Aniss w pierwszej ciąży zero objawów, w drugiej poronionej bardzo zle się czułam, mdłości , ogolne rozbicie, złe samopoczucie i nagle wszystko minęło , a po kilku dniach plamienia ? od razu pojechałam do lekarza , ale już było za późno.. ani brzuch mnie nie bolał ani nic..
mamuska o niieee :(
mamuśka pytam dlatego bo u mnie podobnie było z tymi objawami pocżatkowo zupełnie inne niż na ciaże a potem juz właśnie ustepoway i plamienia albo krwanienia były.
Myślę ze takie historie dla nas mega cieżkie chwile nadają tempa innym mamom i kiedy czytaja takie przeżycia mogą jeszcze szybciej reagować nie czekajac na termin wizyty wyznaczony przez lekarza
Jej to przykre . Nigdy mnie coś takiego nie spotkało więc nie wiem jakie to uczucie ale współczuję bo na pewno nie jest łatwo
Współczuję.. bardzo przykre przeżycie.. heh
.. Ja w drugiej ciazy żyłami od wizyty do wizyty lekarskiej kiedy źle się czułam.. cały czas martwiłam się o dziecko
Ja tam mam że jak tylko coś mnie w brzuchu zakluje to już się martwię że coś jest nie tak ..
Ja dwie pierwsze ciąże na spokojnie i nie stresowały mnie jakieś lekkie pobolewania itd. Ale po poronieniu teraz w tej ciąży wszystko mnie stresuje.
I też tak miałam ,że w tej ciąży ,którą straciłam również czułam się źle.
Tak są to ciężkie przeżycia niestety. Ale uważam , ze o poronieniach powinno się mówić glosno, bo bardzo dużo kobiet przez to przechodzi i mysla , ze są z tym same :/ Teraz w obecnej ciazy stresuje się przed każda wizyta i obserwuje swoje ciało, na szczęście na dzień dzisiejszy jest wszystko okej .;)
Mamuśka masz rację. Kobiety po poronieniu myślą że są z tym same, że są jakimiś wyjątkami. A prawda jest taka, że wiele kobiet tego doświadczyło we wczesnej ciąży, tylko to temat tabu. Tak jak by to jakiś wstyd był, że się ciąży nie donosiło, czy coś...
Ja w trzeciej ciąży, którą poroniłam, też właśnie praktycznie nie miałam objawów... Pamiętam na wieczór pojawiło się lekkie plamienie a na następny dzień jak trafiłam do szpitala to już miałam silne skurcze. Teraz w czwartej ciąży lekarz jak poznał historię moich ciąż i to że w każdej plamiłam, to od razu mi dał dupchaston bo prawdopodobnie mój organizm właśnie walczył z ciążą. No o w tej czwartek ciąży żadnego plamienia a i objawy były tak wyraźne jak nigdy wcześniej...
Ja mam 2 poronienia za sobą, jeden poród i aktualnie 31 tc. W 3 ciążach miałam plamienia od 5 - 6 tc. W każdej ciąży miałam objawy. I dopiero na wizycie lekarskiej się okazywało, że serduszko nie bije... Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że kobiety po poronieniach myślą, że są wyjątkami czy to temat tabu. Nie są. I nie jest to temat tabu. Tylko społeczeństwo nie wie jak się wobec takiej kobiety zachować - zaczynając od lekarzy potwierdzających poronienie, poprzez personel szpitala w którym jest wykonywany zabieg, poprzez znajomych, rodzinę, przyjaciół. Nie chcę tu nikogo urazić - piszę tylko na podstawie własnych doświadczeń. Bo albo słyszymy, że tak się stało, bo widocznie tak miało być, albo że jesteśmy młode i jeszcze uda nam się donosić ciążę, albo otoczenie nie rozumie, że chcemy przeżywać żałobę po swojemu i tak długo jak to będzie potrzebne - wpaść w wir pracy, imprezować jak szalone czy zamknąć się w domu i nie odbierać telefonów i nie spotykać się z nikim. Każda z nas ma do tego prawo, a często nie jest to rozumiane przez osoby, które przez to nie przeszły. Bo mamy np. się cieszyć, że stało się to na tak wczesnym etapie bo później by było trudniej, albo że dziecko zmarło bo na pewno było chore a takiego byśmy wychowywać nie chciały... Przy którejś takiej rozmowie kobiety odpuszczają i wolą się nie dzielić swoimi doświadczeniami i przeżyciami, bo to tylko jeszcze bardziej dołuje.... O tym co przeżywamy w szpitalu już nie piszę, bo często jesteśmy tylko "kolejną do czyszczenia" i ile ich jeszcze będzie... I wiele kobiet zamyka się w sobie po takich przeżyciach. A jeśli nie mówimy co naprawdę czujemy i jak czasem jest ciężko - nawet gdy stracimy tylko "zlepek komórek"- bo przecież dla niektórych 8 czy 10 tydzień tak jest postrzegany- jak ma nas ktoś usłyszeć i zrozumieć? Ja się nie boję głośno mówić jak to u mnie wyglądało i jeśli wiem, że ktoś z mojego otoczenia właśnie przez to przechodzi staram się dać takie wsparcie, jakiego mi zabrakło w tej przykrej i trudnej sytuacji...
Przepraszam się trochę rozpisałam... Czwartek już minął, Ola trzymam kciuki, żeby było wszystko dobrze. Czekamy na wieści.
Doris dlatego uważam , ze powinno się o tym mówić głośno. Tak jak mówisz wiele kobiet po prostu boi się poruszyć tematu, bo się boja reakcji otoczenia, jest to dla mnie niezrozumiałe. Moim zdaniem np osoby w szpitalu powinny być jakoś dodatkowo przeszkolone przez psychologów , by dać wsparcie takim kobieta. Jedna traci jedna ciąże, inne nawet piec. Jest to batdzo przykre, ze nie ma wsparcia dla takich kobiet..
temat jest trudny i czasami brakuje tych słów co powiedziec nawet jak nie chce sie kogoś urazić chce sie pomóc nie zawsze ktoś w ten sposób może to odebrac;(
sama wiem po sobie że przechądząc przez cieżki czas w swoim życiu nie chciałam nikomu nic mówić chciałam zostać z tym sama bo nie chciałam słuchac kogos kto włansie danej sytuacji nie był;/ czy za plecami mieli po prostu temat do rozmówek, w sumie z tematem zostaliśmy z mezem sami, ale kazdy jest inny i dla jednego bedzie potrzebna rozmowa i wsparcie a inni bedą chcieli zostać z tematem sami ;( co też do końca nie jest dobre;(
Ja raczej o tym głośno piszę ,bo widzę ,że wiele kobiet ma takie przeżycia tu na forum. Aczkolwiek tak jak Aniss - nie lubiłam o tym rozmawiać szczególnie z osobami ,które tak naprawdę nie mają pojęcia co czuję ,bo na szczęście nie musiały tego przechodzić. Miałam wsparcie w mężu choć widziałam ,że jemu też jest przykro, Ale nie lubiłam tego tak rozpowiadać.
Aniss ja tez nie chcialam z nikim o tyM rozmawiać i w sumie u mnie większość nawet o tym nie wie. Mamy zasade Mówieniu o ciąży po pierwszym trymestrze, wyedy jest łatwiej jak coś się stanie, bo nie ma zbędnych pytan..
Ja też nie lubię rozmawiać o przykrych rzeczach bo zawsze rozczulam się.. jedynie z osobami które samo przeżyły coś podobnego w życiu bo wiedzą co czuje i mogą pomóc jakoś przejsc przez trudny czas.
A to jest fakt że częste są komentarze typu "że nie przeżyło bo było chore i może i lepiej" albo " jeszcze się doczekacie" no ale o ile jak ktoś tego nie przeszedł to może nie wiedzieć jak zareagować, to w szpitalu faktycznie powinni wiedzieć jak zareagować. Bo to przecież dla Nich nie jakiś odosobniony przypadek, żeby nie wiedzieć jak się zachować... Ja też jak przyjechałam z poronieniem do szpitala, panie pielęgniarki zapytały które to dziecko, jak się dowiedziały że mam już 2 dzieci to stwierdziły że w takim razie trzeba się cieszyć tym co się ma...
Magnolijam No właśnie cieszyć się, bo już się ma… Właśnie takie podejście jest beznadziejne..
mamauska w sumie to w ogoel sie nie dziwie.
sa dwa typy ludzi - Ci ktorzy dziela sie otwarcie ze wszystkimi osobistymi momentami ze swojego zycia, i ci ktorzy przezywaja swoje tragedie sami
Magnolijam to takie trochę nie wporzadku zachowanie i nie na miejscu lepiej by się zamknęły i nic nie mówiły
Podbijam temat bo potrzebuje porady, dostałam lekkiego brunatnego plamiemienia, teoretycznie 10 tydzień. Nie mam dodatkowych objawów. Tak szukam info po necie i informacje oczywiście sprzeczne jedne szybko do lekarza inne, że jak nie mocno i bez dodatkowych objawów to nie ma co panikować. Wizyta u gin dopiero za tydzień. Kilka dni temu miałam bardzo silne objawy jelitowki, dziś i wczoraj pobierana krew, wyszło za dużo erytrocytów, nie wiem czy coś z tego może mieć na to wpływ, ale zaczynam się bać, że coś się dzieje złego ;( mojej gin nawet dziś nie ma, nie wiem za bardzo co robić, czy iść gdziekolwiek jak najszybciej?