Didisa ale jak widać po wypowiedziach dziewczyn jednak tak się dzieje w szpitalach , jak ja się ciesze że trafiłam do takiego w którym się mną bardzo dobrze zajeli i pomogli i nie stało się nic złego.
My staraliśmy się o dziecko i robiłam testy często , test wyszedł pozytywnie dopiero w 7 tygodniu , cieszyliśmy się a tu 3 - 4 dni póżniej zaczęły się krwawienia , były nie duże ale jak wiadomo każde krwawienie może być początkiem poronienia , zatrzymano mnie w szpitalu …tydz później na 2 doby krwawienie ustało i wypuszczono mnie do domu , w domu leżałam plackiem ale jazda samochodem do domu zrobiła swoje i wieczorem zaczęłam znów krwawić i znów szpital , tym razem krwawiłam 2 tygodnie wypuszczono mnie do domu zdążyłam zjeść obiad i wziąć prysznic … położyłam się do łóżka i chlussss… wręcz się posikałam krwią do łóżka , i znów jazda samochodem zrobiła swoje , krwawienie było tak silne ze zadzwoniłam do męża mówiąć że to koniec , wróciłam do szpitala …dziecko jak mi wtedy powiedzieli " jeszcze " żyło … słysząc takie słowa tylko się popłakałam , ciągłe leżenie plackiem i ciągły niepokój o życie dziecka…
Powstał krwiak i kazano mi zgłaszać wszystkie duże skrzepy bo muszą sprawdzić czy to nie dziecko , coś strasznego , na sali były dziewczyny którym groziło poronienie , dziewczyny w ciąży i do skrobanki …coś strasznego , miesiąc spędziłam w szpitalu gdzie na jednym łóżku dziewczyna wybierała imię i jak pomalują pokój a na drugim co chwile kładli dziewczyny na skraju załamania chowające się w poduszkę i płaczące do skrobanki …
Prosiłyśmy personel aby nie kładł tak dziewczyn na jednej sali , bo łatwiej jest leżeć z kims kto ma podobny problem i możesz porozmawiać wyżalić się a tym czasem jedna jest w depresji a druga tryska energia i radością ,ale na nich nie robiło to wrażenia ,rutyna sprawia ze kładą dziewczyny tam gdzie jest miejsce a nie tam gdzie komu jest wygodnie ,
Przeżyłam jakos i w 15 tygodniu krwawienia ustały , krwiak zszedł i wtedy wszystko było już ok ,
Całą ciąże leżałam plackiem a samochodem jeździłam tylko do ginekologa ,nie jeździłam do sklepu , praktycznie nie wychodziłam z domu tylko leżałam plackiem ,dzięki determinacji i lekom , udało mi się wytrzymać do 36 tygodnia i urodził się mały cud któremu nikt nie dawał nadziei Z mężem nie raz płakaliśmy myślać ze to koniec bo juz brakowało sił a dziś śmiejemy się z naszej małej WOJOWNICZKI
Ciąża była bardzo trudna do utrzymania ale mimo determinacji się udało …no i dzięki mężowi i rodzinie która pomagała nam w ciężkich chwilach , , Podziwiam kobiety które walczą o życie swoich maluszków ale leżąc w szpitalu mialałam też do czynienia z dziewczynami które wręcz się prosiły o poronienie , Z krwawieniem latały po szpitalnym bufecie i co chwile były na papierosie ,Szukano je na badanie a one sobie wychodziły z rodzina na spacer , Nie rozumiem takich kobiet ,nie wiem czy im nie zależy czy się nie czują matkami ,
U mnie podobnie jak u Magdy, w 6 tygodniu wylądowałam w szpitalu z krwawieniem. Coś strasznego. Myślałam, że po w wszystkim i mimo, że dopiero kilka dni wcześniej dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży byliśmy załamani. Okazało się, że krwiak pękł i stąd krew. Na szczęście był dobrze usytuowany bo nie zagroził maluchowi. Położyli mnie na patologii ciąży. Później jeszcze raz po tygodniu od wyjścia znowu miałam krwawienie. Do końca ciąży na duphastonie bo ciągle coś się działo.
W szpitalu gdzie je leżałam starali się kłaść z rozsądkiem dziewczyny - podobnie było po porodzie, nie kładli dziewczyn po poronieniach czy w sytuacji gdy dziecko było w krytycznym stanie z tymi co mają dziecko przy sobie. Zdarzało się ale dosłownie na chwilę przy braku miejsc ale zaraz jak tylko gdzieś się zwalniało łóżko przenosili dziewczyny.
My z mężem staraliśmy się o dziecko 2 lata ponad… i przyznam szczerze,że jak leżałam w szpitalu na badaniach,dlaczego nie mamy jeszcze dziecka,to leżałam z dwiema kobietami w już baaaardzo zaawansowanej ciąży… wiecie,jak się czułam?? maskara…żadnej kobiecie tego nie życzę… w każdym razie kiedy już się udało,to praktycznie od razu byłam na zwolnieniu ze względu na plamienia,potem krwawienia… potem wyszło nadiśnienie,anemia i problemy z tętnem… historię serca znacie,bo byłam u kardiologa w każdym razie całą ciążę przechodziłam jakiś stres! teraz jestem w 35 tygodniu i już się nie martwię tak bardzo! wrzucam na luz,bo wiem,że cokolwiek by sie nie działo,to jestem pod dobrą opieką mojego lekarza i w każdej chwili mogę rodzić! tak więc dopiero teraz trochę nerwy odpuszczają…
M. Napierała teraz to już wytrzymasz jeszcze troszkę tak ci czas zleci ze niedługo będziesz dni odliczac
M.Napierala ja miałam podobnie po 35 tygodniu jakoś wyluzowałam choć jak w 38 tygodniu Jasia tętno zaczęło szaleć to jednak się zestresowałam i do szpitala jechałam jak na szpilkach ale na szczęście wszystko skończyło się ok choć jak się potem okazało maluszek był owinięty 2 razy pępowiną i nikt tego na usg nie zauważył. Jednak dziś ma 11 miesięcy i dzięki niemu jestem jeszcze szczęśliwsza niż była do tej pory:)
Wiem,dlatego też wrzuciłam bardziej na luz jeszcze 5 tygodni
Mraczek,no to rzeczywiście,całe szczęście,że wszystko skończyło się dobrze!!!
Przyznam szczerze,że czasem z własnego egoizmu chcę zeby już urodzić,choćby dlatego,żeby właśnie nie mieć już tych stresów! choć wiem,ze za ciążą jeszcze nie raz zatęsknię,kiedy już urodzę
M.Napierala pewnie tak będzie że za ciążą zatęsknisz i to szybko dla mnie był to naprawdę bardzo wspaniały , magiczny i może czasem troszkę właśnie stresujący czas ale tylko jeżeli chodziło o zdrowie i o życie mojego maluszka. Choć ja pod koniec ciąży już też sobie mówiłam żeby to już było za mna ale to tylko dlatego że chciałam mieć już Jasia obok siebie i sama nad nim czuwać nad jego bezpieczeństwem .
M. Napierała zatęsknisz za ciszą na pewno jaka była w ciąży
No,spodziewam się ja właśnie tak,jak pisze Mraczek mam takie odczucia! to dla mnie czas stresujący tylko tak na prawdę jak chodzi o zdrowie i życie mojej córeczki… a tak,to na pewno szybko zatęsknię! liczę się z tym,że będę też tęsknić za tą ciszą… ale z drugiej strony… hmm nie wyobrażam sobie nie mieć mojej kruszyny przy sobie! czy będzie dużo płakać,czy nie…
No pewnie będzie płakać Masz ją w brzuszku, a nagle widzisz i dotykasz małą istotkę. To magia narodzin…
w 6 miesiącu lekarz stwierdził że szyjka jest już prawie do końca otwarta ( zamknięta była tylko na 1 cm na całej długości) i od tego momentu przeleżałam na początku na cegłach a później już na płasko. wolno było mi wstać do łazienki i pod prysznic (byle by nie za długi). mikołajek urodził się tydzień przed terminem zdrowy. dodam że dwa tygodnie wcześniej obroniłam inżyniera. teraz Mikołajek ma skończone 13 miesięcy i będę bronić magistra i już sie mogę się doczekać kolejnego maluszka.
Maria.Kwiecień to fajnie, że udało ci się w ciąży przez wszystko przejść.
Ja na początku miałam krwiak i też musiałam leżeć do czasu aż zniknie.
Podczas pewnej letniej wizyty lekarza prowadzącego zdziwił mój przyrost wagi 4kg (dotychczas był to zazwyczaj kilogram, pół lub w ogóle) lecz…ta kwestia poniekąd Nas nie zaspokoiła. Był to okres grilowania…na który sobie nieustannie pozwalałam co za tym idzie…myślałam, że z tym związane jest przybieranie na wadze. Przed kolejną wizytą na moich nogach i rękach zaczęły pojawiać się obrzęki…myślałam, że przyczyną są upały. Zaczerpnęłam informacji w internecie, lecz wykluczałam…jakiekolwiek zatrucie ciążowe. Obrzęki nie chciały zejść, pomimo nieustannego odpoczywania z nogami w górze, chłodzenia ich w wodzie…Udałam się wcześniej do lekarza…i okazało się, że może to być gestoza…dostałam skierowanie do szpitala…w którym znalazłam się w czw, a w sb już urodziłam…poprzedzone to zostało wysokim ciśnieniem, rzucawką, wymiotami…w 30tc.
Moja ciaża przebiegła prawdiłowo , bez objaw , byłam bardzo zadowolona i szcześliwa Lekarz zajmował się mna super , wszystkie badania miałam wykonywane zgodnie z programem. Naprawdę wspominam super czas ciaży
Bardzo przydatny artykuł. Przede mną test obciążenia glukozą. Mam nadzieję, że wyjdzie prawidłowo.
Moja trzecia ciąża to ciągłe przeszkody.... ale już je pokonaliśmy, jestem w 22tc. i mam nadzieję, że przed nami już prosta droga do terminowego porodu :)
Ja w tej ciąży też miałam mnóstwo przeszkód ale wszystkie przetrwałam (ledwo). Teraz jestem 4 dni po terminie i spokojnie czekam juz na mój skarb :)
Moja pierwsza ciąża to same przeszkody. Zwłaszcza że cała ciążę wymiotowałam.