Piękne przeżycie chciałam rodzić naturalnie zobaczyć jak to jest nastawienie pozytywne i pewnie dlatego wszystko poszło szybko i sprawnie.Koniec listopada mam termin na drugie maleństwo zobaczymy jestem pozytywnej myśli.
Dodatkowo poprosiłam lekarza ,aby nie zdradzał jaka płeć będzie niespodzianka.Więc poród będzie z niespodzianką.
Myślę,że każdy personel cieszy się jak na świat przychodzi takie małe maleństwo i dokładają wszelkich starań aby rodząca
miała dobrą opiekę.Życzę wszystkim mamą szybkich nieskomplikowanych porodów.Mój sekret bycie aktywnym ciąża to nie wysiadywanie jajeczka .
A dla mnie poród to piękne przeżycie… nie będę sie rozpisywać o mojej historii od początku,bo długo by pisać… w każdym razie o dziecko staraliśmy się dwa lata i w końcu się udało
Poród był dłuuugi i ciężki,ale wszystko jest do przeżycia! o 20:00 jeszcze dostałam kroplówkę z oxy,bo mała nie chciała zejśćdo kanału rodnego,a o 21:10 w końcu ją ujrzeliśmy nasza piękność!
Personel rewelacja,zwłaszcza przy samym porodem! z położną jakoś tak się zżyłyśmy była super i pomagała bardzo,a lekarka też niczego sobie! młoda,wesoła i sympatyczna
jak będę rodzić drugi raz,mogę tak samo długo,byle by personel trafił się tak super
(ze skurczami chodziłam od środy,rozwarcie sie robiła,ale bardzo powoli,a w sobotę urodziłam nie jestem wrażliwa na bół,ale brakowało sił już na końcu)
Ja mialam dwa razy cc, oba porody jak i czas po wspominam bardzo dobrze, chociaz chyba lepiej ten drugi, wiedzialam juz czego sie spodziewac, co robic. Warunki w szpitalu rowniez mialam lepsze, polozne bardzo zyczliwe i pomocne, nie powiem ze po cesarce nie bolalo, ale da sie to zniesc w obliczu takiego wydarzenia jak nowy czlonek rodziny:)
Ja rodziałm siłami natury. Wybrałam szpital o którym nie mówiono najlepiej i tochę się obawiałam jak to będzie, ale całkiem niepotrzebnie. Trafiła mi się bardzo sympatyczna Pani doktor i położna też była bardzo uczynna. Nikt nie dar się na mnie, ze źle oddycham tylko uczono mnie jak mam to robić. Sam porób nie należał do tych ciężkich i żadnej traumy nie mam a wręcz wszystkim mówiłam i mówię, że gdybym każdy poród taki miała to mogę rodzić co tydzień gorzej z wychowaniem takiej gromadki : )
w każdej sali była łazienka więc duże udogodnienie.
Ja miałam bardzo bolesne porody, ale gdy tylko położono mi dziecko na piersi to o całym bólu zapominałam i mogę powiedzieć, że poród to piękne choć ciężkie przeżycie.
dla mnie na pewno porod byl pieknym przezyciem, tym bardziej ze byl to porod rodzinny w obecnosci mojego meza…nigdy nie zapomnie tego najpiekniejszego przezycia jakim bylo urodzenie naszego ukochanego synka!! <3
Dziewczyny aż mi ciarki przechodza jak to wszystko czytam,Jejku jak tak wogóle można.To wszystko właśnie zależy na jakich lekarz się trafi i szpital.U mnie też było nie za ciekawie,wogóle nie miłe położne tylko chciałam o coś zapytać to mówily że powinnam wszystko wiedzieć chcąc być matka,a to jeszcze moje pierwsze dziecko to chciała troszkę się czegoś do siedzieć.Ubranka jakie były brudne i dziurawe dla dzieci,najlepiej byłoby wziasc swoje z domu bo to jest coś odpornego ty takie bo ubrać dziecko!Zależy właśnie na kogo się trafi,bo akurat była taka jedna położna bardzo mila i wszystko mi tłumaczyła dokładnie…Ale i tak to co wy tutaj piszecie to i tak było gorsze,naprawdę to jest wogóle absurd to bco się dzieje w niektórych szpitalach!Musimy być twarde i się nie dać!
