Trzy mamy idą do pracy

Iść do pracy? Zostać w domu? A może pracować w domu? Kiedy i jak to zrobić? Oto historie trzech mam, które opowiadają o problemach, jakie napotkały po powrocie do pracy, i o tym, jak sobie z nimi radzą. Przeczytaj, a przekonasz się, że mama w pracy dla nikogo nie musi oznaczać końca świata.

Mi już rok urlopu wychowawczego minął teraz leci drugi i nie żałuję swoje decyzji zresztą i tak nie miałabym z kim małego zostawić.

Gdybym nie miała własnych pasji zwariowałabym w domu :slight_smile:
A tak to już siedzę trzeci rok - ale tęsknie za pracą :slight_smile:

no ja nie pracowalam przed porodem wiec nie mam problemu prace bede szukala gdy mala bedzie miala 3 latka, wtedy ja zaprowadze do przedszkola

zapewne rozłaka z malenstwem jest trudna ale czasem trzeba cos poswiecic dla wspolnego dobra, teraz o prace jest tak trudno ze trzeba dbac o nią

Chyba każda mama by chciała siedzieć ze swoim szkrabem w domku, ale niestety w naszym prorodzinnym państwie nie każdemu jest to dane. Sa to bardzo cięzkie do podjęcia decyzje.

A ja zostałam bezrobotna, gdy doniesiono przełożonej o mojej ciąży. Jako powód braku przedłużenia umowy usłyszałam “brak wolnego etatu”, a zwolniły się trzy… Do dziś nie mam pracy i pewnie szybko moja sytuacja nie zmieni się.

jestem już miesiąc na urlopie wychowawczym i cieszę się że podjęłam taką decyzję, niestety nie każdy ma taką możliwość. Moja umowa kończy się w czerwcu, nie wiem czy będę miała do czego wracać :frowning: ale na razie się tym nie przejmuję :slight_smile:

Decyzja o powrocie do pracy byla dla mnie trudna. Z jednej strony chcialam byc w domu z maluszkiem a z drugiej czulam, ze musze choc na kilka godzin wyjsc z domu do ludzi no i nie oszukujmy sie za powrotem przemawialy rowniez wzgledy ekonomiczne.

Chciałam wrócić do pracy gdy skończył mi się urlop macierzyński, miałam już nawet wszystko załatwione, rozmowe kwalifikacyjną za sobą miałam się stawić do pracy następnego dnia i… Całą noc przepłakałam. To było za szybko, Kajtuś był za mały i w dodatku marudny przez ząbkowanie. Zostałam w domu na zasiłku dla bezrobotnych. Teraz wysyłam CV i wiem że gdy dziecko dochodzi do roczku jestem już gotowa by wrócić do pracy i odzyskać trochę swobody i czasu dla siebie

Wróciłam do pracy, gdy Aluś miał 7 miesięcy. Gdyby nie możliwość zmniejszenia liczby godzin i pomoc babci, która z nim zostaje, na pewno nie zdecydowałabym się na powrót. Początkowo było mi przykro, gdy synek zachwycony bawił się z babcią, nie zwracając uwagi na to, że wychodzę, albo że wróciłam po kilku godzinach nieobecności. Teraz już reaguje na moje powroty. Martwiło mnie również, że nie będę widziała jak robi różne rzeczy po raz pierwszy - o dziwo, Alek zachowuje je dla mnie, np. “raczkowanie do przodu”. Ciężko jest być pracującą mamą, ale wiem, że dzięki temu moje dziecko będzie m.in. łatwiej nawiązywało kontakt z innymi.

Ja wracam do pracy w kwietniu :frowning: Malutka bedzie miala wtedy 7,5 miesiąca…

Ja pracuje na pełnym etacie w domu już 4 rok,w sumie dokąd nie odchowam młodszej córeczki to sytuacja się nie zmieni.Swoją droga mógłby ktoś płacić nam za tą pracę heheh,dobrze,że przynajmniej mąż mnie docenia.Jakoś sobie radzimy więc nie ma co narzekać.Bardziej opłaca siedzieć mi sie w domu niż płacić przedszkole i prywatny żłobek choć ja bym do żłobka i tak swojego dziecka nie oddała.

ja byłam na macierzyńskim i wychowawczym wyrzucili mnie z pracy a teraz jestem na utrzymaniu meza

