Mazia to dość kawałek. Ja miałam ten komfort psychiczny, że do szpitala rzut beretem. Pieszo bym zaszła gdyby nie skurcze haha :) Tylko babcia 15 km żeby do dzieci przyjechać.
Ojj tak wyczekiwałam w szpitalu żeby Maluszek zechciał już wyjść :) pewnie w domu byłoby jakoś łatwiej a szpital to stresował sam w sobie
Klaudia pamiętam twój poród;) twojego malucha to oczekiwało wielkie grono ciotek z forum;)
Mazia ta odległość właśnie najgorsza;( ja dwa razy miałam rodzic 40 km od domu ale się nie nastawiałam i w sumie dobrze bo rodziłam u siebie bliżej i dwa razy wybór z przypadku bo dwa razy jechałam do szpitala oby mieć pewność że jest wszystko ok;) w obu przypadkach już tam zostałam;)
Panna.sasa jak u Ciebie? Jesteś już po? ;)
Znam dosłownie 3 dziewczyny które miały wywoływany poród w ten sposób. I każdy był zupełnie inny więc nie przewidzisz jak to będzie u Cb. Każde ciało inaczej znosi takie rzeczy. Każdy poród jest inny.
U jednej dziewczyny baaaardzo szybko i łatwo poszło. Aż położne nie wierzyły jak zgłosiła, że czuje, że rodzi. Więc u niej sprawdził się balonik w 100%. U kolejnych dwóch niestety trwało to długo. Jedna z nich ostatecznie urodziła po 48godz naturalnie (zanim wszystko się zaczęło przeciągało się w czasie), a u drugiej postanowili zakończyć ciążę przez CC.
Więc trzeba wsłuchać się w swoje ciało. I uważam że nawet jeżeli okaże się że trzeba zrobić CC to najważniejsze jest zdrowie mamy i maluszka. Powodzenia :)
Oj tak.. jeżeli jest konieczność wykonania cc to trzeba zgodzić się.. zdrowie mamy I dziecka jest najważniejsze.
Ja bardzo się bałam CC i na szczęście obyło się bez ,ale gdyby mi mówili ,że dla bezpieczeństwa muszą zrobić to bez zastanawiania bym się zgodziła :)
Wiadomo że zdrowie i bezpieczeństwo Maleństwa i Mamy najważniejsze. Jak trzeba cc to trzeba. Należy przygotować się i na raka opcje.
Po baloniku jest jeszcze kilka innych opcji więc może je u ciebie zastosują a jeżeli nie będzie wyjścia to CC i tyle ważne żeby wszystko skończyło się bezpiecznie dla ciebie i dziecka
ja też obawiam się cc, przeraza mnie, gdy o tym pomyślę no ale jesli trzeba bedzie to nie bede dyskutowala tylko zdam się na lekarzy :)
Ja z kolei pierwszy poród miałam dramatyczny, SN, zakończone vacuum bo dziecko bez tętna, zaklinowanie w kanale rodnym, wiec juz na CC też nie było szans..
Teraz jednak dla bezpieczenstwa malenstwa i przez własną traumę wybieram CC, strasznie się boję, ale jednak bardziej się boję, że znowu mogłoby się to powtórzyć, bo może coś nie tak z moją anatomią, może nie jestem stworzona do rodzenia SN.. Że też nie ma 3 wyjścia, niewiadomo co lepsze, co gorsze:)..
Inka znajoma miała tak samo jak TY . Bardzo trudny pierwszy poród zakończony vacum . Miała ogromną traumę , stało się tak , że wpadli więc siłą rzeczy musiała przechodzić ponownie przez swoje traumy jakimi był dla niej poród. Za drugim razem już miała CC na życzenie ,oczywiście zapłaciła za to odpowiednim osobom, ale dla niej ten drugi poród był wybawieniem
Kurcze to jest trochę dziwne że mimo takich przeżyć jakie były podczas pierwszego porodu trzeba jeszcze płacić za taka możliwość jaką jest CC ;(
No dokladnie, ja na drugie dziecko zdecydowałam się świadomie, ale dopiero po 9 latach, no i wiedząc, że tylko i wyłącznie CC. Poszłam do innego ginekologa niż w pierwszej ciąży i jak zobaczył mój poprzedni wypis i przebieg porodu to sam zapytał jak chce rodzić, nie chciał nawet zaświadczenia od psychiatry, chociaż takie mam (bo po pierwszym porodzie leczyłam się kilka lat na depresje) i na pewno przedłożę w szpitalu. Generalnie podszedł do tego po ludzku i empatycznie, jednocześnie mówiąc, że CC to poważna operacja ale rozumie, że mogę po czymś takim nie dać rady SN..
Oczywiście zakładałam tez scenariusz, że nie znajdę normalnego lekarza i miałam "zaklepaną" opcje w prywatnej klinice. Chociaz to faktycznie chore, że na NFZ nie chcą robic CC, bo to poważna operacja, a prywatnie jak zapłacisz to można wszystko, i juz nie jest taka poważna:)..
no włąśnie koleżanka chciała zaświadczenie od psychiatry, ale szwagierka ginekolog załatwiła jej CC bez zaświadczeń , ale jakby nie pykło i jednak by rodziła gdzie indziej to już miała to przygotowane w głowie,że idzie do psychiatry, Myślę, że takie zaświadczenie też nie jest trudno dostać
Tak, myślę, że z takim zaświadczeniem nie ma problemu, dużo dziewczyn sobie załatwia, bo po prostu nie chce rodzić SN.. Moje akurat jest prawdziwe:), bo faktycznie po tym pierwszym porodzie mam ciężką tokofobię, aczkolwiek osobiście jestem też za tym, żeby każda dorosła kobieta mogła sama wybrać czy woli SN czy CC, tak po prostu, bez zaświadczeń , proszenia i płacenia, tak jak się czuje na siłach.
