Czy wspieracie się z mężem partnerem?

Czy wspieracie się w trudnych chwilach wzajemnie? Gdy jednemu brakuje cierpliwości? i wogóle w każdej sytuacji?

Nie wyobrażam sobie związku w którym brakuje oparcia .Po to dobieramy się w pary,by mieć przy sobie osobę na której zawsze możemy polegać,która jest dla nas podporą w trudnych chwilach.Jak dla mnie zwiazek bez tego niemiałby szans bytu-chce być z osobą która jest na na tyle odpowiedzialna by być ze mna nawet wtedy gdy wszystko sie “pali i wali”.

Oczywiście, że tak. Uważam, że wsparcie drugiej osoby jest bardzo ważne. Męża poznałam 12 lat temu i wiem, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji, a on na mnie nawet w tej prostej i błahej. W internecie znalazłam taki cytat: “Uczu­cie miłości, po­mocy, wspar­cia, współczu­cia i zro­zumienia - od­na­leźć je wszys­tkie w jed­nej oso­bie w dzi­siej­szych cza­sach? - bezcenne”. Ten cytat sam w sobie coś fajnego ma - heh całą prawdę, który mówi właśnie o wspieraniu się nawzajem, o życiu razem jako dwoje kochających się ludzi.

Rzeczywiście świetny cytat:) Ja też miałam dużo wsparcia od męża, pomagał mi gdy dzidziuś był malutki, i do teraz tak jest:)

Ja jestem po rozwodzie. To takie głupie mieć 22lata i być rozwódką no ale takie życie. Zostałam sama gdy mały miał miesiąc, dałam sobie radę, ponieważ rodzice mnie wspierali. Od ponad dwóch lat mam wspaniałego narzeczonego bez którego nie wyobrażam sobie życia. Zadzwoniłam, że mieliśmy wypadek i żeby po nas przyjechał, był natychmiast zdenerwowany bardziej niż ja. Wtedy pokazał mi, że nie ważne co się stanie to zawsze będzie. Jak trzeba jechać z Bartkiem do lekarza to z nami jedzie, mały był w szpitalu to go odwiedził. Bartek ma tylko jednego tatę i nie jest to ten który dał mu życie tylko całkowicie obcy facet. Czasem życie jest tak pokręcone, że szok. Życie jest piękniejsze gdy ma się na kim polegać w każdej sytuacji :slight_smile:

Magda K: Prawda jest taka że ojcem tak naprawdę jest ten który wychowa dziecko i jest przy nim a nie ten który ,spłodzi’‘. Ja pierwsze jak zaszłam w ciąże usłyszałam od swojego partnera że zawsze można usunąć i nie była to przelotna przygoda tylko byliśmy ze sobą już dłuższy czas a on wydawał się być dorosły przecież jest przed 30 ale jak widać lata nie idą w parze z rozumem. Pierw było naleganie na ślub z jego strony i nie było to z miłości tylko z obawy co ludzie powiedzą z przyszłymi teściami wyszła kłótnia ponieważ chcieli o wszystkim decydować a mój partner nie umiał się im sprzeciwić oczywiście wesele się nie odbyło. W czasie ciąży jeszcze słyszałam nie raz od niego że skoro się zdecydowałam urodzić to dziecko to sobie je sama wychowam i po części tak jest on przyjeżdża co 2 dni bo ja nie chciałam mieszkać z jego rodzicami wykończyła bym się psychicznie a on mami-synek bał się wyprowadzić, całe szczęście że mam rodzinę na której mogę polegać a mój związek mogę nazwać tylko ,wegetacją’’ czymś co niema żadnej przyszłości. Nie wiem sama po co to ciągnę może ze względu na małego, a może z obawy że nikogo sobie nie znajdę. Żyję nadzieją że dorosły facet bardziej dorośnie i do roli ojca i partnera życiowego. Ale czy warto? Tego nie wiem. Czas pokaże…

burek 1234 masz całkowitą rację - nie ten jest tatą co spłodził, tylko ten co wychowuje. I tak sobie myślę, że dobrze, że nie wzięłaś ślubu bez miłości. Pewnie wymagało to od Ciebie dużo siły.
A co do wegetacji, to nie może trwać wiecznie, choć może długo. Pewnego dnia coś się zmieni. Albo on dorośnie do Ciebie i miłości, albo Ty będziesz wiedziała, że dość.
Tylko myślenie “dla dobra dziecka” w takich przypadkach rozumiem inaczej. Dla dobra dziecka mama ma być szczęśliwa. A jeśli szczęście oznacza odejście od biologicznego ojca dziecka, no cóż. Mama ma być szczęśliwa, spokojna, by móc dać dziecku wszystko co najlepsze.
życzę Ci wszystkiego najlepszego, duuużo siły i trzymam kciuki

Ja też miałam żyć w związku bez miłości, ponieważ mój były mąż nie chciał dać mi rozwodu, bo co będą ludzie gadać i co będzie z małym. Teraz to nawet nie interesuje go co się dzieje z dzieckiem i czy wszystko ma… Długo czekałam z podjęciem kroków ku rozwodowi, ale to zrobiłam dla siebie i dla małego. Teraz jest lepiej z miśkiem zapewniamy Bartkowi praktycznie normalną rodzinę, chodź jeszcze ze sobą nie mieszkamy ale już o tym myślimy. Dziecko powinno widzieć, że dwoje ludzi się kocha i szanuje, a nie że tylko ze sobą jest bo jest.

Dziewczyny współczuje Wam…:frowning:
Do Magdy K.: Cieszę się, że masz teraz narzeczonego i cieszę się Waszym szczęściem, najważniejsze, że Bartuś teraz ma prawdziwą rodzinę, chociaż nie jest to jego prawdziwy ojciec biologiczny, to jednak teraz będzie jego prawdziwym tatom:) Fajnie, że odnalazłaś szczęście:)
Do burek1234: Myślę, że nie powinnaś ciągnąć tego toksycznego związku, widzę, że jesteś silną kobietą, postanowiłaś się sprzeciwić wszystkim co do ślubu, czy mieszkania, a nawet urodzenia dziecka. Nie wiem, czy potrafiłabym wybaczyć mężczyźnie, gdyby mi powiedział, że zawsze mogę usunąć ciąże, i że jeśli się zdecydowałam urodzić, to wychowam je sama i dobrze… Nie umiałabym się z nim dogadać i w ogóle na niego patrzeć.
Dziewczymy 3majcie się i powodzenia, trzymam za Was kciuki:)

Nie wyobrażam sobie małżeństwa gdy jeden na drugim nie może polegać. Mój mąż pracuje w delegacji wiec mało jest w domu tylko na weekendy. Ale w weekendy on siedzi z mała zebym mogła sobie odpocząc…
Każdy powinien mieć w kimś oparcie…
Jak bym powiedziała mężowi ze nie daje sobie rady to w tygodniu by na pewno od razu przyjechał. Na tym polega rodzina zeby kazdy na każdym mógł polegać

Święte słowo NinaNeko. Mój mąż nie pracuje w delegacjach, ale za to całymi dniami od poniedziałki do soboty włącznie po 14 i więcej godzin, nie tak dawno pracował po 16 godzin, także wiem jak to jest. I na szczęście jak wróci z pracy nie mówi mi:“Słuchaj, nie mam sił…” tylko wyciąga ręce po małego:)

Jestem ze swoim partnerem już prawie 6 lat i wiele przeszliśmy. W trakcie naszego związku stracił mamę i to ja starałam się podnieść go na duchu. Kilka lat później ja straciłam babcię, jednak to nie to zbliżyło nas do siebie tak bardzo. Dwa lata temu zaszłam w ciążę, nie ukrywam nie była planowana, jednak nie była to ‘wpadka’, ponieważ wiedzieliśmy obydwoje jakie są konsekwencje współżycia nawet z korzystaniem z antykoncepcji. Jednak kilka tygodni później poroniłam. Miałam wykonywany zabieg łyżeczkowania. Był to okropny czas tak dla mnie, jak i mojego narzeczonego. Jednak wspierał mnie, za co mu dziękuję. Dziś jesteśmy rodzicami prawie 5-cio miesięcznej Lenki i świetnie się rozumiemy.

mój mąż to także wspaniały facet, jak nasz synek był mały to go kąpał, usypiał, przebierał. teraz chodzi z nim na rower, na spacery. w momentach gdy ja już wysiadałam, zawsze stał obok i pomagał i na odwrót. zawsze możemy na siebie liczyć.
a Wam dziewczyny, którym się nie udało. to głowa do góry. pamiętajcie jak Wy (mamy) będziecie szczęśliwe to i dzieciaczki będą szczęśliwe. dzieci widzą gdy coś się dzieje i bardzo to przeżywają. widzę to po mojej bratanicy ma tylko 8 miesięcy, a nawet po takim małym dziecku można zobaczyć różnicę w zachowaniu jak się coś nie tak u rodziców dzieje.

J.Zywicka: to prawda, maluszki świetnie czują zmiany nastrojów rodziców. Często, gdy Lenka płacze przez długi czas, a jej tatuś nie potrafi jej uspokoić i zaczyna się denerwować, to mała jeszcze głośniej płacze, wtedy ja wkraczam do akcji i staram się ją uspokoić. A co do wsparcia, to partner jako pierwszy wykąpał Lenkę i to jeszcze w szpitalu :slight_smile: a po powrocie do domu, to on przez tydzień budził się do małej, gdy płakała w nocy, żebym mogła zregenerować siły po porodzie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę mogła liczyć na jego wsparcie.

Ja uważam, że wzajemne wsparcie to podstawa związku. Wiadomo, każdy związek ma swoje wzloty i upadki lub jak kto woli etapy. Nie ma chyba związku całe życie szczęśliwego i bezproblemowego jednak najważniejsze to rozmawiać ze sobą informować się o różnych rzeczach, bo z własnego doświadczenia zauważyłem, że najwięcej sprzeczek wynika z niedomówień.

Ja nie wyobrażam sobie w naszym związki braku wsparcia , my choć nie zawsze musimy się ze sobą zgadzać zawsze stajemy za sobą i się wspieramy. A w naszym życiu nie brakowało takich chwil, np. podejrzenie u Pawła sarkoidozy straszna choroba i po jakims czasie on mi powiedział że gdyby nie moje wsparcie to poddałby się . Albo ja poroniłam to gdyby nie on rozleciałabym się na tysiąc kawałków, albo potem jak przez 2 lata nie mogłam zajść w ciążę to on cały czas mnie zapewniał że na pewno się uda. Nie ważne gdzie jest i co robi jakby nam działa się krzywda bądź potrzebowałabym pomocy byłby przy mnie tak szybko jak się da, już nie raz mi to udowodnił.

Jasne, że tak, jednak to ja mam więcej cierpliwości i muszę niekiedy często się nią wykazywać w stosunku do męża. Ale zarówno w dobrych jak i złych chwilach zawsze możemy na siebie liczyć. Powiemy sobie dobre słowo, wykonanmy jakiś gest a czasem po prostu pomilczymy.

Każdy jest człowiekiem…kazdemu maja prawo puscic nerwy … ma prawo sie zdenerwowac , ale co do wychoania i opieki nad naszym synem jestesmy zgodni … to jest tylko dziecko i nie mamy prawa sie na nieglo zloscic , krzyczec .
Wspieramy sie zawsze z Szymonem , wiem , ze nigdy samej z problemem mnie nie zostawi , ze zawsze bedzie z nami i zawsze bedzie nas wspierał …wychowuje Kacpra naprawde wzorowo , nie chcemy sie dzielic obowiazkami …chcemy je wypełniac razem …kapiemy razem , przebieramy , a jak wieczorem Szymon Daje mleczko Kacprowi , ja siedze blisko nich i trzymam malego za reke …zawsze jestemy w godzinach wieczornych sami i milo spedzamy ten czas …na wyciszani u siebie i syynka :slight_smile:
Strasznie przykre jest gdy matka zostaje sama ze wszystkimi obowiazkami , przykre jest jak ojciec ZROBIL i to by bylo na tyle - Ty babo jestes od calej reszty , przykre ale tak jest i to dosc czesto - za czesto .
Nie obrazajac mezczyzn …sa kobiety które urodzily i to tez byloby na tyle …ja urodzilam a Ty rob reszte , ja sie zmywam … Wazne jest przed poczeciem dziecka aby dobrac sie z facetem … trzeba szukac przyjaciela …a nie tylo maszyny do robienia dzieci .
Kazda kobieta pragnie dziecka , czasami jest to pragnienie tak silne ze niewazne czy ktos sie nadaje , wazne zeby dziecko bylo …i to jest blad , bo jak sie okazuje czesto matki po porodzie otwieraja oczy …wychowywanie dziecka nie jest proste , czesto sa sytuacje kiedy ojciec jest tez potrzebny … ale niestety emocje czesto trzymaja sie szczytu

Również uważam że w związku dwie osoby powinny się wspierać w każdej sytuacji .Jest to podstawa udanego związku . U mnie jest powiem szczerze tak średnio . Czasami mogę znaleźć w nim wielkie oparcie ale czasami jest ciężko .No ale nie wszystkie związki są idealne ,przecież się zdarza . Ja się cieszę ze w ogóle jesteśmy jeszcze razem ,ze mała ma pełną rodzinę .Czasami było już ciężko alby nasz związek się rozpadł . Trzeba się wspierać i móc na siebie liczyć

Calkowicie się z wami zgadzam dziewczyny ze do tanga trzeba dwojga …razem trzeba się wspierać i dobrze jest mieć taka osobe na która zawsze można liczyc .
My od kiedy zostaliśmy rodzicami wciąż borykamy się z problemami , jedna corka i druga wciąż chorują , czasmami bywaja ciężkie chwile i bywaja tez takie chwie o których wspominala monika ze nerwy puszczają … ale im więcej razem przechodzimy tym jesteśmy silniejsi i tym bardziej możemy na siebie liczyc …
Taki maz to skarb … wspolczuje kobietom które musza same borykać się z roznymi zmartwieniami a nie maja co liczyc na faceta …
Moniko dobry ten tekst o maszyny do robieniu dzieci …
No a co do tego przeslania to naprawdę dziwie się kobieta patrzących tylko na wygląd i na nic więcej , nie mowie ze sama na to nie patrzałam bo chyba kazda kobieta chce być w związku z kims kto wpadl jej w oko ale ,pamiętajmy ze wygląd się zmiania a charakter zostaje.
Osobiscie znam pary które sa ze sobą tylko dla fizyczności a po slubie wypominają sobie wszystko i zra jak pies z kotem cos strasznego nie zycze nikomu.