Opublikowano zdjęcie z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Materace, stare łóżka, dzieci po chemii na korytarzu i matki, śpiące na podłodze. Te warunki zasmucają, szokują i dają do myślenia. Zaznaczmy to nie wina szpitala ani lekarzy. Wpis rodzica poruszył internautów.
W salach dla chorych jest tak ciasno, że nawet nie ma miejsca na walizkę. Sala na zdjęciu to pokój dla najmłodszych dzieci oraz dzieci w trakcie diagnoz. Jest tu pięć łóżek, wszystkie zawsze są pełne. Przy każdym dziecku rodzic. W sumie 10 osób na maleńkiej powierzchni - pisze autorka postu, jedna z mam, przebywająca ze swoim dzieckiem w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie.
Przyjeżdżają tu dzieci z całej Polski, bo jest to oddział specjalistyczny ze światowej klasy specjalistami. Rodziny są w stanie znieść, wszystko po to, aby ratować życie najmłodszych.
Toaleta dla rodziców jest dwa piętra niżej, w publicznej przestrzeni. Jak rodzic chce się wysikać, musi zostawić dziecko samo. Kiedy moja przyjaciółka była tam z synem, najmłodszy pacjent miał 8 miesięcy. Naprawdę trudno jest zostawić niemowlę w trakcie chemii nawet na 10 minut. Ale najlepszy rodzic musi czasem iść do toalety, więc gna przez korytarze i trzyma kciuki, żeby nie było kolejki, niczego, co przedłuży nieobecność przy łóżku. Prysznic dla rodziców jest w szatni dla pracowników, co pewnie nie ułatwia życia ani pracownikom, ani kąpiącym się rodzicom.
https://zdrowie.radiozet.pl/Choroby/Nowotwory/Instytut-Matki-i-Dziecka-w-Warszawie-dzieci-z-chemia-leza-na-korytarzu