Urodziłam chłopczyka, który ważył 3800, ja jestem raczej z postury “drobna” Popękałam i mnie nacinali. Jak u Was to wyglądało?? Długo do siebie dochodziłyście??
Mój synek ważył 3590 i mierzył 57 cm, miałam nacięcie ale już godzinę po porodzie chciałam wstać i iść do toalety to mi pozwolono, położna się martwiła chciała mnie trzymać za rękę ale nie chciałam i uznała, że ja się ze sobą nie szczypię - dobrze się już czułam, nie kręciło mi się w głowie itd. No ale poród miałam szybki, godzina 45 minut od pierwszego skurczu i raptem dwa parcia. Od początku dobrze się wszystko goiło. Po tygodniu, półtora już prawie nie czułam szwów, tylko byłam zmęczona ale to opieką nad małym W 4 tygodniu połogu już praktycznie w ogóle zapomniałam o wszystkim, ani nie krwawiłam, szwy się rozpuściły itd. Wszyscy mi zresztą mówili, że szybko do siebie doszłam. Mam nadzieję, że u ciebie też będzie ok, gratuluję dużego skarbusia
Ja dochodzilam do siebie bardzo długo, 4 dni po prodzie mialam obronę magisterską był to dla mnie najgorszy okres… nie umialam sie uczyć, siedzieć leżec a jeszcze male dziecko, nie przespane noce… ale jakos sie udało.
Przez pierwszy miesiąc mialam wrażenie, że jak czasem siadałam, to pękne… dosłownie
każdy ruch to był ból;/
krocze miałam nacięte ( mimo iz synek miał tylko 2,5 kg;/) i nie mogłam siadać przez 2 miesiące:( ciągle na podusi;/
w nocy jak wstawałam do małego (a budził się bardzo często) to nie mogłam wstać tak bolało;/
robiłam wszystko przy nim…ale nie czułam na początku tego co w ciąży…nie miałam na tyle sił by zrobić wszystko to co chciałam;/
Ogólnie byłam przemęczona… ale to wszytsko jest wynikiem dlugiego i trudnego porodu i niestety fatalnego poszycia
Poród i czas pologu wspominam okropnie i przez okropne przezycia na drugie dziecko raczej sie nie zdecyduje
Po pierwszym porodzie byłam osłabiona bo mimo iż do końca w ciąży miałam bardzo dobrą morfologię zaraz po porodzie dostałam anemii.Byłam nacięta ,krocze przez to bolało,szwy ciągnęły.Wszystko poprawiło się gdy położna wyciągnęłam mi szwy,były one co prawda rozpuszczalne,ale one własnie przeszkadzały w siedzeniu i chodzeniu.Gdy mi je wyjęła w końcu mogłam usiaść jak człowiek:)Potem już tylko było lepiej
Niedawno bo 4 miesiące temu rodziłam drugi raz zaraz po porodzie byłam troszeczkę zmęczona i mega głodna.Gdy miałam malutką jeszcze na piersi na tzw kangurowaniu położna przyniosła mi kanapkę i herbatę,którą odłożyła mi z kolacji wchłonełam ja bardzo szybko i od razu odzyskałam siły.Gdy wzięłam prysznic mogłabym i się odświeżyłam byłam jak nówka w ogóle nie czułam że rodziłam.
Fizycznie dochodziłam do pełni sił ponad miesiąc. Rodziłam naturalnie ale nacięcie dawało o sobie znać w dzień i w nocy. Siadanie było najgorsze. Zaciskałam zęby, bo musiałam zajmować się dzieckiem i domem. Jakoś po 6 tygodniach zapomniałam o nacięciu, nie odczuwałam już żadnego dyskomfortu, a dziś już nie ma śladu. Zmęczenie i brak snu dokuczały mi do trzeciego miesiąca po porodzie. Z czasem organizm przyzwyczaił się do nowej roli mamy:) łatwiej mi było wszystko zorganizować i nauczyłam się odpoczywać
Ja w ostatnim miesiącu ciąży miałam lekką anemie, brałam żelazo. Rozcinali mnie i popękałam, straciłam dużo krwi, przez to zemdlałam 2 razy w szpitalu:( Po porodzie miałam transfuzję krwi aż 1 litr, ale wyszłam na 3 dzień, czyli w normie:) U mnie poród też trwał bardzo krutko, bo o 2.30 w nocy zaczeły odchodzić mi wody, umyłam się, przebrałam, i pojechaliśmy, długo mnie przyjmowali… bardzo długo formalności… rodziłam jakieś 30 może minnut, w tym skurcze porodowe, a o 6.20 urodziłam ślicznego chłopczyka na 3800 i mierzył 51 cm, niestety dochodziłam do siebie dość długo, niesiedziałam wogóle prawie 3 tygodnie… Wszystko bolało, wstanie, przejście się, wzięcie synka na ręce… ALE BYŁO WARTO!
ja urodzilam miesiac temu wiec niedawno chłopczyka 2689g i 50cm, ale jeszcze mnie szwy po nacieciu krocza rwa, te wewnatrz, bo zewnetrzne juz mi zdjeli. porod trwal u mnie 16 min
dłużej do porodu jechałam niż rodziłam. bo ze względu na to, że wczesniak musiałam jechać do szpitala 40 km od domu żeby przyjęli poród.
po porodzie zanim mi zdjęli szwy to chodziłam tydzień jak pokraka, potem mi tak zostało pare dni z przyzwyczajenia nawet jak już szwów nie miałam. ale teraz już chodze normalnie
chociaż nadal się garbie, ale to raczej od małego (karmienie i noszenie go wciąż na rękach strasznie mi wykańcza kręgosłup:/)
Córka moja 3670 g i 56 cm.Urodziłam szybko i sprawnie.Krocze samo mi pękło,dwa szwy.Po dwóch godzinach które musiałam przeleżeć przewieziono mnie na salę poporodową,za chwilę przyszły pielęgniarki żeby pomóc przejść do toalety sie wypróżnić.Nie potrzebowałam pomocy,sama wszystko załatwiłam:) wiadomo troszkę bolało ale sama doszłam do toalety,potem wzięłam prysznic,chwila drzemki i śmigałam już po sali bez problemów i bez bólu.
Tak samo po połogu nie miałam problemów ze współżyciem.
Ja mimo tego że nie rodziłam sn to połóg i tak wspominam koszmarnie…Po cc bolała mnie rana(to normalne),szwy ciagneły,ciężko mi było samej się wykąpać czy ubrać…Krwawiłam 6 tygodni co też doprowadzało mnie do szału.Jednak bardziej niż dolegliwości fizyczne ciązyły mi te związane z psychiką:czułam się kompletnie rozchwiana emocjonalnie-potrafiłam zanosić się płaczem bez powodu,byłam ospała,zniechecona i zmęczona zyciem.Nie chciało mi się rano wstawać,ubrać czy pomalować.Wszystko to razem wziete spowodowało że okres połogu naprawde fatalnie wspominam-na szczęście po około 6,7 tyg wszystko się unormowało i teraz jestem szczęśliwą mamusią:)
Mój poród opisałam już w zakładce “poród naturalny”, natomiast po samym porodzie doszłam do siebie bardzo szybko. Ze szpitala wyszłyśmy w niedzielę to na drugi dzień wyskoczyłąm na drobne zakupy do warzywniaka by się przewietrzyć. Te moje dwa szwy czułam jedynie przy myciu. W żaden sposób mi nie przeszkadzały. Wiec na szczęscie mogłam samodzielnie i bez bólu zajmować się Maluszkiem.
Jedyny problem jaki miałam to ból praktycznie całej lewej nogi, który zaczął się pod koniec ciązy a trwał tak do miesiąca po porodzie. Lekarze stwierdzili (gin i ortopeda podpytany przy okazji wizyty z córką), że musiałam mieć ucisk na nerw. Nie mogłam szybko chodzić.
Po powrocie ze szpitala marzyłam o tym by położyć się w wannie i tak odbyć długą ciepłą kąpiel. Niestety okazało się to niemożliwe, bo tych szwów nie można moczyć a i ja miałam bardzo obfite krwawienia.
Musiałm szybciutko dojśc do siebie też z innej przyczyny. Mianowicie, teściowa codziennie oferowała mi swoją “pomoc”. Że przjdzie wykąpać dziecko, że przyjdzie posiedzieć ze mna, że przyjdzi mi pomóc bo “napewno sobie rady nie daje”. Tak więc, przy okazji rzadkich wizyt mieszkanie musiało być wysprzątane, ciasto upieczone, ja ogarnięta i pomalowana. Wiem, że to strasznie głupie i na pokaz jednak jestem pewna, że gdybym powitałą ją w szlafroku to było by to rownoznaczne z nieradzeniem sobie…
U mnie od odejścia wód do narodzin minęło 7h, poród był bardzo ciężki (sn), mimo to już w kilka godzin po czułam się dobrze, a następnego dnia wręcz świetnie. I nawet krocze, mimo nacinania, prawie w ogóle nie bolało.
ajj z tymi porodami:) mój trwał 6 godzin, dokładnie pierwsza faza 5:35minut( bardzo bolesna), a ta druga 25minut i te 25 mnie wykończyły to katorga, maluszka dostałam dopiero na kolejny dzień gdyż miał zimne rączki i nóżki:( i tą noc przepłakałam całą z obawy o synka , ale teraz stwierdzam że zimne łapki i nóżki ma po swoim tacie, a kiedy mi go oddali byłam najszcześliwszą osoba na świecie, doszłam do siebie dość szybko bo mało mnie nacieli
Zależy jak patrzeć na to dochodzenie do siebie;)
o ile zdrowotnie szybko doszłam do siebie, to z przystosowaniem dnia miałam problemy
nasz poród trwał dosyć długo, na sale porodową trafiłam ok 11 ale juz o 7,30 zaczeły odchodzić wody zanim dojechaliśmy do szpitala była 9 potem badania na izbie przyjęć wypełnianie papierków i tak jakoś sie zeszło mała przyszła na swiat o 19:30 nie wspominam źle porodu jak mówi wiekszosć mam o bólu porodowym szybko sie zapomina;) czas upłynął mi szybko zwłaszcza ze był przy mnie mój mąż, bardziej zdenerwowany niż ja
zdrowotnie doszłam do siebie w miare szybko, jednak kiedy karmiłam piersia mój organizm troszeczkę podupadł, zaczełam szybko sie męczyć, na głowie zaczeły robić się łysiny a ja szybko traciłam siły, spowodowane to było dietą restrykcyjną, którą być moze źle dobierałam, postanowiłam wówczas przejść na mm, ale zanim doszłam do siebie trochę to trwało.
Z organizacją dnia było gorzej, póki był mąż było wszystko ok, ale jak wrócił po urlopie do pracy wówczas, nie wiedziałam w co ręce wsadzić;) całe dnie w zasadzie sama, mała była strasznie płaczliwa najchętniej czuła się na rękach, drzemki kilkuminutowe… oj trochę to trwało zanim wszystko się poukładało tak naprawdę, to dopiero teraz mogę sobie pozwolić na chwilę przy komputerze, wcześniej nawet o tym nie myślałam;)
Ja miałam cc, ale nie patyczkowałam się ze sobą i jak pozwolili mi wstać to to zdrobiłam, pierwszy raz wiadomo był najgorszy i jeszcze wstanie z niewygodnego łóżka, ale później już zasuwałam po korytarzu. Szwy się same rozpuściły po ok tygodniu, a w szpitalu mi wytlko końcóweczki ucięli. Mąż pracował, więc sama zajmowałam się synkiem który dużo był przy cycusiu (spał sobie przy nim, budził się i jadł i znowu spał). Rana czasem zabolała, ale już w szpitalu czułam się jak dawniej. Trzeba było uważać, ale ja tylko uważałam aby ciężarów nie dźwigać. Zdrowe podejście i szybko wróci się do sił :).
Ja rodzilam 2 lata temu w lipcu, byly upaly a bole mialam okropne z brzuccha i krzyża, przez caly dzien nie usiadlam, za to samo wyjscie synka bylo szybkie, 3 parcia i juz, ale nacinali mnie, jestem wysoka bo 177cm ale z budowy chuda, wiec cale szczęście, ze synek mial tylko 3100 i 54cm bo nie wiadomo jakby bylo gdyby byl większy… Ja w ciąży mialam mocna anemie, problemy z zaparciami itd. w szpitalu na drugi dzien przy malym biegalam to polozne sie smialy, ale ze względu na paciorkowca, gronkowca i dwa wyhodowane grzyby w wodach plodowych, szybko powalilo mnie zapalenie piersi bo 3 doby po porodzie, w zwiazku z tym rana poporodowa goila sie dluzej, nie mialam sily podniesc Glowy z poduszki, wiec lekko nie bylo, ale po 10 dniach juz w miarę sie czulam, z siadaniem tylko problemy, co nie przeszkodzilo po miesiącu jechac z mężem i synkiem na kilka dni do zakopanego, podróż trwala 15h, ale odpoczynek na miejscu sie przydal… Rana goila sie ok.8 tyg teraz w przeciągu 2 mcy będę rodzic i mam nadzieje, ze będzie lepiej…
Cały poród trwał u mnie 4 godz i 20 min. w tym 20 min. parłam. W połowie lekarz zdecydował się na użycie kleszczy, a do tego byłam nacinana w 2 miejscach. Poza tym łożysko było niekompletne i musiałam mieć łyżeczkowanie. Po tym wszystkim dochodziłam do siebie baaaardzo długo. Krwawiłam 7 tygodni, rany po nacięciach (z zewnątrz) bolały ok.3 tygodnie a szwy w środku to w ogóle szkoda gadać. Poród niby krótki i mało bolesny ale to co było po nim niemile wspominam. Dodam, że jeszcze w szpitalu mimo 2 podkładów, mój facet musiał chodzić za mną z papierowym ręcznikiem. BRRRR mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej
Wojtka rodziłam 14 godzin. Popękałam i stałam się posiadaczką jakiś17 szwów zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych. Ciągnęły jak diabli, siedzenie było udręką, karmienie tylko na leżąco.
Dochodziłam do siebie jakieś 2 miesiące, bo intensywnie krwawiłam, rany po szwach ropiały i trzeba było stosować miejscowo antybiotyki. A na domiar złego opadła mi macica co powodowało dyskomfort przy poruszaniu.
Rodzę za 3,5 miesiąca i mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Tym razem zażądam znieczulenie!
U mnie zaczęło się od porodu naturalnego ale po 6 godzinach od podania oksytocyny proces był zbyt powolny i odeszły mi już wody więc podjęto decyzję o cesarce. dzięki temu urodziłam zdrowego chłopca ważącego 2940 g i 54 cm. Dochodziłam do siebie 1,5 miesiąca gdyż w międzyczasie dostałam infekcji układu moczowego więc masakra.
Ja też urodziłam chłopczyka z wagą 3750 g i 55 cm. Też byłam nacinana a potem pękłam… I też przed ciążą byłam drobna-mała i szczupła 158 cm i 50 kg. Szyli mnie prawie 40 min bo mi wszystko uciekało do środka i się trzęsłam. Urodziłam
28 dni temu a szwy jeszcze mi się nie rozpuściły, krwawienia już prawie w ogóle nie ma, jest tylko plamienie. Czasem jesze mnie supełek jeden boli jak siedzę…
Ja miałam cesarskie cięcie i muszę przyznać, że w taki sposób mogłabym rodzić za każdym razem. Poród odbył się bez bólu i wysiłku, a we wszystkich czynnościach w szpitalu pomagały mi pielęgniarki i położne. Jedyny ból jaki pamiętam, to ten moment kiedy przestało działać znieczulenie. Trwało to kilka godzin, ale dałam radę. Krwawienie miałam przez 4 tygodnie, a rana po cc bardzo szybko się zagoiła. Nie pieściłam się ze sobą, ale też nie forsowałam. Miałam to szczęście, że mój kochany mąż wziął dłuższy urlop w pracy i pomagał mi we wszystkim. Bardzo szybko wróciłam do normalności pod względem psychicznym i fizycznym. Nie miałam żadnych komplikacji poporodowych. Zawsze starałam się myśleć pozytywnie, a w sytuacji gdy sobie z czym nie radziłam, prosiłam najbliższych o pomoc. Tak to u mnie właśnie wyglądało.