Gdzie kończy sie lęk separacyjny a zaczyna nadwrażliwość lub wymuszanie płaczem?

Mam dylemat, bo jestem mamą o miękkim sercu a mój roczny synek tylko na tym korzysta:-)
Pisałam w osobnym wątku o nocnych maratonach, które kończą sie tym że biorę go do łóżka i śpimy razem (już 3 miesiące).
Już od wczesnego niemowlectwa ma tak, że jak się oddale od niego tzn wyjde do innego pomieszczenia to płacze. Klasyczny lęk separacyjny. Tymczasem za moment skończy roczek i aktualnie już nie ma mowy o tym by został sam w łożeczku czy kojcu. Jeszcze dwa mce temu wytrzymywal sam w kojcu 10-15 min i sam się bawił. A ja mogłam sie np umyć w spokoju, cos zrobić w kuchni etc. Aktualnie jak ja sie myję, to on siedzi w leżaczku obok.
Teraz odłozony do kojca od razu wstaje, wyciąga rączki i płacze tzn bez łez, raczej histeryzuje, protestuje.
Nawet gdy jestem obok. Nie mówiąc już o wyjściu do toalety, przygotowaniu wózka na spacer, czy z praniem do wywieszenia. Najchętniej raczkuje po podłodze a teraz to już chodzi przy meblach i obserwuje każdy mój ruch np jak zmywam, leci woda, wyjmuję pranie z pralki, robie obiad itd. Mam czasem wrażenie, że jest ze mną sklejony. Boje sie pomyśleć co to będzie jak pójdzie do żłobka. Czy nie będzie płakał całymi dniami. Pocieszm sie że jest niezwykle żywy, wszystko go interesuje, wiec może nowe miejsce go z czasem wciągnie, nowe zabawki, dzieci.
Jak widzi dziadków od strony męża to na początku płacze a potem juz sie z nimi bawi, a ostatnio jak wychodzili z domu to płakal (by zostali).
Nie cierpi sie ubierać i rozbierać. Ubieranie do wyjścia na spacer to wyczyn.
W tym tygodniu wpadł w histerię u pediatry i okulistki, bo chcieli go zbadać. Po prostu wyryał sie i krzyczał w niebogłosy. Na narzędzia, zaglądanie do uszu, oczu, przez obce osoby reaguje traumatycznie.
Pytanie, czy zostawiac go na pare minut może dłużej żeby płakał ale i przyzwyczajał sie do mojej nieobecności. Jak mówię do niego z innego pomieszczenia, by sie nie czuł tak zupełnie sam, to nic to nie dale, nadal trwa histeria. Raz zostaweiłam go na 10 min i wyszłam, to jak wróciłam wyglądal jak kupa nieszczęścia, łzy , cieżko go było uspokoic taki rozdygotany. Czy takie zachowanie może świadczyć o zwiększonej wrażliwości dziecka? Jak z tym postępować, żeby było jak najlepiej?
Czy dziecko może być takie, bo poród był cieżki?
pozdrawiam,
MK