Depresja, nerwica ....jak tu dalej żyć?

Witam. W maju mnie tu prawie nie było - problemy rodzinne…teraz leżę z oczami w sufit i próbuje zasnąć…i tak sobie pomyślałam że jak się komuś wygadam będzie mi jakoś lżej…z początku miałam tylko córkę mała chorą, od zębów chwyciło jej gardło - 3 tyg na antybiotyku gdyż dopiero trzeciemu rodzajowi się udało, może za małe dawki dawali ? Nie wiem… człowiek myślał że odpocznie a tu mąż mi zachorował…ogólnie rzecz biorąc ma taki charakter że szybko się przejmuje, szybko się denerwuje i póki co było ok…ale nerwy w pracy w końcu go tak dobiły że w domu dostał ataku i dzwonilam po pogotowie…bo wyglądało to tak jakby zawał…na drugi dzień do lekarza który dał tabletki a za kilka dni do psychiatry by te nerwy zaczął mu wyciszać gdyż lekarz rodzinny może tylko chwilowo/doraźnie…i póki co było ok…jak brał tabletki funkcjonował, jak zaczynała puszczać brał druga dawkę i jakoś szło…do dziś…nie wiem - czy się zestresował że w niedzielę powrót do pracy po trzech tygodniach czy coś innego sobie nakład do tej głowy - nie mam pojęcia…w każdym bądź razie dostał znowu ataku i zamiast się jakoś ogarniać to jeszcze się pobudzał, nakręcał a tym samym jakby blokował działanie tabletki - takie miałam wrażenie, ale czy to możliwe?? Nie miałam nigdy do czynienia z nerwicą. Czy to możliwe by nerwica tak ciągła boleśnie cała lewa stronę ciała ?? Ponoć go tak ciągnie i ściska…jest cisza w pokoju więc chyba zasnął, tabletka w końcu ruszyła a ja jestem wykończona…bądź tu oparciem dla dwójki dzieci i męża, a kto będzie moim oparciem? Tak mi ciężko dziewczyny momentami że z sił opadam…nie płacze - bo już nie mam siły…staram się być twarda i opanowywać tą sytuację - ale boje się że kiedyś ta moja tarcza pęknie i nie udźwignę tego dalej…przepraszam że tak sobie wparowalam na dział rodziców i wylałam swoje smutki…ale może jest ktoś to przechodził przez nerwicę/ depresję ? Jak sobie dali radę ??

Ewcia na wstępie to bardzo Ci współczuję. Mężowi też. Często tak jest, że na naszych barkach lądują “wszystkie problemy tego świata”. Każdy wymaga od nas pomocy i zrozumienia a nikt nie wpadnie na to że jesteśmy tylko ludźmi i też potrzebujemy zrozumienia i wsparcia.
Myślę że dopóki mąż będzie miał kontakt ze stresorem który wywołuje ataki (w tym wypadku konkretną pracą?) to problem chyba nie zniknie. Czy w grę wchodziłaby zmiana pracy?
Co do objawów bólu całej lewej strony - jak najbardziej możliwe :frowning: Przy nerwicy są prze różne bóle, które nie mają podstaw w żadnej chorobie. Tzn coś nas boli a lekarze nie wiedzą dlaczego. Tak często jest przy nerwicy. Jednak biorąc pod uwagę że to objawy teoretycznie kardiologiczne, to ja bym na miejscu męża sprawdzała bardzo często stan serducha. Bo to że w danym momencie po ataku badania nie pokazały zawału, czy innych zmian w EKG to nie znaczy że się nie pojawią. Dodatkowo jest jeszcze zaburzenie powodujące zwężenie naczyń wieńcowych (tych w sercu) na skutek stresu. Czyli przy ataku nerwicy, zwężają się naczynia w sercu powodując właśnie ból i objawy zawałowe. Nie lekceważcie tych wszystkich objawów.
Co so samej nerwicy to leczenie jest bardzo ciężkie jak sami wiecie. Same leki to nie wszystko. Bardzo ważna jest nauka samouspokajania, zmiana stylu życia, podejścia itp. A sami pewnie wiecie że to nie jest proste. Leki tylko maskują problem. Przy nerwicy problem jest w nas samych, w tym jak reagujemy na stres, a takie rzeczy zmienić najciężej.
Trzymam kciuki, żeby sytuacja stopniowo się poprawiała a Tobie życzę duuuuuużo siły.
Pisz zawsze jak potrzebujesz się wygadać. Od tego tu jesteśmy żeby wysłuchać :slight_smile:

Doskonale wiem co przechodzi twój mąż. Miałam nerwice depresję agarofobie. Długo byłam na psychotropach dzięki którym mogłam funkcjonować. Od leków jestem od kiedy obecnego męża poznałam ale czasem zdarzają mi się ataki paniki. Wszystko jest w psychice tak naprawdę. Ja już się nauczyłam z tym żyć bo szczerze wątpię że da się z tego wyjść. Jak wiem że dostanę ataku staram się nie stać w miejscu bo u mnie objawia to się dusznościa i zaraz dostaje drgawek. Dlatego bardzo nie lubię do kościoła chodzić. Jak idę to z mlodym bo on odwraca moja uwagę.

Dzięki dziewczyny. Naprawdę dużo mi to dało że się wygadalam i ktoś zareagował na mój wpis. Tak mnie podbudowwalyscie trochę.

Że zmiana pracy u nas trochę ciężko… trudno coś znaleźć za sensowne wynagrodzenie

Moja mama zmaga się z depresją już kilka dobrych lat. Nie jest to miłe doświadczenie dla nikogo. Życie z osobą która ma depresję nie jest łatwe, trzeba bowiem bardzo uważnie się jej przyglądać bo nie wiadomo kiedy nastąpi kryzys i jak może się on skończyć nie tylko dla niej ale także dla nas.
Leki to tylko metoda na złagodzenie dolegliwości, wyleczyć się z takiego cholerstwa jak depresji czy nerwicy graniczy z cudem. Leki, terapia u psychologa, psychiatry i często też warsztaty panowania nad gniewem albo spotkania terapeutyczne dla osób zmagających się z depresją albo nerwica. Nerwica może powodować bóle tak jak u twojego partnera, może powodować niedowłady i tak zwane “paraliże”. To ciężka sprawa… Najlepiej by było gdyby Twój partner ograniczył bodźce, które go denerwują i wprowadzają w ten stan. Nie zawsze jednak jest to możliwe. Może byc tak, że jakaś pasja będzie w stanie pomóc mu w walce z jego demonami. Może jakiś urlop? Sposobów jest dużo, pomysłów jeszcze więcej, czasami gorzej z ich realizacja, ale może powoli, krok po kroku?

Ewka dobrze ze się wyglądała zawsze łatwiej na duszy i na sercu. Mąż na pewno potrzebuje teraz więcej twojego wsparcia. Rozmawiajcie dużo.

Ewa, dobrze, że tu wpadłaś. Przykro mi z powodu Waszej sytuacji. Co mogę doradzić to terapię. Sami możecie sobie nie poradzić. Mąż dobrze się czuł przez te trzy tygodnie wolnego? Jak się zachowywał? Jeśli zmiana jest ogromna to warto pomyśleć nad zmianą pracy, nawet jeśli wynagrodzenie ma być nisze

Depresja to bardzo poważne choroba wymagająca długiego leczenia. Dobrze ze mąż chociaż chce sobie pomóc pójdzie do psychiatry itp bo mój to w życiu by nie poszedł. Sytuacja jest trudna zwłaszcza że macie dzieci. Ciężko reż cały czas obchodzić się x mężem jsk z przysłowiowym jajkiem bo przy dzieciach ty też potrzebujesz oparcie. Czy tylko praca wywołuje u męża takie nerwy cxy inne sytuacje np rodzinne, dzieci również?

Mama gratki z tą zmianę pracy nue zawsze jest tak prosto mimo że jeśli to typowo przez pracę to oczywiście byłoby to najlepsze rozwiązanie ale często nie można sobie pozwolić na zmianę na mniej płatna jsk sue żyje od 1do 1 z tego co jest.

Przy nerwicach można odczuwać realnie ból. Jeśli taka sytuacja pojawiał się tuż przed powrotem do pracy to mogła być wywołana silnym lękiem związanym z powrotem. Same tabletki nie pomogą na dłuższą metę, proponowałabym udać się do terapeuty aby mąż nauczył się radzić sobie z lękiem. Osobiście uważam, iż jeżeli mąż ma tak bardzo stresującą pracę, a obawy męża są realne to może pomyśleć o zmianie pracy na inną?

Najważniejsze, że mąż ma w Tobie wsparcie, a Ty to rozumiesz. Grunt, to zdać sobie sprawę z problemu i pójść do lekarza, a ten krok macie za sobą. Wsparcie masz w nas, zawsze gdy będziesz potrzebowała to pisz. Zmiana pracy na pewno nie jest łatwa, ale warto próbować i szukać w tzw. między czasie, a nuż coś się uda znaleźć.

Dziękuję za tyle miłych słów…a co do mnie to jest ciężko…w sobotę i niedzielę już było dobrze i kazaliśmy mu wrócić do pracy by szybciej wrócił do siebie ale nie udało się - pojechał i wrócił bo niby nie potrafił się skupić…on już po prostu jechał z nastawieniem że nie da sobie rady…nie wiem jak to zmienić, za szybko się poddaje…ogólnie to nie dobrze że mieszkamy z teściami, ona jest taka nieporadna, stroni od ludzi , do urzędów wysyła wszystkich oprócz siebie i męża chowała na swój ksztalt- nie chcesz jechać to pojedzie kto inny, boisz się to nie chodź tam, boli cię coś to połóż się i lez…u mnie było inaczej - boli nie boli trzeba było pomagać bo mama była sama ze wszystkim, od małego chodziliśmy gdzieś na sezonowy zarobek - a to wiśnie a to truskawki i się jakoś ciągło…już sporo zmieniłam w mężu na lepsze i widać efekty ale niestety tylko trochę gdyż mamusia ma cały czas wpływ na niego bo mieszkamy razem…

Jutro mamy wizytę - zobaczę co nam powie…nie wiem co jeszcze mogę zrobić by zmienić jego podejście - by zaczął w końcu walczyć, nie poddawać się tak szybko, być ponad innymi ludźmi, nie brać tak wszystkiego dosłownie do siebie…po prostu już brak mi sił…mi się chyba też nerwy usadowiły w żołądku bo mi go ściska równo, jeść tak nie mogę, okres mi się spóźniał tydzień, dziś w nocy dopiero dostałam - ale z kolei taki obfity że o matko

A co do wczasów nie wiem czy mam na nie siły…moje dzieci są bardzo energiczne i wymagające - ja bym wcale nie odpoczęła tylko za nimi biegała. Plus teraz takie upały a w nie też nie da się chodzić …a po drugie trochę z kasy się wyplukalismy - w maju mieliśmy dwie komunie, naszej roczek, teraz czeka nas kolejny roczek i chrzciny . A do tego lekarstwa męża plus prywatne wizyty u psychiatry bo na fundusz to dopiero by miał na września… trochę musimy pasa zacisnąć bo nie wiadomo jak to będzie dalej…

Ewcia właśnie nastawienie ja miałam to samo.pierwszy atak miałam w pracy na drugi dzień już szłam do niej z nastawieniem że się powtórzy i sie powtórzyło zrobiłam sobie przerwe jakieś 2 tygodnie i znowu szłam z nastawieniem złym i źle było ;/

Ewcia88 widze u Ciebie nie za fajnie…tak to w tym.zyciu bywa…nieraz jak.sie popadnie w takiego dola to zyc sie nie chce…ciągle cos trzeba robić jak nie problemy w zwiazku z mezem, to jakies choroby, albo dzieci nie grzeczne…i czlowiek juz łapie dola.az.placze…a przynajmniej ja tak czasem mam…a jak sie ma dzieci to wakacje juz nie sa do odpoczynku…bo niestety przy dzieciach juz człowiek nie odpocznie…bo.trzeba za nimi biegać, sprawic im rozrywke by sie nie nudzili
.tu.jeszcze jak piszesz.ze mieszkacie z treściami…gdzie jeszcze nie maja dobrego.wplywu na twojego meza i potem ty musisz sama działać zeby było dobrze…to wierze Ci ze mozna zwariowac…ale powiem Ci…czlowieka mozna zmienic…ale niestety.nie calkiem i zawsze będzie jaki byl…a przynajmniej w niektórych sprawach…niestety…nie lam się…mam nadzieje.ze będzie po twojej myśli.i ze nie będziesz miala jiz takiego dola…i ze wakacje sprawia Ci duzo przyjemności…:wink:

Ewcia, nie wakacje to piknik. Wycieczka jednodniowa. Żeby mąż miał coś innego na głowie. Każ mu jakaś zabawkę z drewna dzieciom zrobić. Cokolwiek. Nie może siedzieć i się zagnębiac. Im mniej czasu się ma tym jest lepiej. Głupie rzeczy nie zdążą wpaść do glowy

Ewcia mogę Ci sporo opowiedzieć o nerwicy… Moja przypadłość od czasów liceum. (żyłam w domu z ojcem alkoholika i ciągły strach co to się wydarzy jak ojciec wróci, ciągłe awantury sprawiły, że mój organizm nie ytrzymał i dostałam wybuchu…)
Wszystko co opisujesz to idealne objawy nerwicy, niestety…
Prawda jest taka, że jeśli nie przeżyłaś nigdy ataku paniki to nie jesteś sobie w stanie wyobrazić co czuje osoba, kiedy coś sie dzieje, ale spróbuję Ci to opisać najlepiej jak potrafię. Sama już po tylu latach potrafię panować nad atakami, ale czasami zdarza mi sie stracić kontrolę… Do rzeczy!
Ból w klatce piersiowej, dusznosci, nudności to bardzo podstawowe ataki paniki i faktycznie moze to wyglądać na zawał i nie jednokrotnie ludzie z podobnymi objawami trafiają na sor, a później po badaniu okazuje się, że to zwykła nerwica. Twój mąż moze mieć tak częściej i dopóki sam nie zrozumie co się dzieje i nie znajdzie swojego sposobu na wyciszenie to będzie cierpiał… Teraz co czuje taka osoba:

  1. Strach. Paniczny, nie do opisania strach,. że umiera. Dusi, boli, zaraz umrę, pomóżcie, ja się boję umierać…
    Racjonalnie nie da się wytłumaczyć sobie, że musisz się wyciszyć, uspokoić, oddychać, wziąć coś na uspokojenie, to jest poprostu strach o własne życie.
  2. Szukasz pomocy… Prosisz o wezwanie karetki, prosisz o przytulenie co kolwiek, aby poczuć się bezpieczniej…
  3. Dezorientacja. Nie wiesz co masz zrobić. Szukasz pomocy, bopisz się, chcesz, aby to wszystko się zakończyło, ale samemu nie jesteś w stanie sobie pomóc…
  4. Wmawianie sobie chorób… Mam zawał, udar, wylew, to na pewno zawał, co robić mam zawał… Nic innego nie przychodzi do głowy, tylko coś zagrażającego życiu.

Ja latami pracowałam nad stanem w jakim jestem. W atakach paniki chodziłam, biegałam, szukałam powietrza, płakałam, zupełnie traciłam kontrole i niewiedziałam co mam robić. Z czasem, kiedy każdy taki atak dobrze sie kończył, zaczęłam rozumieć, że to nie jest zawał, udar i miliony innych chorób, wylewów… Kiedy coś się działo próbowałam sie jak najbardziej skontrolować swoją panikę… Szłąm do okna i głęboko oddychałąm (oczywiście cały czas mając palec na szyi i sprawdzając puls…, bo ja przecież będę umierać), Oddychałam, tak długo, aż czułąm, że mój oddech sie wyrównuje, serce przestaje walić… Następnie kładłam sie na łóżku plackiem i próbowałam, albo myśleć o wszystkim byle nie o zawale i umieraniu, albo oddychałam, liczyłam, albo najlepsza metoda wyobrażałam sobie jak rozluźniam kolejno partie swojego ciała… Jeśliw iesz o co chodzi. Np leżałam i rozluźniałam nogę, ona stawała się wiotka jak nie moja, następnie kolejna noga, ręka itd, aż byłam taka jak flak…
U mnie atak nerwicy wywołuje szereg dziwnych rzeczy, dzieki, którym wiem, że to tylko moje myślenie mnie nakręca…

  • Pocą mi się ręce i stopy, dosłownie nagle stają sie mokre
    -Powieki są cieżkie, albo wręcz przeciwnie ich zupełnie nie czuję, jak by ich nie było
    -Kołatanie serca
    -Niekiedy ból w mostku, lub nerwoból między łopatkami
    -Nagła biegunka (czuję strach i nagle mi się przewraca w jelitach i muszę do toalety)
    -Robi mi się gorąco (po ataku mega zimno, wtedy wiem, że odpuściło i się rozluźniłam)

Wklaejam Ci teraz klasyczne objawy nerwicy i ataku paniki…
kołatanie serca, przyspieszone tętno;
pocenie się (zimne poty);
duszność, brak tchu, problemy oddechowe;
hiperwentylacja – niekontrolowany płytki oddech, powodujący spadek ilości tlenu w mózgu;
ból w klatce piersiowej;
dreszcze lub nagłe uczucie gorąca;
drżenie;
uczucie dławienia się;
zawroty głowy, omdlewanie;
derealizacja lub depersonalizacja;
obawa przed utratą kontroli nad sobą;
obawa przed śmiercią;
drętwienie kończyn;
bladość;
nudności lub nieprzyjemne doznania w jamie brzusznej.

Przepraszam za chaotyczność, ale mam milion myśli jak sobie to przypominam i chcę jak najwięcej powiedzieć.
Jakieś masz pytania to pisz :slight_smile:

Aha zapomniałam dodać w tym całym wywodzie…
Psychiatra dał leki okej, ale one zanim zaczną na dobre działać to chwila minie, one nie działają od razu, ale…
No jest ale… Leki nie leczą nerwicy one ją jedynie blokują… Nie odczuwa się objawów, ataków paniki, ale kiedy się je tylko odtsawi one wrócą. Po za tym takie leki często blokują jakiekolwiek uczucia… Nie czujesz nic, wszystko jest neutralne, obojętne…
Jeśli to wszystko będzie nadal się pojawiać to ja proponuję, aby Twój mąż udał się do psychologa. On jest w stanie po pierwsze dotrzeć do jego podświadomości i wykryć dlaczego takowe ataki się pojawiły, bo nie są one bez przyczyny, po drugie pomoże uporać się z przyczyną ataków, a do tego nauczy go jak sobie radzić podczas ataku.

To chyba taka choroba 21 wieku. Ja niestety tez mam. Nerwice nie depresje. Chociaz wydaje mi sie ze z niej sie “wyleczylam”. Napewno nie mam juz atakow. A mialam takie dusznosci ze autentycznie sie dusilam i nie moglam zlapac powietrza. Teraz przy stresie dostaje straszna biegunke ale naszczescie jest stoperan. Tak naprawde to wszystko siedzi w glowie. Jesli on boi sie ze dostanie ataku to go dostanie. A moze skoro tak mocno stresuje go praca moglby ja zmienic? Trzymaj sie cieplutko.

agniejeska to widze ze ty duszności jak ja , nawet njie miałam pojęcia że aż tyle osób na to cierpi

Nerwice i depresje są juzogłoszone chorobami cywilizacyjnymi.
Mnóstwo osób zmaga sie ztymi dolegliwościami, wiele osób cierpi, ale nie dają po sobie tego poznać, bo albo biorą leki i hamują swoje problemy, albo chodzą do psychologa… Są też zwykłe raotowania sie jak np. Agiejeska stoperanem i dobra mina do złej gry. Duszności to także częste objawy, każdy ma inne…