Inka też tak uważam... niestety w moim otoczeniu też większość kobiet rodziło sn z komplikacjami. Koleżance w grudniu wieziona cc jak miała już bóle parte efekt taki że wyciągając dziecko rozerwali jej pecherz... opieka psyhologoczna w ciąży powinna być z góry już uwzględniona żeby właśnie zrobić klasyfikację rodzaju porodu . Przecież kobiety nie wybierają cc z wygody . Dojście do siebie po cc jest o wiele trudniejsze.
Tak taka opieka psychologiczna powinna być od początku ciąży.
Ja miałam wywoływany poród przy pierwszej, jak i drugiej ciąży.
Z synkiem zgłosiłam się w środę i zaraz założyli mi balonik. Byłam przygotowana na cesarkę ponieważ synek miał ważyć koło 4200g. Jednak Pani ordynator stwierdził, że mam warunki i urodzę naturalnie, Jak nie w środę to w czwartek. Była tak delikatna, że podczas zakładania balonika zemdlałam z bólu i stresu.. chodziłam z tym balonikiem do 7 rano. Nic nie dał. Kazali mi już nie jesc śniadania i czekać aż zaproszą mnie na porodówkę. Kolo 9 kazali mi iść, zrobili lewatywę, wzięłam prysznic i miałam położyć się już na łóżku do porodu. Byłam podłączona pod zapis ktg i już miałam mieć podaną kroplówkę z oxy kiedy to pani oordynator powiedziała żeby najpierw podali mi jakąś wartościową kroploweczke żebym im tam nie padała bo ja przecież bez śniadania.. Potem dostałam faktycznie oxy i czekałam na skurcze. Miałam liczyć je sobie sama i dać znać jak będą co 2/3 minuty. Jak tak się stało rozwarcia dalej nie było. Każde badanie sprawiało mi ból. Ostatecznie przebili mi pęcherz, mały byl wyciskany przez położenie się na mnie lekarza, a na sam koniec wyciągnięty vacuum.. Dostalam tyle znieczuleń że nie wiedziałam co się dzieje. Do tej pory jestem wdzięczna, że nic nam nie jest i jesteśmy zdrowi. Ostatecznie synek urodził się 4420g i miał 62cm .Polog to to już w ogóle wspominam tragicznie. Żebra bolały jak połamane, nacięcie i hemoroidy od wysiłku bolały mnie tak że nie mogłam ani leżeć ani siedzie, wejść do wanny czy założyć majtek..
Przy córeczce ogromnie bałam się wywoływania i myślałam nad cesarką z tym że mam synka i zależało mi na szybkim powrocie do formy. Tym razem mój lekarz prowadzący wziął mnie na swój dyżur. Choć byłam bardzo sceptycznie nastawiona to namówił mnie na balonik. Założył go tak, że nawet nie odczułam jakiegoś dyskomfortu. Chodziłam z nim jakieś 4/5 h i mi go zdjął bo widział, że to nic nie da. Po tym koło 20 założył mi tasiemkę o której nigdy nie słyszałam i myślałam, że to znowu jakiś wymysł. Zjadłam i poszłam spać. O 5.30 obudził mnie tak ogromny skurcz, że wiedziałam, że to już. Stwierdziłam że pójdę umyć zęby haha :D Podczas tego miałam już jakiś trzeci skurcz i zauważyłam że sączą mi się wody. Zawołałam położna, która powiedziała, żebym poszła pod prysznic bo to mi pomoże w bólu i przyspieszy poród. Potem podlaczyla mnie pod zapis i stwierdziła że może dziś urodzę. Czułam że to może być już niedługo dlatego napisałam sms do mojego lekarza, co się dzieje. Zaraz pojawił się na sali i jak zobaczył zapis to powiedział że idziemy na porodówkę tylko mnie jeszcze przebada. Okazało się, że rozwarcie jest już na 7-8 cm i musimy pędzić. Zaproponował mi wózek ale ja oczywiście stwierdziłam, że dam radę sama. Ledwo doszłam bo już czułam parcie.. to wszystko było koło 6.40-50. Jak znalazłam się na porodówce to oczywiście zarządałam znieczulenia, dali mi wziewki. zdążyłam złapać dwie mi zabrali bo musiałam rodzić. O 7.05 córeczka była już z nami. Bez nacięcia, ani pęknięcia. Po porodzie momentalnie ból ustał i nie wrócił. Jestem tydzień po porodzie i jedyny ból to obkurczająca się macica i delikatne pieczenie przy siusiu. Szczerze? Każdej z nas życzę takiego porodu. Córeczka zaważyła 3960g i miała 62, także nie należała to maluszków.
Dwa wywoływania, a dwa zupełnie inne porody. Pierwszy tragiczny, drugi rewelacja. Co potwierdza, że nigdy nie ma co się nastawiać bo wszystko może być zupełnie inaczej :)
Czyli jak by nie lekarz w szpitalu w którym rodziłam to też nie wiadomo jak by było dalej?