Położna jako pacjent

Drogie koleżanki, ostatnich 6 tygodni spędziłam w szpitalu, z powodu zagrażającego porodu przedwczesnego.
Na oddział trafiłam w 26 tygodniu ciąży, informacja, że jestem położną rozniosła się już po przejściu przez Izbę przyjęć, pytano tam bowiem o wykonywany zawód.
Po tak długiej hospitalizacji, zaczęłam się zastanawiać, czy w mojej sytuacji, bycie położną pomogło, czy wręcz utrudniało mi pobyt na OCP.
Może wy również byłyście w podobnej sytuacji? jakie są wasze odczucia z pobytu w szpitalu- w roli pacjenta a nie personelu?

Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak:

  • w chwili przyjęcia w oddział Ciąży Powikłanej, w dyżurce pielęgniarek padło mnóstwo pytań- co się dzieje, czemu zgłosiłam się do szpitala, a po chwili gdzie pracuje i jak długo…?
    -w doborze sali, czułam że mam tzw “chody”- dostałam łóżko na jednej z najbardziej przestronnych sal, w dodatku przy oknie z widokiem na park :slight_smile:
    -Kiedy zaczęło się robić niepokojąco,( dopadły mnie skurcze) bardzo miły lekarz dyżurny na wieść iż jestem położną i pracuje na patologii noworodka bez zastanowienia podał mi sterydy na rozwój płucek maluszka i zaczął hamować czynność skurczową jednym z droższych leków dostępnych na “rynku szpitalnym”- Tractocile.
    Byłąm mu wówczas bardzo wdzięczna, jednak moja euforia nie trwała długo bowiem szybko zostało mi to wypomniane z innych ust. (mam na myśli cenę leku)
    -Niestety mimo tego złotego środka, skurcze powracały i trzeba było zastosować dalsze leczenie… wielokrotnie odczułam iż lekarze zajmujący się mną nie mają już na mnie pomysłu… Zaczęło się robić nieciekawie… Mój zawód zaczął mi, a także im przeszkadzać.
    Dla mnie każde niedopatrzenie było nad wyraz widoczne- denerwowałam się zbyt małą ilością badań jakie mi proponowali, niepokoiły mnie zawężone zapisy ktg maluszka, niepokoiła mnie mała ilość wód płodowych,nawracające skurcze itp.
    O powtarzanie zapisów bądź ponowne badanie krwi czy USG musiałam prosić, upominać się…
    Ich natomiast denerwowała moja wiedza,zbyt duża świadomość wszystkiego… do tego stopnia iż zaczęto mi podawać leki uspokajające żeby mnie wyciszyć czy też jak ja to odczułam ogłupić i zamknąć usta.
    Wiem że zapewne nie byłam “łatwym pacjentem”, wielokrotnie ktoś mógł odnieść wrażenie że wchodzę w kompetencje lekarzy, jednak jestem nie tylko POŁOŻNĄ, jestem kobietą a kobiety znają swój organizm i potrafią wcześnie zauważyć niepokojące symptomy…
    Teraz kiedy jestem już w domu, z synkiem w brzuchu, wiem, że gdyby nie moja wiedza, determinacja a często i BUNT, lekarze ukończyliby moją ciążę w 29 tygodniu. Według nich bowiem ciąża sama się eliminowała, sugerowali utajoną infekcję wewnątrzmaciczną, a diagnozy nie podparli żadnymi badaniami… nawet zwykłym CRP czy Morfologią.
    Nie wyraziłam zgody na ukończenie ciąży, jestem w domu i właśnie ukończyłam 33 tc :slight_smile:
    Wielokrotnie słyszałam od dziewczyn z sali iż one już dawno miałyby na świecie wcześniaka, musiałyby bowiem w 100% zaufać lekarzom.
    Jak waszym zdaniem, powinien zachowywać się personel medyczny w roli pacjenta. Czy wykonywany zawód i wiedzę powinno się zostawiać wówczas w domu, i oddać się w ręce “specjalistów”? jak było w waszym przypadku?

Basiu podziwiam Cię!!! Jesteś po prostu super. Podziwiam Cię za odwagę, determinację i ogromną wiedzę. Możesz być z siebie dumna bo to przede wszystkim Ty uratowałaś swoje dziecko przed wcześniactwem. Z personelem medycznym jest tak że jak komuś ma się coś przydarzyć to właśnie nam albo naszym rodzinom. Boli mnie tylko to że na przestrzeni lat jak tylko jakas Pani Doktor rodziła albo coś się u niej działo to traktuje się taką osobę jako godnego rozmówcę i liczy z każdym jej zdaniem co jest traktowane normalnie i nic w tym dziwnego. Absolutnie nie powinno się ani wiedzy ani zawodu zostawiać w domu. Musimy korzystać z tego co wybrałyśmy w życiu robić. Każdy decydując się na jakiś zawód czy wyuczony czy wykonywany robi użytek z tego co ma więc dlaczego my miałybyśmy udawać głupie gęsi. To już nie te czasy gdzie kobieta a przy tym położna nie chciała bo nie mogła przeciwstawić się lekarzowi.
Powodzenia Basiu. 33 hbd to nie 28

Mam tylko nadzieję ze wizytę na porodówce będę milej wspominać, i że mój synek, nie zapragnie wyprowadzić się z domu, tak wcześnie jak pragnął uciec z brzucha :slight_smile: za kare będzie mieszkał z rodzicami do 40stki :slight_smile:

A ironią losu jest to, że dziewczyny z którymi leżałam na sali na przełomie tych 6 tygodni zmieniały się z 7 razy, wszystkie-(jak mi się wydawało) były w lepszej sytuacji niż ja, a jak się na przełomie paru tyg okazało, urodziły swoje pociechy tuż po wyjściu ze szpitala ok 31-33 tc… Na szczęście wszystkie te z którymi obecnie mam kontakt, miały o tyle szczęścia że waga ich pociech w 3 przypadkach przekroczyła 2 kg. Jestem jednak niemal że pewna, iż gdyby miały odrobinę więcej “świadomości” oraz odwagi żeby walczyć o swoje i dopilnować pewnych spraw, ich pociechy byłyby do dzisiaj w brzuchach.

faktycznie podziwiam i życzę szczęśliwego rozwiązanie w terminie :)!
ja też leżałam w ciąży na patologii ciąży ale to było dziwnie, dziewczyny były bardzo miłe a ja bardzo ciepiąca bo miałam kolkę nerkową i faktycznie miałam lepszą salę i starano mi się pomóc bo ból był okropny, ale miałam mało badań, nawet usg mi nie zrobiono o co musiałam się upominać! na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale nie odczułam jakoś że bycie położną przeszkadza!

jestem zdania że nie można zapomnieć o swoim zawodzie na jakimkolwiek oddziale by się było położną nie jest się tylko w godzinach pracy ale cały czas! trochę dziwi mnie ta cała sytuacja ja pracuję w szpitalu gdzie jak przyjechałam do porodu czułam że jest jakby wśród “swojej” drugiej rodziny zarówno odczułam to od lekarzy jak i moich koleżanek. U nas przyjęcie pacjentki zawsze wiąże się wykonywaniem badań i USG powtarzanymi co jakieś 2 -3dni w zależności od sytuacji i nikt nikomu nie wypomina ceny leków zwłaszcza ludziom z ochrony zdrowia, ale możesz być z siebie duma życzę szczęśliwego rozwiązania i atmosfery na porodówce takiej jaką miałam ja:)

Trzymam kciuki żeby synuś urodził się w terminie porodu.
Ja akurat miałam odwrotną sytuację, moja córka nie chciała wyjść na świat i grubo po terminie ciąży musieli mi ją wywoływać. Na szczęście na patologii ciąży nie leżałam od razu mnie sprowadzili na sale porodową. Odczułam że liczą się z moim zdaniem i traktowali mnie inaczej, lepiej niż “zwykłą” pacjentkę.
Moim zdaniem personel medyczny tak jak każdy pacjent powinien sugerować “dobrą odpowiedź” lekarzowi, pacjent jedynie jest nam w stanie powiedzieć obiektywnie o swoim ciele co się dzieje. Powinna być współpraca i doba rozmowa i słuchanie drugiej osoby. Ale niestety w dzisiejszych czasach ważniejszy jest papier a nie pacjent.