Macierzyństwo a nauka

Jak poradzić sobie z nauką ,kiedy w domu jest malutkie dziecko lub jest się w ciązy? Wiele kobiet rezygnuje z edukacji na rzecz macierzyństwa. I nie jest to nic złego. Pojawiają się obawy jak pogodzić zajęcia w szkole / uczelni z wychowaniem pociech, bo wiadomo obowiązków co nie miara,małe dziecię potrzebuje opieki przez 24h a do tego dochodzi także organizacja w domu. Mądrzy ludzie mówią ,że receptą jest dobre rozplanowanie swojego czasu. Ja jednak myślę ,że bardziej liczy się możliwość pomocy ze strony bliskich: partnera czy dziadków i odrobina wiary w siebie ,że : “dam radę”. Motywacja napędza do działania:)
Jak myślicie: czy da się pogodzić jedno z drugim?

Urodziłam syna na pierwszym roku studiów i chciałam zrezygnowac bojąc się ,że na pewno nie dam rady.Jednak wiara bliskich we mnie była tak silna ,że sama zaraziłam sie ich myśleniem.Studia zaoczne nie wymagają spędzania poza domem dużo czasu. Bywało trudno dopadały wątpliwości po co mi to, ale wytrwałam i jestem na ostatnim roku.
Nieprzespane noce np. z powodu kolki czy ząbkowania owocowały tym ,że zupełnie nie mogłam się skupić na nauce do egzaminów. Nieoceniona pozostaje pomoc dziadków , którzy byli szczęśliwi czując się potrzebni , a ja zyskiwałam czas na naukę.Partner pomagał w domu przy obowiązkach jak tylko mógł. Teraz piszę pracę , rzadko bywam na uczelni i jestem wdzięczna,że mogłam kontynuować to co zaczęłam.

Ja osobiście nie miałam takiego doświadczenia,gdyż zaszłam w ciążę po skończeniu szkoły.
Ale moja koleżanka zaszła w ciążę między trzecią,a czwartą klasą technikum.Urodziła dokładnie sto dni przed maturą.
Duzo my,koleżanki jej pomagałyśmy,jak tylko nie mogła być w szkole dawałyśmy jej notatki,nauczyciele też jej duzo pomagali.Tak więc dała sobie radę.Nie myślała żeby zmienić szkołę na wieczorową.I dobrze się uczyła choć wcześniej nie była asem w nauce.Także ciąża ją zmotywowała,że musi wszystko szybko zaliczyć żeby poświęcić się dziecku.I przez ciążę dostawała same piątki,bo zawsze była taka obkuta.
Natomiast moja szwagierka rodziła zaraz po obronie pracy licencjackiej także już na koniec.Ostatni rok studiów chodziła z brzuszkiem.
Zanam przypadki że mamy rezygnują.Ale jak jest wszystko ok,to warto kończyć to co się zaczęło.

Ja zaszłam w ciążę na V roku studiów. Zawsze byłam piątkową studentką, na każdym roku miałam stypendium naukowe, starałam się też zawsze uczestniczyć w zajęciach. To ja byłam osobą, od której wszyscy brali notatki. I nagle, kiedy zaszłam w ciąże pojawił się problem. Mieszkam w innym mieście niż moja uczelnia. Nie dość, że nie miałam od kogo wziąć notatek to jeszcze w ostatnim semestrze prawie w ogóle nie pojawiłam się na uczelni:( Wcześniej chciałam załatwić sobie ITS, ale Pani dziekan powiedziała, że nie będzie takiej potrzeby bo na pewno dam radę.
Obiecałam sobie, że przed porodem skończę pisać pracę magisterską. Obietnicy dotrzymałam. Pierwsze tygodnie po porodzie nie myślałam w ogóle o szkole. Nie było na to czasu… Potem z ciężkim sercem postanowiłam, że najwyższy czas zaliczyć ostatni semestr i zacząć naukę do obrony. Dostałam ogromne wsparcie ze strony wykładowców. Po zakończonej sesji i złożeniu pracy wyznaczono mi termin obrony. Traf chciał, że dwa tygodnie przed nim mój mąż musiał wyjechać służbowo:( Zostałam sama z córeczką i setką pytań na obronę. Byłam załamana. Ale zaparłam się. Codziennie wstawałam o 4.00, uczyłam się do 6.00, potem wstawała mała: zabawa, jedzonko, spacer…Gdy córeczka zasypiała ja uczyłam się pytań. O 21.00 chodziłam spać, żeby rano wstać ze świeżym zapałem do nauki. Trwało to dwa tygodnie. Byłam zmęczona, zdołowana i stęskniona…
Wreszcie przyszedł dzień obrony. Postanowiłam zabrać ze sobą córeczkę i męża. Zawsze o tym marzyłam, żeby wyjść z sali obron i powiedzieć - Kochanie mama została panią magister:) No i udało się. Obroniłam się na 5. Kiedy wspominam te dni bez męża, z taką ilością nauki… Ale dzięki temu jestem z siebie jeszcze bardziej dumna.
Dlatego dziewczyny - my mamy zawsze damy radę. Bo wszystko co robimy, robimy dla naszych maluszków:)

Cóż, ja takowego doświadczenia też nie mam, bo zdążyłam pokończyć wszelkie studia nim pomyślałam o ciąży, ale wiem jedno - dziecko uczy nas lepszej organizacji czasu. Zazwyczaj lubię zostawiać pewne rzeczy na ostatnią chwilę. Dlaczego? Bo kiedy mam bat nad sobą, wtedy najlepiej się organizuję. Ale odkąd mam córcię, to wykorzystują każdą wolną chwilę, bo wiem, jak jest cenna.

Co do studiowania i opiekowania się dzieckiem, to mogę tylko sobie wyobrazic, jak dużo samozaparcia i energii to pochłania. I podziwiam każdą osobę, która będąc w ciąży studiuje i ma dobre wyniki.

Ja niestety przerwałam naukę… Poddałam się już w ciąży, ale myślę, że się zmotywuję i od października wrócę na studia. Wasze wpisy pokazują, że można jakoś pogodzić macierzyństwo z nauką. Mały podrośnie a ja będę miała chwilę dla siebie. W końcu to już ostatni rok. Trochę jestem zła na siebie, ale warunki zmusiły mnie do takiej decyzji.

Kończyłam liceum będąc w ciąży. Korzystałam z nauczania indywidualnego. Poradziłam sobie dzięki pomocy przyjaciółki i rodziców. Mały urodził się dwa miesiące przed maturą. Zdałam maturę ustną i dwa z trzech przedmiotów pisemnych. Byłam z siebie dumna. Przy tym zrobiłam prawo jazdy, a rok później zaliczyłam maturalny angielski i mam upragnioną maturę. Z ojcem swojego synka nie jestem, za to mam cudownego chłopaka który zawsze mi pomaga. Pomagał mi w nauce, a teraz pomaga mi w wychowywaniu małego. Teraz tylko bym chciała skończyć dwuletnie studium i być opiekunką do dzieci. Uwielbiam dzieci a one mnie, mam nadzieję że misiek z rodzicami mi pomogą i będzie tak jakbym tego chciała. :slight_smile:

Magda K życzę powodzenia w dążeniu do celu.
Macierzyństwo nie musi oznaczać siedzenia w domu,jeżeli tylko ma sie warunki to trzeba korzystać :slight_smile: Pomoc najbliższych nieoceniona:)

Kiedy kończyłam szkołę byłam w ciąży, a także gdy kończyłam studia.Pomagała mi mama oraz mąż dużo dlatego przetrwałam

ja byłam na pierwszym roku studiów i zostawiłam szkołe bo musiałam się porzeprowadzić do innego miasta, do domu chłopaka, a studia zaoczne i dojazdy 75 km mi nie pasowały. rodzice śmiali się, że już 2 raz nie mogę skończyć studiów (wcześniej zostawiłam studia i zmieniłam kierunek na 2 roku bo okazało się, żę to nie to). nie wyobrażam sobie karmienia piersią i chodzenia do szkoły dziennej, ani dojazdów do zaocznej. ciężko by mi było i podziwiam mamy które dają rade. chociaż karmienie dziecka mlekiem matki ale z butelki (odciąganie pokarmu) i tak 5 dni w tyg bo szkoła dzienna - dla mnie to bezsens. dziecko jest dla mnie wazniejsze, potrzeba bliskości, znajomość mamy, patrzenie co dnia na jej twarz. dla mnie w karmieniu piersią liczy się bliskość z małym dzieckiem a nie samo mleko.

Kaajkaa ja w trakcie studiów, na trzecim roku musiałam przeprowadzić się 300km od domu i szkoły. Łatwo nie było, przez trzy lata co drugi weekend spędzałam w pociągu albo w samochodzie, jak mąż mógł jechać ze mną. Traciłam w ten sposób nie tylko dużo czasu ale i pieniędzy. Ale nie chciałam się przenosić bo bardzo lubiłam moją uczelnię.
Na szczęście dałam radę i szkołę skończyłam i to z bardzo dobrymi wynikami. Dzięki tym wszystkim utrudnieniom jestem z siebie jeszcze bardziej dumna. A szkołę kończyłam właśnie z myślą o córce, bo jest dla mnie ważna…

Jednak podobnie jak Ty Kaajkaa studiowania dziennego jakoś nie mogę sobie wyobrazić. Może niektórzy mają warunki, mieszkają blisko, mają przy sobie rodziców. Ja jestem tu sama, tzn. tylko z mężem i na szczęście jako mama miałam do zaliczenia tylko ostatni semestr. Szczerze w zaliczeniu go pomogła mi opinia, jaką wypracowałam sobie przez pięć lat nauki.

Teraz pozostał tylko problem ze zdobywaniem doświadczenia w zawodzie:( Na razie mogę zdobywać tylko doświadczenie jako mama:)

a.100krotka ja musiałabym podróżować z dzieckiem bo nie miałabym go z kim zostawić. jest to kłopotliwe. a poród miałam w sesji i nie miałabym zaliczonych przedmiotów (dowiadywałam się w dziekanacie i poród nie jest powodem do przełożenia sesji “nieregulaminowo”, musiałabym zdawać dwa tyg po sesji, a niestety w tym czasie byłam jeszcze w szpitalu po porodzie dlatego miałabym niezaliczone pare przedmiotów sesyjnych co równałoby się z wyrzuceniem z uczelni przez nie zdobycie potrzebnych pkt). dlatego wolałam wziąć dziekankę. może wrócę na studia ale jeszcze się nie zdecydowałam. prace mam, papierek mi nie potrzebny. mam doświadczenie w zawodzie w jakim pracuje plus firma prywatna papierek zbędny. ale wiadomo kiedyś może się wszystko zmienić i mnie zwolnią. ale o tym będę myśleć za jakiś czas. póki co nie planuje powrotu na uczelnie bo maluszek ma 2 miesiące i mnie potrzebuje :slight_smile:

No to widzisz Kaajkaa ja mam papierek, który leży w szufladzie za to nie mam doświadczenia.

A co do okoliczności to oczywiście rozumiem każdy ma inne problemy. Ja przede wszystkim kończyłam już studia jak mała się urodziła. Wiem, że gdyby urodziła się wcześniej to byłoby mi znacznie trudniej. Ważne, ze pracujesz a na szkołę jeszcze przyjdzie czas. Na razie jesteś potrzebna maluszkowi:) Powodzenia:)

Wiele z nas jest w takiej sytuacji. Jedne kończą liceum, inne są na studiach. Ja też znalazłam się w takiej sytuacji. Zdecydowałam się wtedy na szkołę zaoczną, a to tylko dla tego, że zaczęłam podupadać na zdrowiu. Myślę, że gdyby nie to, ostatni rok ukończyłabym dziennie. (Synek urodził się w sierpniu). Po porodzie postanowiłam zrobić sobie rok przerwy i… okazało się, że jestem w 2 ciąży. Postanowiłam więc, że odłoże studia o kolejny rok, by móc zająć się dziećmi. Wiem, że mogę liczyć na swojego partnera i rodzinę. Poza tym rozważam studia zaoczne by być bliżej dzieci. W pierwszej ciąży bardzo pomagali mi rodzice i znajomi, bo mój partner pracował 500 km od domu. Jestem zdania, że mamy prawo do pomocy i nie bójmy się prosić o nią. Na pewno znajdą się życzliwe osoby, które będą zadowolone z tej możliwości.Poza tym szcerze, to dzięki ciążom zyskałam większą motywację i wiem, że muszę coś w życiu osiągnąć, by dać swoim pociechom powód do dumy i przykład, że bez względu na wszystko można mieć to co się chce. A kiedy maluchy podrosną będę mogła powiedzieć, że to dzięki nim mama to wszystko osiągnęła.

bialutka91 masz rację dzieci to największa motywacja do osiągania wyznaczonych celów :slight_smile:

Zaszłam w pierwszą ciążę jak rozpoczęłam studia magisterskie. Córcia chodziła ze mną na zajęcia, wykładowcy nie mieli problemu z pobytem małego gościa. Córcia była bardzo spokojna, tylko raz płakała na zajęciach to wyszłam, żeby ją uspokoić. Nie traktowano mnie z tego powodu wyjątkowo, wszystkie egzaminy, prace itp musiałam wykonać, a wolałam spędzić ten czas z dzieckiem. Studia skończyłam, ale jednocześnie pracowałam na pełny etat i po powrocie do pracy nie miałam czasu już na nic. Skończyłam, ale pracy nie napisałam. Teraz żałuję że nie zajęłam się tym od razu. Obecnie mija 2 lata, a ja kończę prace, cały czas myślę czemu się wcześniej nią nie zajęłam, męczy mnie bo zamiast zajmować się dziećmi poświęcam czas tej pracy. Więc moja rada jeśli uczycie się i jesteście mamami - nie odkładajcie na potem, bo się na was zemści.

Ja przy małym dziecku kończę podyplomówkę, i z tej studentki co byłam kiedyś, pilnej, terminowej ze stypendium naukowym stałam się tą co ma kupę zaległości, prac do napisania, i tematów, zagadnień do ogarnięcia. Rzeczywiście całkowicie przestawiłam priorytety. Synek, praca i na podyplomówkę nie starcza już czasu. No cóż. I w dodatku całkowicie daję sobie do tego prawo :)) bo to mój malec jest najważniejszy!

Priorytety na każdym etapie życia wytyczamy sobie sami :slight_smile: Z wiekiem się one zmieniają mniej lub bardziej radykalnie :slight_smile:

Ja zaszłam w ciążę przed rozpoczęciem 4 klasy technikum. Prawie cały rok szkolny udało mi się chodzić na zajęcia dojeżdżając dzień w dzień 40 km do szkoły. W marcu tydzień przeleżałam w szpitalu, następne 3 tyg w domu i 3 kwietnia urodziła się Gabrysia :slight_smile: 4 klasa zaliczona, za tydzień jadę na zakończenie roku szkolnego a za 3 tygodnie matury. Teraz siędzę z malutką w domku i wkuwamy matematykę i angielski razem :slight_smile: da się! wszystko się da jeśli tylko się chce :slight_smile: po skończeniu szkoły mam zamiar zrobić sobie rok wolnego i poświęcić go malutkiej ale zaraz po tym idę na studia. Wiem, że się uda bo mi na tym zależy :slight_smile: a w trakcie studiów urodzę mojej niuni braciszka albo siostrzyczkę. I nie ma rzeczy niemożliwych :slight_smile:

ja jestem w tedchnikum i poświęcam się dzieciątku . Bardzo boję się że zawalę tę 3 kalsę … :frowning: a jeszcze jedna przede mną …