Z pierwszą córką posiedziałam w domku na urlopie wychowawczym do skończenia przez nią roku. Wróciłam do pracy na pół etatu - pracodawca zgodził się abym pracowała 2-3 dni w tygodniu a nie codziennie po 4 godzinki. Pasowało to mi bardzo, ponieważ moją córcią zajęła sie moja mama. mieszkamy blisko siebie, więc nie musiała dojeżdżać. rozstawałam się z córką na 9 godzin dziennie (dojazdy) ale tylko 2-3 dni w tygodniu. W pozostałe dni byłyśmy razem. I w ten sposób - ja wyszłam do ludzi i z większą tęsknotą wracałam do domku. Córcia zbytnio nie odczuła braku mamy. tak pracowałam przez półtora roku do momentu aż nie zaszłam w drugą ciążę. Ciążę spędziłam na zwolnieniu lekarskim, więc znów spędzałam z córcią 24h/dobę. Teraz kończę urlop wypoczynkowy (już po macierzyńskim) i zamierzam wziąć urlop wychowawczy - tym razem na dłużej - myślę że przynajmniej 3 lata dopóki młodsza nie pójdzie do przedszkola. Wiem, że miejsce pracy czeka na mnie, ale teraz jest czas dla mnie i moich dzieci… potem już nie będzie takiej okazji.

Rozłąka z maleństwem - bardzo trudny czas dla mamy i dziecka. Sama niedługo stanę przed tym dylematem. Co zrobić? Do tej pory się zastanawiam, mimo, że już mam jakieś doświadczenie w tym temacie.
Przy starszym dziecku do pracy wróciłam gdy mała miała ok. 6 miesięcy, był to dla mnie mega trudny czas. Długo przed biłam się z myślami, te 6 miesięcy minęło tak szybko…, nie zdążyłam się nacieszyć tą bliskością z maluszkiem. Wróciłam, trochę za namową bliskich. Wiadomo, powód kwestia finansowa, wypadnięcie z tzw. “obiegu” i poczucie, że “gdzie ja później znajdę pracę?”. Jedynie co mnie uspakajało, to to, że w kwestii opieki nad dzieckiem mogłam spać spokojnie. Na czas mojej nieobecności, córką zajmowała się moja mama której ufam bezgranicznie.Każdą wolną chwilę starałam się nadrabiać z córką jak tylko mogłam.
Obecnie, mamy ten przywilej, że możemy korzystać z urlopu rocznego. Wydawałoby się, że to sporo czasu, ale ten czas tak szybko leci. I znów ten sam dylemat. Z jednej strony wrócić bo ta kwestia finansowa, strach o utratę pracy, samorealizacja a z drugiej zerkam na mojego synka i jego słodką buzię i uśmiech posyłany do mnie i chcę zostać z nim… nie chcę się nigdzie wybierać, ruszać, nie chcę niczego przegapić w jego małym życiu.

Ja na razie siedzę z maluchami w domu, a że urodziłam bliźniaki urlopu macierzyńskiego mam trochę więcej. Czasem tęsknię za pracą, choć różnie w niej bywało, tęsknię za koleżankami, za rozmowami. Siedzenie w domu z dzieckiem, a przedtem ciąża po jakimś czasie nudzi. Na początku człowiek odpoczywa od pracy, ale potem robi się żmudnie. Oczywiście nie nudzę się przy małych, bo jest ogrom pracy i zmęczenia ale to nie to samo co przebywanie między ludźmi.

A ja w ogóle nie tęsknie za pracą, najchętniej to bym została w domu i była kurą domową :stuck_out_tongue: A tak na poważnie to, zanim urodziłam to miałam wysokie ambicje, dużo nadgodzin, poświęcenie pracy itd. Miałam nawet plan powrotu po pół roku. I cóż dziecko wszystko zmienia:) Ale może to też kwestia samej pracy, moja była raczej nieprzewidywalna, stresująca i jednak dość mocno niewymiarowa. Powiem szczerze,że coraz bardziej myślę o drugim dziecku, aby nie oddawać Marysi do żłobka.

Ja tęskniłam za pracą po około roku siedzenia z synkiem w domu. Zwłaszcza, że wtedy w połowie ciąży lekarz już na zwolnienie wysłał. Bardzo chciałam być poza domem, mieć kontakt z innymi ludźmi, troszkę się porozwijać, chociaż połowę czy więcej pensji miałoby pójść na przedszkole. I wróciłam, na 2 miesiące. Fakt, czasu inaczej w pracy leciał, ale dojeżdżałam daleko i nie widziałam synka codziennie. Więc minus spory, a blisko pracy nie było.Do tego synek szybko i mocno chorował. I wtedy już jednak uznałam, że dziecko ważniejsze. Bo babcia nie zastąpi mnie, gdy synek chory. Teraz mniej tęsknię za pracą. Czasem coś porobię związanego z zawodem, mężowi w pracy pomogę w papierach.

Fajnie jak można sobie pozwolić na zostanie z maluchem w domu, bo np. mąż ma własną firmę, albo dużo zarabia. Nie każdy ma taka sytuacje. Często mama musi do pracy wrócić, maluch do przedszkola, żłobka i zaczynają się choroby.