Mieszkanie, teściowie, rodzice, relacje

Szlonaszyszunia- oj widzę, że jesteś naprawdę w dołku. Dasz rady! Pamiętaj, że po trudnych chwilach zawsze przychodzą te lepsze i w końcu spełnią się Twoje marzenia :slight_smile:

pare ladnych lat wstecz nie bylo az takich problemow z tesiacmi (zawsze byly, ale chyba nie takie wielkie) teraz ludzie sa jacys zawistni niemili wredni niepomocni
Wczesniej rodziny mieszkaly razem na kupie i jakos to bylo,dziadki wychowywaly dzieci rodzice pracowali i wszystko sie krecilo a tearaz spotykam sie z takimi sytuacjami ze babcia jest na emeryturze ale nie chce zajmowac sie dziecmi,bo uwaza ze ona wychowala troje i juz nei bedzie siedziec,moeze posiedziec od czasu do czasu a ja uwazam ze to sama przyjemnosc siedzic z wnukami

Danusia masz rację, mama z tego co mi opowiadala miala w tesciowej pomocnika a nie wroga…

Mieszkamy z moimi rodzicami, czasami narzekamy, czasami nie. Rodzice dużo pomagają, zostają z małą jak jest potrzeba. Ale czasami człowiek chciałby sam pobyć, zwłaszcza, że wcześniej mieszkaliśmy dwa lata sami, byliśmy za granicą.

Moi tesciowie mieszkają kilkadziesiąt km dalej na szczęście :slight_smile: Źli nie są, ale bardzo się różnimy i nie lubię jak wracają się w nasze życie… Rodzice znowu mieszkają kilka ul dalej,ale staram się hamować ich wychowawcze zapędy :wink:

Na początku jak urodziłam to miałam chyba jakiego baby bluesa… Tak mi się wydaje, zmęczenie dawało się we znaki, dobrze, że mama akurat wtedy była na chorobowym to mi dużo pomagała, jak Mała płakała, a ja już nie wiedziałam co robić, to ona była obok i ratowała mnie… Ale teraz jak Mała ma już prawie 5 miesięcy to nie potrzebuję aż takiej pomocy, daję sobie radę, “ogarnęłam” mniej więcej to moje dziecko :smiley: I za bardzo nie chcę rodziców obciążać, żeby mi z nią zostawali, ale jak już muszę, albo oni chcą to nie powiem, żeby z jakąś niechęcią im pozwalała :slight_smile: Ale jestem chyba już coraz bardziej przywiązana do Małej :slight_smile:

Mieszkamy na swoim ale i tak teściowa daje mi sie nieźle we znaki wnuczke ma że tak powiem w dupie bo taka jest prawda za to interesuje ją tylko jej ukochany synuś jesteśmy tak na prawdę miesiąc po ślubie a ona już się go pyta kiedy rozwód

my mieszkamy sami w trójkę. moi rodzice tylko sie interesują wnuczkiem dzwonia pytaja co i jak znim :slight_smile:
gorzej jest z teściami … to jest największa skarbnica wiedzy wszystkiego … póki co wszystko ich zdaniem robie źle …

Karolina - nie przejmuj się uwagami teściów. Ja od mojej teściowej ciągle słyszę, że wychowuję dziecko internetowo - bo jak mam jakąś wątpliwość czy problem to czytam różne artykuły lub szukam pomocy na forum i na tej podstawie wyrabiam sobie własne zdanie zamiast słuchać jej rad :wink: Z tego co widzę to do wielu naszych rodziców - teraz jak mamy własne dzieci - nie dociera to, że mamy inne czasy niż 30 lat temu i że wiele spraw dotyczących wychowania i pielęgnacji się zmieniło…
Wysłuchaj co mają do powiedzenia, pokiwaj głową, uśmiechnij się, a i tak rób po swojemu :wink:
Sylwia - bywa i tak :frowning: Nie jest to nic miłego… A co na to Twój mąż?

Oj… każdy chyba ma jakieś przeprawy z teściami czy rodzicami. Wiadomo, że chcą dobrze, ale czasem to aż można mieć dość tych porad. My mieszkamy sami, ale na tym samym osiedlu co moi rodzice i obawiałam się, że moja mama będzie się wtrącać, ale wcale tak nie jest. Doradza mi kiedy proszę, czasem sugeruje, ale jak mówię że robię inaczej to nie ma problemu i zawsze twierdzi, że to my sami powinniśmy wybierać to czego chcemy. Z teściami już mam trochę inaczej, mimo że są dalej to trzeba wysłuchać “a po co kupiłeś to… przecież dostaliście od kuzynki, to wam nie pasuje?” “kupcie to bo wam się przyda, bo tamtemu się przydało i ktośtam ma takie samo” nie ważne, że coś nam jest potrzebne, albo zupełnie nam nie odpowiada, trzeba wysłuchać przez telefon i koniec. Najgorzej było przy remoncie, bo myślałam, że męża krew zaleje jak teść co chwile instruował go jak ma być co zrobione (nie ważne że nigdy sam tego nie robił), bo ktoś mu tak doradził, tu na szczęście teściowa go pacyfikowała tekstem “w życiu ściany nie pomalowałeś, a na szafki czekałam rok, więc daj mu spokój”. Śmiesznie jest z takimi akcjami, zawsze lepiej się do tego uśmiechnąć i pomyśleć, że rodzicom po prostu zależy, nie ma co się irytować, bo można się wykończyć :stuck_out_tongue:

Fajnie dziewczyny ze stworzyłyscie taki watek. Chwała wam!!
Ja z moja teściową nie mam nic lepiej… Malutka nawet nie może zrobić minki bo od razu jest “no mamusia czemu nie bierzesz dziecka na rączki, domaga się”. Zachowuję sie jak dzieko we mgle. Ostatnio wyjeła z doniczki wiatraczek który był utknięty w doniczkę i dała mojej 3- miesięcznej córce do rączek… myślałam że mnie szlag jasny trafi!! Nie musze chyba wam opisywać jak mną telepało i jakich słów użyłam. Słucha rad swojej kolezanki, która dzwoni do niej kilka razy dziennie. Oczywiście na nasz temat także nie omieszkała sie wypowiedzieć. Podam wam przykłady: “w upały kazała nam załozyc dziecku skarpetki na rączki bo ma zimne”, " dlaczego nie kładziecie jej poduszki (miała wtedy 3dni)" , a ja mam sie odżywiać samym ryżem, marchewką i jabłkiem, nie mam jeść miesa bo białko uczula dziecko i wiele wiele innych histori. Jak mam jechac do teściowej to parze sobie melise bo mogłabym ja kiedys niechcący rozszarpać.

A jak reaguje na to Twój mąż?

Dokładnie … tak jak pyta A.Zbrzeska (kurcze musze znaleźć gdzieś post gdzie mówisz jak masz na imię bo strasznie głupio po nazwisku :P) - co na to mąż ??

My mamy taką zasadę - rodzicom stawiają się dzieci. Jak mnie coś denerwuje w zachowaniu teściowej (chociaż takich sytuacji może było z 2 na 5 lat związku z jej synem :P) to mówię męzowi i On interwenuje, bo wiadomo, że On sobie z nią relacji nie popsuje.

A jak moja mama się panoszy to staram sie ja ją hamować - aczkolwiek mojego męża sie bardziej słucha :stuck_out_tongue:

To samo mam ze szwagierką - gdy zajdzie mi za skórę to bez jakichkolwiek emocji przedstawiam swój punkt widzenia mężowi a On decyduje jak rozwiązać daną sytuację.

Swoją droga bardzo mi się podoba, że odkąd wzieliśmy ślub to każdy - ale to każdy przekazał mojemu męzowi pałeczke bycia przewodnikiem i ostatecznym głosem we wszystkim co dotyczy naszego życia. Nikt nie probuje sie nawet stawiać czy sprzeciwiać Jego słowom - dzięki temu nie ma haosu i głupich sytuacji.
A wiadomo, że M. nie podejmie, żadnej decyzji bez przedyskutowania jej ze mną, więc i tak wychodzi na to co ja chcę, ale każdy wie, ze decyzję podjął M :smiley: I wszyscy sa happy :slight_smile:

Bardzo polecam patriatchat :stuck_out_tongue:

Mam podobne zdanie. Mój mąż po ślubie powiedział mi mniej więcej coś takiego: “Teraz kończy się życie z rodzicami, zmienia się hierarchia, zawsze będę po Twojej stronie i w kwestiach spornych z rodzicami to Twoje zdanie będzie najważniejsze, bo teraz nie oni są na pierwszym miejscu, ale Ty i rodzina którą tworzymy wspólnie. Nikt nie ma prawa podważać Twojego autorytetu.” - To piękne. Stosuję tę zasadę też w drugą stronę, choć moja mama akurat częściej strofuje mnie niż ukochanego zięcia, i poucza że mam dbać o niego bo taki mąż to skarb. Zgadzam się, bo nie wszystkie kobiety trafiają na tak dojrzałych mężczyzn. Nawet jak się ze mną nie zgadza to nie powie tego w obecności innych, ale porozmawiamy w cztery oczy, ale na prawdę rzadko zdarza się, żebyśmy się sprzeczali (nie pamiętam kiedy ostatnio). Też wyznaję zasadę posłuszeństwa. Ostatnie słowo należy do męża, zawsze pyta mnie przed podjęciem decyzji, ale do niego należy jej wypowiedzenie i tak powinno być. Facet jest głową rodziny- mnie to odpowiada.

Mój mąż na początku zwracał jej uwagę ale w tej chwili częściej słyszę “ona tak ma” “jej już nie zmienisz” i jest wytykanie błędów mojej mamy itp ja zawsze stoję po jego stronie ale z nim różnie. Może przy niej nie powie ale ona zabiera go na papierosk na balkon i siedzą tam pół godz więc wiadomo o czym gadaja. Staram się nie wpadać w paranoje ale przykro mi czasem z tego powodu.

A rozmawiałaś z mężem tak delikatnie na temat tego, że takie sytuacje sprawiają Ci przykrość? Ciężkie są te tematy… ja przed chwilą użerałam się z moją mamą, nie łam się. Czasem są takie dni, że nie ma co dyskutować tylko trzeba przytaknąć i zrobić po swojemu.

Rozmawiałam ale czy delikatnie to nie wiem. Chyba nie do końca bo jeśli chodzi o córkę to chodzi mi przede wszystkim o jej zdrowie i nie przejmuje się wtedy opinia i uczuciami nikogo. Pewnie mój błąd powinnam się z dystansować ale wtedy myślę ze cały świat jest przeciwko mnie. Z mama kłótnie są chyba gorsze od tych z teściowa, dochodzą jeszcze większe emocje.

A.Zbrzeska - pieknie Twoj maz powiedzial. Inni powinni brac z niego przyklad! Niestety czesto jest tak, ze ciezko w relacjach matka - syn przeciac pepowine. Ciezko jest, aby kazdy zaczal zyc wlasnym zyciem bez wtracania sie w relacje drugiej strony. Dlatego trzeba duzo rozmawiać o tym co nam sie w tych relacjach nie podoba i walcxyc o spokoj wlasnej rodziny. Ja mezem jestesmy juz 10 lat razem, a zdarza sie jeszcze, ze tesciowa probuje wymoc na mezu zeby podzielil jej zdanie a nie moje :wink:

K.sepiolo, takie gorące momenty najlepiej przeczekać, a potem wrócić do tematu jak emocje opadną… ja Cię rozumiem w stu procentach, bo pewnie sama reagowałabym furią gdyby ktokolwiek robił coś co mogłoby wpłynąć na bezpieczeństwo mojego dziecka lub mu bezpośrednio zaszkodzić. Kiedy jest się nabuzowanym to z rozmowy nici, bo rozmówca zaraz odbiera od Ciebie negatywne emocje i zaczyna się automatycznie bronić. Dochodzi do klasycznego przykładu odbijania piłeczki i wytykania sobie błędów tylko po to żeby nie przyznać racji drugiej stronie. Sztuka opanowania to nie lada wyzwanie, ale jej nauka to jedyna opcja pomocna w rozwiązywaniu takich konfliktów. Doris85 mimo wszystko nie zawsze bywa kolorowo, bo czasem trzeba wysłuchać swoje, albo im nawet ustąpić, a to irytujące. Teraz po kilku spokojnych rozmowach mojego męża z rodzicami jest już lepiej, ale na początku miałam dość. Prawie całe dwa tygodnie po ślubie które powinny być przeznaczone tylko dla nas, byśmy mogli się sobą nacieszyć musieliśmy jeździć do teściów bo akurat mieli remont i mój mąż musiał pomagać… Teściowa oczywiście rzucała tekstami, żeby przyjechał sam, ale on na to że dopiero co mnie poślubił i chyba sobie mama nie wyobraża że będzie mnie zostawiał na całe dnie samą w domu… z resztą nie po to wziął urlop. Chcieliśmy gdzieś wyjechać to był szantaż emocjonalny że rodzice słabi teściowa zastrzyki a teść chory kręgosłup i jak tak można im nie pomóc. No i jeździliśmy i krew mnie zalewała bo pomaganie kończyło się na spakowaniu i wyniesieniu dwóch pudeł na strych bo do remontu była ekipa. Ale siedzieć musieliśmy cały dzień, bo zawsze wypadało coś że nie dało się nas odwieźć, a to dentysta, a to zakupy. Myślałam że zwariuję. Teściowa mnie lubi teść też i to bardzo, są przemili dla mnie, ale przez ich syndrom syna opuszczającego gniazdo nie miałam ani podróży poślubnej a do tego zmarnowany urlop. :frowning: potem jak już mąż powiedział że więcej jeździć nie będzie, to oni przyjeżdżali. Tata w środku tygodnia i w niedziele drugi raz oboje. Potem ustało na szczęście, ale niedawno znowu były próby wymuszenia przyjazdu i to też beze mnie (a jestem w ostatnich dniach ciąży)

A.Zbrzeska … czy my nie mamy tego samego męża ?? :smiley: Jakbym czytała o sobie :smiley: I moja mama też cały czas mnie “poucza” bym zrobiła M. ulubione buraczki, bym się dla niego ładniej ubierała malowała :stuck_out_tongue:

Kurcze super, że i Ty masz takie doświadczenie związku - bo czasami czuję sie jak kosmitka gdy rozmawiam z koleżankami i one tak bardzo narzekają na męża i np. jego relacje z matką - a ja raz, że nie mam na co, dwa że nie obgadywałabym go publicznie …

I też z moją mamą musze ciagle toczyć bój, bo ona nie rozumie, że ja w swoim domu mogę mieć swoje zasady niekoniecznie takie same jakie panowały w jej domu :slight_smile: Ale mąż mnie wspiera i ucze się powoli mówić - mamusiu, jestem już dorosła i naprawdę nie muszę tego słuchać ani tak robić jak sobie życzysz :wink: I powoli skutkuje.

K.Sepiolo - kochana nie możesz trzymać w sobie emocji, bo będzie coraz gorzej. Nauczyłam się w małżeństwie to MĄŻ NIE CZYTA MI W MYŚLACH :smiley: i wiesz jaki to był dla mnie przełom?? Od kiedy zaczęłam mówić na spokojnie o swoich odczuciach i uczuciach, przestaliśmy sie w ogóle kłócić. I mówię przy każdej głupocie - bo wtedy złe emocje uciekają na bieżąco :slight_smile:

Kochana nie poddawaj się - rozmawiaj :slight_smile: