Karetką do porodu

Jestem właśnie w 9 miesiącu ciąży i tak się zaczęłam zastanawiać jak to jest z wzywaniem karetki w chwili gdy zaczyna się poród. Czy zawiezie nas ona do szpitala, który wybrałyśmy sobie na powitanie maleństwa? Czy któraś z mam jechała karetką?

Nie piszesz w jakiej odległości od miejsca zamieszkania jest szpital w którym chcesz rodzić. Jeżeli zaczniesz rodzić w domu i akcja porodowa będzie już rozwinięta to jeżeli ten wymarzony szpital jest bardzo daleko , to nie sądzę aby Cię tam zawieźli tylko pewnie trafisz do najbliższego szpitala położniczego. Natomiast jeżeli w mieście czy miejscowości w której mieszkasz jest ten szpital to na pewno tam trafisz.

Karetka zawiezie Cię do szpitala z danego okręgu. Zazwyczaj zawiezie potrzebującego do szpitala w danym powiecie. Czyli niekoniecznie do tego szpitala, który wybrałaś jako miejsce narodzin swego dziecka. Lepiej poprosić kogoś bliskiego o transport a karetkę zostawić sobie jako transport w razie pilnej potrzeby - np wystąpi krwawienie z dróg rodnych, poczujesz bardzo silny ból okolic brzucha. Poród to kilku- kilkunastogodzinny proces, dlatego nawet rzadko kto korzysta z karetki pogotowia.

To jasne, że karetka to ostateczność, ale chciałam wiedzieć. Mieszkam w Krakowie i mój “wybrany” szpital nie jest szpitalem najbliżej położonym mojemu miejscu zamieszkania.

Z tego co mi wiadomo to karetka niestety zawozi do najblizszego szpitala, jesli chce sie rodzic gdzie indziej to niestety trzeba zpewnic sobie swoj transport

Przede wszystkim karteka to nie taksówka i nalezy pamietac ze w przypadku pojedynczych skurczow czy rozpoczynajacych sie nie ma koniecznosci dzwonienia po zespol ratownictwa ,medycznego , wskazaniem do wezwania zespolu jest odplyniecie wod plodowych, krwawienie. Jesli dojdzie juz do wezwania zespolu powinien on zawiesc do najblizszego szpitala polozniczo- gin ale z praktyki wiem ze zawoza zazwyczaj do szpitala w ktorym sie chce rodzic.

Dla mnie karetka była ostatecznością - na całe szczęście (mimo, iż pierwsze odeszły mi wody) znalazł się w porę kierowca z sprawnym samochodem.

Karetka zawiezie Cię, jeżeli ciąża jest donoszona i nie zagrożona w żaden sposób, do najbliższego szpitala według okręgu.
Jeżeli są jakieś problemy z ciąża niedonoszoną (przed 37 tyg.) albo trzeba rozwiązać ciąże ze względu na wypadek drogowy to wiezie się do szpitala, który jest przygotowany na przyjście na świat wcześniaka itp.

Karetkę traktuje bardzo poważnie, ma nieść pomoc i ratować życie, a nie służyć za taksówkę. Gdyby pojawiły się niepokojące objawy, jak krwotok, czy zawroty głowy. Natomiast skoro wiemy na kiedy mamy termin możemy sobie zaplanować transport. Chyba że poród zastanie nas poza domem, albo za wcześnie i naprawdę nie mamy wyjścia. Jeżeli ktoś podchodzi do tego, że mu się należy, to niech się dwa razy zastanowi, bo może być ktoś komu karetka może uratować życie. A my w tym czasie będziemy się wozić do szpitala.

“Karetka to nie taksówka” no owszem, że karetka to nie taksówka i bez powodu nie powinno się jej wzywać ale też nie zawsze jest taka możliwość by jechać samochodem a nie wyobrażam sobie np. jechać pociągiem…
Ja mieszkałam na wsi i my samochodu nie mieliśmy, gdy rodziłam po raz pierwszy. W dniu porodu sąsiadów nie było, znajomi juz w pracy a ten, który był “w pogotowiu” miał zepsuty samochod… Taksówek nie ma w tej miejscowości, autobus czy pociąg jeżdżą raz na kilka godzin…
Godzinę szukaliśmy transportu i juz w sumie myśleliśmy o karetce ale na szczęście znalazła się osoba ze sprawnym samochodem…

Nie traktuję karetki jak taksówki (odniosłam takie wrażenie, że wszyscy powyżej tak myślą). Po prostu chcę być przygotowana na każdą ewentualność tym bardziej, że mogę urodzić w każdej chwili . Moja cała rodzina jest postawiona w stan pogotowia, ale trzeba szanować też to, że każdy ma swoje obowiązki. Tym bardziej wiedząc, że karetka nie zawiezie mnie do mojego wybranego szpitala, zorganizuję się tak, żeby nie było potrzeby jej wzywania.

Ja uważam,że oni łaski nie robią. Nie oszukujmy się,nie każdy w tych czasach ma samochód albo nie każdy musi mieć przy sobie pieniądze żeby zapłacić za taksówkę albo osoba mieszka na wsi,gdzie taksówki nie jeżdżą tudzież nie ma numeru na Taxi.Jest tysiące takich sytuacji… Znam przypadki,że pierworódki rodziły bardzoo szybko,gdzie w godzinę się ze wszystkim uwinęły. Gdybym nie miała żadnych możliwości to bym wezwała. Miałabym w nosie co powiedzą,to w końcu chodziłoby o zdrowie moje i mojego dziecka.

Karetka wiezie tam gdzie jest najbliżej. Nie będą Cię wieźli do szpitala, w którym chcesz rodzić. Jeśli chcesz jechać do swojego wybranego szpitala, który jest dalej to powinnaś jechać swoim samochodem.

Dlatego ja jechałam samochodem, bo poza Opole nikt by mnie nie wiózł, a szpital miałam wybrany już od 4 miesiąca ciąży.

mamula104 bardzo mądrze napisane. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Karetka jeździ do stanów zagrożenia życia a nie porodów fizjologicznych, gdzie wszystko można sobie zaplanować- w końcu 9 miesięcy to całkiem sporo! Odkładając nawet 10 zł miesięcznie, na koniec ciąży mamy kwotę za którą na pewno trafi się do szpitala taksówką. Więc miejmy świadomość tego, że są ludzie bardziej potrzebujący zespołów ratownictwa medycznego! Druga sprawa zgodnie z ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym, zespół zawozi do najbliższego szpitala- to nie jest koncert życzeń!
Swoją drogą wyobraźcie sobie sytuacje gdzie zespół wiezie bezdomnego z wszami czy innym robactwem albo tzw. “żula” do szpitala a w drodze powrotnej dostaje wizytę do waszego porodu…Pewnie karetka zdezynfekowana…ale mimo wszystko. Ja bym nie chciała narażać siebie i dziecka wychodzącego na świat na takie patogeny.

Ja jadąc do " porodu" taksówką miałam bardzo niemiłe zdarzenie. Kiedy tydzień przed porodem pojawiły się u mnie skurcze pojechałam na wizytę do swojej lekarki która stwierdziła że mam rozwarcie na 2 palce i najlepiej abym zgłosiła się do szpitala ponieważ tam będę pod stałą kontrolą i w razie czego na porodówkę trafię bardzo szybko. Pojechałam więc do domu, wzięłam prysznic i ponieważ byłam sama zadzwoniłam po taksówkę. Torbę do szpitala miałam już wcześniej spakowaną i kiedy taksówka podjechała, po otwarciu drzwi chciałam ją położyć pod nogami- kierowca mnie opierniczył że torby mają być w bagażniku. Nawet nie wysiadł aby mi pomóc tylko otworzył bagażnik a ja trzymając w jednej ręce torbę a w drugiej parasol ( ponieważ padało) wsadziłam ją tam. Kiedy wsiadłam mówię że proszę o kurs do szpitala … i tu wymieniłam nazwę. Po chwili spojrzał na mój brzuch i pyta się a co pani w ciąży - ja że tak
No i pewnie jeszcze do porodu - powiedział to z taką dziwną miną że mnie zatkało
Odpowiedziałam mu że tak ale żeby się nie obawiał bo na pewno w jego taksówce nie urodzę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce powiedziałam mu że był bardzo nieuprzejmy i że gdyby nie fakt że nie chcę się denerwować to zadzwoniłabym do jego przełożonych.

Tylko droga Sepikat taksówka nie wszędzie przyjedzie… Dobrze jest pisać takie rzeczy komuś, kto np. mieszka w mieście ale gdzieś na wsi…? Poza tym czy Pan taksówkarz jest gotowy w razie czego przyjąć poród na tylniej kanapie samochodu…? Raczej wątpię…
Nie każdy poród trwa długo i jest możliwość wezwania taksówki, która przyjedzie tak szybciutko jak karetka…

Kilka lat temu koleżanka moich teściów urodziła w samochodzie, 2 kilometry od szpitala - niby rzut beretem ale do samego szpitala jechali 30 km. Było to trzecie dziecko i po prostu nie zdarzyli i mąż odbierał poród…
Mogli by tego uniknąć, gdyby łaskawie karetka szybciej wyjechała im na przeciw i to na sygnale - jedyne co usłyszała to to, że mogła jeszcze chwile poczekać…

Albo inna sytuacja - moja koleżanka zaczęła już miec skurcze parte w połowie drogi do szpitala- akcja była tak błyskawiczna, że nim przejechała 40 km miała już główkę synka między nogami…

Nie można powiedzieć “nie” jeżeli jest taka potrzeba - porodu nie da się przewidzieć, bo w każdej chwili akcja może przyspieszyć albo stać się coś złego a w kartce jednak jest ktoś, kto może czuwać nad mama i maleństwem…

Mało to razy słyszy się, że jakaś kobieta urodziła w tramwaju, autobusie czy samochodzie…?

Annawiana cóż za gbur Ci się trafił! cieszę się, że zachowałaś zimną krew do samego końca :slight_smile: