Roze rzeczy w zyciu sie zdarzaja i czlowiek nigdy nie bedzie pewny czegos na 100%, a zakladanie ze jest inaczej jest bledem. Po prostu Twoj tesc zatroszczyl sie o Ciebie, bo wie ze zycie potrafi byc przewrotne. Rozumiem zaufanie… Ale slepo ufac tez nie jest dobrze. Ja osobiscie wolalabym dla spokoju byc wpisana. Ale to tylko moje osobiste odczucia. Wiele razy zdazylam sie poparzyc przez ludzi ktorym ufalam przez 15 lat… I nie wyszlam na tym wcale dobrze.
Kiepska sytuacja Kasiu z twoją koleżanką, naprawdę niczego nie można być pewnym w 100 %
Dokładnie niczego nie można być pewnym. Teraz ona już o tym w ogóle nie myśli byki minęło ale jednak żal w sercu za pewne nadal się pojawia jak np przejeżdża obok domu chociaż wcale o. Tym nie mówi.
Ale to też trzeba nie mieć sumienia żeby tak oskubać kogoś wiedząc ile ten ktoś włożył w ten dom…
Różne są sytuację w życiu. Ja swoim treścią pomagałam przed ślubem i w domu i w gospodarce. Mimo że od dzieciaka mieszkam w mieście ale dziadków mam na wsi, więc wiedziałam co i jak. Teście byli zadowoleni, sąsiedzi do teściów mówili ale będziecie mieć synową taka pomocna. Teście na zmówinach powiedzieli że nic nie pomagałam. Kolejna sytuacja ich dziecko miało wypadek samochodowy. Stan ciężki. Chodziłam kilka razy dziennie do szpitala. Dzwoniłam żeby przekazać ingormacje o stanie zdrowia czy jak coś się działo. Nawet dzwoniłam że lekarz mi powiedział żeby przyszli moi tescie łatwili papiery do innego szpitala bo tu już nic więcej nie pomogą, a ich wtedy nie było w szpitalu. Latałam jak głupia. Do szpitala teście jeździli codziennie. Jak ja już byłam w rodzinie bo po ślubie i wylądowałam w szpitalu z zagrożoną ciążą. Mogłam dziecko stracić to teście ze samym tylko wsparciem się wypieli. Nawet do szpitala nie przyszli ani rodzeństwo męża. Jak już wyszłam ze szpitala i musiałam leżeć to teść chciał żebym przyszła buraki kopać. Dom w którym mieszkamy z mężem jest na moich rodziców. Kupili go na długo przed zanim poznałam męża. Szczerze mówiąc to ja nie chce tego domu, bo rodzice by chcieli połowy spłaty od teściów. Wole się pobudować albo kupić mieszkanie. Z tym że mąż teraz ma pracę niepewna i nie wiadomo gdzie nas życie poniesie. Ale jak coś kupimy to będzie na nas oboje jak lokaty które założyliśmy. Tak jest chyba najlepiej na dwoje każdy coś wtedy ma.
Ja wolałabym być dopisana do własności. Nigdy nie można byc niczego pewnym. A wkladac pieniadze w " nie swoj" dom, a potem zostac z niczym i na bruku to niezbyt przyjemna perspektywa. Ludzie sie zmieniaja. Idealne małżenstwa sie rozstaja. Moim zdaniem zawsze warto sie zabezpieczyc.
U mnie sytuacja taka że dom tescie przepisali na męża I póki co mamy całe piętro. Kasę i ja i mąż wlozylismy przed ślubem w remont tego piętra. Resztę takie kosmetyczne sprawy robimy już w małżeństwie. Mamy dwójkę dzieci. Wypłaty trzymamy osobno - taka niezależność trochę ale żadne z nas nie jest rozrzutne - to co trzeba tylko kupujemy A potem na koniec miesiąca wrzucamy zaoszczędzone na konto oszczędnościowe. Mąż odkłada więcej bo ma lepszą pensję ale nie pokazuje mi tego. Zawsze się pyta jeszcze czy na coś potrzebuje więcej kasy. Z drugiej strony każde z nas wie gdzie drugie trzyma pieniądze i gdyby brakowało to są …I póki co nie jestem nigdzie dopisane do domu…znam męża i teściów na tyle że wiem że uniesliby się honorem i z mojego wkładu by mnie splacili i dzieci by nie zostawili z niczym. A mąż jest za dziećmi jak nikt - czsem ma nerwy ale one obie to jego oczka w głowie …
Czasem myślałam że tak naprawdę nic tu nie jest moje ale tak jakoś mija ten temat … żyjemy sobie, dobrze nam , dzieciaczki rosną. … jakoś nie mam parcia na to by coś zmieniać, nie daj Boże coś to po mężu wszystko jest dzieci to napewno
Ewcia aż miło się czyta o Was
Wydaje mi się że masz dobre podejście. I nawet jeśli coś kiedyś miałoby być nie tak to wtedy będzie czas na myślenie co i jak zrobić. Każdy dobry prawnik znajdzie rozwiązanie w takiej sytuacji. Są wydruki z konta, są wyceny rzeczoznawców, są wydruki ile zarabiał mąż.
Ja mieszkam z mężem i dom jest zapisany na niego, ufam mu i wiem, że nie wyrzuci mnie z domu i ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, żeby dom musiałby być również zapisany na mnie, wiem jaki jest i chce jak najlepiej dla mnie. Kochamy się i ani przez chwilę nie czułam się źle przez to że nie jestem współwłaścicielem w akcie notarialnym. Jesteśmy rodziną także dom jest wspólny i wiele razy mąż mi to powtarza bez względu na to na kogo jest zapisany dom.
Ja uważam, że dom powinien być zapisany na dwie osoby. Zawsze jest to jakieś zabezpieczenie. Dobrze jest jak się wszystko układa, a co potem. Lepiej jest się zabezpieczyć. My z mężem planujemy kupno domu i wtedy już będzie na nas oboje zapisany dom. A skoro oboje pracujemy to i tak wszystko jest po połowie. To dom też. Ale oczywiście nie ma moje twoje. Wszystko kupujemy razem.
Tak naprawdę jak są dzieci to dla nich powinien być ten dom-miezkanie,facet czy mąż jak nie chce spłacić kobiety to jest świnia .
Najczęściej to mamusia zostaje z dziećmi.W mojej rodzinie kuzynka miała dom po babci po ślubie wzieli kredyt cały dom wyremontowali-dobudowali.Po 10 latach małżeństwa przyszedł rozwód leć mąż nie chciał żadnej spłaty i jeszcze spłacił cały kredyt.Dom zostawił żonie i dzieciom bo jeśli by zażądał spłaty ,to ona by musiała sprzedać dom i podzielić kasę.Bo ponad 200tys to nie każdy ma na koncie ,aby oddać po rozwodzie.
U mnie dziś byla rozmowa z mężem na temat domu. Ja powiedziałam, że własny domek to fajna sprawa. Zapytał się czy chcę się budować powiedziałam, że nie to że się od razu budować tylko że fajnie by było mieć własny domek. Stwierdził, że chcę się budować. Na tym temat się skończył. Wieczorem Mąż się zapytał gdzie chcę się budować. Teraz to i tak w grę nie wchodzi. Gdybyśmy się przeprowadzali do dużego miasta to i tak byśmy w bloku mieszkali. Więc narazie budowa własnego domu musi poczekać.
U nas mieszkanie jest na teściów, potem ma być przypisane na córkę, sądzę, że najlepsze rozwiązanie. Też absolutnie się nie martwię o to i czuję się bezpiecznie. Wiem jednak, że kobieta zewsze powinna mieć trochę pieniędzy odlożonych na czarną godzinę. Nie lubię zupełnego uzależnienia od kogoś.
Dziewczyny, co do darowizn ziemi/działek itd. u notariusza można zaznaczyć, że nawet jeśli rodzice dadzą coś swojemu dziecko, to dziecko (żona) może przekazać podarowany dobytek do wspólnego majątku i to powinno być zatwierdzone notarialnie. W akcie notarialnym jest możliwość zawarcia takiego punktu. Tak jest najbardziej bezpiecznie. Ostatnio robiliśmy coś takiego w sprawie ziemi. Opłata za “wniesienie” majątku u notariusza to około 400 zł, a zabezpieczenie na całe życie. Bo nigdy nie wiadomo jak to może być i jak się potoczyć.
Najbardziej bezsensownym jest właśnie kiedy wspólny dom jest tylko na męża czy żonę, albo dom stoi na ziemi męża/żony, a choć nie mają intercyzy majątek nie jest wniesiony do wspólnoty.
Ja z mężem dopiero się dorabiaby żeby mieć coś własnego. Więc i tak wszystko będzie na nas dwoje.