Kiedy mężczyzna staje się Tatą?

Czy Wasi mężowie byli przygotowani na pojawienie się maluszka? Czy od pierwszych chwil czuli się ojcami? Czy zajęło im to troszkę więcej czasu? Jeżeli są tutaj tatusiowie napiszcie czy musieliście “dojrzeć” do ojcostwa czy przyszło to naturalnie już przy pierwszym spotkaniu z małym człowiekiem?

Większość kobiet czuje instynkt macierzyński często przed ciążą lub kiedy dowiadują się że są w ciąży. Z mężczyznami jest trochę inaczej. Nie przeżywają ciąży tak jak my. Nie od razu dokonuje się w nich wewnętrzna zmiana tak jak w kobietach. Będąc w ciąży już byłam mamą, ale mój mąż jeszcze nie czuł się tatą. Na początku myślałam że takim bodźcem będzie poczucie ruchów maleństwa. Owszem było to niesamowite dla niego ale po pewnym czasie już nie tak bardzo interesujące (ja przeżywałam każde poruszenie się, każdego kopniaczka :)) Kiedy synek przyszedł na świat był to zdecydowanie cudowny czas dla taty, ale to też nie był ten moment. Mój mąż jest wspaniałym tatą i czuje się nim pełną piersią od kiedy może nawiązać kontakt z sykiem, bawią się razem, rozmawiają (tzn. synek głuży), uśmiechają do siebie. To właśnie będąc z tatą młody zaczął pierwszy raz śmiać się na głos. Mój mąż staje się tatą każdego dnia i to rośnie w nim. Ja jestem mamą już od dawna :slight_smile:

Mój mąż od początku czuł się w pełni tatą, leżał ze mną jeszcze gdy byłam w ciąży i mówił do brzucha - całował go i denerwował się bo mała bardzo słabo kopała, a on chciał “to” czuć. :slight_smile: Myślałam, że to tylko na chwilę i jak dziecko się urodzi to mu przejdzie, ale na szczęście nie. Już w pierwszych dniach życia Vanessy okazał się troskliwym i dojrzałym ojcem mimo młodego wieku. Z uwagą przyglądał się jak kąpie maleństwo i po paru dniach zakomunikował mi, że dzisiaj on ją kąpie. :slight_smile: Mimo wszystkich moich obaw poradził sobie doskonale. :slight_smile: Dlatego wielki apel drogie mamy do was, pozwalajcie tatusiom na kąpiele, zmiany pampersów itp., a wręcz namawiajcie ich do tego :slight_smile: Wiadomo, że na początku będziecie myślały, że nikt nie potrafi się zająć dzieckiem tak dobrze jak wy, ale to przejściowe, gdy pozwolicie ojcu się wykazać wszystko się zmieni :slight_smile:

Demotywacja zgadzam się z Tobą! Chociaż mój mąż był na początku trochę “zestresowany” zmianą pieluchy czy kąpielą maluszka to nigdy nie krytykowałam tego co robi. Zawsze po kilku dniach w zwyczajnej rozmowie bardzo spokojnie rozmawialiśmy na temat tego co można zrobić lepiej i ja delikatnie podsuwałam mu różne pomysły :slight_smile: Wtedy czuł że razem czegoś się uczymy i razem wpadliśmy na fajny pomysł, np. aby ręcznik kąpielowy położyć na kaloryferze lub owinąć termofor nim by był cieplutki dla dzidziusia.
Zawsze też widzę w nim najdumniejszego tatę gdy na mini-wyjazdach np. do restauracji to on karmi dziecko, odbija młodego i się o niego troszczy. Ostatnio nawet dostał aplaus starszych Pań!

Myślę, że tak do końca przy pierwszym dziecku nikt nie jest w stanie się przygotować do bycia tatą. Nie wiedząc co nas czeka ciężko sobie coś wyobrażać. Przy drugim dziecku to już trochę inaczej choć też nie do końca bo nastawiasz się na to co było a drugie dziecko robi ci psikusa i jest zupełnie inne:)
Ważne żeby dużo rozmawiać z drugą połówką, u nas nieporozumienia wynikały właśnie z tej przyczyny. No i kwestia dotarcia się wzajemnie, bo mam wrażenie, że dopiero dzieci uczą nas wspólnego życia.

Ja uważam, że do pewnych czynności np. kąpanie czy usypiające “szuszanie” ojcowie nadają się znacznie lepiej. Mają duże, silne ramiona w których mogą “zamknać” dzidzię, i dziecko czuje się bezpiecznie. Mają niski głos, który uspokajająco wpływa na dziecko. Natomiast my mamy pierś:)
Inne jest też samo podejście do dziecka, ja jako matka ciągle się zamartwiam czy wszystko jest dobrze, jedną ręką bawię dziecko ale już myślę o zakupach, o tym co trzeba zrobić, posprzątać, ugotować. Natomiast mój mąż w całości poświęca się dziecku, jest na nim skoncentrowany w 100% i w czasie zabawy sam zamienia się w duże dziecko.
Co do opieki czy pielęgnacji uważam, że pewne rzeczy zrobiłabym inaczej , może lepiej. Ale wiem, że dziecku krzywda się nie dzieje, a przy okazji uczy się, że “mama to nie jest to samo co tato”.:slight_smile:
A ja odkrywam nowe oblicze mojego męża i jeszcze bardziej go kocham.

karla.red hehe, ja też nigdy nie krytykowałam mojego męża :smiley: zwłaszcza, że zawsze wtedy słucham “No tak, Ty zawsze wszystko robisz najlepiej” :slight_smile:
Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, ale teraz wiem, że mój mąż jest jak małe dziecko :smiley: lubi być doceniany nawet jak coś źle robi - w każdym bądź razie, polecam spokojne zwracanie uwagi np. " Kochanie dobrze Ci idzie, ale zobacz/ a może - gdybyś zrobił to tak byłoby Ci łatwiej " - to naprawdę działa :smiley:

W ciąży myślałam, że ON nie dorośnie. Na 3 dni przed porodem wyruszył na całonocną eskapadę. Ajjj jak mnie denerwował. Myślałam, że żaden będzie z niego ojciec. Ale…
Przy porodzie bardzo mi pomagał, przeciął pępowinę i wziął syna na ręce, po czym… popłakał się i stwierdził, że jest ze mnie dumny. Już w tedy wiedziałam, że się zmienił.
W szpitalu nie dawał się wyręczać. Nie dość, że zajmował się mną to całkiem sam robił prawie wszystko przy małym. Mówił, że gdyby mógł to by go nawet karmił, ale nie ma mleka w cyckach i dlatego jest zazdrosny.
Teraz świata poza synem nie widzi. Wiem, że czasem nie ma siły po pracy by zająć się nim, ale w weekendy praktycznie nie wypuszcza go z rąk. Zawsze znajdzie dla niego choćby 5 minut. Idąc do pracy całuje Filipka nawet, gdy ten śpi i przytula gdy wraca z pracy.
Nawet nie podejrzewałam, że on tak się zmieni. Dla mnie jest wspaniałym tatą i dla Filipka też. Codzień widzę jak ojcostwo go uskrzydla.

Myślę że dla wielu mężczyzn tym bodźcem jest obecność przy narodzinach dziecka! Mój mąż niestety nie był przy mnie gdy rodził się nasz syn. Chorowałam na wirusowe zapalenie oskrzeli, a mąż był przeziębiony. Położne obawiały się jakichkolwiek kontaktów noworodka z jeszcze jedną chorą osobą. Było mi bardzo smutno że nie było go przy mnie i nie widział jak jego syn przychodzi na ten świat. Zobaczył go dopiero po 2 dniach. Nie wiem co mógł przeżywać kiedy nie pozwolono mu wejść na porodówkę. Na pewno było mu przykro, szczególnie że był nastawiony do tego abyśmy ten moment przeżywali razem.

A mi się jednak wydaje, że wiele zależy od tego co mężczyzna wyniósł z domu i od niego samego. Każdy ma swoje priorytety. Mój mąż jest bardzo wrażliwy i uczuciowy. Jego rodzice nie dawali ciepła rodzinnego, którego ewidentnie mu brakuje i stara się małej okazać go jak najwięcej, spotęgowane jest to dodatkowo tym, że obecnie przebywamy z dala od siebie - mąż pracuje w Niemczech, a my mieszkamy w Polsce. Niestety mojego męża również nie było przy narodzinach córeczki, lecz gdy trafiłam na patologię ciąży przez większość czasu rozmawiał ze mną przez telefon - " Kochanie, nie martw się, Boli? Biedna moja, dzielna jesteś.".
Uważam też, że jeżeli partner powie " Kochanie, chciałbym mieć dziecko " to znaczyło będzie jego dojrzałość do zostania ojcem i wszystko inaczej się potoczy. Wydaje mi się, że większość kobiet, które chcą mieć dzieci “wmawia” to swojemu mężowi w przekonaniu, że on też chce - tyle, że nie zawsze tak jest : z moimi rodzicami było podobnie - mama mówiła, tata po wielu debatach, że jest za młody się zgodził. Tyle tylko, że po niecałych 3 latach mu się znudziło tatusiowanie :confused: I do tej pory go nie widuje.

Nasz tatusiek od początku kochał malucha , kładł delikatnie głowę na brzuchu i przemawiał do synka , całował głaskał i przeżywał każdy ruch ze wzruszeniem . Od narodzin nosił na rękach wstawał w nocy i podawał do karmienia , przewijanie ubieranie kąpiele rozmowy czułość i wiele wiele innych też dostał od taty :slight_smile:

Do porodu mam jeszcze troche czasu, ale zastanawiam sie czy chce zeby moj partner byl wtedy obok mnie. Jak narazie bardzo czesto dochodzi miedzy Nami do sporow, nie potrafimy sie za bardzo dogadac i mysle ze jest to tez powodem tego ze jako przyszla mama mam inne poglady na wszystko, staram sie dopasowac do rosnacego we mnie szczescia. Natomiast P. Nie wie tak naprawde co go czeka, momentami mam wrazenie ze go nie interesuje, jak maly kopie, to chce zeby przystawil swoja dlon do brzuszka i poczul to co ja a on po chwili ja zabiera. Co prawda czasem pocaluje mnie w brzuch czy poglaszcze, ale wyglada to jakby robil to bezinteresownie. Moze wszystko to zle minie po narodzinach malego?

Daria.Przyszla według mnie niektórzy mężczyźni szybciej oswajają się z myślą że będą tatusiami inni wolniej. Oni nie odczuwają tego wszystkiego tak jak my kobiety, nie zawsze wiedzą co się tam w środku dzieje, to my czujemy ruchy intensywniej, często kobiety są bardziej uczuciowe. Sądzę iż do Twojego partnera jeszcze to dochodzi i że jest z tej grupy która musi dotknąć, przytulić by pokochać. Mój mąż bardzo szybko przyzwyczaił się do myśli że będzie tatą, nie odpuścił żadnego USG, cieszył się razem ze mną z każdego kopniaka, rozmawiał z brzuszkiem, przytulał. Teraz to on kąpie małego, ja kąpałam może ze 3 razy, już w szpitalu przebierał go, na początku tylko chciał bym obok. A że się sprzeczacie… dojdziecie do kompromisu, a twój partner okaże się dobrym tatą.

U nas było to coś od samego początku, tatuś bardzo cieszył się że pojawi się na świecie Nasze dziecko. Był bardzo zaangażowany od samego początku, czasem to mnie męczyło tego nie, zostaw to, nie rób tego. A le wiem że robił to tylko z troski o mnie i dziecko. Chodziliśmy na spacery, oczywiście wspólne usg to podstawa, lecz zauważyłam zdecydowana zmianę jak to on poczuł pierwsze ruchy naszego smyka. Mówił do brzucha , głaskał go i tak rodziła się więź miedzy nimi/ Ale po pojawieniu się na świecie Jasia dopiero zobaczyłam w nim prawdziwego tatę, Jest najwspanialszym tata jakiego mogłabym sobie wymarzyć dla swojego synka. Wiem że poradzi sobie z każdej sytuacji, zresztą udowodnił to zostając z 2 tygodniowym szkrabem sam jak ja musiałam położyć się w szpitalu.

Mąż czuł się ojcem, już gdy byłam w ciąży. Wczuł się na tyle, że sam biegał do biblioteki po fachową literaturę, rozmawiał z dzieckiem opowiadając, co będą robić, gdy ono przyjdzie na świat. Natomiast problem pojawił się, gdy faktycznie zostaliśmy pełnoetatowymi rodzicami i zaczął się “bal”. Mąż chyba nie do końca był przygotowany na całonocny płacz dziecka i inne trudy związane z wychowywaniem małego człowieczka. Trochę zajęło mu ogarnianie tych wszystkich zmian, planów i celów, ale udało się :slight_smile:

Mąż odkąd się poznaliśmy bardzo chciał dzieci :slight_smile: Więc jak już zaszłam w ciążę to był strasznie szczęśliwy i cieszył się mówiąc “będę tatą”. Czuł się nim odkąd na teście pokazały się dwie kreski :wink: Bardzo się od początku angażował i wszystkim się interesował;) Na usg bardzo się wzruszał ,a każda wizyta u lekarza kończyła się milionem pytań (czy wszystko ok…, jak dzidziuś… , jak ja… itd.) Bardzo o mnie przez cały okres ciąży dba. Również z chęcią uczestniczył ze mną w szkole rodzenia ,gdzie wszystkiego chciał się nauczyć :wink: Między innymi kąpieli dziecka :wink:
Mąż również uwielbia zwracać się do brzuszka, mówiąc: " Cześć Kochanie , tu TATA" :slight_smile:

Mój mąż wpadł w euforię jak tylko dwie kreski na teście zobaczył. Zajmuje się małą, ale dopiero od niedawna zaczyna dostrzegać jaka to ciężka praca. Czasami potrafi mi powiedzieć, że zmęczony jest i żeby dać mu spokój, ale i tak przychodzi i bawi się z dzieckiem. Zresztą on chce mieć przynajmniej jeszcze jedno :slight_smile:

U nas dalej to trwa mała ma prawie 10 miesięcy a on dopiero coraz bardziej zdaję sobie sprawę ze jest ojcem . Ale myślę że puki do porządku to do niego dotrze to jeszcze trochę to potrwa .

U nas było tak, że mąż dopiero w chwili kiedy zobaczył malutką na USG wiedział, że będzie ojcem, a jak już Amelka się urodziła to poprostu spełnił się w 100 procentach. Niektórzy muszą do tego dojrzeć u nas nie było problemu, bo mąż ma 30 lat, więc jest dojrzały i wiedział czego chce, ale kiedy powiedziałam mu, że jestem w ciąży czułam, że czuje pewne obawy związane z tym, że zostanie ojcem, ale ja sama też zastanawiała się nad tym czy dam radę. Z kąpielami nie było problemu, bo odrazu wiedział, że to jest jego obowiązek. Świetnie się w tej roli odnajduje i naprawdę zaskakuje mnie na każdym kroku.

Mój mąż, chociaż o dzidzię dlugo się staraliśmy, do wczoraj nie czul się tatą… Jak zobaczyła maluszk buszującego w brzuszku na własne oczy to była dopiero euforia!!! :smiley: