Kryzys siódmego centymetra

Słuchajcie trapi mnie takie pytanie od samego momentu kiedy urodziłam :slight_smile:
jak u Was wyglądał ten słynny kryzys siódmego centymetra?? czy faktycznie miałyście taki etap,ze myślałyście,ze nie dacie rady,ze w panice chciałyście uciekać???
Ja kiedyś słuszałam o takim przypadku… kobieta przy kryzysie wstałą z łóżka porodowego i wzięła nogi za pas :smiley: w porę położna ją złapała i się pyta: “a Pani dokąd???” :stuck_out_tongue:
U mnie kiedy okazało się,ze mam 7 cm rozwarcia byłam jeszcze na patologii ciąży i jak usłyszałam,zę jadę na porodówkę,to płakałam… ze szczęścia,że w końcu zobaczę moją kruszynę :slight_smile: nie miała żadnych negatywnych odczuć… nie bałam sie,nie panikowałam! wręcz byłam przeszczęśliwa…
i tak myślę,ze faktycznie trafiają sie takie przypadki ucieczek,czy to tak tylko sie mówi… czy to wyciągnięte nie wiadomo skąd opowieści?? :slight_smile:

Kurdę Madziu ja to kryzys miałam chyba przez cały poród ;p nie no przesadzam, ale bóle ciężko przeze mnie przechodziły i paręnaście razy błagałam o cc… ale w pewnym momencie faktycznie było gorzej, że już nie umiałam znaleźć sobie metody na ulgę…ale na porodówce się chyba nie myśli o tym który to cm (tylko chyba na początku) tylko byle szybciej ;p

Daria a nie sprawdzali Ci rozwarcia??? bo u mnie to co chwilę mnie badali! poważnie :slight_smile: co rusz wiedziałąm,jaki jest postęp porodu…

Madziu, sprawdzali sprawdzali i mówili, ale mnie bylo wszystko jedno który to cm, byle Tobcio już wyszedł…

U mnie to się uwieczniło moze przez to,że przy tym 7 cm jechałam do porodu :wink: ale w sumie… jak tak pomyślę,to mi cc nawet przez głowę nie przeszło… szok :smiley:

Bo to zależy od naszej wytrzymałości na ból i to bol w konkretnym kontekście. ja na poródówkę trafiłam z 1, 5 cm i tylko tyle wiem ;p

heheheh ja z 1,5 cm chodziłam trzy dni…rozwarcie zrobić mi sie nie chciało… pół cm szło cały dzień… więc może dlatego byłam taka radosna,jak już pojechałam na porodówkę :smiley: :smiley: :smiley: heheheh teraz sie z tego śmieję,ale wtedy nie było śmiesznie :slight_smile: hahah

to nie ja 1,5 cm miałam ok 20/21 a o 6 byl maly

a każda kobieta ma inaczej… i właśnie o to chodzi :slight_smile:

Ja tydzień przed porodem miałam rozwarcie na 2 cm, później założyli mi cewnik Foleya ale nie spełnił swojej funkcji i kilka dni później prowokowali mi poród oksytocyną. Przez prawie 5 godzin rozwarcie maiłam na 2,5 ( albo jak dr. mówiła - dobre dwa)
a gdy odeszły mi wody od razu było 8 a po kilku minutach 9 a 10 już nie zbadała bo zaczęłam przeć.

ja doszłam do 5 cm rozwarcia a już wtedy chciałam hmm nie uciekać bo by nic to nie dało ale modliłam się żeby się to skończyło :slight_smile:

Dobra słowa kryzys 7 cm oj ja go miałam i wszyscy się nasłuchali jak mnie boli

ja 3 dni na moje cudo w szpitalu czekałam ! Nie przeszło mi to przez myśl , żeby się hm…wycofac?uciekac ?heh pomimo tego ,ze z bolu nie spalam …płakałam miałam w sobie wiecej dbrych emocji niz tych zlych :slight_smile:

AncyMonek to ja miałam podobnie :slight_smile: też po nocach już nie spałam,ale same pozytywy mi po głowie chodziły :slight_smile: wiedziałam,ze to już za chwilę :slight_smile:

U mnie z tej drugiej strony to wiele, wiele razy podczas porodu mogłam po prostu odgadnąć ze moja rodząca ma 7-8 centymetrów. I to bez badania rozwarcia

Kinga, opiszesz nam jakieś przykłady?? :slight_smile: chętnie poczytam :slight_smile: po czym to poznajesz? a poza tym strasznie dawno Cię nie widziałam na forum :slight_smile:

Ja nie doszłam do 7 cm. Po 15 godz. porodu miałam tylko 3 cm rozwarcia, z czego 2 cm w ciągu 3 godz. po odejściu wód. Oksytocyna też nic nie dała. A o tym kryzysie nigdy nie słyszałam. Bóle miałam straszne, może to i dobrze, że nie doczekałam tych 7 cm…

Madzia u mnie było tak ekspresowo, że z 1 były 3 cm, a po chwili już rodziłam. Więc kryzysu nie mogłam przeżyć, bo nawet nie wiem kiedy było 7 a kiedy już 8 cm i 10 :slight_smile:

ja już chyba wczesniej pisałam . Zaczely mi sie wody sączyć w domu wiec udałam sie BEZ BAGAŻU na izbe zeby mnie jakis gin zbadal …a Kobietki juz skierowanie na oddział …wozek ktory mniał mnie zawiezc na oddzial juz o moje nogi pukał …ja juz w ryk …wyszlam zeby poinformowac mame i narzeczonego …Oni pojechali po torbe i tak sie przygoda zaczeła…Antybiotyk…potem zaczeli mi wywolywac…i tak nam slabo szlo ze rodzilam 3 dni … po 3 dniach z rana mila pani poprosila mnie na sale…i tam wszystko trwalo moze 10-15 min :slight_smile:

AncyMonek czyli jednym słowem potrzebna była odpowiednia osoba z odpowiednim podejsciem :slight_smile: dobrze,że jak już Ci poszło,to poszło! bo ze mną przy 7 cm rozwarcia to tak biegły szybko na porodówkę,jak bym główkę już między nogami miała,a jeszcze 6 godzin to trwało… porazka heheh :stuck_out_tongue: