaniu ma pomóc :wink: W dodatku zajmowanie się domem i dzieckiem to naprawdę ciężka praca… Gdy mój miał co do tego wątpliwości powiedziałam że przez weekend nic nie robie, nie sprzątam, nie gotuje, nie robie prania i nie zajmuje się dzieckiem. Szybko wrócil do pomagania bez marudzenia;)

Może taka terapia szokowa jest niektórym potrzebna?

Mój przez ierwsze dwa tygodnie przejął calkowita opiekę nad synkeim bo ja kiepsko bardzo kiepsko się czułam. Do tej pory wychowujemy razem,bez obaw mogę wyjśc do miasta. Mam pewność że go nakarmi i przewinie.

Mój mąż też stara się pomagać, ile może, ale są rzeczy, których nie lubi i nie wykonuje, np. przewijanie kupy czy wyciąganie gilków z nosa.

U nas problemu nie ma, tworzymy zwiazek partnerski pod kazdym wzgledem, mąż nawet wstawał w nocy do dzieci :slight_smile:

Piszecie o tym że partnerzy czesto sie nie zajmuje maluszkiem - czasem jest to jego wina a czasem … nas samych drogie mamy bo przeciez kto zajmie sie dzieckiem lepiej niż mama ? Ile z Was po podaniu dziecka np do ubrania męzowi poprawia ciuszki zaraz po nim ? Kazdą czynność jaką partner ma wykonać przy dziecku czesto obserwujemy i niestety bywa że ganimy go za to jak to “cos” zrobil :). To powoduje wycofanie sie taty i pozostawienie obowiazków mamie a tym samym spadek wiary we włąsne siły takiego tatusia bo przeciez on “wszystko robi zle” :slight_smile: . Kazdy medal ma dwie strony , nie mówię ze tak jest zawsze ale czasem warto sie przyjrzeć samej sobie :slight_smile:

Faktycznie często tak jest że słyszy się od kobiety ‘to nie tak’ ‘nic nie umiesz’ moja szwagierka tak traktowałą swojego męża. Przy nim potrafiła opowiadać jak to beznadziejnie przewinął albo jak coś nie tak zrobił, a później narzekała że się małą nie zajmuje

ale to ze facet się odsuwa często zawdzięczamy same sobie… instynkt i takie tam… daj ja zrobie lepiej… i póxniej mamy… coś my chciały… przymykałam oko na pieluche źle założoną wykorzystywałam później chwilkę i poprawiałam, ze niby sie zesiusiał czy coś… prosiłam o zrobienie mleka jak nie wiedział jak to pytał a ja odpowiadała z pełną cierpliwością… aż sam zapamietał, faceta jak dziecko też trzeba wychowac :slight_smile: i tym samym zachęcić do wsprarcia w opiece

Jeśli decyzja o dziecku jest podjęta świadomie, a ludzie dojrzeli do tego, żeby zostać rodzicami jest znacznie łatwiej o wspólne wychowanie. Ja staram się aby każdą wolną chwilę po pracy mąż spędzał z córką. Wolę sama pozmywać lub posprzątać, czy wyjść na zakupy, żeby oni mogli się sobą nacieszyć. Tata kąpie córeczkę, przebiera, jak tylko jest w domu to daje deserek, obiadek, wychodzi na spacery. Co prawda są pewne rzeczy, które robi tylko mama, ale gdybym wyszła z domu i byłaby taka potrzeba to mam pewność, że i tata by je zrobił :slight_smile:

to masz dobrze, moj az taki nie jest bo woli robic co innego chwile z mala pochodzi i juz wielce zmeczony

Mój zależy jak go najdzie… Raz pomoże a czasem muszę się prosic po tysiąc razy

tak zgadzam sie porud razem byla ateraz wszystko na mojej glowie moj maz jak nie w pracy to w garazu nawet jak byly teraz swieta zamiast mi cos pomuc zostac z mala to wolal siedziec przed laptopem i grac w gre nawet nie mialam chili dla siebie bo nie dosc robilam kolo malej i tak samo kolo niego

My również tworzymy partnerski związek. Mąż przez pierwsze 3 tygodnie praktycznie cały czas się zajmował synkiem; wstawał do niego w nocy, przewijał, karmił gdy trzeba go było dokarmić, wstawał i podawał mi małego do łóżka na karmienie itd., również zajmował się wtedy mną, przynosił obiad, sprzątał wtedy, pomagał mi dojść do ubikacji, usiąść itd. To naprawdę wspaniałe uczucie, wiedzieć, że można na kimś tak polegać:)

Zgadzam się z Tobą Gonia:) Partnerstwo jest bardzo ważne w związku, bo ułatwia wspólne życie. Ja teraz jestem chora, a mąż przez cały weekend opiekował się małą tak, żebym ja mogła odpocząć. Zabierał ją na spacery, karmił i przebierał.
Co prawda nie zawsze jest idealnie. Zdarzają się trudniejsze chwile, kiedy nie możemy się dogadać ale tak jest chyba w każdym związku. Zawsze w trudnych chwilach staramy się ze sobą rozmawiać.

plakac mi sie chce jak to czytambo u mnie zwiazek rozpada sie z dnia na dzien. ze wszystkim jestem sama i co najgorsze wszystkie drobne nawet sprawy sa dla mnie ni do wykonania. tesciowa zaproponowala bym wywiesiła pranie w ogrodzie to szybciej wyschnie a ja na to “tak ale mały bedzie plakał i sam zostanie” a ona do mnie “no a ojciec?” i zatkało mnie, bo ja wszystko robie sama i zyje w tym domu sama bo on “pracuje” i jest zmeczony … a rodzilismy razem i widzac jego usmiech podczas porody byłam pewna ze bedzie skakał kolo nas i ze bedzie dobrze…

Rodziliśmy razem, zaszliśmy w ciąże też razem czasami niektórzy dziwnie na mnie patrzyli, gdy mówiłam “my” zaszliśmy w ciążę, nie wyobrażam sobie porodu w samotności, bez męża oczywiscie gdyby nie było możliwości musiałabym urodzic sama.
Na temat porodu rodzinnego dużo słyszałam tekstów, że facet przy porodzie? po co ci lepiej nie, jednak ja uważalałam, ze do spłodzenia dzidzi potrzeba było dwojga, wiec dlaczego nie do powitania na swiecie?
Rozmawiałam z meżęm i doszliśmy do wniosku, ze jeśli będę sie czuła niezbyt komfortowo w takiej sytuacji, to po prostu wyjdzie z sali, jednak dla mnie był ogromnym wsparciem, po porodzie mała trafiła najpierw na mój brzuszek potem w ręce taty :wink: najcudowniejszy widok;)
wychowanie:
PO porodzie mąż wziął dłuższy urlop i spedzał ten czas ze mną i z małą, dzięki czemu dużo szybciej doszłam do siebie.
Wychowujemy córkę razem, jednak w większości czasu jestem z mała ja sama, mąż całe dnie jest w pracy, gdy wraca niemalże zdąży zjeść i mała jest kąpana zaraz idzie spać, ale za to w weekendy spędza ten czas z nami na maxa w nocy tez wstaje jak zapłacze a ja przysnę mocniej.
Tygodniowe obowiązki pranie prasowanie czy gotowanie też jestem zdana na siebie, bo kiedy to robić? po nocy ? tak jak robi to moja sasiadka (o 2 w nocy potrafi prać)
gotowanie wygląda tak, ze ja gotuje a mała wyciąga wszystkie garnki i do każdego wkłada kartofla;)
prasowanie wywalam wszystko na podłogę i prosze małą o podawanie rożnych rzeczy mała wówczas albo rozrzuca albo podaje jeśli chodzi o pranie, to ulubione zajęcie mojej córy ja tylko ładuje wszystko do pralki ona ją włącza ;D
Wcześniej gdy malutka miała kilka miesiecy wyglądało to podobnie ciągałam wszędzie wózek a mała patrzyła co robie, prasowałam i gadałam do niej a mała machała rączkami i nóżkami zadowolona;)

Mój mąż bardzo mi pomaga przy malutki niemal obaw żeby go z nim zostawic

Powiem szczerze z mojego punktu widzenia wspólne wychowywanie dziecka to bardzo trudna sztuka i wymaga dużo pracy z jednej jak i z drugiej strony. Nie oszukujmy się mężczyzna nie jest w stanie być na równi z nami w kwesti bycia z maluszkiem, chociażby dlatego, że jest zajęty zarabianiem na pieluszki - ale to przecież tez jest element niezbędny przy dziecku. Dlatego uważam, że mój mąż bardzo dużo daje od siebie jeżeli chodzi o wychowywanie Amelki. Kiedy znajduje wolny czas zawsze spędza go z Nami, a także wiele razy powtarza podczas rozmowy ze mną, że żałuje, że nie ma tego czasu więcej i wiem, że jest mu trudno z tym wszystkim (ponieważ sam wie jak to jest kiedy ojca nie ma w domu i chce być inny). Kiedy byłam w ciąży zawsze powtarzałam, że to jego decyzja czy chce być przy porodziie, wiem, że się bardzo bał, ale przełamał się i dzisiaj tego nie żałuje, jest dumny kiedy może powiedzieć że był w chwili narodzin własnej córeczki i widział jej pierwsze minuty życia. A do tego wszystkiego był w stanie uwiecznić to wszystko na kamerze. Kiedy wróciliśmy do domu wszystko było pięknie wysprzątane i nawet powiem, że zrobił to lepiej ode mnie. Wziął dwa dni wolnego, żeby z Nami pobyć, a kiedy miałam problem z karmieniem piersią podawał dziecku butelkę z mm, bo wiedział, że ja nie potrafię i poprostu byłam załamana tym, że nie mam pokarmu. Pomagał mi w przystawianiu do piersi -p co było dla mnie zaskoczeniem. To między innymi dzięki niemu udało mi się utrzymać laktację, chociaż czasami potrafił mnie tak zdenerwować, ale mimo wszystko wspierał. Nie zapomnę jak rano wychodził do pracy i przygotowywał mi śniadanie, żebym zjadła, bo muszę maluszkowi dostarczać witamin i składników. Więc początki były jak z bajki, dzisiaj wygląda to troszkę inaczej, ale i tak stara się uczestniczyć w wychowywaniu. Nie powiem, że wszystko jest idealnie, ale jak to mówią - zawsze mogło być gorzej :slight_smile: