a u nas moja mama pomaga w dni gdy tato Małej jest na dyżurach w pracy, jak jest w domu to radzimy sobie we dwoje, on karmi Małą jak nie mogę, daje mi pospać nawet w dzień, ja robię pranie z prasowaniem czekam na przyjazd mojej mamy
mysle ze najwazniejsze to dobrze sie zorganizowac, jeszcze przed porodem kiedy mamy na to czas i resztke sil
czyli posprzatac gruntownie,usunac wszystkie niepotrzebne graty i zrobic miejsce na rzeczy dzidziusia, zrobic wieeeelkie zakupy i zgromadzic zapasy jedzenia, nawet gotowac na zapas i zamrozic gotowe dania, polecam rowniez pobawic sie fotelikiem (zadanie dla taty!!!) zeby potem nie miotac sie nerwowo podczas zapinania dziecka i wpinania fotelika do samochodu)
ja wysprzatalam cale mieszkanie, przygotowalam swieza posciel na zmiane do lozeczka synka i do naszego lozka, zrobilam zapasy jedzenia (zamrozilam spore ilosci miesa i zup,pierogow,warzyw, gotowych zestawow na rosol itp) rowniez wieksze zakupy, zeby potem nagle nie okazalo sie ze nie mamy w domu papieru toaletowego czy herbaty lub co gorsza czegos dla dzidziusia np pampersow,gazikow czy kolderki
narzeczony pod moja nieobecnosc musial tylko poscielic lozka i poodkurzac, a pol dnia spedzal ze mna w szpitalu, przygotowalam mu rowniez moje ubrania na wyjscie (i tutaj standardowo zapomnial o plaszczu dzieki czemu wyszlam ze szpitala grudniowym popoludniem w jego bluzie , a on w krotkim rekawku :p)
nikt nie przychodzil mi pomagac, nie chcialam tego, wazniejszy byl dla mnie swiety spokoj i bloga cisza,
mimo ze bylam troche obolala po cc wszystko robilam sama i cieszylam sie ze mozemy spedzac czas tylko we troje, przytulac sie rano, kapac wieczorem synka bez zadnej widowni i wtracania sie…
narzeczony pomagal ile mogl, przywozil kilka razy obiady,robil zakupy, a potem juz zaczelam sama nam gotowac, byle tylko uniknac karmienia przez tesciowa jalowymi zupami i gotowanym bez smaku miesem
moja mama chciala przyjechac pomoc pod warunkiem ze poprosilabym ja o to, ale wiem ze nie znioslabym gdyby ktokolwiek patrzyl mi na rece i komentowal gdy opiekuje sie synkiem, dalam rade sama, minal juz miesiac i jest niezle, czasem troche narzekam przy prasowaniu i praniu bo zamiast go ubywac to wciaz przybywa ,
gdy synek spi po jedzeniu a narzeczony pracuje akurat w domu,wskakuje w auto i jade po zakupy, kiedy ide na spacer okolo poludnia w domu powolutku gotuje sie rosolek, a kiedy synek po poludniu drzemie klade sie rowniez do lozka by sie przespac jesli mamusia po porodzie dobrze sie czuje moze sobie dobrze zorganizowac dzien i dac rade
dokładnie tak jak piszecie …wszystko zalezy od samopoczucia mamy , ja po porodzie sie czulam doskonale …tylko bol krocza po szyciu mi doskwierał. Czasami mam do siebie zal , bo Kacpis ma 12 msc a ja juz powoli zapominam jak cudowne byly pierwsze godziny dni po porodzie …chciałabym cofnac czas i przezyc to jeszcze raz
Wszystkim swiezym i przyszłym mamom zycze aby cala uwage , caly czas skupili na dziecku …na czulosci , rozpieszczaniu , tuleniu i patrzeniu na cudo nowonarodzone
Ja skupiam całą uwagę Córeczce Ciągle przy niej jestem. Gdy jechałam na szwy, z Małą musiała zostać teściowa. Cieszyłam się ,że mam ją z kim zostawić ,ale jakoś nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Jak najszybciej chciałam być w domu, by być przy niej
Ciężko mi ją zostawić.
Cieszę się jednak ,że tyle pomaga mi mąż ,bo miałabym ciężko w ten pierwszy tydzień, bo czułam się nie najlepiej. Często robiło mi się słabo, źle mi się wstawało z łóżka i ciężko mi się chodziło. Ale po ściągnięciu szwów poczułam wielką ulgę I wszystko przychodzi mi już łatwiej
Tak mnie też to niedługo czeka,ale tak naprawdę chyba wszystkiego nie da się zaplanować i i tak wyjdzie inaczej niż się chce :)Wiem że mogę liczyć na pomoc partnera ,brata teścia oraz mojej mamy, więc czego chcieć więcej
To jest chyba kwestia dobrej organizacji. U nas podstawa było posprzątanie wszystkiego przed porodem, ale mimo wszystko kiedy leżałam w szpitalu mąż umył okna, podłogi, złożył łóżeczko i tym wszystkim bardzo mnie zaskoczył, ponieważ po powrocie nie musiałam brać się za mopa, tylko mogłam przełożyć to na dalszy tor i zająć się dzieckiem i zregenerować siły. Nie jest łatwo się przyzwyczaić do tego wszystkiego, bo pojawienie się dziecka zmienia nasze dotychczasowe funkcjonowanie, ale po kilku dniach zaczynamy nabierać wprawy. Pocieszenie jest takie, ze później kiedy dziecko podrosnie zacznie nam pomagać w porządkach czyli mycie luster mokrymi chusteczkami, które w przepiękny sposób pozostawiają ślady, wyrzucanie rzeczy z szafek. Wiec stan domu po porodzie to nic w porównaniu z tym co przed nami, ale do wszystkiego trzeba czasu no i najważniejsze jest, aby druga strona była również pomocna.
My od dwóch dni już we troje w domu i przyznam, że jest ciężko. Krocze się goi ale strasznie ciągnie więc dużo czasu spędzam leżakując na lewym boku, o ile Karolinka w tym czasie nie daje nam popalić. A wymagająca to ona jest. Ciężko jest się przestawić na wolne tempo, bo ja to raczej energiczna jestem, a teraz z samym dojściem do kuchni mam nie lada problem. Powoli uczymy się też rytmu dnia Karolinki, chociaż póki co trudno to nazwać rytmem. Wszystko robi o różnych porach, więc ciężko się ogarnąć z tym wszystkim. Na szczęście kochany mąż jest do pomocy i mogę na niego liczyć. Wczoraj byli moi rodzice i oczywiście nie omieszkałam zaangażować mamy w prasowanie. Przywiozła nam też 3 różne ciasta domowej roboty, które sobie pomroziliśmy i będziemy odmrażać jak zapowiedzą się jacyś goście. Tym sposobem zaoszczędzę trochę czasu na pieczeniu. Co do gotowania obiadów mąż sprawdza się w tej roli rewelacyjnie, chodzi też na zakupy, był zarejestrować małą w urzędzie i oczywiście pomaga mi przy niej ile może.
patrycja.f92 założyli Ci zwykłe szwy a nie rozpuszczalne?
Polishgirlolga: Gratuluję córeczki! Nawet nie wiedziałam, że urodziłaś. Wracaj do zdrówka
polishgirlolga gratulację napisz coś więcej o córce i może wstawisz zdjęcie,
i jak poród pozdrawiam
Olga, gratuluje coreczki :)) u mnie sytuacja dwukrotnie wygladala nie za wesolo jak urodzilam… Za pierwszym razem w dniu powrotu do domu bylo rewelacyjnie, porzadek w domu az wszystko blyszczalo, chlodniej znacznie niz na dworze bo na dworze bylo 35 stopni w cieniu, ja bylam cala mokra po przejscuu tylko z samochodu… Wieczorem dostalam wysokiej goraczki, w nocy dreszcze i 41 stopni i tak przez 5 dni i nocy, noce byly najgorsze… Pozytku ze mnie nie bylo, ciagle w domu byla mama lub tesciowa, maz bardzo pomagal, ja nie mialam nawet sily zeby isc siku wiec prowadzil mnie a praktycznie niosl do lazienki - makabra… Synek byl spokojniutki zwykle lezal obok mnie… Pozniej jak doszlam do siebie to bylo juz dobrze, organizacja zajec nie sprawiala klopotow bo z jednym dzieckiem da sie rade wszystko ogarnac…
przy drugim synku znowu po porodzie makabra, bo byla cesarka… W szpitalu dostalam infekcji, znowu dwa antybiotyki, brzuch bolal przez 2 mce bardzo mocno, kilka tygodni to nie moglam sie wyprostowac… A ze w domu dwulatek i noworodek to znowu potrzebowalam pomocy i przez 2 tygodnie maz byl w domu a pozniej musialam sobie radzic no i powiem,ze dopiero niedawno sobie wypracowalam metody, wszystko moge ogarnac ,pospdzatac i zajac sie synkami :)) jestem w koncu spelniona, a teraz jak mam noge w gipsie to moi bracia i mama pomagaja i wychodza z dziecmi na spacery lub pobawia sie troszke w domu…
Olga , gratulacje i duzo sily dla Ciebie i zdrowka dla Karolinki!
Ja po porodzie sama wróciłam do domu bo mała musiała dłużej zostać w szpitalu ponieważ zaraziła się tam bakterią . U niej mogłam przebywać tylko kilka godzin dziennie i korzystałam z tego ,cały ten czas co pielęgniarki pozwoliły to byłam u niej .Miałam CC i pamiętam ze jak przyszłam do domu to było mi ciężko bo nie dość ze blizna ciągnęła ,małej nie było to jeszcze straszny ból głowy przez 2-3 dni jak wstawałam do pozycji stojącej . Ale trwałam i odciągałam mleko co trzy godziny itp .Chciałam tylko by mała była już w domu .Nie chciałam się tak czuć ale mój organizm przeją kontrolę .Więc pewnie potrzebowała bym pomocy ze strony narzeczonego gdyby mała była w domu a może by było lepiej bo miała bym ją przy sobie i to dodawało by mi siły.No ale tego już się nie dowiem ,mam nadzieję ze drugie dziecko będę mogła zabrać od razu do domu .
Każda młoda mama powinna mieć kogoś kto jej na początku pomoże .Każdy poród jest inny i nie wiadomo jak kobiet a będzie się po nim czuła .Ważne jest by miała wsparcie
Pamiętam, ze pierwsze dni po porodzie z Frankiem byłam bardzo zmęczona, ledwo chodziłam i byłam nie wyspana.
Jak dostałam w piątek wieczorem skurczy tak w sobotę ok 12:00 w południe urodziłam przez cesarskie cięcie i już nie mogłam spać. Nawet jak leżałam na sali po porodowej po cesarce nie mogłam zasnąć, potem jak dostałam mojego dzidziusia też nie mogłam spać, bo bałam się, ze będzie płakał, że trzeba go przebrać, nakarmić. Co prawda drzemałam jak synek spał,ale to nie to samo. W szpitalu przez te 4 dni czułam się jednocześnie bardzo szczęśliwa i jednocześnie bardzo zmęczona bo musiałam sama opiekować się dzieckiem i bałam się usnąć. Co prawda były położne kilka pokoi dalej, ale one przychodziły od czasu do czasu a tak to my same opiekowałyśmy się dziećmi.
Tak czy inaczej radość i szczęście były na tyle silne, że mimo tego nie wyspania, zmęczenia nie było tak źle, chodziłam uśmiechnięta i podobno nie było po mnie widać ani zmęczenia ani nie wyspania:-)
Jak już wróciłam do domu to już było lepiej bo już był mąż który miał wtedy ok dwóch tygodni wolnego i wiedziałam, że mogę spokojnie się przespać, bo on da sobie radę z dzieckiem:-) Byłam i nadal jestem bardzo szczęśliwa a teraz czeka mnie drugi poród i sama jestem ciekawa jak to będzie.
Oj, ja nie miałam odpoczynku zbytnio. Môj synek malutko spał, tak po 15 min, do cyca chciał non stop, a obowiązki domowe też w moich rękach, bo ja mam przeświadczenie, że akutat to zrobię lepiej niż mój mąż. Już 3 ni po powrocie okna myłam głupia, bo nie wiedziałam jakie mogą być kinsekwencje, to mnje położna zbeształa… mąż za to wyganiał mnie wcześnie do łóżka wieczorami i jak mły kwilił to mi go przynosił na jedzenie.
ogólnie dużo czasu zajeło mi zorganizowanie siebie, a przede wszystkim wyjście ze stanu “szczęścia przez rozpacz” jak ja to nazywam…
Ja dziewczyny wspominam dobrze pierwsze dni owszem byłam pełna obaw czy sobie poradzę czy dziecko będzie mi spać czy będę umieć zmienić pieluchę, ubranko, o kąpać, ale ja miałam ten rarytas że moja Miśka przesypiała mi prawie całą noc budziła się o 4 godzinie zmiana pieluchy i na drugi boczek, więc ja byłam wyspana a jak mama wyspana to zadowolona a jak zadowolona to ma więcej cierpliwości … Byłam troszkę obolała ale wszystko mi rekompensowało dziecko no i miałam oparcie w mężu który i posprzątał i ugotował był cudowny
U nas niestety mieszkajac z tesciowa musialam wszystkim zajac sie sama a babka meza ktora rowniez z nami mieszka zamiast pomoc to jeszcze bardziej przeszkadzala i denerwowala… Oj pierwsze dni byly ciezkie chodzilam nie wyspana i zmeczona ale potem jakos powoli sie wdrazylam i doszlam do perfekcji i mialam czas na odpoczynek , zajecie sie dzieckiem domem i zadbanie o siebie
Pierwsze dni w domu po porodzie to jednak zderzenie się z rzeczywistością. Gdy same musimy ogarnąć wszystko (czasem ubolewalam nad tym ze nie mam obok kogoś do pomocy) ale cóż nowa rola mamy uczy szybko albo się podajesz i uzalasz nad sobą albo walczysz, bo przecież nie ty pierwsza jesteś w takiej sytuacji takt sobie mówiłam.
Może nie było idealnie na początku tzn obiad codzień,porządek i zrobione pranie z prasowanie ale po woli dało się wypracować rytm dnia mimo zarwanych nocy. Ten czas minął sama nie wiem kiedy
Myśle ze jesli chodzi o pierowródki pierwsze dni to prawdziwa szkoła:)
Nieprzespane noce, niepewnosc zero doswiadczenia poznawanie dziecka i odnajdywanie sie w nowej roli .
OHH to byly ciezkie ale i zarazem piekne dni. Kazda mama da sobie rade tylko potrzeba troszke wiary w siebie i odwagi zeby dzieckiem ze tak powiem operowac i nie bac sie go brac i ubierac. Ale juz po kilku dniach kobieta nabiera takiej pewnosci siebie i ma swoj wlasny instynkt i porady np. mamy i bedzie wiedziec jak sobie poradzic,
Trzeba wytrwac te pierwsze tygodnie az dziecko tez sie przyzwyczai do nowej sytuacji bo w koncu mieszkało w nas 9 miesiecy:) Wszystko bedzie dobrze i na pewno sobie wszystkie poradzimy z macierzynstwem na 6+:)
Aga dokładnie jak same nie doświadczymy tego na własnej skórze to nie wiemy jak to jest z opowieści…
Jasne można się trochę od tego wykręcić np podrzucać dziecko mamie czyt teściowej jeśli jest chętna się zajmować a samej tylko wykonywać cześć obowiązków i odpocząć ale czy to wtedy jest uczciwe i daje nam poczucie satysfakcji i spełnienia się w nowej roli . Myślę że nie! Sama wiem po sobie że siła jest gdzieś w środku i duet da zrobić wszystko
Dla mnie pierwsze dni były fatalne. Nie miałam pomocy. Mąż wyjechał. Czułam sie fatalnie. Sama nauczyłam sie wszystkiego. Nabawiłam sie depresji która trwa do dziś ,ale jest coraz lepiej. Pomoc rodziny to jest na wagę złota. Jeżeli macie tylko możliwosć skorzystania z pomocy mamy, teściowej czy kogokolwiek to korzystajcie jak najwięcej. Mi strasznie tego brakowało