Poród – lista rzeczy do szpitala

Iwona ale na sali ogólnej, tak po kolei każda odsłania kołdrę?
W moim szpitalu prosi się na takie badania do zabiegowego i na patologii i na położniczym…

U mnie też tak było, że na obchodzie lekarz kazał się położyć na łóżku i oglądał szwy.
Po porodzie SN było mi strasznie gorąco, a jak karmiłam to byłam cała mokra, dlatego dobrze, że miałam dwie koszule, w domu jeszcze ze dwa dni tak miałam i minęło.

W moim szpitalu tez lekaże na odchodzie zaglądają tu i tam bez krepacji. Nie ważne ze obok leży inna Pani, każą pokazac piersi (niektore mamy nie mają ochoty wystawiac piersi na widok publiczny nawet przy karmieniu), oraz sprawdzają krocze. Ja jak uslyszalam to, to zrobilo mi sie glupio za Panią obok, ze tak to wygląda. Odwrocilam sie grzecznie, ale i ja czulam skrepowanie. Dodatkowo lekarze na odchodach porannych chodza z całą gwardią studentów, i nie pytają czy mamy ochote aby oni to oglądali (wiem ze sie uczą), ale uwazam ze trzeba okazac troche szacunku nowej mamusi i zapytac chociaz czy pry takim badaniu chcialaby aby byli studenci, stali i patrzyli w jej krocze

MaM ja miałam akurat salę jednoosobową więc byłam sama ale pewnie na sali gdzie jest więcej kobiet tak się dzieje, a jak widać tak się dzieje i wystawiasz wszystko na ocenę publiki co prawda taka jest konieczność ale już wolałabym gdyby wchodziło się do jakiejś od dzielnej sali na takie badanie.

Michasiu o proszę u Ciebie jeszcze inaczej ciekawa jestem jak u mnie będzie, w sumie nie wiem co lepsze niby zimno ma pojawić się w dolnych częściach ciała a jak gorąco to wiadomo przy takim wysiłku nie ma nic w tym dziwnego:) No ja już mam ten talerzyk spakowany, nie wiem jakie jedzenie będzie na mnie czekało i gdzie też trafię, bo w jednym szpitalu w moim mieście dają na śniadanie kawałek kiełbasy zwyczajnej i kromkę chleba blee… dlatego jestem przygotowana i na to:)

Ja brałam ze sobą do szpitala sztućce ale bardziej po to, że jak przywiozą jedzenie a ja nie będę miała kiedy zjeść bo karmienie przewijanie itd to żebym mogła sobie przełożyć jedzenie na talerzyk i zjeść później.
Jeśli chodzi o obchodzi to u mnie wyglądał tak, że przychodziła cała gromada na salę i pytali jak się czujemy itd nikt nic nie oglądał. Dopiero później połóżne wolały do pokoju lekarskiego i tam odbywało się oglądanie szwów itd. Na sali tylko ogólna rozmowa.

Ja tez milam teraz ze sobą talerz, kubek, lyzeczke i nozyk. Co do posilkow nie wiem jak w innych ale w moim szpitalu sniadania i kolacje masakra (3 kromki chleba, 1 lisc salaty, 2 plastry szynki :D), za to obiady mega dobre. Choc u mnie przy diecie cukrzycowej, nawet posilki dla cukrzykow bardzo podnosily cukier ;/ A najlepiej poprosic meza zeby cos dobrego przyniosl do jedzonka (moj donosil chleb, wedline i fuuuure warzyw) :slight_smile:

No niestety szpital to nie Hilton. Najgorsze, że kolacja ok. 16:30-17:00 i koniec i jak tu do rana wytrzymać, jak nie ma się wsparcia w rodzinie. A taka matka karmiąca musi regularnie jeść

MAM dlatego ja ostatnio mialam całą szafke szpitalną zawaloną jedzeniem :smiley: ze wzgledu na cukrzyce ciążowa musze jesc co 2,5h wiec kolacja o 17 byla moim podwieczorkiem :smiley: no ale fakt, godziny mają bardzo dziwne posilków

Mój mąż często wspomina dziewczynę z sali na patologii w 5 minut pochłonęła fuuuuurę (jak Ty to określasz) ciasta i zagryzła niezłą kiścią winogron… Kolacja była pewnie marna.

ja bez wałówki z domu długo bym nie pociagnęła w szpitalu, od razu po porodzie dopadł mnie wilczy głod, zaczęłam od czekoladek i poczułam się jak nowo narodzona, a połozna widziała , nic nie mówiła zeby czekolady nie ruszac, dziecku nic nie bylo, chociaz szpital w kórym rodziłam był super jesli chodzi o jedzenie, było dobre i duzo, ale jednak po porodzie organizm domaga się jeszcze wiecej

Jak pomyślę, że od środy popołudniu do co najmniej piątku rano nie będę mogła jeść to jestem załamana, mąż mówi że jak ktoś mi staje na drodze do lodówki to gryzę…

Ja akurat poza szpitalnym jedzeniem nie jadłam nic więcej, bałam się, że Tatuś przyniesie coś nie tak, a poza nim nie chcialam gości i da się na szpitalnym, przynajmniej miałam pewność że menu ok.

No dla mnie ostatni posiłek o 17:00, a następny o 8:00 to dluuugo. Dlatego wolałam jeszcze coś swojego mieć, żeby o tej 21:00 coś przegryźć.
Źle sypiam jak jest ciepło w pomieszczeniu i jak nie ma ciszy, a wiadomo oddział połozniczy ma i ciepło i głośno
Do tego chrapacz mi się włącza jak jest wysoka temp., bo nos zatyka, bo krzywą mam przegrodę i problemy z zatokami

Ta pora kolacji to faktycznie zbyt wczesna. U nas jest dobre jedzenie ale mało i to każda kobieta mówi. U nas obok jest Galeria więc mąż przywiózł mi ciepłego łososia z warzywami z North Fischa mmm pychotka.
Ale wyszliśmy na korytarz/świetlice żeby innym paniom nie przeszkadzać i nie drażnić zapachem.
Ja zabrałam też swój kubek i sztućce bo u nas było różnie…

Przywoziłem żonie równe przekąski, bułki i szynkę bo kolacja o 17 a śniadanie o 8.30 wiec była głodna. Szklankę i sztućce trzeba było mieć własne .

U nasz dziewczyny zamawialy sobie kateringi na czas pobytu w szpitalu :smiley: to dopiero byla przesada hehe

Mi mąż przywoził tylko rosół domowej roboty. A jak robiłam się głodna to zawsze mi coś zostawało z kolacji. Zostawiałam sobie jakąś kromkę chleba i miałam ją na przekąskę.

Żona na kolacje w szpitalu dostawała dwie kromki chleba nie było szans na zostawienie sobie czegoś na pózniej

Na moim przykładzie mogę podać, żeby zabrać więcej pieluszek tetrowych, muślinowych, flanelowych czy jakie tam macie. W czasie porodu jedna poszła na otarcie potu czy wychłodzenie zmęczonego ciała. Już na sali przydały się kolejne do karmienia, przy pielęgnacji dziecka czy kąpieli.