Ja bardzo dobrze wspominam szpital w którym rodziłam w końcu porodzie spędziłam tam jeszcze 4tygodnie, już byłam tak obezna w każdych pomieszczeniach, że sama sobie pościel przynosiłam i zmieniałam. Z pielęgniarkami praktycznie wszystkimi rozmawiałam o moich wątpliwościach jak i obawach, były bardzo pomocne. Personel medyczny w postaci lekarzy jak i nawet ordynatora traktował mnie bardzo dobrze, moje wyniki wielokrotnie były analizowane, konsultowane z innymi lekarzami…nie wspominając już o księdzu, który zawsze miał coś ciepłego do powiedzenia. Takiego bliskiego kontaktu nawet nie miałam z pacjentkami, które mijałam na korytarzu…
matko, jak sie czyta wasze historie to az cięzko uwieżyć, że takie rzeczy maja miejsce w szpitalu gdzie pacjenci powinni sie czuc bezpiecznie.
Ja swój poród wspomina wporządku, leżałam wcześniej dwa tygodnie na patologii ciazy ze wzgledu na stan przedrzucawkowy. nagle w poniedzialek rano skoczylo mi cisnienie bardzo mocno i biegiem wzieli mnie na cc. Na sali super anestezjolog, który wszystko miw ytlumaczył, starał sie pozartować by troszke zniwelować mój stres, który był ogromny.
Urodziłam wczesniaka 2 kg i 47 cm, który trafił do inkubatora. Samo cc nie było straszne, cały dramat zaczął się pózniej.
Trafiłam na rooming bez dziecka po godzinie od cc i gdyby mąz wyszedł minutę wczesniej na obiad juz by mnie nie było. CC miałam zrobione z powodu skoku cisnienia i bali się że dostane ataku rzucawki podczas porodu albo jeszcze przed, po cc nie bylam podlaczona do monitoru sprawdzajacego cisnienie i z powodu duzej ilosci cesarek szybko z sali poporodowej rpzeniesli mnie na rooming gdzie dostalam ataku rzucawki. Mąż mówił że wyglądało to strasznie, cały szpital usłyszał jego krzyk, trafilam na intensywna terapie gdzie bylam caly czas pod okiem pielegniarek i lekarzy. dwa dni po tym juz bylo wszystko dobrze i przeniesli mnie na rooming. tam mąż był cały czas przy mnie, udalo nam sie trafic na sale jednoosobowa i maz spał tam ze mną. I tak jak piszecie niektore polozne wrecvz cieszyly sie ze maż jest przy mnie bo jeszcze przez dobe nie bardzo moglam wstawac i one by musialy wszystko przy dziecku robic a tak robil mąż a niektore to traktowały go jak intruza… Ale są ludzie, którzy z zamiłowaniem i zaangazowaniem wypełniają swoje obowiązki a są i tacy którzy sie do ego kompletnie nie nadaja.
Ale ogólnie cały mój pobyt wspominam wporządku poza tym jednym zaniedbaniem.
Sama doświadczyłam rzucawki przed podjęciem decyzji o cc (w zasadzie miało na to wpływ przepływu, odklejające się łożysko i wysokie ciśnienie). Ale Twoje przeżycie w zasadzie wspólne bo uczestniczył w tym mąż jest dość traumatyczne, w momencie gdy powinniście się cieszyć, że na świecie pojawił się wasz mały skarb doświadczasz rzucawki przy której uczestniczy mąż…Z drugiej strony dobrze, że był mógł szybko interweniować, bo wiadomo jak to z pielęgniarkami jest…zazwyczaj mają zbyt dużo na głowie.
ja rodzilam naturalnie w jednym z poznanskich szpitali. szpital ladny po remoncie, czysty, polozne bardzo pomocne i uwzglednily wszystkie moje rzadania dot. porodu zawarte w planie porodu!
jedyne moje zastrzezenie jest do dyzurujacego wowczas lekarza. Podczas wykonywania mi badania ktg przed porodem, przyszedl do mnie, smierdziało od niego papierosami az mnie odrzucalo:/ nie byl zbyt miły. Po porodzie, przyszedl i wykonywal mi zabieg lyzeczkowania (bo nie urodzilam calego lozyska) tez moglby byc bardziej delikatny…
ale poza nim, wszystko ok, naprawde fachowa opieka poloznych i super warunki:)
Dla mnie było to piękne, mistyczne przeżycie. Życzę aby każdy miał taki poród i opiekę medyczną w szpitalu.
Ani trauma ani piękne przeżycie. Gdy już urodziłam to faktycznie gdy już zobaczyłam dziecko to było cudowne. Ale to co działo się przed nie zaliczyła bym do mistycznych wspomnień
Zdania podzielone, jak w każdej tego typu kwestii… Ja osobiście boję się, a jednocześnie nie mogę się doczekać - paradoksalne, ale tak jest. Znam tyle samo osób które wspominają poród jako ciężkie przeżycie i tyle samo, które uważają to za chwilę najpiękniejszą w życiu. Ilu ludzi, tyle opinii, jak zwykle to bywa
Mysle ze kwestia porodu to kazdej kobiety indywiduala sprawa bo kazda przechodzi go inaczej.
Wszystko zalezy od lekarzy i położnych. Ja swojego porodu milo nie wspominam gdyby nie narzeczony bylabym sama az od 2 etapu porodu… Nie liczac dwoch gora trzech razow gdy pielegniarka zajrzala do mnie by zrobic ktg to tyle. Lekarz przyszedl do mnie jakąś godzine przed porodem by dojsc do wniosku ze rozwarcie jest nadal malutkie i ze ewentualnie moze spuścić wody plodowe.
I gdy to w koncu zrobil wszystko poszlo na przod a caly porod trwaf niespelna 30 minut. Skurcze porodowe trwaly ponad 16 godzin, a ja dodatkowo jestem osoba szczupla no a w czasie ciazy przytylam jakies 9kg i miala bolesnie dające o sobie znac powiklania w okolicy prawego biodra i kregoslupa (o czym lekarz zostal poinformowany) co ma swoje dalsze skutki teraz a tym bardziej pod czas noszenia ponad 6kg juz kruszynki. Tak wiec wszystko zalezy od szpitala i ludzi w nim pracujacych, bo nawet gdy przyszla mamama skurcze ma niezbyt bolesne to caly piekny moment porodu moze zepsuc niekompetencja lub brak empatii ze strony lekarzy i poloznych. Natomiat moja znajoma rodzila w innym szpitalu i bardzo dobrze wspomina tamten moment mimo duzego bolu, bardzo cenila sobie cala prace i zaangażowanie lekarzy;)
Ja mój poród wspominam bardzo mile jeżeli chodzi o sam poród i opiekę personelu. Nie mogę narzekać. Jednakże była ze mną na sali dziewczyna która widać że młodziutka i chyba już depresji niestety w szpitalu dostała bo całkiem nie wiedziała co ma zrobić z ciągle ale to ciągle płacząca córeczka. Juz mnie to po jakimś czasie irytowalo bo mój synek też się już ciągle budził i nie potrafił potem zasnac. Na sali były tylko te kurtyny parawany pomiędzy kobietami no i wiadomo że wszystko było widać i słychać. Ja już też patrzeć na ten dramat nie umiałam. Juz sama nie wiedziałam czy jej pomóc czy ochrzanic żeby w końcu coś zrobiła, zawołała położna przynajmniej czy coś. A też byłam zmęczona i wyczerpana. No ciężka sytuacja…