co się dzieje że tyle osób choruje , masakra jakaś
Nadmierny stres, presja, szybki tryb życia, brak czas na odpoczynek, ciągła praca, problemy finansowe i rodzinne…
Mamy teraz taki czas, że każdy ma mnóstwo problemów, w pracy stosuje sie mobbing i zmusza do pracy ponad godziny za marne pieniadze i ludzie nie wytrzymują. Do tego np jak u mnie problemy w rodzicie i patrzenie dziecka na ciągłe awantury i alkohol, a nawet poniżanie w pracy, czy w szkole, brak pewności siebie, tego jest mnóstwo…
Mnie w depresję wprowadził były mąż ale teraz mam naprawdę idealne życie a jednak gdzieś tam w środku czasem zdarza się jakiś lenk i napad panik
Z tego bardzo ciężko się wyleczyć. Ja chodziłam prawie 2 lata na psychoterapie i niewiele to pomogło, a moje życie teraz też jest cudne.
W końcu znalazłam czas by tu zajrzeć.
Zamarancza wszystko o czym pisałaś miało u nas miejsce…staram się dużo rozmawiać z mężem i znaleźć wyjście dla niego ale jest ciężko. Wczoraj byliśmy na wizycie u psychiatry i z jej punktu widzenia nie ma poprawy więc leki dalej ma brać…trochę z mężem pogadała , wypytała się go o wszystko i tyle…ale powiem Wam że jak wyjechaliśmy z domu tak mąż odżył , zmienił tok myślenia, zachowania…do domu już on prowadził auto, zazrowal, kurcze czułam się jak za narzeczeństwa a jak wróciliśmy do domu tak bum i powrót zimnego człowieka…nie wiem…może faktycznie rodzice mają na niego jakiś zły wpływ, sam mówi że jego mama ciągle gada o jednym i mu tak miesza, albo że gada czasem od rzeczy…uczę męża by ograniczał rozmowy i się zamykał na piętrze, iść na podwórko zrobić co musi i tyle…dziś sporo znowu gadaliśmy i zobaczymy…teraz czekam aż mała wstanie to pójdziemy pograć w piłkę, on teraz ze starszą ogrody podlewa…staram się nim kierować tak by zaczął panować nad atakami, wczoraj gdy miał to wygnalam go na taras by oddychal powietrzem świeżym i podziałało
Kurka tyle się napisałam i jak kliknelam dodaj komentarz pół mi ucięło, też tak Wam się zdarzy?
Szkoda że psychiatra i psycholog to nie dwa w jednym i dwie rzeczy na jednej wizycie…a tak podwójna kasa bo na fundusz terminy odległe…powiedzcie czy zapisać go do jakiegoś psychologa? Rozmowy ze mną dużo mu dają, zmienił się już i tok swojego myślenia… codziennie nad tym pracujemy , on co chwila mi się zwierza ze swoich przemyśleń , ja go kieruje na odpowiedni tok myślenia, minimalizuje jego obawy…czasem nerwy poniosą nie powiem bo jak palnie czymś głupim to ręce opadają, ale wiem że w tej chorobie różne myśli się kotłują …uczę się spokoju he he
Ja czasami tak mam jak pisze na telefonie. Ja nigdy do psychologa nie chodzilam. Ale sądzę ze psycholog moze duzo pomoc w takich przypadkach. Paulina ja już dusznosci dawno nie miałam. Wogole wydaje mi sie ze w pewnym momencie wszystko sie o 180 stopni obróciło.uwazam ze jestem teraz nad wyraz spokojna. Moze troche rzeczy zrozumialam.
Ewcia… Powiem Ci tak…
Psycholog to taki lekarz duszy. Tak jak pisałam lęki i nerwica nie są w naszym życiu od tak i nawet tutaj jak osoby piszą, że mają nerwicę to np ja mam przez dom i ojca alkoholika, Paulina przez byłego męża… Twój mąż być moze ma to przez rodziców, a być może od czego innego.
Terapia psychologiczna na NFZ i prywatnie to dwa dóżne światy. Bywałam i na NFZ i prywatnie i mam proónanie. Niebo i ziemia.
Wiem, że to kosztowne, bo płaciłam 70 zł tygodniowo za wiztę przez prawie 2 lata. Ale sądzę, że to były bardzo dobrze wydane pieniądze. Dzięki psychologowi zrozumiałam tak wiele rzeczy i odryłam w sobie wspomnia i uczucia, które szufladkowałam i wypierałam. Ja jako osoba z wieloletnią nerwicą, zaburzeniami psychosomatycznymi, które Twój mąż też ma pod objawami bólowymi polecam wizytę u dobrego psychologa i podjęcie terapii póki nerwica nie jest nasilona. Pamiętajmy, że to może przerodzić się w depresję, a wtedy juz będzie kiepsko.
Moja psycholog działa w nurcie psychodymanicznym. Bardzo polecam tę metodę.
Teraz wrócę do ataków. Jeśli bierze leki to powinny być one zmniejszone, jednak każdy pojawiający się atak będzie go uczył opanowania, ale to nie nastąpi szybko. On musi sam w sobie odnaleźć sposób, który pomoże mu się uspokoić i wyciszyć, aby objawy ustąpiły. Świetnie zrobiłaś każąc mu wyjść na powietrze. Każ mu oddychać głębowo, a nawet może złapać za nozdrza i maksymalnie je rozszerzyć, bo wtedy wciąga więcej powietrza, a co za tym idzie rozluźnia napięte mięśnie eliminując nerwoból.
Jeśli masz pytania to pisz.
U nas znów się zbliża niedziela - powrót męża do pracy…choć po jego zachowaniu widzę że znowu nasili atak i nie pójdzie…Paulina ty pisałaś że miałaś kilka prób powrotu do pracy - w końcu ci się udało czy też zrezugnowalas z pracy ?
Mój mąż chyba woli brać tabletki niż choć przez chwilę powalczyć z atakiem…nie jest odporny na ból więc w jego przypadku chyba leczenie zajmie bardzo długi czas…
Ewcia bardzo Wam współczuję, ale dobrze ze tu jesteś, że piszesz ze szukasz pomocy.
Dobrze ze Ty masz inne nastawienie niż Twój mąż, dobrze że szukasz pomocy i próbujesz mu pomóc. Z tego co wyczytałamc problem u męża to praca, ale co dokładnie ludzie czy zajęcie które wykonuje? Czy lubi swój zawód? Jeśli lubi a problemem są tam ludzie niech szuka innego miejsca, jeśli nie cierpi tego co robi niech spróbuję zająć się czymś innym. Wiem że to trudne ale wykonalne.
Moja koleżanka skończyła prawo ("męczyło się na nim strasznie, okropnie, to było widać) rzuciła wszystko w Cholere, została logopeda, praca sprawia jej radość. Zawsze można zmienić pracę najtrudniejszy pierwszy ruch
Drugi problem to rodzice, mama (niestety ale często tak jest ze dzieci mają depresję przez rodziców) czy Wy mieszkacie razem z rodzicami? Jest szansa zmniejszyć kontakty z rodzicami? Wiesz delikatnie żeby rodzice tego nie odczuli, nie podejrzewali, bo kłótnia też nie pomoże
Teraz zauważyłam wpis że mieszkacie z tesciami. Twoja teściowa ma zły wpływ na Twojego męża, z mojego oka dobija go w tych wszystkich problemach, nie pomaga tylko jeszcze wbija szpile, tak to widzę.
Jest szansa żebyście zamieszkali sami? Ja wiem ze prosto się pisze, rzuć pracę, wyprowadz sie, ale czasami innej drogi nie ma. Albo poważnie porozmawiaj z teściową żeby pomóc mężowi, choć obawiam się że to nie będzie łatwe, starsze osoby trudno zmienić
Wiadomo, że to wszystko nie jest łatwe, zmienić pracę, czy się wyprowadzić, ale jeśli problem narasta i sięga aż tak wysoko, to jednak warto coś z tym zrobić i to radykalnie, Zdrowia nic ani nikt nigdy nam już nie wróci. Mój mąż jakby dalej mieszkał z rodzicami to pewnie też by tak skończył. Na odległość są cudowni, blisko, zbyt kontrolujący.
Ja wiem że macie rację - zmiana otoczenia, miejsca zamieszkania…tylko gorzej z realizacją… gdzieś na wynajmie nie podołamy tylko z jego wypłaty
Teściów nie zmienisz. Rozumiem, że wynajem obciąży was finansowo ale to mogłaby być dla was szansa
Szansa szansa. Ale ja rozumiem ze kogos moze nie stac. Nie wiem gdzie ewcia mieszkasz ale tam skad pochodze ceny wynajmu skoczyly tak do gory ze praktycznie nie ma opcji wynajac mieszkania z jednej pensji. (Sam wynajmem 2 tys plus oplaty)
Skąd ja to znam. Niestety nie każdego stać. Sama wynajmuje za chora kasę i to jedna z niższych stawek i gdyby nie fakt że mój mąż w miarę zarabia yo bez szans. Msm świadomość że ja sama ze swojej pensji nie utrzymała bym siebie i synka wynajmując mieszkania no mojej pensji na wszystkie opłaty by zabrakło.
Łatwo się mówi a czasem jest to nierealne
I to sprawia, że mamy czasy depresji i nerwic. Wiemy, że otoczenia w którym tkwimy jest dla nas szkodliwe i nas niszcze, a nie mamy możliwości zmiany… To jest mega bolesna, że jest szansa na poprawienie swojego stanu zdrowia, samopoczucia, a nie stać nas na to i tkwimy latami w tym co nas niszczy
Dziewczyny jest coraz gorzej a nie lepiej…nie wiem , te leki wcale mu nie pomagają…na początku jak zaczął je brać było ok, a teraz gdy mamy prawie 4 tyg za nami jest gorzej…ataki są coraz częstsze, tabletki działają na chwilę tylko - max 2 godz i na nowo go telepie …dziś już chyba sieglo zenitu bo cały dzień się trzęsie i go tak rzuca…teraz śpi póki co cały czas…
Dzieciom tak organizuje czas by nie patrzyły na te napady i wogole. Sama słabo się czuje, taka wykończona i bezradna momentami…ale dobrze że mam dziewczynki , dzięki nim mam siłę i wogole. Dziś po południu nawet poszliśmy w trzy spać i tak zregenerowalam się trochę…czytam też książki by tak głowę zajmować czymś innym, może też więcej będę tu bywać by tak myśleć o czym innym…
Teście dużo mi pomagają i inaczej już podchodzą do męża . Ich to też dotyka bo to syn wiadomo… Męża pilnują w nocy. Przez co ja mogę spać spokojnie i tylko dziewczynkami w nocy się zajmować. Jest to mega odciążenie. Mam czas by odpocząć samemu.
Pewne też jest że mąż już do pracy nie wróci. Musimy szukać coś nowego, ale jestem dobrej myśli. Tylko teraz modlić się by z tego wyszedł a wtedy coś się zaradzi …
Będę tu pisać co mi tak leży na sercu bo dzięki temu lepiej się czuję gdy tak zrzucę z siebie ten ciężar , nie musicie nic pisać nawet…
Ewcia pisz pisz
Z tego co czytam wnioskuje, ze sprawa jest bardziej poważniejsza niż myślimy. Twój mąż na prawde cierpi i jest już na takiem etapie, ze nawet jak byś sie z nim gdzieś wyprowadziła to on Ci za bardzo nie pomoże. Najpierw musi z tego wyjść a potem jak już będzie z nim lepiej możecie pomyśleć o jakiejś zmianie.
Dobrze, ze rodzice męża widzą, ze jest problem, widzą,ze coś sie dzieje, nie jesteś w tym sama. Teraz kiedy to dostrzegają może Ci pomogą dalej.
Myślę, że mąż powinien się poddać jakiejś większej terapii, nie znam się, nie wiem jak to wygląda, ale z tego co czytam to zamiast poprawy jest gorzej, może jakieś sanatorium?
Tylko tylko pytanie, czy on sam wierzy w poprawe, co on o tym mówi, czy jest zrezygnowany, bo to może się pogłębiać w depresje, może trzeba zmienić leki?